Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Czterdziestolatek na szosie. Prolog

Rowery
|
15.04.2021

Codziennie czytasz nowe porady, jak być sprawniejszym, szczuplejszym, atrakcyjniejszym i jak usprawnić swoje czterdziestoletnie ciało i głowę. Próbujesz to wszystko ogarnąć i nie zwariować. Nie ułatwię ci zadania – dołożę jeszcze jeden pomysł. Z tą różnicą, że ten dostarczy ci czegoś więcej: niesamowitej radości. Zatem: wsiądź na rower. Ale nie po to, żeby sobie pojeździć. Wsiądź na „szosę” i pognaj przed siebie.

Tagi: sport dla faceta po 40. , velo 40+

rower szosowy
O urokach jazdy rowerem szosowym

Dwa razy w swoim życiu dostałem rower szosowy: na Pierwszą Komunię i na 40. urodziny.

Za pierwszym razem była to czysta frajda i niczym nie ograniczona wolność. Każdą wolną chwilę po szkole poświęcałem na to, by przebrać się w żółtą koszulkę i na 20-calowym Romecie zjeździć wzdłuż i wszerz okoliczne uliczki i pagórki. Byłem Olafem Ludwigiem, Lechem Piaseckim, Andrzejem Mierzejewskim, byłem kim tylko chciałem. Najważniejszym miesiącem w roku był maj, a najlepiej znaną melodią – hymn Wyścigu Pokoju. Byłem jeszcze za młody, by interesować się dziewczynami, epoka gier video miała nadejść za jakiś czas, gdzieś tam w dalekim świecie dopiero niedawno wymyślono ZX Spectrum, więc mój juniorski Romet nie miał praktycznie żadnej konkurencji. I jeszcze jedno: przejeżdżające obok samochody można było policzyć na palcach jednej ręki. Największym zagrożeniem dla młodego rowerzysty w prowincjonalnym miasteczku było kilka miejskich autobusów.

Trzydzieści lat i dwa razy tyle kilogramów później sytuacja wygląda zupełnie inaczej. W codziennej bieganinie zwyczajnie nie ma czasu na to, by wsiąść na rower, kiedy tylko przyjdzie na to ochota. Jeszcze trudniej przebić się przez miasto, którego każdą wolną przestrzeń wypełniają samochody. No i kiedy człowiek ma już ponad 40 lat, nie wypada mu udawać kogoś, kim nie jest, więc powiedzmy sobie jasno: nie jesteśmy (i już raczej nie będziemy) Contadorami, Kwiatkowskimi, lub Majkami i znacznie częściej zdarza nam się myśleć o kolejnej diecie i obietnicy zabrania się za siebie, niż o poczuciu niczym nie ograniczonej wolności na rowerowej drodze.

I dlatego właśnie teraz, gdy na rower wsiadam nie tyle po coś, ile raczej na przekór wszystkiemu (a często najbardziej na przekór sobie), sprawia mi to największą przyjemność. Kiedy więc za sprawą mojej nieocenionej partnerki i przy dużym wsparciu kolegów z pracy, stałem się szczęśliwym posiadaczem dwóch wąskich kółek i charakterystycznie zakrzywionej kierownicy, rozpocząłem zupełnie nowe życie. Nawiasem mówiąc: życie po 40. ;) Prezentowi towarzyszyła najcenniejsza z rad, jaką podzieliła się ze światem kolarska legenda, Eddy Merckx: Ride as much or as little, or as long, or as short as you feel. But ride. To te słowa dały mi napęd do pierwszej jazdy. A później… było już z górki.

Chciałbym się podzielić z wami swoją pasją. Niewiele będzie tutaj porad dla zawodowców, bo patrzę na kolarstwo okiem zapalonego amatora. Spróbuję wam podpowiedzieć, jak zacząć, aż sami odkryjecie, po co i dokąd chcecie jechać.

Rower, czyli niezbędny początek

Pytającym mnie o wybór roweru (choć zwykle zaznaczam, że nie jestem tutaj żadną wyrocznią) podpowiadam zazwyczaj dwa rozwiązania:

Jeśli chcesz sobie sprawić przyjemność i stać cię na większy wydatek – zdeponuj w salonie spory budżet i wybierz najlepszy sprzęt, jaki oferuje ci sprzedawca. W większości wypadków nie będziesz rozczarowany – wybór jest ogromny, a wyraźnych różnic w sprzęcie z wyższej półki prawdopodobnie i tak nie będziesz w stanie zauważyć. Najczęściej dotyczą one konstrukcji ramy, profili, geometrii – tych wszystkich rzeczy, z których początkujący kolarz na ogół nie zdoła uczynić pożytku. Tu jest zupełnie inaczej, niż w motoryzacji: pojemność i moc to ty. Kupujesz tak naprawdę ramę i układ przeniesienia napędu, które mają ci pomóc zamienić twoją moc w pokonane kilometry.

Jeśli bardziej racjonalnie gospodarujesz swoim budżetem, będziesz musiał sobie najpierw odpowiedzieć na kilka pytań. Od fundamentalnych: jak często planujesz jeździć, w jak długie trasy i w jakim terenie? Po z pozoru prozaiczne: gdzie będziesz przechowywał rower, w jakim stanie możesz go transportować itp. Nie chodzi wyłącznie o zabezpieczenie na wypadek kradzieży (choć to ważny i – niestety – wciąż powszechny problem), ale również o kwestie wydawałoby się mało istotne, ale w istocie kluczowe dla twojego bezpieczeństwa. Mało kto zdaje sobie sprawę, że rama z włókna węglowego, choć z pozoru bardziej elastyczna od aluminiowej, jest jednocześnie bardziej krucha i wrażliwa na uderzenia.

Listę kluczowych pytań zazwyczaj uzupełniam o jeszcze jedno, natury bardziej osobistej: ile ważysz? Odpowiedź na to pytanie może okazać się kluczowa w dwóch momentach: pozwoli ci zracjonalizować wybór (jeśli masz ładnych parę kilogramów nadwagi, to zakup lżejszego o kilkaset gram roweru niewiele zmieni, a wręcz pogorszy sytuację, bo środek ciężkości będzie znajdował się wyżej, co odczujesz na pierwszym ostrzejszym zakręcie), a po drugie: pomoże sprzedawcy dobrać dla ciebie taki sprzęt, który wytrzyma większe siły, jakie będą na niego oddziaływać.

Z mojego punktu widzenia najbardziej racjonalnym wyborem na początek jest aluminiowa rama i karbonowy widelec. Takie rozwiązanie powinno ci pomóc szybciej i łatwiej opanować rower (aluminiowa konstrukcja jest nieco sztywniejsza), a jednocześnie właściwość włókien węglowych, zastosowanych w konstrukcji widelca, pozwoli nieco lepiej tłumić drgania na kierownicy, co może okazać się zbawienne dla twoich dłoni i ramion. To one pierwsze (wraz z siedzeniem) odczują trudy i prawdziwą przyjemność z jazdy szosówką.

Drugim ważnym kryterium wyboru jest osprzęt, w który wyposażony jest rower. Najczęściej w sprzedaży dostępne są rowery, wyposażone w tzw. grupy osprzętu (o tym więcej w kolejnej części), różniące się między sobą kilkoma ważnymi elementami: wytrzymałością, precyzją działania, wagą, no i rzecz jasna: ceną. Czym wyższa pod względem zaawansowania grupa osprzętu – tym wyższa cena, a różnice potrafią zrobić wrażenie, mimo iż z pozoru wiele grup jest do siebie bardzo podobnych. Właściwy wybór to – podobnie, jak w kwestii ramy – wypadkowa odpowiedzi na kilka pytań: jak często zamierzasz jeździć?, jak długie odcinki?, z jakim obciążeniem? Jeśli nie stawiasz sobie na początek zbyt wysokich wymagań – wybierz coś z niższej półki. Zawsze, gdy tylko dojdziesz do wniosku, że potrzebujesz czegoś więcej, możesz swój bolid odpowiednio doposażyć. Gorzej, gdy wydasz majątek i będą cię dręczyć wyrzuty, że nie masz czasu odpowiednio wykorzystać możliwości sprzętu.

I na koniec rzecz nie mniej ważna od ramy i osprzętu: kierownica i siodło. Najczęściej w sprzedaży – zwłaszcza w przypadku sprzętu z niższej i średniej półki cenowej – dostępne są gotowe zestawy. To jednak nie oznacza, że jesteś skazany na to, co zmontowano w fabryce. Szukaj takich punktów sprzedaży, gdzie możesz od razu dokonać podstawowych modyfikacji. W końcu prawdopodobnie będziesz na rowerze spędzał kilka godzin. Nie ma rzeczy bardziej uprzykrzającej jazdę, niż niewygodne, źle dobrane siodełko.

Tu cenna rada, z której sam onegdaj skorzystałem i uważam za jedną z najważniejszych na początku szosowej drogi: jeśli tylko masz możliwość, skorzystaj z tzw. bike fittingu. Wielkość ramy, kształt siodła, jego wysokość, ustawienie względem osi pedałów, szerokość kierownicy i wiele innych parametrów – to wszystko ma o wiele większy wpływ na komfort i bezpieczeństwo jazdy (oraz twoich mięśni i stawów), niż mogłoby się wydawać. A od tego, jak komfortowo będziesz się czuł na rowerze, zależą nie tylko twoje późniejsze wyniki. Od tego zależy przede wszystkim to, czy jazda będzie ci sprawiać przyjemność. A przecież w pierwszej kolejności o to w tym wszystkim chodzi.

- Jeździł Pan przez wiele lat z kolarskim peletonem, zwiedził Pan dziesiątki krajów, kilka kontynentów, tyle Pan widział. Co Pan najbardziej zapamiętał?
- Przednie koło

To słynna anegdota o Ryszardzie Szurkowskim. Możliwe, że to będzie również twój najlepiej zapamiętany obraz. Życzę ci, żeby był też twoim ulubionym.

Mariusz Czykier

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie