Moja żona postanowiła zakończyć nasze małżeństwo dość gwałtownie. Nie było prób naprawy, długich rozmów czy terapii, po prostu pewnego dnia oświadczyła, że jest ktoś inny, że z nim chce układać sobie przyszłe życie i że złożyła pozew o rozwód.
Minęło od tego dnia 8 długich miesięcy. Kiedy myślałem, że jest już znacznie lepiej, nagle uderzyło we mnie tsunami rozpaczy. Dlaczego? Słońce wciąż świeci, dziś spędzam popołudnie z dzieciakami, mieszkam w nowym mieszkaniu. Znowu jestem śpiący. Rozwód już prawie się skończył. Powoli brnę do przodu. Dobra pogoda na bieganie. Co jest ze mną nie tak?
Dochodzenie do siebie po rozwodzie nie jest proste. Przychodzi falami, u każdego wygląda inaczej i bywa kompletnie nieprzewidywalne. O ile trudno się z tym pogodzić, pomaga to zrozumieć pewne sytuacje – możesz przygotować się na „nawroty” i uznać, że to nie będzie trwało wiecznie, ale nie jesteś w stanie w żaden sposób wymusić poprawy, tak jak nie możesz wymusić kontynuacji małżeństwa, jeśli ta druga strona tego nie chce. Dochodzenie do siebie po rozwodzie wymaga czasu. Ile? Nikt tego nie wie, ale niektórzy specjaliści twierdzą, że po rozstaniu trzeba dać sobie dwa lata na stanięcie na nogi. Jeśli to zdarzenie naprawdę tobą wstrząsnęło, proces ten może potrwać jeszcze dłużej.
To więcej, niż większość z nas się spodziewa. I znacznie więcej, niż ja sam spodziewałem się po sobie. Dwa lata. Czuję się lepiej, ale i gorzej. Mam za sobą tylko osiem miesięcy i nie jestem nawet w połowie drogi. Pierwsze dni są najtrudniejsze. To było najbardziej stresujące, bolesne, emocjonalnie i fizycznie wykańczające doświadczenie w moim życiu, jako jednostki i jako ojca.
Nie wiem, czy dłuższy staż małżeński i posiadanie dzieci sprawiają, że dochodzenie do siebie trwa dłużej, może tak. Myślę także, że trudne małżeńskie przejścia również sprawiają, że potrzeba nam więcej czasu. Gdyby tylko matematyka działała w przypadku ludzi i gdyby dało się ustalić wskaźniki zmiany w oparciu o dowiedzione prawa... Ale nie. Ludzie są bardziej skomplikowani. Rozpaczają i dochodzą do siebie we własnym rytmie. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że długość i złożoność związku ma na niego wpływ, podobnie jak intensywność uczuć w małżeństwie i sposób, w jaki się zakończyło.
Wiem, jak było ze mną. Koniec był niespodziewany, w związku z czym pewnie będę wychodził z tego dłużej. Byliśmy razem przez siedemnaście lat, kawał życia. Myślałem, że to na zawsze. Mamy dwóch synów, trzynasto- i dziesięcioletniego. Kilka razy wspólnie się przeprowadzaliśmy, podróżowaliśmy, przeszliśmy przez chorobę, utratę pracy i całe wspólne lata. Mamy wspólną historię. Pamięć mięśniową. To nie zniknie „tak po prostu”.
Rozwód nie tylko zmienił mój rytm (choćby związany z tym, że dzieci teraz spędzają popołudnia i weekendy na zmianę ze mną i z nią), moją sytuację finansową i to, jak spędzam wolny czas. Dotknął mnie także głęboko, choć na początku tego nie dostrzegłem. Po kilku miesiącach separacji budziłem się i nie wiedziałam, że jestem w łóżku sam – spałem z żoną przez tyle lat. Zaczęły pojawiać się dziwne, niepokojące sny, w których podświadomość podsuwała przerażające obrazy. A kiedy się budziłem, zdanie sobie sprawy z tego, że moja rzeczywistość wygląda teraz zupełnie inaczej wymagało dłuższej chwili.
Dla mnie ten okres dochodzenia do siebie jest czymś w rodzaju kryzysu tożsamości. Tak, jestem wytrącony z równowagi, boję się i nie mogę skoncentrować – to proces, który opisują eksperci – stadium rozpaczy i utraty. Równocześnie czuję, że muszę iść naprzód i że muszę swoją drogę nakreślić na nowo – daje mi to poczucie ekscytacji, ale i strachu.
Zdaniem psychologów to są naturalne reakcje. Dochodzenie do siebie po rozwodzie to dwa nakładające się na siebie procesy. Po pierwsze musisz poradzić sobie z żałobą i przejść przez jej stadia. Potem następuje dłuższy proces odbudowy. Jeśli spodziewałeś się straty – na przykład to ty byłeś stroną inicjującą rozwód – jesteś do przodu w stosunku do osoby, która została porzucona. Osoba, która nie zdecydowała o rozstaniu, musi dużo więcej przemyśleć. Musi przeanalizować to, co jej się przytrafiło.
Tu właśnie jestem. Stoję przed ścianą, nie wiem, dokąd zmierzam, jestem zagubiony, rozglądam się niepewnie zastanawiając się nad tym, co się stało. Jak mam się upewnić, że to się nie powtórzy? Dokąd teraz iść? Kiedy wreszcie przestanę czuć żal? Wiem, że w końcu dojdę do siebie i będzie w porządku. Teraz czas na odpoczynek, zajęcie się sobą, poukładanie na nowo świata dzieciom, odbudowanie życia. Mogę czuć się przytłoczony – w końcu to jest przytłaczające. A czasem czuję się dobrze i tak też przecież mam prawo się czuć.
A żeby łatwiej było mi przejść przez to wszystko, mogę zrobić jeszcze kilka rzeczy.
Pierwszą jest ciągłe powtarzanie sobie, że to się skończy i nieprzerażanie się przytłaczającymi emocjami.
Tak naprawdę pozwolenie, by emocje znalazły ujście, było wyzwalające. Często boimy się i smucimy. Wydaje się, że jeśli pozwolimy sobie na smutek czy strach, to on nigdy nie minie. To nieprawda. To może potrwać dziesięć, dwadzieścia minut, cały dzień, a nawet kilka dni, ale się skończy. Miej przy sobie wspierających przyjaciół i rodzinę i nie czuj się zobowiązany do przyjmowania zaproszeń towarzyskich. Jeśli potrzebujesz towarzystwa, oni mogą przyjść do ciebie. Krótki spacer z przyjacielem może sprawić, że poczujesz się lepiej. Wyjście do głośnej restauracji – niekoniecznie. Pomyśl o tym, czego potrzebujesz. Twoi przyjaciele zrozumieją i pomogą. Jeśli nie, nie martw się nimi. Masz wystarczająco dużo problemów.
Zacząłem na nowo.
Mimo że zwykle doradza się nieprzeprowadzanie dużych zmian w krytycznych momentach życia, wyprowadziłam się z domu i to pomogło. Opuściłem dawne mieszkanie razem z niektórymi złymi wspomnieniami. W nowym miejscu, skoro już się urządziłem, mogę zacząć od nowa. To tyle, jeśli chodzi o zmiany. Doradzano mi, bym kogoś sobie poszukał. Nie mogę w tej chwili wyobrazić sobie niczego na co miałbym mniejszą ochotę niż nowy związek. Każdy decyduje się na to we własnym tempie, chociaż mnie wydaje się, że ten czas prędko nie nadejdzie.
Co prowadzi mnie do mojego kolejnego, najbardziej pomocnego wsparcia: terapeuty.
Nie widzę nic złego w tym, by szukać pomocy psychologa w trudnych chwilach. Kiedy sam ich doświadczyłem, znalazłem terapeutę, który pomaga mi poradzić sobie z tymi wszystkimi emocjami. Muszę popracować nad kilkoma rzeczami. Mam na głowie siebie, swoje psychiczne, fizyczne i emocjonalne samopoczucie, moich synów i ich emocjonalne problemy, a także konieczność dostosowania się do wielkiej życiowej zmiany, przeprogramowania życia i znalezienia nowej drogi.
Zmierzyłem się z jedną z siedmiu najbardziej stresujących życiowych zmian. Dam sobie z tym radę, ale tylko z cierpliwością, wsparciem i mnóstwem czasu. Chcę mieć go tyle, ile potrzebuję.
Michał B.
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (149) / skomentuj / zobacz wszystkie
Dokładnie fajnie to napisałaś chętnie bym z taką osobą porozmawial nie jestem po rozwodzie ale po roztaniu zwiazek 8 lat. Dokładnie tak jak napisalas mojej ex teraz tez niby jest kolorowo całkiem zapomniała 8 lat pojawił się nowy i proszę bardzo takie są efekty roztan. Nigdy się nie odchodzi z zwiasku do kiedy się nie pozna kogoś innego tylko jestem ciekaw czy z nową osoba będzie tak kolorowo przez 8 lat tak jak w zwiasku że mną mówią że różnie bywa
14.06.2023 20:37
18 lat w związku. 16 letnia córka. Po rozwodzie już 5 lat. I ciągle wracają wspomnienia i ciężkie chwile do przerobienia. To ja złożyłem o rozwód bo rozmowa już nic nie pomagała. Były spotkania z psychologami od naprawy relacji też nic nie pomogły bo jak jedna ze stron nie chce to nic nie pomoże. Myślałem że rozwód pomoże. Ale po rozwodzie jeszcze gorzej jej odbiło, koleżanki imprezy zgłupiała na maxa. Już dawno ułożył bym sobie życie na nowo ale ze względu na córkę czekałem że może będzie lepiej. Teraz już wiem że nie Będzie. Lata lecą. Trzeba zadbać o siebie w końcu, bo jak się samemu o siebie nie zadba to nikt tego nie zrobi. Jesteś jak ziarnko piasku na pustyni. Twój los tylko w twoich rękach a ci co o nich dbasz nawet ci nie podziękują. I w przyszłości nawet nikt ci szklanki wody nie poda z rodziny. Obcy ludzie najczęściej więcej ci dadzą i pomogą niż rodzina. Smutne to jest ale prawdziwe. Jak ktoś ma ochotę wymienić się doświadczeniami zapraszam do kontaktu.
14.06.2023 18:34
Wg mnie każdy związek jest inny i każde uczucie silniejsze lub słabsze. Ja po zdradzie męża nie potrafiłam zaufać. Rozwiedlismy się i poznałam faceta który darzy mnie ogromnym uczuciem że wzajemnością. Mój ex, cóż żałuje i pije. Rozstał się z kobietą po 2 latach dla której mnie zostawił. Popadł w długi. Nie żałuję drania, to był jego wybór a ja jestem teraz szczęśliwą osobą. Mimo wszystko życzę szczęścia. Bo tak jak napisałam na początku, każdy związek i kryzys jest inny i czasem warty dać szansę. Powodzenia.
05.04.2023 23:46
Ile lat nie byliście Razem ? Jak ponownie się zeszliscie ?
05.04.2023 23:14
Chciałem nplapisac mały update do mojej historii bo może komuś też pomoze.Po prawie 2 miesiącach od mojego ostatniego postu mogę powiedzieć że dalej jestesmy razem i jest coraz lepiej.Wiadomo są lepsze i gorsze dni ale widać że zona powoli z obu za zona mnie kuchac.Moze nie jest to jeszcze czego bym oczekiwał ale wydaje się wszystko być na dobrej drodze.Mam nadzieje ze tak pozostanie.Duzo pewnie też zależy czy była zdrada czy nie ale na moim przykładzie mogę powiedzieć że warto próbować po raz drugi szczególnie jak przeżyło się razem kupę lat
Pozdrawiam i trzymam za wszystkich kciuki.
05.04.2023 03:37
Już nie jest tobą zainteresowany. On emocjonalnie jest z kimś innym. Moja żona tylko pisała z kimś i to się powtarzało na przestrzeni lat 3 krotnie. Nie sprawdzałem czy była blisko z kim kolwiek. Złożyłem pozew jak przeczytałem że pokochała go za jego mądrość. Czekam na rozprawę. Pozdrawiam.
07.03.2023 11:25
Cześć.
Siedzę drugi dzień pogrążona w rozpaczy i czytam czy można jakoś żyć po rozwodzie.
Od jakiegoś czasu z mężem nam się nie układało. Dwójka małych dzieci, spanie z córką bo byka takim mamy cyckiem. Oddalenie się od siebie. Zawsze na 1 miejscu były dzieci, ale dbałam o dom, zawsze ebym obiad, ogarniete mieszkanie ale zaniedbana żona, która czasem siły nie miała na uczesanie włosów. Do tego nadwaga po dwóch bliskich ciążach w czasie i cc.
Już jakiś czas temu podejrzewałam, że z kimś pisze mąż na tel. Nagle ustawione hasło, wieczorami tylko mess i kiedy ktoś wchodził szybko wyłączony ekran. Ba nawet do łazienki zabierał go. Ostatnio znalazłam hasło i....wiem, wścibstwo, zalogowałam się. Widziałam jak pisali ze sobą, że się kochają. Na mój temat pisał źle. I umawiali się na następny dzień. Po południu wyjechał z domu i do późnych godz go nie było. Jak wrócił powąchałam w ukryciu ubrania i tylko było czuć kwiatowe perfumy i nie moje. Byłam głupia że się odezwałam. Mogłam poczekać, popatrzeć jak się dalej będzie ich relacja rozwijać, co będą pisać ale mam gębę jaka mam i powiedziałam że ma się wynosić. Wyśmiał mnie, że coś sobie ubzduralam. Starałam się za dużo nie powiedzieć. Rano spakowałam go a on znów mnie wyśmiewał. Niestety sprzedałam się, że widziałam co pisze a on co... Za chwilę pozmieniał wszystko na mess. Teraz nie wiem czy piszą ale zapewne tak.
Z jednej strony chce aby się wyniósł z drugiej zostanę sama z 3 dzieci, syn ma 14 lat i jest najstarszy. Ale przecież nie da się tak żyć. Za każdym razem widząc go w sieci będę zastanawiać się co piszą, czy do niej pojechał. Dodam jeszcze ze kiedyś z tą osobą mnie kilka razy zdradzil co mu wybaczyłam. Jednak chyba nie warto było.
Jestem załamana.
06.03.2023 23:13
Dla tych co się zamartwiają i jest im ciężko, wierzcie to mija. Mnie zajęło może to pół roku. Ex zamieniła mnie na inny model. Małżęństwo 18 lat, dwie córki z którymi mam dobry kontakt. Zaczynałem życie od nowa, bo ex mnie wykręciła, (zaufałem jej) i wyszedłem z domu tylko z częścią ubrań i dokumentami. Zaczynałem od kupienia wszystkiego co potrzebne do życia. Dałem radę, cieszę się że to wszystko się skończyło, uwolniłem się od toksycznego małżeństwa, gdzie pieniądze były ważniejsze od miłości. Poznałem kilka fajnych kobiet i przekonałem się jak możne być cudownie w związku. Z perspektywy czasu żałuję że ja nie miałem odwagi zakończyć tego małżeństwa wcześniej. Czuję do siebie żal że ją prosiłem i błagałem żeby spróbować jeszcze raz. Nie proście jeśli chce odejść krzyżyk na drogę i niech idzie, a każdy z Was niech kupi sobie szampana i powie sobie " i bardzo dobrze niech idzie". Dla tych co kobieta zdradziła, to nie wierzcie że już tego nie zrobi, zrobi tylko bardziej to ukryje. Zdrada to nie błąd, to świadomy wybór. Czas leczy rany i jest tylko lepiej, ja jestem szczęśliwy pomimo że było tragicznie.
15.02.2023 09:43
Witam.Jestesmy małżeństwem 26 lat.3 miesięcy poklocilem sie mocno z zona a po miesiacu od klotni odkrylem ze zona ma romans.Ni3 soali ze soba akw widzieli sie dwa razy i całowali. Po tym jak to odkrylem zona stwierdzila ze z tym konczy i chce naorawiac nasz związek. Twierdzi ze od 4 lat zaczela tracic do mnie uczucie i teraz nic do mnie nie czuje. Stwierdzilismy razem ze bedziemy probowac poniewaz ja ja bardzo kocham i nie wyobrazam sobie zycia bez niej.Poznalem ja jak mialem 17 lat.Ona tez chce probowac bo jak mowi szkoda jej tego wszystkiego ale uczciwie mowi ze nic do mnie nie czuje i nie wie czy cos powroci.Meczymy sie juz 2 miesiące ale ja caly czas mam nadzieje.Jedziemy na tydzień sami na wspolne wakacje ake obawiam sie ze nic juz u niej nue wroci.Mowi ze jak mize sie rozstaniemy to mize zatęskni z tym ze ja jestem pewien ze pojdzue do kolesia ktorego poznała bo jak sama mowi zauroczyla sie i nikt nigdy jej sie tak nie podobal.Sytuacje finansowa mamy dobrą i gdy podzielimy sie na pol będzie miaka z czego zyc. Problem jest taki ze ja ha strasznie kocham ale powoli trace nadzieje a raczej nie przyjme jej juz z powrotem po paru miesiącach bo wiem ze bedzue spala z innym.Nie wiem co mam wiecej zrobic i obawiam sie ze bardzo ciezko mi sie bedzie pozbierać jak zosrane sam.Prosze powiedzcie jak sobie z tym radzic i czy powinienem dalej czekac az moze pojawi sie u niej jakies uczucie. Jestem załamany bo myslalem ze mam juz ustatkowane zycie a twraz swiat mi sie zawalil. Ona wie ze cierpie ale nic nie moze zrobic bo jak mowi nie ma rusztki zeby sprawic aby mnie znowu pokochac.:(Mam 43 lata i nie wiem czy bede potrafil ulozyc sobie zycie na nowo.
15.02.2023 07:57
Cześć, chciałbym się ciebie zapytać jak sobie poradziłeś na początku po rozstaniu? Ja jestem przed rozwodem z zoną i mamy dwójkę dzieci, depresja mnie łapie co chwila i spać nie mogę po nocach, czy ten stan kiedyś mija? mój email: ukszu2@wp.pl Dzięki z góry za pomoc. Pozdrawiam.
12.02.2023 19:20