Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

5 zdań, których nigdy nie powinieneś mówić dziecku

Tata na medal
|
23.08.2017

Oto 5 zdań, które wielu z nas słyszało w dzieciństwie i powtarza swoim dzieciom. Pewnie cię zaskoczy, jak każde z nich może być krzywdzące dla twoich pociech.

Tagi: wychowanie dziecka , ojciec i syn , ojciec i córka

Tata na medal 5 zdań, których nigdy nie powinieneś mówić dziecku

Rodzicielstwo to jednocześnie najlepsze, najgorsze, najtrudniejsze, dające największą satysfakcję, najbardziej frustrujące i najfajniejsze zajęcie. Jesteśmy jednak ludźmi, więc reagujemy na nasze dzieci w oparciu o różne sploty okoliczności: zarówno ich działania i zachowania, jak i naszą własną kondycję – fizyczną, umysłową czy emocjonalną.

Czy nam się to podoba czy nie, jako rodzice mamy wpływ na nasze dzieci – możemy je krzywdzić lub wspierać. Słowa, które dziś do nich kierujemy, z pewnością wiele razy powtórzy im potem głos wewnętrzny, który będzie towarzyszył im w dorosłości.

Jako rodzice prawdopodobnie nie unikniemy mówienia rzeczy, które mogą w jakiś sposób boleć lub krzywdzić nasze dzieci. Warto jednak być bardzo uważnym w ich doborze, aby tych negatywnych przekazów było jak najmniej.

Oto pięć często spotykanych zdań, które większość z nas słyszała, dorastając i, niestety, powtarzała własnym dzieciom – mnie na pewno się to zdarzyło.

1. „Bo ja tak mówię.”

Każdy rodzic powiedział to przynajmniej raz. Zwykle używa się tej frazy, odpowiadając na prośbę dziecka lub dorosłego o coś, na co dorosły się nie zgadza.

To nielogiczna, bezmyślna odpowiedź, którą zwykle kierujemy do dzieci z powodu odczuwanej frustracji. To próba dominacji, podkreślenie słabości dziecka i pokazanie mu, że jego opinia nie ma znaczenia.

2. „Co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie.”

Innymi słowy: „Masz robić tak, jak ci każę, a nie tak, jak sam robię”. To kolejne często spotykane zdanie, a często nawet wieloletnia postawa. Problemem jest okropna hipokryzja, która się z niego wylewa.

O ile istnieją rzeczy, które dorośli mogą legalnie robić, a nie chcieliby, by robiły to ich dzieci (np. palenie, picie alkoholu czy oglądanie filmów dla dorosłych), frazy tej używa się znacznie częściej i w odniesieniu do zupełnie innych kwestii.

Hipokryzja nieuchronnie niszczy zaufanie – a jedną z najważniejszych rzeczy, których dziecko potrzebuje, jest właśnie zaufanie do rodziców.

3. „Nie wyjeżdżaj za linię!”

To zdanie raczej nie zniszczy nieodwracalnie psychiki dziecka, ale z pewnością może zaszkodzić jego kreatywności i umiejętności rozwiązywania problemów. Lubiłem kolorowanki i chociaż często przypominano mi, żebym nie wyjeżdżał za linię – rzadko słuchałem.

Kiedy koloruję z dziećmi, urządzamy konkursy „szalonej kreatywności”, by przekonać się, kto pokoloruje obrazek w najdziwniejszy możliwy sposób. Lubię myśleć, że w ten sposób delikatnie pomagam dzieciom myśleć kreatywnie i nieszablonowo.

4. „Mam wrażenie, że mówię do ściany.”

To chyba to zdanie, które najbardziej boli dzieci – przynajmniej mnie bolało.

Zawsze, kiedy moja mama tak mówiła, natychmiast przypominało mi się określenie „beton”, oznaczające kogoś niezbyt mądrego. Nazywała mnie więc „ścianą głupoty”, a przynajmniej ja tak to interpretowałem. Nie miałem się za głupiego, ale zawsze, gdy tak mówiła, byłem przekonany, że ona mnie za takiego uważa.

Jeśli jesteś wrażliwy, takie słowa naprawdę mogą zranić, szczególnie wypowiedziane przez rodzica.

5. „Jeśli nie przestaniesz płakać, zaraz dam ci powód do płaczu.”

To chyba najbardziej groźne, agresywne i przerażające zdanie spośród tych, które wymieniłem. Rodzice muszą zrozumieć, że jeśli dziecko płacze, istnieje jakiś powód, a także możliwy do zaakceptowania sposób na wyrażenie negatywnej emocji.

Podobna groźba sprawia, że dziecku wydaje się, że przyczyna jego złego nastroju nie jest istotna, a jego uczucia nie mają znaczenia. Czy masz taki zamiar, czy nie – dziecko nie zinterpretuje tego inaczej.

Nawet jeśli dziecko traci kontrolę nad sobą, rzucając się na podłogę, kopiąc i krzycząc, rodzice nie mogą pogarszać sytuacji groźbami i przemocą. Ktoś musi przyjąć rolę dorosłego, ale nie rolę groźnego mięśniaka.

 

Dorastając słyszałem od rodziców wszystkie te zdania. Niestety, niektóre z nich powtórzyłem swoim dzieciom. Nie jestem doskonałym rodzicem, ale chciałbym stawać się w tej dziedzinie coraz lepszy. Mam nadzieję, że będzie się to przejawiać w poprawie moich rodzicielskich umiejętności i zmniejszeniu emocjonalnego bagażu, który moje dzieci będą niosły, wychowując własne.

Bartek Kulesza

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

Marta Pyrchała-Zarzycka, www.astrosalus.pl
22 czerwca 2018 o 10:41
Odpowiedz

Co ja sądzę o tych zdaniach (dodatkowo):
- "Bo jak tak mówię" - myślę, że stosowanie tego zdania powoduje, że dzieci wierzą, że nieważne, jakie mogą być logiczne argumenty - im i tak nie da się czegoś przeforsować, bo ktoś silniejszy im to zablokuje. Uczy to marazmu i poczucia bezsilności oraz beznadziejności'
- "Co wolno wojewodzie.." - gdy ja to słyszałam, czułam się bezwartościowa, pozbawiona możliwości decydowania i bezsilna. To rodzi kompleks, który niełatwo jest usunąć w dorosłym życiu. Rodzice, które wypowiadają takie słowa wobec dzieci nie powinni się dziwić, jeśli nie będą one potem osiągać sukcesów. Osoba, która czuje się bezwartościowa i bezsilna nigdy po nie nie sięgnie.
- "Dam ci powód do płaczu" - uczy, że należy udawać, że problemów nie ma i nie rozwiązywania ich. Jak słusznie napisałeś, dziecko płacze, bo jest jakiś powód, problem. Sygnalizuje to właśnie w ten sposób, bo jeszcze nie umie za wiele artykułować. Potem takie dziecko wyrasta na dorosłego, który ignoruje problemy i ich nie rozwiązuje. A to jest powodem kolejnych kłopotów. Poza tym słowa te, jak zauważyłeś, są groźne. Wprowadzają uczucie zagrożenia i likwidują poczucie bezpieczeństwa.

Tu dodałabym jeszcze "dzieci i ryby głosu nie mają". To też budzi poczucie bycia bezwartościowym i bez wpływu na swoje życie. Ponadto moi rodzice wprowadzali to dosłownie. na przykład przy wizytach gości albo odwiedzaniu innych rodzin mogliśmy siedzieć przy stole, ale nie mieliśmy prawa się odzywać. Jaki miało to wpływ na moje życie? Aż do 24 roku życia byłam bardzo nieśmiała, bo obawiałam się, że moje zdanie jest nieinteresujące, bezwartościowe i inni mogą mnie za nie wyśmiać lub potępić. Miałam też kiepskie umiejętności konwersacyjne. Bardzo dużo przez to straciłam możliwości w tym okresie. Jednocześnie wielu rodziców znajomych pozwalało dzieciom udzielać się w dyskusjach dorosłych. Były one dzięki temu od samego początku "wygadane", pozbawione nieśmiałości i przebojowe. Dzięki tym cechom miały lepszy start w dorosłe życie.

~Marta Pyrchała-Zarzycka, www.astrosalus.pl

22.06.2018 10:41