Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

TEST: Mercedes-Benz GLC 300e Coupé 4MATIC – Kameleon

Samochody
|
12.04.2021

Dzisiaj nie wystarczy już kupić SUV-a, żeby zabłysnąć w towarzystwie. Ba, nawet smukła sylwetka ze ściętym dachem w stylu coupé to za mało. Do tego wszystkiego musi dojść jeszcze najmodniejszy obecnie napęd – hybryda plug-in. Jak taka mieszanka sprawdza się w niemieckim wydaniu? Sprawdzamy to na przykładzie Mercedesa GLC 300e Coupé.

Tagi: test samochodu , test Mercedes

2021 Mercedes-Benz GLC 300e Coupe test
Promocja w salonach Mercedesa! Można tam kupić trzy samochody w cenie jednego: rodzinnego SUV-a, sportowe coupé i ekologiczną hybrydę

Zacznijmy od tego, że hybrydowy Mercedes-Benz GLC nie powstał po to, żeby uratować twój status społeczny, ale rachunek ekonomiczny producenta ze Stuttgartu. Tego z okręgu Untertürkheim, gdzie mieści się siedziba Daimlera (kilka kilometrów dalej, w rejonie Zuffenhausen, rezyduje także Porsche). Kalkulacja jest prosta – naładowane do czerwoności akumulatory zamieniają na papierze paliwożernego SUV-a w cichutkiego, niskoemisyjnego i gładko jeżdżącego „prawie elektryka”, a to pozwala znacząco zredukować średnią emisję w gamie.

Nie zdziw się więc, jeśli sprzedawca „przypadkiem” zaproponuje ci właśnie 300e, choć jeszcze przed chwilą stałeś na rozstaju przed benzynowym 300 i wysokoprężnym 300 d. Czy warto dać się namówić? Jeśli wziąć pod uwagę, że pod płaszczykiem ekologii skrywa się spalinowo-elektryczny tandem generujący łącznie aż 320 KM, wypada to chociaż rozważyć. Ja po tygodniu spędzonym z GLC 300e Coupé wiem już, jak „smakuje” hybryda plug-in w wydaniu Mercedesa. Słodko-gorzko – z drobną przewagą słodyczy.

Mercedes-Benz GLC Coupe z profilu
Nie jestem fanem SUV-ów udających 4-drzwiowe coupé, ale muszę przyznać, że projektanci Mercedesa stanęli na wysokości zadania

Co daje (i odbiera) hybryda?

Producenci nie mogą dziś ot tak po prostu oferować klientom szybkich samochodów. Tzn. jeszcze mogą, ale jest im coraz trudniej, więc szukają kart przetargowych do negocjacji z Komisją Europejską. „Nasze GLC 300e może i ma 320 KM, ale spala średnio tylko 1,8 l/100 km!”. Ach tak? Prawdę mówiąc, samochód ten może zadowalać się nawet mniejszą ilością paliwa, jeśli będzie jeździł od ładowarki do ładowarki – a to daje jakieś 35-40 km zasięgu w zależności od pogody. Mnie udało się pokonać 37 km bez interwencji silnika spalinowego. Wszystko zależy od determinacji – jeśli ktoś ma możliwość częstego podłączania samochodu do prądu, może jeździć za grosze.

Niestety, hybrydy plug-in rzadko kiedy oferują możliwość szybkiego ładowania, dlatego po tym dystansie trzeba odczekać od 4 do 5 godzin na ponowne uzupełnienie energii. Albo jechać dalej i zwiększać średnie spalanie – na trasie ekspresowej nawet do okolic 10-11 l/100 km. Sam silnik spalinowy to 211-konny benzyniak 2.0 z czterema „garami”, naturalne więc, że trzeba go czymś „nakarmić”.

Mercedes-Benz GLC 300e silnik
Pod maską prawie normalnie. Nie widać żadnych pomarańczowych kabli i ostrzeżeń o wysokim napięciu

Tym bardziej że GLC 300e wyposażone w osprzęt hybrydowy przebija wagą granicę 2 t (2040 kg). Czy to wada? Zależy jak na to spojrzeć – są kierowcy, którzy lubią ciężkie auta, bo czują się w nich bezpiecznie i pewnie. Inni woleliby zwinniejszą w zakrętach wersję bez ważącego 200-300 kg zestawu akumulatorów. Na plus trzeba zaliczyć na pewno ładowność samochodu zachowaną na poziomie przyzwoitych 570 kg.

Oprócz tego hybrydowy SUV o sylwetce coupé może bezpiecznie i w pełni legalnie ciągnąć za sobą ważącą 2 t przyczepę wyposażoną w hamulec. Tego nie potrafi nawet wiele dużych PHEV-ów (vide Land Rover Discovery Sport P300e czy Toyota RAV4 PHEV). Mercedes ma przewagę dzięki zastosowaniu permanentnego napędu 4Matic i umieszczeniu motoru elektrycznego pomiędzy klasycznym silnikiem i skrzynią biegów, a nie między tylnymi kołami.

Gorzej jest z pojemnością kufra, bo tu zmieści się – uwaga – tylko 350 l. Dzisiaj większe bagażniki mają samochody kompaktowe, ale taka jest cena możliwości jazdy na prądzie. W praktyce kufer GLC Coupé z literką „e” wydaje się wystarczający i jest ustawny, bo nie ma sławetnego stopnia, znanego z hybrydowej Klasy E. Trzeba też wiedzieć, że atrakcyjna linia nadwozia w stylu coupé mocno ogranicza przestrzeń nad głowami pasażerów jadących na tylnej kanapie – dla większości rodzin lepszym wyborem będzie po prostu mniej modny SUV GLC.

Bagażnik w glc coupe
Bagażnik ma płaską podłogę, pod którą wygospodarowano obszerny schowek na kable do ładowania. Jest niemiecki „Ordnung"!

In cognito

Po czym można poznać z zewnątrz „zieloną” twarz Mercedesa GLC? W zasadzie tylko po dwóch rzeczach – emblematach „EQ Power” i klapce od gniazda ładowania umieszczonej dość nietypowo, czyli na tylnym zderzaku. Dostęp do tak zlokalizowanego gniazda jest dość łatwy. Za 8-metrowy kabel pasujący do miejskich ładowarek (Typ 2) trzeba jednak dopłacić (ok. 2 000 zł). Warto zaznaczyć tę opcję na liście wyposażenia opcjonalnego, bo nie każda stacja ma swoje kable. Nie warto za to dokupywać widocznych na zdjęciach stopni przyprogowych (2 653 zł), bo podczas wysiadania nie sposób nie ubrudzić o nie nogawek, a wcale nie pomagają przy wsiadaniu (przecież to nie wysoko zawieszona Klasa G…).

Smukła karoseria nie różni się więc niczym od tej ze spalinowych odmian poliftingowego GLC – jest schludna i nie ma zbyt dużo błyskotek. Największą sensacją jest tutaj wielki grill z wypełnieniem przypominającym diamenty (wersja Mercedesa) albo główki od gwoździ (moja wersja), ale to element pakietu stylistycznego AMG Line (11 291 zł). Oprócz osłony chłodnicy większe są także udawane wloty powietrza w przednim zderzaku i dyfuzor z tyłu. Inne są też obręcze kół, choć te 20-calowe zainstalowane w testowanym egzemplarzu wymagają dopłaty kolejnych 5 363 zł i jeszcze do tego wybrania pakietu Night za 734 zł (czarne listwy, takie też obudowy lusterek i przyciemniane szyby).

To samo jest z wnętrzem, które urządzono po „staromercedesowsku”. Nie ma tu miedzianych dodatków z elektrycznej rodziny EQ. Z dobrych informacji – ekranoza nie opanowała jeszcze zestawu wskaźników, choć w droższych wersjach (jak testowana) zamiast analogowych zegarów w eleganckich tubach znajduje się… 12,3-calowy wyświetlacz. Wygląda to tak, jakby ktoś chciał za wszelką cenę pogodzić klasykę z nowoczesnością. Doceniam starania, bo nie rzuca się to aż tak w oczy, jak płaski ekran przed oczami kierowcy w innych modelach.

Mercedes GLC coupe deska rozdzielcza
Ten kokpit znamy z poprzedniej Klasy C i z przedliftingowego GLC. Po modernizacji poprawiła się jakość montażu

Kabina sprawia lepsze wrażenie niż przed modernizacją z 2019 r., bo Niemcy popracowali nad jakością montażu – konsola środkowa już nie trzeszczy pod naciskiem palców. Dwukolorowa tapicerka skórzana Artico i deska rozdzielcza oraz górna część boczków drzwi obszyte skórą kosztują dodatkowe 19 195 zł. Ale w pakiecie są też dywaniki welurowe designo (serio!) i czarna podsufitka. Do woli można też zmieniać dekory – tutaj ktoś, kto konfigurował auto, postawił na sport, wybierając połączenie karbonu i szczotkowanego aluminium (5 081 zł). To sprawdźmy, ile tego sportu można poczuć na drodze.

Drogowy kameleon

Odbierając prasowego Mercedesa GLC 300e Coupé, wiedziałem już czego się spodziewać – doskonałych osiągów. I rzeczywiście sprint do setki w 5,8 s oraz prędkość maksymalna na poziomie 230 km/h to świetne wartości, jak na dość ciężki samochód z napędem hybrydowym. Wciskam więc gaz w podłogę i nagle znajduję się dwa skrzyżowania dalej. Nie poczułem w tym czasie jednak nic specjalnego – żadnego przypływu adrenaliny czy gęsiej skórki z emocji. Nic. Zero. To dlatego, że hybrydowy SUV nie wyrywa gwałtownie do przodu, tylko płynnie nabiera prędkości.

Sytuację zmienia nieco przełączenie trybu jazdy na pozycję Sport. Wówczas samochód nie tylko chętniej reaguje na gaz i szybciej redukuje przełożenia 9-biegowej skrzyni automatycznej 9G-Tronic. Oprócz tego obniża się i utwardza pneumatyczne zawieszenie Air Body Control (10 726 zł), a układ kierowniczy pracuje z większym oporem. Na zakrętach czuć trochę masę GLC 300e, ale pneumatyka zapewnia mu naprawdę wysoką stabilność. Mimo to jazda nim jest raczej relaksująca – sportowe emocje biją głównie z danych papierowych.

Mercedes GLC Coupe tył
To chyba najlepsza perspektywa do podziwiania projektu nadwozia Mercedesa GLC Coupé. Końcówki wydechu są, oczywiście, atrapami

Gdybym miał się przyczepić, powiedziałbym, że w trybie Comfort samochód potrafi się czasami za bardzo rozkołysać podczas powolnej jazdy po nierównych miejskich uliczkach. Doskonale działa w nim za to odpowiednio skalibrowany układ kierowniczy. W codziennej jeździe świetnie sprawdza się też aktywny system rekuperacji, który, bazując na obrazie z przedniej kamery i danych z radaru, sam dobiera siłę hamowania – trzeba się do tego przyzwyczaić, ale dzięki niemu rzadziej korzystałem z pedału hamulca w mieście.

Łyżka dziegciu

Skoro Mercedes-Benz GLC 300e Coupé 4MATIC (uff, udało się na jednym oddechu!) tak dobrze wypada pod względem właściwości jezdnych, to może rzeczywiście warto go rozważyć? Tak, ale tylko pod warunkiem, że jesteś gotowy na pewne ustępstwa (m.in. mniejszy bagażnik, wysokie spalanie w trasie), masz łatwy dostęp do prądu i… odpowiednio zasobny portfel.

Mercedes GLC przód
Czy te oczy mogą kłamać? Lepiej, żeby potrafiły i nie mówiły, ile naprawdę kosztuje to spojrzenie...

Czas na punkt kulminacyjny, czyli ogłoszenie ceny egzemplarza ze zdjęć – 394 410 zł! Nie, to nie pomyłka. Po prostu „mój” 320-konny GLC 300e wyposażony był w prawie wszystko, co można było do niego dokupić (w tym w rewelacyjny system nagłośnienia Burmester oraz okno dachowe). Tak naprawdę cennik tej wersji napędowej otwiera kwota 257 200 zł. Jedynym porównywalnym wielkościowo SUV-em ze ściętym dachem i możliwością ładowania z gniazdka jest 299-konne Audi Q5 Sportback 50 TFSI e, ale sprawdźcie sobie, jak ono wygląda. Nie ma podejścia do „merca”, bo już na pierwszy rzut oka widać, że była to dorobiona naprędce, stworzona na fali popularności tego rodzaju nadwozia wersja. Cena? Niemal identyczna – 254 600 zł.

A jak wypada GLC 300 e w stosunku do klasycznych wersji napędowych? Kosztuje o 15 200 zł więcej niż 258-konne GLC 300 z benzynowym silnikiem 2.0 bez elektrycznego wsparcia i prawie o tyle samo mniej niż 330-konny diesel GLC 400 d 4MATIC o zbliżonych osiągach, ale aż sześciu cylindrach. Hybrydowy SUV może mieć za to wiele masek (komfortową, ekologiczną lub sportową) i z każdą mu do twarzy. To motoryzacyjny kameleon dopasowujący się do otoczenia i do... właściciela.

Dane techniczne:

  • Wymiary [dł. / szer. / wys.]: 4731 / 1890 / 1600 [mm]
  • Rozstaw osi: 2873 mm
  • Silnik: benz. R4 + motor elektryczny
  • Poj. silnika spalinowego: 1991 cm3
  • Moc silnika spalinowego: 211 KM przy 5500 obr./min
  • Moc silnika elektrycznego: 122 KM
  • Moc systemowa: 320 KM
  • Maksymalny moment obrotowy: 700 Nm
  • Skrzynia biegów: 9-biegowa, automatyczna 9G-TRONIC
  • Napęd: 4x4
  • V-max: 230 km/h
  • 0-100 km/h: 5,8 s
  • Śr. zużycie paliwa (katalogowe): 1,8 l/100 km
  • Poj. bagażnika: 350 l
  • Poj. zbiornika paliwa: 50 l
  • Masa własna: 2040 kg
  • Cena Mercedesa GLC Coupé: od 205 400 zł (GLC 200 d)
  • Cena Mercedesa GLC 300e Coupé: od 257 200 zł
  • Cena testowanego egzemplarza: 394 410 zł

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Grabek

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie