Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

„Oświęcim-Praga” - film o legendarnych, przedwojennych samochodach

Samochody
|
03.06.2020

Oświęcim ma problem, bo kojarzony jest wyłącznie z obozem zagłady Auschwitz-Birkenau. Tymczasem małopolskie miasto ma bardzo bogatą przedwojenną historię, którą próbują przedstawiać w amatorskich produkcjach współcześni mieszkańcy. Oprócz wódek i likierów z fabryki Jakóba Haberfelda (to nie błąd ortograficzny) w mieście powstawały także samochody. I to jakie! Wygrywały nawet słynny rajd Monte Carlo.

Oświęcim-Praga - na planie filmu
Legendarny Oświęcim-Praga na planie filmu [fot.:Jarosław Fiedor]

Jeśli ktoś je pamięta, to raczej tylko prawdziwy miłośnik samochodów starej daty. Gdy dziś słyszymy nazwę Oświęcim-Praga, zaczynamy zastanawiać się raczej, czy to nie przypadkiem jakiś polsko-czeski odpowiednik historycznego rajdu samochodów zabytkowych Mille Miglia. I to skojarzenie jest na swój sposób trafne, bo mowa tu przedwojennym, luksusowym cudzie techniki sygnowanym logo marki Oświęcim-Praga. Jest dowód na ten „cud” – samochody z oświęcimskiej fabryki wygrywały niemal wszystkie rajdy, w których startowały.

Oświęcim-Praga
Fot.: Jarosław Fiedor

Więcej ciekawostek opowiedział nam Mirek Ganobis, historyk hobbysta mieszkający w Oświęcimiu, badający od ponad 30 lat historię swojego miasta. Niestety, przez pandemię nie mogliśmy pojechać do niego osobiście i przyjrzeć się z bliska samochodowi, który tak go zafascynował. Nic straconego – już niebawem pojazdy Oświęcim-Praga będzie można dokładnie obejrzeć w poświęconej im pełnometrażowej produkcji.

Krzysztof Grabek: Skąd pomysł na film?

Mirek Ganobis: Od ponad 30 lat zajmuję się historią Oświęcimia i zawsze staram się pokazać mieszkańcom i turystom taki jej fragment, którego nie znali. Mam swoje prywatne muzeum, ale tym razem postanowiłem się w nim nie zamykać i nakręcić film, który trafi do szerszego grona odbiorców. „Oświęcim-Praga” to jeden z dwóch projektów, o których myślałem. Był też plan, żeby nakręcić film o rodzinie Haberfeldów i jej przedwojennej fabryce wódek i likerów, ale przypadkowe spotkanie prezesa zakładów, w których kiedyś produkowano auta, sprawiło, że w końcu wygrała historia samochodów Oświęcim-Praga.

Wideo promujące film "Oświęcim-Praga":

To jest jakoś powiązane – samochody i wódka?

Później okazało się, że tak. W przeglądanych przeze mnie dokumentach znalazłem zapis, że Haberfeld, właściciel zakładu alkoholowego, miał udziały także w fabryce samochodów, o czym nie wiedzieli nawet oświęcimscy historycy. W papierach były naprawdę bardzo ciekawe rzeczy – plany hali, statut pracowniczy i umowy z Czechami, bo elementy auta były produkowane w Pradze, a montowano je u nas.

Oświęcim-Praga i Haberfeld
Fot.: Jarosław Fiedor
Rodzina Haberfeldów byla zaangażowana w projekt "Oświęcim-Praga" (kadr z filmu)

Ciężko było pozyskać te materiały?

Już na etapie rozpoznania okazało się, że mam do dyspozycji niewiele dokumentów. Moje zbiory były niewystarczające do nakręcenia 1,5-godzinnego filmu fabularnego. Zależało nam na fabularyzacji, bo przy zachowaniu wierności faktom chcieliśmy przedstawić tę historię w przystępnej formie. Materiały pojawiły się jednak same – kiedy zacząłem pracę nad filmem, zgłosił się do mnie człowiek, którego teść miał pełno dokumentów o Oświęcimiu-Pradze. Z początku w to nie wierzyłem, jednak w stu dokumentach były nie tylko projekty auta, ale też plany hal fabrycznych i magazynowych. Sam wcześniej nie trafiłem na nic więcej niż np. oryginalne kołpaki.

Były wśród nich dane liczbowe? Wiadomo, ile samochodów opuściło fabrykę?

Na pewno z taśm zjechało 1700 sztuk. Umowa z Czechami została podpisana w 1929 r., a produkcja ruszyła już rok później, ale została przerwana przez wojnę. Fabryka musiała zwolnić nieco wcześniej, bo w latach 30. panował kryzys, przez który ciężko było znaleźć klientów chętnych na nowe auta. Produkcja została obniżona w 1935 r., bo trzeba było sprzedać te samochody, które zalegały w magazynach. Do 1939 r. były jednak prowadzone prace serwisowe.

Samochody Oświęcim-Praga w magazynie
Samochody Oświęcim-Praga w magazynie

Jakieś egzemplarze trafiły na eksport?

Dowiedziałem się, że dziś oryginalne samochody są także na Słowacji i w Czechach, więc zacząłem nawiązywać kontakty z myślą o wykorzystaniu tych egzemplarzy w filmie. Na Słowacji pomógł nam nasz przyjaciel, który zajmował się organizacją zlotu samochodów zabytkowych, w którym startowało 170 załóg, z czego aż 80 w pojazdach przedwojennych. 7 z nich to były właśnie „pragi”, które wykorzystaliśmy do nakręcenia sceny rajdu samochodowego na Słowacji.

To trochę egzemplarzy, na szczęście, się zachowało.

Jeżeli chodzi o Oświęcim-Pragę, to w Czechach w prywatnym muzeum jest jedyny egzemplarz tego auta. Samochodów Praga na Słowacji i w Czechach jest około 50. Ale jest między nimi różnica, bo pochodzą z innych fabryk, a wiadomo, że dla kolekcjonerów to bardzo istotne. Może to tylko znaczek na chłodnicy z dopiskiem „Oświęcim”, ale dla mnie ten człon jest bardzo ważny. W muzeum Zamek Oświęcimski mamy Pragę wyprodukowaną w 1936 r. w Czechach.

To tylko znaczek wyróżniał polski pojazd?

W wyglądzie tak, ale polscy inżynierowie wprowadzali poprawki mechaniczne w modelu składanym w Oświęcimiu. Czechom to się nie spodobało i zakazali wprowadzania jakichkolwiek zmian w ich projekcie. Dlaczego? Dlatego że polskie samochody Oświęcim-Praga już rok po rozpoczęciu montażu zaczęły wygrywać prawie wszystkie rajdy, w których startowały. Mówię tu m.in. o słynnym rajdzie Monte Carlo, w którym polska załoga dojechała na metę jako jedna z nielicznych. To z kolei nie spodobało się Amerykanom – a może bardziej zaintrygowało ich. Do tego stopnia, że Ford wysłał do Oświęcimia swoich szpiegów.

Oświęcim-Praga rajdy

Zaraz, to Amerykanie byli jak Chińczycy, którzy włażą pod samochody na targach genewskich i wszystko dokładnie mierzą?

Dokładnie tak! Amerykanie chcieli sprawdzić co to w ogóle za samochód. Próbowali zatrudnić się w fabryce, ale zostali zdemaskowani. Nie poddali się jednak, bo samochód można było wypożyczyć u p. Śliwińskiej z Poznania, która nie tylko startowała w rajdach, ale miała też swój salon samochodowy. Podobno wzięli od niej auto i rozkręcili je na części, żeby dokładnie je zbadać. A samochód był doskonały, bo miał niezwykle prostą konstrukcję i można go było łatwo naprawić bez sztabu fachowców. Jest nawet zdjęcie, jak hrabia Potocki sam naprawia swój wóz.

A trzeba było je naprawiać na planie?

W żadnym wypadku. Chociaż dziennie pokonywaliśmy nawet 180 km, samochody nie odmówiły posłuszeństwa. Nie poddały się nawet, gdy kręciliśmy scenę rajdu na Słowacji. Może to dlatego, że wszystkie sześć aut, z których korzystaliśmy to egzemplarze w idealnym stanie, perfekcyjnie przygotowane do takich wypadów.

To film powstawał także za granicą?

Kręciliśmy ujęcia także na Słowacji i w czeskiej Pradze, m.in. na moście Karola, co wszystkich wprawia w zdumienie, bo tam zawsze jest pełno ludzi. My mamy w filmie pusty most. W Polsce odwiedziliśmy z ekipą pałac w Polance, Wygiełzów pod Krakowem czy Krynicę, w której miał swój hotel Kiepura jeżdżący niegdyś właśnie samochodem marki Oświęcim-Praga.

Czyli to auto celebryckie.

Zgadza się, jeździło nim dużo znanych osób. Wiemy, że wśród nich był nie tylko Kiepura, ale także Kossak.

Zachowały się wrażenia tych osób?

Okazuje się, że już w 1931 r. bardzo prężnie działał… marketing. Każde większe ówczesne czasopismo w Polsce pisało o tym samochodzie albo pojawiała się w nim jego reklama. Mam około 50 gazet z tymi reklamami, a myślę, że było ich jeszcze więcej. Można więc sobie wyobrazić, jak duża to była kampania. W jednej z reklam umieszczono kulę ziemską z napisem „cały świat ich zna”, a pod nią przy jednym samochodzie stał Kiepura, przy drugim Kossak, a obok niego list z 1931 r. napisany do zarządu fabryki, w którym Kossak przyznaje, że miał już różne samochody, m.in. chevrolety i fordy, ale nigdy nie jeździł tak wspaniałym samochodem jak Oświęcim-Praga.

Oświęcim-Praga promowany przez Kiepurę i Kossaka
Oświęcim-Praga był promowany przez Kiepurę i Kossaka

Ciekawe, ile mu za to zapłacili… Wiemy przecież, jak to dziś wygląda z ambasadorami marek.

Dotarłem do źródeł, z których wynika, że Kossak nie spłacał samochodu. Wziął go na raty i przestał spłacać – mamy to udokumentowane w formie listu, w którym poprosił o umorzenie długu. Nie mogę tylko dojść do tego, czy napisał ten list przed emisją reklamy, czy już po niej. Możliwe, że ten list pochwalny po prostu załatwiał kwestię długu [śmiech].

Coś jeszcze ciekawego znalazło się w tych dokumentach? Niestety, było więcej takich ludzi, którzy brali auta, a później „zapominali” o płaceniu rat. Już w 1933 r. na 60 klientów nasłano komorników. Bez wątpienia właśnie tacy klienci przyczynili się do spowolnienia produkcji i upadku fabryki. Oczywiście potem swoje zrobiła już II wojna światowa.

Jeśli wozy się nie psuły, jakie inne problemy napotkaliście na planie?

Sam jestem tym zdziwiony, ale wszystko poszło nam dość gładko. Nawet długość projektu nas nie zaskoczyła.

Ile potrzebowaliście na niego czasu?

Film kręciliśmy przez rok, ale robiliśmy to po godzinach – głównie w weekendy – dlatego, że to nasze hobby, a każde z nas na co dzień pracuje. Samo złożenie filmu zajęło naszemu operatorowi 300 godzin. W efekcie powstał 1,5-godzinny materiał. Premiera miała być 30 kwietnia w Domu Kultury w Oświęcimiu, ale z oczywistego powodu musieliśmy przesunąć ją na 12 września.

Montowanie samochodów "Oświęcim-Praga"
Montowanie samochodów "Oświęcim-Praga"

Każdy będzie mógł przyjść, żeby obejrzeć „Oświęcim-Pragę”?

Pierwsza projekcja, jak przy każdej produkcji, będzie dla rodzin, sponsorów, władz miasta i ludzi, którzy nam pomagali. Drugi pokaz będzie natomiast otwarty dla wszystkich, którzy będą chcieli zobaczyć film. Wiemy, że zainteresowanie jest duże, więc podejrzewam, że na dwóch bezpłatnych seansach się nie skończy.

Film będzie gdzieś później dystrybuowany?

Niedawno wystąpiłem w „Dzień Dobry TVN” i prowadzę rozmowy z tą stacją. Zaproponowałem, że jesteśmy otwarci i chętnie udostępnimy materiał, ale zobaczymy, czy ktoś zainteresuje się tym tematem. Mamy też kontakty w Telewizji Polskiej i tam chętnie widzielibyśmy film na TVP Historia albo TVP Kultura. Jeżeli to będzie nieskuteczne, po prostu udostępnimy produkcję w internecie.

Kto był w ekipie filmowej? Mieszkańcy Oświęcimia?

Tak, ale nie tylko, bo także okolicznych miejscowości i tych, w których byliśmy z kamerą. W 99% byli to amatorzy, ale wykonali kawał roboty. Jedynie Jessica Bożek, która zagrała jedną z głównych ról, skończyła szkołę filmową. To ten jeden procent profesjonalistów [śmiech].

Oświęcim-Praga - ekipa filmowa
Fot.: Jarosław Fiedor
Ekipa filmu "Oświęcim-Praga"

Skąd pozyskano pieniądze? Zrzutka?

Zwracaliśmy się o pomoc w finansowaniu projektu do władz lokalnych i większość środków pochodziła z budżetu gminy, starostwa i Urzędu Miasta Oświęcim, ale też z Polanki. Reszta to, oczywiście, zrzutka, na którą mógł wpłacić pieniądze każdy, kto chciał nas wesprzeć.

A samo auto można gdzieś obejrzeć na żywo (oczywiście po 6 czerwca)?

Jeden egzemplarz stoi w muzeum Zamek Oświęcimski w oddziale Ratusz, na rynku. Co ciekawe, dzięki wirtualnej planszy z planem miasta można nim nawet pojeździć po Oświęcimiu.

Niedawno w Oświęcimiu została wznowiona produkcja przedwojennej wódki Jakob Haberfeld. W miejscu dawnych zakładów powstało też muzeum – pomagałeś w dobieraniu eksponatów?

90% eksponatów, które tam są, pochodzi z mojej kolekcji tworzonej przez ostatnie 30 lat. Udostępniłem właścicielom zakładu swoje materiały związane z Haberfeldami i to dla mnie zaszczyt. Do mojego muzeum nie dociera zbyt wiele osób, poza tym na 35 m2 nie mogę przyjmować zbyt dużych grup. Cieszę się, że część historii Oświęcimia została wyeksponowana na większej, bardziej dostępnej powierzchni.

Pocztówka z widokiem na fabrykę Haberfeldów w Oświęcimiu
Pocztówka z widokiem na fabrykę Haberfeldów w Oświęcimiu

Wciąż musicie mierzyć się z faktem, że wielu osobom Oświęcim kojarzy się wyłącznie z obozem zagłady. A przecież to normalne miasto z ponad 800-letnią historią…

Gdy rozmawiam z dziennikarzami i osobami, które tu przyjeżdżają, zawszę kładę nacisk na to, że Oświęcim ma naprawdę bogatą historię przedwojenną. Niegdyś był nazywany „oświęcimską Jerozolimą”, dlatego że aż 55% mieszkańców stanowili Żydzi, którzy żyli w zgodzie z katolikami. Ksiądz Skarbek i rabin Bombach wspólnie rozwiązywali konflikty.

To piętno na pewno odbija się na życiu współczesnych mieszkańców Oświęcimia.

Nasza 800-letnia historia, z której jesteśmy dumni, została przysłonięta parasolem 5-letniej okupacji. I tego parasola do dziś nikt nie złożył, bo turysta, który przyjeżdża, nie ma pojęcia o tym, że w mieście toczy się normalne życie. A jak ktoś widzi bloki, to zarzuca nam brak szacunku do tego miejsca. Tyle że my tu jesteśmy od pokoleń i takie oceny nas bolą. Nasi dziadkowie i pradziadkowie budowali to miasto, a historia Oświęcimia jest dużo dłuższa niż samego obozu.

Z czego więc miasto może być dumne?

Niedawno Oświęcim zasłynął Life Festivalem Darka Maciborka z RMF FM, który stąd pochodzi i sprowadził tu muzyków wysokiej rangi. Był u nas Sting, Scorpions i inne postacie znane na całym świecie, dzięki czemu miasto zaistniało w środowisku muzycznym. Life Festival nie odbywa się, niestety, już drugi rok, dlatego że pochłania bardzo dużo budżetu i ratusz nie jest w stanie tego udźwignąć. Podejście turystów zaczyna się już trochę zmieniać – do tej pory problemem było to, że nawet jeśli ktoś tu przyjeżdżał, to nie chciał tu spać ze względu na negatywne skojarzenia z Auschwitz. Dzisiaj powstaje coraz więcej hoteli i hosteli, które są pełne.

Macie przecież nawet Hiltona!

Nocleg to podstawa, ale powstaje też coraz więcej muzeów – mamy Zamek w Oświęcimiu, Ratusz (oddział Muzeum Zamek), Centrum Żydowskie czy nowopowstałe muzeum Haberfelda (Jakob Haberfeld Story). Tutaj każdy znajdzie dla siebie jakiś interesujący pierwiastek przedwojennej historii. Jeśli chodzi o zabytki, to niedawno odrestaurowany został rynek, dzięki czemu wizytówka Oświęcimia zaczyna być kolorowa. Nie wspomniałem jeszcze o Centrum Dialogu i Modlitwy, które działa na rzecz pojednania kultur. Mamy też Międzynarodowy Dom Spotkań Młodzieży, do którego przyjeżdżają często młodzi Niemcy, żeby poznać historię. To bardzo ważne, że oni też chcą tu przyjeżdżać.

A czego brakuje w Oświęcimiu?

Moim marzeniem jest, żeby do grona muzeów dołączyła placówka poświęcona marce samochodów Oświęcim-Praga. Będę robił wszystko, żeby to się udało, bo przybywa materiałów w moich zbiorach. Teraz dołączy do nich też film. Kto wie, może nawet uda nam się dogadać z Czechami i kupić sprawny samochód, który będzie jeździć po Oświęcimiu. To oczywiście wymaga nakładów finansowych, ale myślę, że nasz film może pomóc w znalezieniu ich.

Oświęcim-Praga
Oświęcim-Praga

Ale nie ma w planach wznowienia produkcji samochodów wzorem wódki Jakob Heberfeld?

Niestety, nawet produkcja małoseryjna byłaby zbyt skomplikowana. Za to mogłoby to działać na zasadzie muzeum i takiego retro-taxi jeżdżącego po mieście. Prowadzę rozmowy na ten temat z właścicielami Jakob Haberfeld Story i padł pomysł, żeby w rozbudowywanej części za Hiltonem stworzyć właśnie takie malutkie muzeum samochodów Oświęcim-Praga, jednak pandemia z pewnością nie przyspieszy ważnych decyzji.

Jaki będzie twój następny projekt?

Od kilku lat powtarzam, że muszę zrobić sobie pauzę. Jestem coraz starszy, mam coraz mniej czasu i powinienem już trochę zwolnić po 30 latach intensywnej pracy nad historią. Widzę jednak, że tylko sobie dodaję zajęć… Mam pomysły na kolejne filmy, m.in. o rodzinie Haberfeldów czy moim przyjacielu Szymonie Klugerze, ostatnim oświęcimskim Żydzie, który zmarł w 2000 r. Chciałbym jednak, żeby tym tematem zajęła się profesjonalna ekipa telewizyjna. Aha, nie wspomniałem jeszcze, że jestem też konsultantem brytyjskiego reżysera, który chce nakręcić film o Rudolfie Hoessie. I jak tu zwolnić?

Rozmawiał Krzysztof Grabek

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie