Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Czterdziestolatek na szosie. Etap 11. Na czele peletonu

Rowery
|
21.04.2021

Zazwyczaj dość ostrożnie podchodzę do marketingowych zapewnień producentów i sprzedawców o niezwykłych właściwościach oferowanych rowerów. A to nieprzeciętna zdolność pochłaniania wstrząsów, a to mityczna niemal sztywność, a to precyzja prowadzenia, albo jeszcze kilka innych cech, które świetnie brzmią w ulotkach, ale dla przeciętnego użytkownika są trudne do dostrzeżenia w rzeczywistości. Tym razem jednak rzeczywistość okazała się mieć własne zdanie na ten temat, a Fuji SL naprawdę okazał się być maszyną o niezwykłych właściwościach.

Tagi: sport dla faceta po 40. , velo 40+

FUJI SL - test, recenzja, opinie
FUJI SL - test roweru szosowego

Przesiadłem się na niego wprost z testowanej chwilę wcześniej Altamiry – doskonale dopasowanego roweru, na którym można było spędzać wiele treningowych godzin. Kiedy więc Adam ze Sport GURU instruował mnie, że SL to rower typu sport performance, zbudowany głównie po to, by osiągać możliwie najlepsze wyniki, miałem pewne obawy, czy z moją nie najlepszą kondycją i o ładnych parę kilogramów za dużą masą, w ogóle sobie z tą maszyną poradzę. Czy aby nie będzie tak, że pierwsza godzina okaże się przyjemna, a przez kolejne będę się już tylko modlił o szybki powrót i długi relaks?

Nic z tych rzeczy. Fuji SL całym sobą zaprasza do jazdy – jak najszybszej i jak najdłuższej.

Pierwsza rzecz, na którą się zwraca uwagę to waga roweru – niespełna 7 kilogramów! W pierwszym odruchu nie bardzo wiadomo, czy chce się ten rower na zewnątrz wyprowadzić, czy wynieść? Ale to na szczęście krótkotrwałe dylematy, bo od momentu wpięcia butów w pedały chce się już na nim wyłącznie jeździć.

Pierwsza jazda na SL-u była absolutnie szalona – porwałem się na poranną przejażdżkę z grupą zapaleńców, którzy kilka razy w tygodniu gnają co sił w nogach z Wilanowa w stronę Góry Kalwarii. Pierwsze 25 kilometrów pokonałem ze średnią prędkością ponad 36 km/h – nie pamiętam, bym kiedykolwiek jechał tak szybko! Później wróciłem do Krakowa i kolejne wycieczki odbywałem już po okolicznych pagórkach, za każdym razem jadąc mocniej i szybciej. Aż w końcu ostatecznie się przekonałem, o co tak naprawdę chodzi z tą sztywnością.

W Fuji SL ta cecha jest wyraźnie wyczuwalna: naciskasz na pedał i masz wrażenie, że rower ma ochotę spod ciebie wyjechać. Każda, nawet najmniejsza siła przyłożona na korbę, jest natychmiast przenoszona na koło, które popycha rower do przodu. Wrażenie jest niesamowite, zwłaszcza podczas rozpędzania się i podjazdów pod górę. Wystarczy kilka razy mocniej stanąć na pedałach, żeby szybko nabrać odpowiedniej dla siebie prędkości i dalej kręcisz już swoim tempem. I chociaż – niestety – rower pod górę nie podjedzie sam, to utrzymanie stałej kadencji i równego tempa podjazdu wydaje się na SL-u o wiele łatwiejsze, niż na innych rowerach, którymi miałem okazję jeździć.

Choć to akurat zasługa nie tylko sztywnej i bezstratnej ramy, ale również doskonale pracującego mechanizmu przeniesienia napędu. Fuji SL, który miałem przyjemność testować, był wyposażony w pełną grupę Dura-Ace, czyli topowy osprzęt, produkowany przez Shimano. Wydawać by się mogło, że wszystkie przerzutki działają tak samo, ale tutaj wyraźnie wyczuwalna była „miękkość” przełożeń – wystarczyło lekkie popchnięcie manetki i łańcuch natychmiast, bez najmniejszego szarpnięcia wskakiwał na kolejny rząd w kasecie.

Pisałem jakiś czas temu o moim zdziwieniu, jaką różnicę potrafią zrobić zaledwie dwa zęby, o czym się przekonałem właśnie podczas jazdy SL-em. Był on wyposażony w przednie tarcze o rozmiarach 50/34 – po dwa zęby mniej, niż w Altamirze i moim „starym” Focusie. Różnica jest tak ogromna, że całkowicie zmieniła mój sposób jazdy pod górę. O ile wcześniej podjazd zmuszał mnie do jazdy na możliwie największym przełożeniu i każde chwilowe wypłaszczenie wykorzystywałem na odpoczynek, o tyle teraz ostre podjazdy pokonywałem znacznie lżej, choć może odrobinę drobniej, ale za to wszędzie tam, gdzie droga robiła się choćby tylko trochę bardziej płaska, natychmiast zmieniałem przełożenie na sztywniejsze i wjeżdżałem znacznie szybciej – z tą samą kadencją, takim samym rytmem i bez gwałtownego wzrostu tętna.

I chociaż wiem, że nie można do końca porównywać dwóch jazd, odbytych w zupełnie różne dni, to jednak rzut oka na zapis treningów na Stravie daje do myślenia: tę samą 120-kilometrową trasę, z ponad 1100-metrowymi przewyższeniami, przy bardzo podobnej pogodzie pokonałem na SL-u o prawie 30 minut szybciej, niż na Altamirze! Zaskakująca, ale jakże przyjemna różnica.

Fuji SL był tylko odrobinę mniej wygodny od Altamiry, ale to prawdopodobnie kwestia dopasowania – model testowy był w rozmiarze 56 cm, a zwykle jeżdżę na ramach 54 cm (choć – jak pisałem wcześniej – to nie tylko kwestia rozmiaru, ale też geometrii). Nieco inaczej było też ukształtowane siodełko, co też nie pozostało bez wpływu na wrażenie komfortu, ale nie stanowiło żadnej przeszkody w ponad 4-godzinnej jeździe.

Droga

Szalenie pozytywne wrażenie zrobiła na mnie kierownica – na pierwszy rzut oka dość masywna, o grubej rurze i z solidną, wygodną owijką, ale wykonana z kompozytów, więc niezwykle lekka, pochłaniająca wiele drgań i bardzo precyzyjna w prowadzeniu. Doskonałe wrażenie sprawiały również hamulce – także z grupy Dura-Ace. Pracowały bardzo precyzyjnie, pozwalając w każdej chwili w pełni kontrolować rower. W ogóle wrażenie pewności i precyzji prowadzenia było tak silne, że szybko pozwoliłem sobie na przesunięcie swojej granicy ryzyka i ze znacznie większą pewnością siebie pokonywałem zjazdy, miejscami osiągając prędkości w granicach 80 km/h. Szeroki uśmiech na mecie gwarantowany :)

Tym sposobem potwierdziło się stare przysłowie, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. O ile na początku mojej przygody z rowerem punktem wyjścia był racjonalny stosunek jakości do ceny, o tyle w miarę upływu czasu zaczynam dostrzegać coraz większe korzyści i coraz większą przyjemność w doskonaleniu nie tylko siebie, swojej formy i techniki jazdy (to absolutna postawa), ale też w korzystaniu w coraz większym stopniu ze zdobyczy rowerowej techniki.

Mariusz Czykier

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie