Odpowiedź brzmi: tak. Pod warunkiem jednak, że nadwozie zabrudzone jest tylko powierzchownie. Jeśli właśnie zjechałeś z off-roadowego szlaku albo przypomniałeś sobie o aucie stojącym od kilku miesięcy pod kwitnącym i uwielbianym przez okoliczne ptaki drzewem, będziesz musiał odwiedzić najpierw myjnię automatyczną (o zgrozo!) lub wysokociśnieniową. Mycie bezwodne ma sens w przypadku samochodów przybrudzonych lub zakurzonych po dłuższym postoju na parkingu czy krótkiej wycieczce.
Na czym polega bezwodne mycie auta?
To alternatywa dla klasycznego mycia samochodu – tego z wykorzystaniem dwóch wiader, wody, szamponu i rękawicy / gąbki / ścierki. Do mycia bezwodnego woda i wiadra nie będą potrzebne, ale przyda się atomizer z regulowaną szerokością strumienia, preparat i kilka ściereczek z mikrofibry. Przyjmuje się, że do bezwodnego umycia samochodu zużywa się ich od 5 do 10 – tzn. niezupełnie „zużywa”, bo później można je wyprać i po wyschnięciu użyć do ponownego mycia samochodu.
Mając te elementy, łatwo już sobie ułożyć w głowie scenariusz takiego zabiegu: najpierw należy spryskać czyszczony element, odczekać chwilę, by preparat zaczął działać, a następnie delikatnie zetrzeć zabrudzenie ścierką – nic skomplikowanego, a jednak wiele osób ma obawy, czy nie uszkodzi w ten sposób lakieru. Jeśli zamierzasz umyć w ten sposób samochód umorusany błotem od kół po dach, to te obawy są słuszne. Jeśli chcesz po prostu usunąć z karoserii tzw. film drogowy (niewielki osad z brudu) czy kurz, to przy zastosowaniu ciętej laserowo mikrofibry (czyli bez obszycia) z prawidłowo usuniętą metką, nie powinno stać się nic złego.
Jedna mała ścierka, a może tyle zmienić. Warto o tym pamiętać przed wybraniem najtańszej z hipermarketu
Jakie zalety ma bezwodne mycie samochodu?
Przede wszystkim, do wyczyszczenia karoserii w ten sposób nie potrzebujemy źródła bieżącej wody – woda może przydać się na początku, jeśli producent kosmetyku zaleca wymieszanie z nią preparatu w atomizerze. To zaś pozwala umyć samochód nawet w garażu podziemnym czy na parkingu pod blokiem. Nic dziwnego, że właśnie z tej metody korzystają często zlotowicze czy wystawcy na targach, dopieszczając na miejscu swoje pojazdy przed pokazaniem ich szerszej publiczności.
Drugi plus ucieszy ekologów – wybierając tę metodę mycia samochodu, każdorazowo oszczędzasz 80-100 litrów wody. Warto zatem zdecydować się na nią zwłaszcza w trakcie suszy, ale nie tylko, bo bezwodne mycie auta ma też sens… zimą. Dlaczego? Jeśli ktoś nie może odpuścić sobie pucowania wozu nawet przy ujemnych temperaturach, decydując się na to rozwiązanie, nie musi obawiać się zamarznięcia wody na karoserii lub uszkodzenia myjki.
Ostatnia korzyść to nienarażanie się na otrzymanie… mandatu. Chociaż wydawałoby się, że na własnej posesji można robić wszystko, to jeśli nie masz stanowiska z odpływem szkodliwych detergentów, panowie policjanci mogą „docenić” twoją heroiczną walkę z brudem na karoserii nałożeniem kary w wysokości 500 zł. Mycie bezwodne jest dozwolone w każdym miejscu, bo nie pozostają po nim kałuże ze spłukanymi chemikaliami. Kluczem do sukcesu jest delikatny rodzaj mikrofibry i wstępne oczyszczenie auta z poważniejszych zabrudzeń.
Krzysztof Grabek
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie