Rower elektryczny – co Polacy o tym wiedzą?
W lipcu 2020 roku japońska marka Shimano, największy na świecie producent osprzętu rowerowego, opublikowała wyniki szczegółowych badań analizujących nastawienie do rowerów elektrycznych w kilku krajach Europy, w tym w Polsce.
Ogólny wniosek, jaki z nich płynie, jest taki, że nasze nastawienie do e-bike’ów niewiele odbiega od europejskiej średniej. Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Więcej niż co piąty badany Polak przyznał, że jego wiedza na ten temat jest zbyt mała, by rozważać zakup roweru z elektrycznym wspomaganiem. To najwyższy tego typu wskaźnik w Europie. Większy nawet niż w Wielkiej Brytanii, gdzie aż 27 proc. respondentów deklaruje, że w ogóle nie lubi jazdy na rowerze.
Polacy na rowerach jeździć lubią, ale najwyraźniej zdanie na temat e-bike’ów mają obarczone stereotypami. Z lektury komentarzy na internetowych forach wciąż w dużym stopniu wynika, że wielu naszych rodaków kojarzy e-rower bardziej ze skuterem lub e-hulajnogą niż z urządzeniem wyposażonym w pedały i wymagającym pracy mięśni.
e-bike tak samo jak zwykły rower wymaga siły ludzkich mięśni
Błędne wyobrażenia o „elektrykach”
Nic bardziej mylnego. E-bike, powszechnie określany jako „rower elektryczny”, jedzie wyłącznie wtedy, gdy jest wprawiany w ruch przez pedałującego. W pewnym stopniu w błąd wprowadza sama nazwa, ale to nie pierwszy przypadek, gdy tłumaczenie niewystarczająco precyzyjnie oddaje istotę rzeczy sugerując, że urządzenie nie wymaga zaangażowania człowieka. Wymaga. Bez wysiłku rower zwyczajnie nie pojedzie.
Błyskawicznie rosnąca popularność tego środka transportu opiera się przede wszystkim na możliwości pokonywania z jego pomocą dłuższych dystansów, również przez osoby niewytrenowane. Aż 32 proc. badanych wskazuje tę korzyść jako kluczową przy podejmowaniu decyzji o zakupie e-roweru. Niewiele rzadziej wymieniane są: zdrowie fizyczne i mniejsze zmęczenie (ważne zwłaszcza dla osób dojeżdżających rowerem do pracy) oraz zdrowie mentalne, związane z mniejszym stresem, wywoływanym wcześniej głównie staniem w korkach.
Ciekawa sprawa, że wśród powodów skłaniających użytkowników jednośladów do rozważań na temat zakupu e-roweru, dość dalekie miejsca zajmują kwestie związane z nowoczesną technologią i ochroną środowiska. Zdecydowanie większe znaczenie mają własny rozwój, poprawa kondycji i dobre samopoczucie. Ustępują im nawet względy czysto praktyczne: możliwość przewożenia nieco większych ładunków czy duże możliwości precyzyjnego planowania czasu podróży, zwłaszcza związanych z dojazdem do pracy.
Sprzedaż rowerów elektrycznych w Europie od kilku lat notuje regularnie dwucyfrową dynamikę wzrostu, a pandemia COVID-19 przyspieszyła ten proces jeszcze bardziej. Wielu ludzi zdecydowało się unikać dużych skupisk w środkach transportu, przesiadając się właśnie na rower. Magazyny firm rowerowych zostały do cna wyczyszczone, do czego przyczynił się również lockdown i kilkutygodniowe przerwanie łańcucha dostaw. Rowery z elektrycznym wspomaganiem mimo wysokiej ceny, wskazywanej niemal wszędzie jako najpoważniejsza bariera w zakupie, rozchodziły się jak świeże bułki. I czynią to nadal, bo popyt nie słabnie.
Rower miejski jest coraz częściej wybierany jako podstawowy środek transportu
Większe możliwości, lepsze dopasowanie
Sprzedaż e-bike’ów mocno stymuluje jeszcze jeden czynnik: na wielu rynkach, gdzie użytkownicy zdążyli się już przekonać do korzyści płynących z ich posiadania, coraz większe znaczenie ma unowocześniana oferta i wymiana floty na nowszą, oferującą większe możliwości, większy zasięg, niższą wagę oraz lepsze dopasowanie do potrzeb odbiorców. A te, podobnie jak w przypadku tradycyjnych jednośladów, potrafią być bardzo rozległe.
Producenci e-bike’ów, mimo popytu znacznie przewyższającego podaż, nie poprzestają na sprawdzonych rozwiązaniach i nieustannie pracują nad unowocześnieniem swoich produktów, które z dnia na dzień przestają być po prostu rowerem z elektrycznym wspomaganiem. Zamiast tego stają się w pełni spersonalizowaną maszyną, której zadaniem jest dostarczenie użytkownikowi możliwie największej przyjemności z jazdy.
Wielu purystom, którzy dziś z poczuciem wyższości bronią idei, zgodnie z którą rower napędzany jest wyłącznie siłą mięśni, warto przypominać, że niemal cały dotychczasowy postęp w tej dziedzinie opierał się de facto na realizacji jednego tylko celu: uczynienia dróg i bezdroży bardziej dostępnymi dla coraz większej liczby amatorów jazdy.
Rewolucja? To wszystko już było
Mało kto dziś pamięta, że gdy dokładnie 40 lat temu marka Specialized wprowadzała na rynek Stumpjumpera, pierwszy seryjnie produkowany rower MTB, pomysł ten cieszył się uznaniem stosunkowo wąskiej grupy entuzjastów. W kolarstwie chwilę wcześniej skończyła się era Eddy’ego Merckxa i nastało niepodzielne panowanie Bernarda Hinaulta. Jazda po górskich szlakach była wówczas ekstrawagancją, mało kto traktował ją na serio jako sport.
Od tej pory na rowerach MTB wychowało się już kilka pokoleń kolarzy górskich. Nikt nie kwestionuje znaczenia w sporcie dyscypliny, która w 1996 roku zadebiutowała na igrzyskach olimpijskich w Atlancie.
Specialized Stumpjumper: pierwszy model z 1981 roku i najnowszy z 2021 roku
Ewolucja rowerów elektrycznych podąża podobnym śladem. Wyrosła z tej samej potrzeby i niemal równie szybko zdobywa należne sobie miejsce, również w sporcie.
Mało kto zdaje sobie sprawę, że od 2019 roku e-MTB jest jedną z pełnoprawnych kategorii w mistrzostwach świata w kolarstwie górskim, a aktualnym posiadaczem tęczowej koszulki w tej dyscyplinie jest Tom Pidcock – na co dzień kolarz Ineos Grenadiers i kolega z drużyny Michała Kwiatkowskiego. Trudno mu chyba zarzucić, że „przesiadł się na elektryka, bo nie dawał sobie rady na zwykłym rowerze”, co jest stałym punktem programu wszystkich przeciwników tej formy rozrywki i sportu.
Stumpjumper i jego kolejne wcielenia przeszły do historii MTB ciesząc się wielkim uznaniem użytkowników, a marka Specialized cztery dekady od premiery przełomowego projektu wprowadza na rynek kolejną nowość. Może już nie tak rewolucyjną, ale ewolucyjnie zaawansowaną jak nigdy dotąd.
Specialized Turbo Levo - e-bike MTB
Mniej znaczy więcej
Nieco wbrew pierwszemu skojarzeniu z rozwojem, nie polega on zawsze tylko na zwiększaniu poszczególnych parametrów. W Turbo Levo, bo o nim tu mowa, wzrost komfortu jazdy i pewności prowadzenia roweru uzyskano dzięki… zmniejszeniu tylnego koła. Przednie ma 29 cali, zgodnie z obowiązującymi trendami. Tylne zmniejszono jednak do 27,5 cala, co pozwoliło na skrócenie tylnego trójkąta i uzyskanie większej zwinności roweru.
A to tylko początek zmian, jakie Specialized wprowadził w swoim nowym modelu. Geometrię roweru zaprojektowano praktycznie na nowo, dając dodatkowo użytkownikowi możliwość jej modyfikacji. Do wyboru jest aż sześć możliwych kombinacji ustawienia kąta główki ramy i wysokości osi suportu. Wszystko po to, by uzyskać możliwie największy komfort i efektywność pedałowania, co pośrednio przekłada się również na zużycie baterii i docelowy zasięg, obliczony w tym rowerze nawet na 5,5 godziny jazdy.
Geometria Levo została zaprojektowana na nowo
W ślad za nową geometrią poszły również modyfikacje w zawieszeniu, którego praca dostosowuje się do aktualnej mocy i momentu obrotowego. Skok tylnego zawieszenia wynosi 150 mm, a przedni amortyzator pracuje w zakresie o 10 mm większym (za wyjątkiem najmniejszego rozmiaru roweru - S1, gdzie skok tylnego zawieszenia i widelca jest identyczny). Tylne zawieszenie zestrojone jest dodatkowo w taki sposób, żeby pokonywać nierówności bez utraty mocy i prędkości.
Człowiek to nadal najważniejszy element
Całą tę skomplikowaną maszynerię wprowadza w ruch pedałujący kolarz i to niezmiennie w największym stopniu od niego zależy efektywność i przyjemność z jazdy. Zadaniem zaprojektowanego również na nowo silnika Turbo jest jego wspomaganie, by pokonać możliwie najszybciej jak najdłuższy odcinek bezdroży. Kolarz do dyspozycji ma aż do 565 watów i 90 Nm momentu obrotowego. Ale najważniejsze, że moc dodawana jest płynnie, bez wyczuwalnych skoków i wrażenia chwilowej utraty kontroli nad rowerem.
Zarządzać tym wszystkim pomaga aplikacja Smart Control, która pozwala na dostosowanie roweru do własnych upodobań, rodzaju trasy i stylu jazdy. Cały system reaguje w czasie rzeczywistym, ale umożliwia również dobranie parametrów przed rozpoczęciem przygody, by w jej trakcie uniknąć rozładowania baterii.
Aplikacja Smart Control umożliwia ustawianie parametrów roweru zgodnie z preferencjami użytkownika
Specialized opracował również autorski sposób dopasowania rozmiaru roweru, w zależności nie tylko od parametrów fizycznych rowerzysty, ale też od preferowanego przez niego stylu jazdy. Miłośnicy jazdy w ciasnych zakrętach, wymagających dużej zwrotności, preferują nieco mniejsze rozmiary. Zwolennicy jazdy z dużymi prędkościami, dla których priorytetem jest stabilność i pewne prowadzenie roweru, łatwiej dostosują do siebie większą konstrukcję.
Cel, jaki marka pozwala osiągnąć swoim klientom, jest jeden: jeździć dłużej, dalej i z większą przyjemnością. Nic się pod tym względem nie zmieniło przed ostatnie 40 lat. Większe są tylko możliwości, jakie daje współczesna technologia.
Radość z niemal nieograniczonych możliwości pokonywania górskich ścieżek ma oczywiście swoją cenę. Za rower z serii Levo trzeba zapłacić, w zależności od konfiguracji, od 25 799 zł do nawet 65 499 zł (topowy S-Works Turbo Levo). Ale to niewątpliwie sprzęt dla pasjonatów, którzy wycisną z niego wszystko, co oferuje. A oferuje naprawdę wiele.
E-bike do miasta – doskonały wybór
Nie tylko miłośnicy przygód w terenie będą mieli powody do zadowolenia. Specialized bacznie przygląda się również zmianom tam, gdzie przebiegają one najszybciej: w miastach.
Zmiany w strukturze transportu w miastach pandemia COVID-19 znacząco przyspieszyła. Gwałtowny wzrost sprzedaży rowerów to wypadkowa wielu czynników: ograniczenia pojemności transportu zbiorowego, czasowego wyłączania z użytku sieci rowerów miejskich, ale również coraz większej dostępności dróg rowerowych, dających większe poczucie bezpieczeństwa użytkownikom jednośladów. Włodarze wielu miast zrozumieli, że forsowany przez lata model transportu opartego na prywatnych samochodach, przyniósł ostatecznie efekt odwrotny od zamierzonego: zamiast usprawnić komunikację, zmniejszył jej efektywność.
e-bike w wersji miejskiej: Specialized Turbo Como
Zrozumieli to również mieszkańcy miast i aglomeracji, coraz częściej korzystający z roweru jako pełnoprawnego środka transportu do pracy czy na zakupy. Wspierają to również niektórzy pracodawcy. Zmiany w sposobie myślenia widać nawet w ofertach deweloperów, którzy coraz częściej w materiałach reklamowych o inwestycjach zawierają informacje o liczbie miejsc postojowych dla rowerów lub pojemności tzw. rowerowni.
Co ciekawe, z przywołanych na początku tekstu badań Shimano wynika, że brak możliwości bezpiecznego przechowywania roweru jest jedną z poważniejszych barier, powstrzymujących potencjalnych użytkowników przed zakupem i regularnym korzystaniem z niego jako środka transportu. W Polsce uskarża się na to aż 21 proc. badanych. Porównywalne problemy mają tylko Hiszpanie i Włosi, reszta Europy radzi sobie w tym obszarze znacznie lepiej.
Tymczasem możliwość dojazdu do pracy bez poczucia dyskomfortu wynikającego ze spocenia znajduje się na samym szczycie listy powodów, dla których ludzie deklarują zainteresowanie rowerami elektrycznymi. E-bike staje się odpowiedzią na potrzeby użytkownika. Bariery znajdują się w innym miejscu.
Como SL – niepozornie doskonały
W ofertach elektrycznych rowerów miejskich można przebierać. Como Super Light wyróżnia się wśród nich wyjątkowo prostym i nierzucającym się w oczy designem, który skrywa zaawansowaną technologię, pozwalającą cieszyć się jazdą w każdych warunkach.
Najważniejszą cechą, która zasługuje na szczególną uwagę, jest fakt, że rower jest niemal całkowicie bezobsługowy. Pozbawiony łańcucha i innych elementów, wymagających regularnego czyszczenia i smarowania, wyposażony w zamknięty w piaście system zmiany przełożeń oraz napędzany wydajnym i płynnie pracującym silnikiem, który wspiera pedałującego, ma do zrealizowania tylko jedno zadanie: dowieźć go do celu.
Specialized Turbo Como SL - nowy wymiar miejskiego transportu
Konstruktorzy Como SL postawili w pierwszym rzędzie na pewność prowadzenia, osadzając rower na szerokich oponach, które biorą na siebie pochłanianie wielu nierówności na drodze. Standardowy akumulator pozwala na przejechanie nawet 100 km, a zastosowanie opcjonalnej dodatkowej baterii (tzw. Rage Extendera) wydłuża ten dystans jeszcze o połowę. W zupełności wystarcza do pokonania nawet sporej odległości do pracy. Lub na zakupy, bo rower wyposażony jest w dwa bagażniki, pozwalające na przewiezienie nawet 35 kg ładunku.
Całość, podobnie jak w Turbo Levo i innych rowerach z oferty producenta, sterowana jest zaawansowanym układem, do którego zarządzania wystarczy aplikacja mobilna, pozwalająca na dostosowanie sprzętu do własnych potrzeb.
Cena Como SL sięga 19 tys. złotych. Warto jednak pamiętać, że to wydatek, który się szybko zwraca, jeśli rower jest wykorzystywany jako alternatywa dla samochodu. A głównie w takim celu został stworzony.
Specialized Turbo Como SL - alternatywa dla samochodu w mieście
Na przekór uprzedzeniom
Bez względu na uprzedzenia części rowerowych purystów, ewolucja rowerów przebiega w wielu kierunkach. Rozwoju e-bike’ów zatrzymać się już nie da. I właściwie nie ma po temu żadnego dobrego powodu. Znacznie więcej jest powodów, dla których warto jej się bacznie przyglądać, wspierać i wykorzystywać do własnych potrzeb.
I na koniec jeszcze ciekawostka. Fora dyskusyjne poświęcone rowerom elektrycznym pękają w szwach od powielanego przekazu, że jest to rozwiązanie adresowane głównie dla osób starszych. Ta opinia nie ma jednak odzwierciedlenia ani w rzeczywistości, ani w badaniach. Obawę o takie skojarzenie wyraża zaledwie co dwudziesty badany Polak i jest to wskaźnik niewiele odbiegający od postrzegania użytkowników e-rowerów w Europie.
Może więc warto przestać się przejmować opiniami mniejszości i skupić się wyłącznie na tym, co dla nas samych dobre, korzystne i przyjemne?
Mariusz Czykier
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie