Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Tor polski. Historia polskiego kolarstwa torowego

Rowery
|
26.02.2019

Ostatnia dekada to gwałtowny rozwój kolarstwa torowego w Polsce i powoli kroczący za nim wzrost popularności tej dyscypliny. Od strony sportowej sukcesy polskich torowców i liczba zdobywanych przez nich medali najważniejszych na świecie imprez ulegają dziś tylko osiągnięciom lekkoatletów. Ale żeby dorównać popularności, jaką kolarstwo torowe cieszy się w wielu krajach na świecie, dyscyplinę czeka w naszym kraju jeszcze długa droga. A przecież był czas, kiedy wokół toru kręciło się niemal całe kolarskie życie w kraju.

Kolarstwo torowe
Józef Lange, Tomasz Stankiewicz przed startem finału mistrzostw Polski 1923 r. (fot. Wiki Commons)

Jazda po owalnym torze nie jest wynalazkiem nowym, choć trzeba przyznać, że swój renesans przeżywa od chwili, gdy zaczęto budować zadaszone obiekty, kryjące drewniany tor, przystosowany do rozwijania na rowerze dużych prędkości. Zanim jednak technika budowlana pozwoliła na takie ekstrawagancje, ścigano się dosłownie wszędzie, gdzie tylko dało się wytyczyć w miarę regularny owal. Na początku z ubitej ziemi lub szutru, dopiero z czasem do budowy torów zaczęto stosować beton.

Samo kolarstwo torowe jest mniej więcej rówieśnikiem roweru, co właściwie nie powinno dziwić, bo poniekąd w ludzkiej naturze leży to, że każdy nowy wynalazek, który służy do przemieszania się z miejsca na miejsce, prędzej czy później zostanie wykorzystany do sprawdzenia, kto pojedzie nim szybciej. Ścigano się więc już nawet na bicyklach z charakterystycznym, wielkim przednim kołem.


wyścigi bicykli, rok 1928

W drugiej połowie XIX wieku niemal każde większe miasto, zwłaszcza na terenach leżących pod zaborem austriackim, dysponowało obiektem, na którym można było urządzać zawody rowerowe. Ale prawdziwym centrum rowerowej Polski stała się Warszawa, gdzie w 1892 roku powstała siedziba Warszawskiego Towarzystwa Cyklistów, wraz z 383-metrowym torem kolarskim, okalającym malowniczy staw, który zimą pełnił rolę lodowiska.

Z racji swojej lokalizacji niemal w samym centrum miasta, u podnóża skarpy na Powiślu (dziś są to tereny położone poniżej Uniwersytetu Warszawskiego), tor kolarski na Dynasach szybko stał się jednym z centralnych punktów życia towarzyskiego Warszawy. Gdy po I wojnie światowej obiekt odbudowywano, skorzystano z okazji do zmiany toru ziemnego na betonowy, co niemal natychmiast przyciągnęło do stolicy amatorów bicia rekordów prędkości.

W październiku 1919 roku, w salce konferencyjnej Hotelu Francuskiego w Krakowie, powołano do życia Komitet Udziału Polski w Igrzyskach Olimpijskich, od 1925 roku funkcjonujący jako Polski Komitet Olimpijski. Sport w Polsce – w tym również kolarstwo – zyskał podmiotowość i struktury, które pozwalały nim w miarę możliwości sprawnie zarządzać. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Wprawdzie na igrzyska w Antwerpii w 1920 roku polska reprezentacja jeszcze nie pojechała (na przeszkodzie stanęła wojna polsko-bolszewicka), ale już w roku 1924, z pierwszych igrzysk, w których brali udział, Polacy wrócili do kraju z dwoma medalami.

Pierwszy z nich, srebrny, 27 lipca 1924 roku zdobyli kolarze torowi, którzy na podparyskim welodromie sensacyjnie awansowali do finału drużynowej jazdy na dochodzenie, w półfinale pokonując gospodarzy igrzysk – Francuzów, wygwizdanych po tej porażce przez własną publiczność. W finale polska czwórka (Józef Lange, Jan Łazarski, Tomasz Stankiewicz i Tadeusz Szymczyk) musiała uznać wyższość Włochów.

Sukces na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu miał stać się fundamentem pod budowę silnej pozycji polskiego kolarstwa w świecie, ale ten projekt udał się połowicznie. Wprawdzie sama dyscyplina rozwijała się bardzo dynamicznie i amatorów kolarstwa sukcesywnie przybywało, ale na świecie już wówczas sport zaczynał się profesjonalizować, a kolarze za swoje występy byli wynagradzani. Polski Związek Towarzystw Kolarskich wydawał się nie przyjmować tego do wiadomości, czego skutkiem był spór, jaki wybuchł między sportowcami a działaczami.

Zresztą w ogóle umiejętności zarządzania związkiem pozostawiały wiele do życzenia, a działacze nie byli w stanie efektywnie zarządzać posiadanym majątkiem. W 1937 roku nie osiągnięto porozumienia w sprawie przedłużenia dzierżawy terenów toru na Dynasach, na który zamiast rowerów wjechały maszyny budowlane, bo atrakcyjne działki przeznaczono pod budowę osiedli.

Lata powojenne nie służyły rozwojowi kolarstwa torowego. Zrujnowany kraj miał pilniejsze potrzeby niż budowa torów kolarskich, a partyjni propagandyści doszli do wniosku, że jeśli kibice mają się interesować kolarstwem, to niech to będzie kolarstwo szosowe, które może znacznie łatwiej dotrzeć do przeciętnego obywatela. Sportowymi emocjami nad Wisłą na długie lata zawładnął Wyścig Pokoju i to jego zwycięzcy stawali się bohaterami wyobraźni miłośników kolarstwa.

Chociaż po wojnie funkcjonowało jeszcze kilka torów, a w latach 70. postanowiono w Warszawie odbudować legendę Dynasów budując przy ulicy Podskarbińskiej na Pradze nowoczesny, betonowy obiekt nazywany „Nowymi Dynasami”, ale na rozwój kolarstwa torowego nie było w kraju ani dobrych pomysłów, ani umiejętności niezbędnych do konsekwentnego rozwoju dyscypliny. Nawet „Nowe Dynasy”, choć jak na tamte czasy miały wszystko, co było potrzebne do uprawiania i rozwoju, z czasem popadły w ruinę.

Mimo wszystko nawet w tak trudnych warunkach polscy kolarze potrafili odnosić sukcesy. Pierwszym w powojennej historii torowcem, na którego piersi zabłysnął medal mistrzostw świata, był Wacław Latocha, który w 1966 roku zdobył srebrny medal w jeździe na kilometr ze startu zatrzymanego. Dwa lata później brązowy medal Igrzysk Olimpijskich w Meksyku zdobył Janusz Kierzkowski. Rok później powtórzył ten wyczyn podczas mistrzostw świata. W 1973 roku Kierzkowski został pierwszym Polakiem, który na torze założył tęczową koszulkę mistrza świata.

Polskie kolarstwo torowe przez lata mocno stało tandemem – konkurencją dziś już nie rozgrywaną, a onegdaj bardzo popularną. Podczas Igrzysk Olimpijskich w Monachium w 1972 roku para Andrzej Bek i Benedykt Kocot zdobyła srebro. Dwa lata później, podczas mistrzostw świata, ich łupem padł brąz. W 1976 roku Benedykt Kocot z Januszem Kotlińskim założyli tęczowe trykoty zdobywając dla Polski drugie złoto mistrzostw świata. W 1981 roku do tych sukcesów dołożył się tandem Zbigniew Płatek i Ryszard Kąkolewski, którzy z mistrzostw świata wrócili z brązowym medalem.

W innych konkurencjach szło raz lepiej, raz gorzej. W 1977 roku wicemistrzostwo świata w wyścigu punktowym zdobył Jan Faltyn. Na kolejne podium mistrzostw świata musieliśmy czekać do 1985 roku – brązowy medal zdobyła drużyna w jeździe na dochodzenie. Trzy lata później kolejną tęczę wywalczył w wyścigu na dochodzenie Lech Piasecki, ale dla polskiego kolarstwa torowego był to już właściwie łabędzi śpiew. Nowe Dynasy zarastały trawą, podczas gdy świat budował już nowoczesne, kryte obiekty. Polscy kolarze gonili świat na własną rękę, mimo wszystkich przeciwności losu i braku szans na trening w warunkach podobnych do tych, jakie mieli do dyspozycji ich rywale. W 1993 roku UCI powołała do życia cykl Pucharu Świata, w którym polscy zawodnicy z roku na rok poczynali sobie coraz śmielej.

Jesienią 2008 roku, na kilka dni przed inauguracją Mistrzostw Europy, oddano do użytku tor kolarski w Pruszkowie. Wprawdzie jego budowa ciągnęła się latami, pochłaniając coraz większe środki, ale polscy torowcy w końcu mieli do dyspozycji obiekt z prawdziwego zdarzenia: 250-metrowy, kryty syberyjską sosną i bardzo szybki tor. Na sportowe efekty nie trzeba było długo czekać: od momentu oddania pruszkowskiej Areny kolarzom zdobyli oni kilkanaście medali mistrzostw świata, w tym pięć złotych! Do tego należy dodać medale mistrzostw Europy i Pucharu Świata, w którym polscy torowcy od lat regularnie punktują. Tylko w 2018 roku z wszystkich ważnych imprez międzynarodowych polscy kolarze przywieźli 28 medali oraz koszulki mistrza świata (Szymon Sajnok w omnium) i mistrza Europy (Wojciech Pszczolarski w wyścigu punktowym). Tor stał się dla biało-czerwonych drugą – po lekkoatletyce – najbardziej „medalodajną” dyscypliną sportową w Polsce.


Szymon Sajnok zdobywa koszulkę mistrza świata w Apeldoorn

Co ważne: kolarstwo torowe szeroko otworzyło swoje podwoje dla kobiet, co skwapliwie wykorzystała m.in. Katarzyna Pawłowska, zdobywając aż trzykrotnie tytuł mistrzyni świata (dwukrotnie w scratchu i raz w wyścigu na dochodzenie), dokładając do nich srebro w mistrzostwach świata oraz więcej niż komplet medali mistrzostw Europy (złoty, srebrny i brązowy w wyścigu punktowym, trzykrotnie srebrny i raz brązowy w drużynowym wyścigu na dochodzenie, brązowy w omnium). Te sukcesy uczyniły z Katarzyny Pawłowskiej – wciąż sportowo aktywnej zawodniczki (jeździ w szosowej grupie Team Virtu) najbardziej utytułowaną w polskiej historii kolarkę.

Ale w tych sukcesach nie jest bynajmniej osamotniona. Po kilka medali, zarówno indywidualnie, jak i w wyścigach drużynowych, zdobyły m.in. Justyna Kaczkowska, Małgorzata Wojtyra, Eugenia Bujak, Edyta Jasińska i Daria Pikulik.

Medalowy dorobek polskich reprezentantów ma szanse się powiększyć podczas rozpoczynających się 27 lutego Tissot UCI Mistrzostw Świata w kolarstwie torowym, które po 10 latach ponownie rozgrywane będą w Pruszkowie. 25-osobowa reprezentacja, z obrońcą tęczowej koszulki, Szymonem Sajnokiem, będzie tu walczyć o jeden z 20 kompletów medali w 10 konkurencjach, z których aż 6 będzie rozgrywanych w ramach Igrzysk Olimpijskich w Tokio w 2020 roku.

Mariusz Czykier

Tissot UCI Mistrzostwa Świata w kolarstwie torowym

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie