Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Kolarstwo torowe: emocje wprost proporcjonalne do prędkości

Rowery
|
25.02.2019

Keirin, scratch, madison, omnium – czy te nazwy coś ci mówią? Jeśli nie, to się znakomicie składa, bo jesteś właśnie u progu odkrycia nowej dyscypliny: kolarstwa torowego. A właśnie nadarza się znakomita okazja do tego, by poznać ją bliżej, ponieważ w Polsce startują mistrzostwa świata w tej dyscyplinie. I to aż w 10 konkurencjach, więc ten krótki przewodnik może się okazać nieocenioną pomocą.

Polska drużyna w kolarstwie torowym
Tissot UCI Mistrzostwa Świata w kolarstwie torowym. fot. Szymon Sikora, www.pruszkow2019.pl

Zacznijmy od obalenia pewnego mitu. Jeśli dotychczas wydawało ci się, że kolarstwo torowe trąci nudą (bo w końcu co może być pasjonującego w jeździe w kółko), warto przekonać się na własne oczy, że ten stereotyp ma dość luźny związek z rzeczywistością. Konkurencje rozrywane na torze są tak różnorodne, że nawet najwięksi malkontenci potrafią znaleźć coś dla siebie.

Ale żeby odkryć urok kibicowania torowcom, warto poznać kilka podstawowych zasad i nauczyć się odróżniać od siebie wszystkie konkurencje. A ponieważ na pruszkowskim torze właśnie startują Tissot UCI Mistrzostwa Świata w kolarstwie torowym, nadarza się jedyna w swoim rodzaju okazja, by przyjrzeć się tym konkurencjom z bliska. Jeśli nawet nie na widowni, to przynajmniej na ekranie telewizora, bo impreza będzie obszernie relacjonowana.

Żeby trochę uporządkować informacje, na początek jedno podstawowe rozróżnienie. Konkurencje torowe dzielimy na dwa rodzaje: sprinterskie i średniodystansowe. Właściwie już pierwszy rzut oka na kolarzy wystarczy, żeby rozróżnić kto jaką dyscyplinę uprawia. O ile średniodystansowcy posturą przypominają kolarzy szosowych (zresztą wielu z nich ściga się również na szosie), o tyle sylwetki sprinterów są na ogół znacznie bardziej atletyczne, a wobec niektórych z nich można spokojnie użyć określenia „góra mięśni”. To w pewnym sensie wyjaśnia podstawową różnicę między tymi dwoma rodzajami konkurencji: sprinterskie wymagają siły i dynamiki, w średniodystansowych liczy się przede wszystkim wytrzymałość, a nierzadko również spryt.

Pogromcy czasu

Najprostszą do zrozumienia dla widza konkurencją jest jazda na czas, rozgrywana przez kobiety na dystansie 500 metrów (2 okrążenia toru), a przez mężczyzn na 1000 metrów (4 okrążenia). Start do tej konkurencji następuje za pomocą specjalnej maszyny, w której umieszcza się tylne koło roweru i która jest jednym z elementów bardzo precyzyjnego chronometru mierzącego czas do tysięcznej części sekundy. W momencie startu koło roweru jest uwalniane z maszyny, a zawodnik rozpoczyna jazdę. Zegar – zaprojektowany przez markę Tissot specjalnie do tego typu konkurencji – zatrzymuje się w momencie, gdy przednie koło kolarza zrówna się z linią mety.

pomiar czasu kolarstwo torowe
fot. Tissot, oficjalny chronometrażysta Tissot UCI Mistrzostw Świata w kolarstwie torowym

Drugą z konkurencji sprinterskich jest sam sprint, rozgrywany indywidualnie (i nazywany klasycznym) lub drużynowo (zwany wówczas olimpijskim). Szczególnie widowiskowy i uwielbiany przez kibiców jest sprint klasyczny, gdzie rywalizuje dwóch kolarzy, mających do pokonania 3 okrążenia toru (750 metrów). Ale sztuka nie polega na tym, żeby po prostu pognać do mety, bo wówczas drugi zawodnik, schowany w cieniu aerodynamicznym pierwszego, miałby o wiele większy zapas sił wjeżdżając na ostatnią prostą. Sprint często polega na tym, żeby możliwie najdłużej być tym drugim. Dlatego częstą sytuacją, którą mamy okazję oglądać na torze podczas sprintów, są tzw. stójki, czyli sytuacje, w których obaj zawodnicy (lub obie zawodniczki) zatrzymują się obok siebie na torze, czekając na ruch rywala. Widok stojących nieruchomo kolarzy, któremu często towarzyszy na torze kompletna cisza, jeszcze bardziej wzmagająca napięcie, to jedna z ulubionych sytuacji, na które czekają kibice. A kiedy już któryś z kolarzy drgnie jako pierwszy, rozpędzają się z siłą huraganu, osiągając na mecie prędkości nierzadko przekraczające 70 km/h.

W sprincie drużynowym (olimpijskim) aż takiej kumulacji emocji nie ma, ponieważ ekipy jadą tu od samego startu „ile fabryka dała”. Ale żelazną zasadą jest zmiana prowadzącego w drużynie na każdym okrążeniu. Kobiety jeżdżą w dwuosobowych zespołach (mają do pokonania 500 metrów sprintu), mężczyźni muszą zrobić jedno okrążenie więcej, ale mają do dyspozycji trzech kolarzy.

Ostatnią konkurencją sprinterską są wyścigi na dochodzenie (indywidualne i drużynowe). Tu również rywalizuje z sobą dwóch kolarzy (lub dwie drużyny), ale start następuje po dwóch przeciwległych stronach toru. Zadaniem jest dogonienie przeciwnika, a jeśli to się nie udaje, mierzony jest czas po przejechaniu odpowiedniej liczby okrążeń: 16 w przypadku mężczyzn (4 km) lub 12 w przypadku kobiet (3 km). Drużyny są 4-osobowe, a do wyniku zalicza się czas trzeciego zawodnika lub zawodniczki w ekipie.

Ciekawostka: to właśnie w tej konkurencji polska drużyna zdobyła pierwszy medal w całej historii udziału Polski na igrzyskach olimpijskich: srebro w Paryżu, w 1924 roku.

Samotność średniodystansowca

No ale dotąd nie było tych wszystkich trudno brzmiących nazw, o których wspominaliśmy na początku. Czas zatem na nie, a są one domeną konkurencji średniodystansowych.

Zacznijmy od scratcha, który jest w pewnym sensie najprostszy i najbardziej przypomina tradycyjne wyścigi szosowe, w których zawodnicy rozpoczynają rywalizację ze startu wspólnego, a wygrywa ten, kto jako pierwszy przetnie linię mety. Tu podobieństwa się kończą, bo w scratchu bierze udział 24 zawodników, którzy ścigają się na dystansie 15 kilometrów (mężczyźni) lub 10 kilometrów (kobiety), ale każdy z nich zdany jest wyłącznie na siebie. Nie ma nikogo z drużyny do pomocy, nikt nie rozprowadza, trzeba sobie radzić samodzielnie, wykorzystując doświadczenie, spryt i odpowiednią taktykę. Scratcha warto obserwować również z tego powodu, że jest on w pewnym sensie „polską specjalnością” – to właśnie w tej konkurencji mamy na koncie trzy tytuły mistrza świata (dwa zdobyte przez Katarzynę Pawłowską, a jeden przez Adriana Teklińskiego).

W sposobie rozgrywania podobne do scratcha są trzy inne wyścigi: punktowy, tempowy i eliminacyjny. Wszystkie rozgrywane są ze startu wspólnego, ale różnią się celem rywalizacji. W wyścigu punktowym mężczyźni mają do pokonania 40, a kobiety 25 kilometrów, ale na co dziesiątym okrążeniu rozgrywany jest lotny finisz, za który przyznawane są punkty zawodnikom, którzy zajęli pierwsze cztery miejsca (odpowiednio: 5, 3, 2 i 1 punkt). Dodatkowe 20 punktów można zdobyć, wyprzedzając całą stawkę o pełne okrążenie. Wyścig tempowy jest co do zasady podobny, choć rozgrywany na krótszym dystansie, ale począwszy od 4 okrążenia lotne finisze rozgrywane są na każdym kółku. Za wygranie któregoś z nich przyznawany jest 1 punkt. Nazwa mówi sama za siebie: walka o wygraną na każdym okrążeniu powoduje, że wyścig rozgrywany jest w nieprawdopodobnym tempie.

Jakby tego było mało, w wyścigu eliminacyjnym zasady się w pewnym sensie odwracają: tu również rozgrywane są lotne finisze (co drugie okrążenie), ale nie ma znaczenia, kto wygrywa, bowiem tutaj walka toczy się o to, by nie być ostatnim. Zawodnik, którzy przyjeżdża na końcu stawki, odpada z rywalizacji, która toczy się do momentu, w którym ostatni finisz rozgrywa między sobą tylko dwóch zawodników.

Scratch i wyścig punktowy rozgrywane będą podczas Tissot UCI Mistrzostw Świata w kolarstwie torowym jako osobne konkurencje, ale wraz z wyścigiem tempowym i eliminacyjnym wchodzą również (na skróconych dystansach) w skład konkurencji nazywanej omnium. Trudność polega na tym, że wszystkie cztery konkurencje rozgrywane są w ciągu jednego dnia, w kolejności: scratch, wyścig tempowy, eliminacyjny i punktowy. W omnium wygrywa zawodnik, który zdobędzie największą sumę punktów z wszystkich konkurencji, co nie jest wcale zadaniem łatwym i wymaga doskonałego planowania i rozłożenia sił. Tytułu aktualnego mistrza świata w tej konkurencji bronić będzie Szymon Sajnok.

kolarstwo torowe
fot. Szymon Sikora, www.pruszkow2019.pl

Specjalność zakładu

Na koniec dwie konkurencje, które cieszą się wśród kibiców największą popularnością. Pierwszą z nich jest keirin – konkurencja sprinterska, w której rywalizacja rozpoczyna się od jazdy za tzw. derną – specjalnym motocyklem, który dyktuje tempo rywalizacji, stopniowo rozpędzając całą stawkę do prędkości około 45-50 km/h. W momencie, w którym derna zjedzie z toru, kolarze rozpoczynają 750-metrowy sprint do mety. Keirin jest sportem niezwykle popularnym w Japonii, gdzie jest również jedną z form zalegalizowanego hazardu: dopóki na torze znajduje się derna, przyjmowane są zakłady o to, kto zwycięży w rywalizacji. Japończycy organizują w tej konkurencji specjalne zawody, na które zapraszają (i sowicie wynagradzają) najlepszych specjalistów od keirinu na świecie.

No i wreszcie madison – wyścig, który niezwykłego wysiłku wymaga od wszystkich obecnych na kolarskiej arenie: zawodników, sędziów i kibiców. W rozgrywanym na dystansie 50 kilometrów wyścigu (kobiety startują na 30 km) bierze udział kilkanaście drużyn złożonych z dwóch zawodników. Rywalizacja ma w pewnym sensie charakter sztafety, a zawodnicy jeżdżą na zmianę: podczas gry jeden aktywnie jedzie w głównej stawce, drugi odpoczywa, jadąc w górnej części toru. Co kilka okrążeń następuje bardzo efektowna zmiana, polegająca na tym, że zawodnik oddający sztafetę chwyta za rękę swojego partnera z pary i mocnym pociągnięciem wypycha go do przodu. Jakby tego było mało, co 10 okrążeń rozgrywane są punktowane lotne finisze, a zawodnicy są również – podobnie jak w wyścigu tempowym i punktowym – dodatkowo nagradzani za nadrobienie pełnego okrążenia nad rywalami.

Kibicowanie tej konkurencji wymaga niezwykłej koncentracji, żeby nie stracić z oczu dopingowanej pary i wiedzieć, na jakim miejscu w stawce aktualnie się znajduje, ale efekt jest hipnotyzujący. Madison to 120 lub 200 okrążeń nieprawdopodobnego chaosu i kilkadziesiąt minut nieustającej wrzawy publiczności. Atmosferę, która towarzyszy na torze tym zawodom, trudno porównać z czymkolwiek innym.

Tissot UCI Mistrzostwa Świata w kolarstwie torowym będzie można oglądać na żywo na torze Arena Pruszków od środy 27 lutego do niedzieli 3 marca. Zawody będą obszernie relacjonowane na antenie Eurosportu i TVP Sport.

Mariusz Czykier

Tissot UCI Mistrzostwa Świata w kolarstwie torowym

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie