Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Test: Nissan Qashqai 1.2 DIG-T

Samochody
|
26.02.2015
Samochody Test: Nissan Qashqai 1.2 DIG-T

Moda na auta 4×4 z potężnymi silnikami to już przeszłość. Swoją zieloną łapę położyła na niej ekologia. Teraz mamy więc modę na przednionapędowe, napompowane samochody z silnikami rodem z kosiarek spalinowych. Nowy Qashqai w pełni się w nią wpisuje i w zasadzie można by tymi słowami test zakończyć, ale nie. Mimo małej mocy i ospałego charakteru auta, polubiłem je od pierwszej minuty. Chcecie wiedzieć dlaczego?

Tagi: samochód dla faceta

Samochody Test: Nissan Qashqai 1.2 DIG-T

Nissan Qashqai pierwszej generacji, jako następca dwóch modeli jednocześnie – Almery i Primery, a w reklamach przedstawiany jako „miastoodporny” crossover, wywołał erupcję pożądania. Kierowcy, którzy do tej pory wozili swoje cztery litery blisko ziemi, w samochodach o przeciętnych kształtach i jeszcze bardziej przeciętnych walorach jezdnych – mówię o Almerze i Primerze – dostali możliwość podróżowania o wiele wyżej, o wiele dostojniej i – co by tu nie pisać – modniej. Epoka crossoverów dzięki temu podwyższonemu kompaktowemu Nissanowi rozhulała się więc na dobre. Qashqai I miał jednak dwie poważne wady. Mimo sporych rozmiarów karoserii miał dość ciasne wnętrze. A także bardzo nieciekawy projekt deski rozdzielczej wykonanej z zupełnie przeciętnych materiałów. Zupełnie tak, jakby odbiorcą miał być ten sam właściciel zabłoconych butów, spłowiałych jeansów i koszuli w kratę, który raz na kilka lat wybiera w salonie Navarrę.

Nowy znaczy lepszy?

Na szczęście nowy Nissan Qashqai, co rzadko się zdarza, w niczym nie przypomina poprzednika. Powiem więcej. Gdyby zasłonić mu plakietkę i spytać pierwszą lepszą średnio zorientowaną osobę o to, czy rozpoznaje jakiej marki jest to auto, każda odpowiedź brzmiałaby: „to jak jakiś koreaniec”. Czy to źle? Biorąc pod uwagę rozmach, z jakim Kia czy Hyundai weszły na europejskie salony, na pewno nie. Dzięki kompletnie nowemu designowi: ostrej linii, licznym przetłoczeniom i bardzo ciekawie zaprojektowanemu i schludnie wykonanemu wnętrzu Qashqai naprawdę zasługuje na uwagę. Nie wpisuje się bowiem w nissanowskie standardy wdzięku (lub jego braku? hmm…).

Należę do tych kierowców, którzy w samochodzie największą uwagę, poza oczywiście tym co ma pod maską, przywiązują do deski rozdzielczej i pozycji za kierownicą. W poprzednim Qashqaiu, o czym już pisałem wyżej, deska rozdzielcza bardzo rozczarowywała, a stanowisko pracy kierowcy było jedynie poprawne. W dwójce jest zupełnie inaczej. Tablica przyrządów została zaprojektowana z polotem i wykonano ją z miękkich materiałów. Siedzenia są bardzo wygodne i dobrze wyprofilowane, obszyta miłą w dotyku skórą kierownica pewnie leży w rękach, a drążek zmiany biegów umiejscowiony jest dokładnie tam, gdzie powinien być. To, do czego mógłbym się przyczepić, to fortepianowy plastik tak lubiany przez japońskich projektantów (przeze mnie niespecjalnie) i średniej urody interfejs systemu multimedialnego, ale to naprawdę drobiazgi i… pewnie kwestia gustu.

Gdzie jest moc?

Przejdźmy do jazdy. Zacznę od tego, na co najbardziej pewnie czekacie, czyli silnika. W poprzednim Qashqaiu, jako bazowy montowany był klasowy przeciętniak – czterocylindrowy 117 konny silnik, którego moc pompowało wolnossące serce o pojemności 1.6-litra. Od prezentacji pierwszego Qashqaia minęło jednak sporo czasu. Teraz mamy modę na downsizing, która z zieloną siłą trafiła także pod maskę drugiej odsłony japońskiego auta. 1.2-litrowy silniczek jest o 2 KM słabszy od poprzednika, a jego 115 KM osiągane jest teraz przy 4 tys. obr./min., ale nie to jest ważne. Najważniejsze jest to, że pod maskę trafiło turbodoładowanie, które 190 Nm pcha na koła już od 2 tys. obr./min.

Szkoda tylko, że pcha bardzo cherlawym pychem. Bo choć Qashqai w danych technicznych prezentuje się zachęcająco (11,3 sekundy do 100 km/h i aż 185 km/h prędkości maksymalnej), w praktyce wypada bardzo słabo. O dynamice w jego przypadku można bowiem mówić tylko w mieście i tylko pod warunkiem, że w środku podróżuje jedna osoba. Gdy liczba pasażerów rośnie, robi się coraz mniej wesoło – szczególnie na autostradzie, gdzie autu wyraźnie brakuje pary. Osiągnięcie 140 km/h z czterema osobami i bagażem to naprawdę poważne wyzwanie, okupione w dodatku średnim spalaniem na poziomie 9,5 litra. I to przy niecałych 3 tys. obr./min. – tyle przy tej prędkości wskazuje obrotomierz. Prędkości maksymalnej w ogóle nie jestem w stanie sobie wyobrazić – no chyba, że na naprawdę długiej i lekko spadzistej prostej. Dużo pochwał należy się za to 6-biegowej skrzyni biegów, która pracuje bardzo płynnie i bez żadnego haczenia.

Cisza, spokój, opanowanie…

Plusem samego silnika jest za to niesamowicie cicha praca – słychać nawet szum wiatru owiewający lusterka. W trakcie przyspieszania, w zakresie 2-3 tys. obr./min. czułem się, jakbym miał do czynienia z autem elektrycznym. Dzięki temu Qashqai bardzo uspokaja, zdecydowanie temperując zapędy kierowcy. Za jego kierownicą po raz pierwszy od dawna pomyślałem o podziwianiu krajobrazów przez szybę. Prowadząc go czułem też, jakby czas powoli, ale systematycznie zwalniał. Ale to wcale nie jest przytyk. To stanowi o uroku tego auta. Japoński crossover prowadzi się bowiem nad wyraz dobrze. Pewnie pokonuje zakręty i nie jest podatny na wiatr boczny. Przeszkadza jedynie lekko „przewspomagany” układ kierowniczy – odczucie jest takie, jakby stanowił połączenie hydrauliki i próbującej powstrzymać jej pracę elektroniki, oraz dość głośne i dobijające na wertepach zawieszenie.

Skoro jesteśmy przy wertepach, warto dodać, że crossovery, jak i mniejsze SUV-y coraz rzadziej mają napęd na cztery koła. W Qashqaiu można go póki co zamówić tylko z dieslem o pojemności 1.6-litra i mocy 130 KM. Miałem okazję przetestować ten silnik pod maską Renault Fluence i jestem ciekawy, czy równie sprawnie radzi sobie z niewielkim, ale mocno napakowanym nadwoziem crossovera. W testowanym Nissanie cała moc przekazywana jest na koła przednie. Nie spodziewajcie się więc, że Qashqai poradzi sobie w choćby lekkim terenie. Nie poradził sobie nawet z kałużą ze zdjęcia poniżej– dość długo musiałem się namęczyć, żeby stamtąd wyjechać. To jedynie kompakt z wyższym prześwitem. Niestraszne mu więc poprzeczne przeszkody, wysokie krawężniki czy szutry. I tyle. Resztę zastosowań docenicie na pewno w mieście, szczególnie, że nowy Qashqai spokojnie pomieści całą 4-osobową rodzinę z psem i nie ma mowy o dotykaniu się łokciami.

Przed przystąpieniem do podsumowania chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na system start&stop, który niestety wymaga wyłączenia za każdym razem po przekręceniu kluczyka, a czasami się o tym zapomina. Miałem dwie nieprzyjemne sytuacje związane z tym uwielbianym przez ekoświrów z UE dodatkiem. Obie takie same i obie – gdyby doszło do nich na drodze podporządkowanej – równie niebezpieczne. Dwukrotnie dojeżdżając bowiem do skrzyżowania, a w zasadzie tocząc się pomału w jego stronę, stawałem dopiero na sekundę przed włączającym się zielonym światłem. W tym czasie system zdążył wyłączyć silnik i coś się zacinało. Musiałem wrzucić luz i jeszcze raz bieg, a za drugim razem wyłączyć i włączyć silnik, żeby móc ruszyć. Gdy system wyłączał silnik w normalnych okolicznościach, czyli przy postoju dłuższym niż kilka sekund, nic złego się nie działo. Coś wymaga tu ewidentnie sprawdzenia.

Podsumowanie

Nissan Qashqai nieźle się prowadzi, przy spokojnej jeździe, z tym silnikiem pod maską, nie zużywa też dużo paliwa – średnio w mieście ok. 7 litrów. Obiektywnie dodam też, że jest po prostu ładny. Z dieslem o mocy 130 KM i napędem na 4 koła może stanowić bardzo ciekawą alternatywę dla czteronapędowych kombi. Ja jednak poczekałbym na silnik 1.6DIG-T o mocy 163 KM, który ma zadebiutować w „Kaszkiecie” już w przyszłym roku. Czy zatem warto w ogóle interesować się tym crossoverem z silnikiem o mocy 115 KM? Warto, ale tylko warunkowo. Bo choć z ceną 87 900 zł za testowaną, drugą od dołu wersję wyposażeniową Acenta (ma w zasadzie wszystko, co jest potrzebne na co dzień, a nawet więcej) Qashqai wydaje się bardzo sensowną ofertą, to przed zakupem dobrze przemyślcie sobie, czy naprawdę nie lubicie czasami mocniej przycisnąć. Jeżeli tak, to trafiliście pod zły adres…

Nissan Quashqai 1.2 DIG-T dane techniczne:

  • Silnik – benzynowy, rzędowy, 4- cylindrowy DIG-T
  • Pojemność – 1197 cm3
  • Moc – 115 KM przy 4500 obr/min
  • Moment obrotowy – 190 Nm przy 2000 obr/min
  • Masa – 1318 kg
  • Skrzynia biegów – manualna, 6-biegowa
  • Napęd – na przednią oś
  • Długość/szerokość/wysokość – 4380/1806/1590 mm

Osiągi:

  • 0-100 km/h: 11,3 sekundy
  • v-max: 185 km/h

Cena:

  • 87 900 zł + lakier metalik

Adam Gieras

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

nnn
30 stycznia 2016 o 21:28
Odpowiedz

Fajne auto ale jestem bardziej przekonany do ich klasy premium a zwłaszcza nowego kompaktu czyli Infiniti Q30 to najładniejsze auto jakie widziałem z tego segmentu i wiem że jest najbezpieczniejszym autem rodzinnym, uzyskało najwięcej punktów w tej kategorii, jest naszpikowane nowymi technologiami poprawiającymi bezpieczeństwo.

~nnn

30.01.2016 21:28
1