Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

W Darien to przygoda znajduje ciebie

Podróże
|
14.12.2022
Podróże W Darien to przygoda znajduje ciebie

Ciekawość świata, żądza przygód, chęć pokonywania barier i niebezpieczeństw często prowadzą podróżników do przesmyku Darien. O tym intrygującym miejscu rozmawiamy z Łukaszem Czeszumskim i Tomkiem Zakrzewskim, przewodnikami wypraw do Ameryki Południowej.

Podróże W Darien to przygoda znajduje ciebie

Dlaczego warto jechać do Ameryki Łacińskiej?

Tomek: Należałoby raczej zapytać, dlaczego w ogóle warto podróżować. Powodów jest wiele, każdy pewnie ma swoje. W Ameryce Łacińskiej przede wszystkim można zetknąć się z niezwykłą kulturą i ludźmi, którzy są wyjątkowi i bardzo różni od tych, z którymi stykamy się na co dzień. Nie da się ich wrzucić do jednego tygla, bo inni są ludzie gór, a inni mieszkańcy tropików. Jednak latynoski temperament, czy przysłowiowa „mañana”, to zjawiska ciężkie do opisania, trzeba się z nimi zetknąć, żeby właściwie je zrozumieć. Do tego dochodzi historia, łącząca losy poszczególnych krajów i absolutnie dziewicza, przepiękna i bardzo różnorodna natura. Można podziwiać największe na świecie wodospady, wspinać się na jedne z najwyższych gór świata, czy przedzierać przez dziewiczą dżunglę Amazonii. Nie da się streścić wszystkiego, co oferuje Ameryka Łacińska, bo samo Peru jest krajem cztery razy większym od Polski z tyloma atrakcjami, że na ich temat powstała już niejedna książka.

Czy wiek jest przeszkodą w podróży? Czy facet po 40. może brać udział w survivalowych wyprawach i w podróżach w ekstremalnych warunkach? Jakie warunki powinien spełnić?

Po 40. życie dopiero się zaczyna! Znaczna część ludzi, którzy z nami jeżdżą, jest koło 40. i ich energia, apetyt na życie i jednocześnie dojrzałość bywa dla nas dużą nauką na przyszłość. To jest typowe, że ludzie przez połowę życia najpierw dorastali w nędznych komunistycznych czasach, potem musieli brać się z życiem za rogi, pracować, zakładać rodziny i dopiero teraz, po 40. mają czas i możliwości, aby poznawać świat. Wszystko leży w psychice. Ja po wyprawach dzielę ludzi po 40. na dwa typy – tych, którzy psychicznie sami określili się już jako „starzy” – i w związku z tym nie dbają o siebie i swoją kondycję i generalnie pogrążają się w bagnie użalania nad sobą i ci, którzy nie przejmują się swoim metrykalnym czasem. Naturalnie wszystko ma swoje granice, ale psychika jest najważniejsza i ona naprawdę kieruje naszym życiem. Bywali na wyjazdach goście po 50., którzy swoją kondycją w np. marszach przez dżunglę czy góry byli lepsi od całej grupy 20-30-latków. Sam wiek nie ma znaczenia, on jest najczęściej wymówką ludzi słabych. Oczywiście nie mówię tu o ludziach, którym schorzenia lub prawdziwe zaawansowanie w wieku uniemożliwia kondycyjne szaleństwa. Wiadomo, że nikt nie jest wieczny. Ale znam wielu, którzy żyją jakby właśnie wieczni byli i pogratulować im tego.

Czy są jakieś szczególne cechy jakie trzeba mieć żeby oprowadzać ludzi po świecie?

Tomek: Na pierwszych zajęciach kursu dla pilotów wycieczek wykładowca poprosił wszystkich uczestników o wymienienie cech, jakie doskonały pilot mieć powinien. W niecałe pięć minut wypełniła się cała tablica różnymi cechami, po czym pilot odłożył kredę i powiedział – widzicie, to są wymagania określone w ciągu kilku minut przez grupę ludzi odpowiadającą wielkości standardowej wycieczki. Wyobraźcie sobie, ile ich się zrodzi w czasie dwutygodniowego wyjazdu. Miał rację, bowiem ta lista nigdy się nie kończy, ale najważniejsze jest chyba to, aby kochać ludzi. Trzeba mieć jeszcze wiele innych cech, ale bez tej jednej w tym zawodzie ani rusz, bo z ludźmi trzeba przebywać niemal 24h na dobę.

Czy to, co robicie (organizowanie wypraw) wynika tylko z pasji podróżowania?

Zdecydowanie nie, dla mnie ogromną wartością jest poznawanie nowych osób. Dzięki wyprawom miałem szczęście poznać wielu ciekawych ludzi, z kilkoma utrzymuję stały kontakt. Podczas podróży ludzie bardzo się otwierają i zaprzyjaźniają. Pewnie dzieje się tak za sprawą ekstremalnych przeżyć, które bardzo łączą, bo nie bez znaczenia jest fakt, z kim się dzieli namiot podczas wspinaczki w Andach, jak również w jakim towarzystwie spogląda się na najwyższy wodospad świata.

Czy swoją uwagę koncentrujecie tylko na Ameryce Południowej?

Do tej pory rzeczywiście tak było, bowiem ten kontynent znamy najlepiej. Jednak teraz zaczynamy powoli otwierać się na inne kierunki i korzystać z doświadczeń innych. Na Sylwestra planujemy wybrać się do Południowych Indii. Od lat chcemy zorganizować ekspedycję do Indonezji, myślimy również o Syberii i Czarnej Afryce. Celów jest wiele, ale czasu nie da się rozciągnąć, więc musimy być cierpliwi.

Kto zajmuje się Wami na miejscu?

Łukasz - Lokalni przewodnicy i tu pewna specyfika, bo staramy się unikać przewodników typowo turystycznych. Oni są zazwyczaj nudni i bezbarwni. W dodatku znaleźć dobrego przewodnika lokalnego to naprawdę jak znaleźć skarb. Dużą część naszych ludzi na miejscu poznałem jeszcze za czasów, gdy byłem dziennikarzem w Ameryce Południowej, innych rekrutowało się na miejscu szukając osoby do odpowiedniego zadania. Przewodnik lokalny to musi być człowiek z osobowością i z ciekawą historią życia, który zrośnięty jest z kulturą miejsca. Jak jedziemy do dżungli, to były peruwiański komandos, który uchodził z życiem z opresji niczym na filmach sensacyjnych, jak w Andy, to Indianin, który się w tych górach przy tych ogniskach urodził i wychował i opowie o obyczajach i tradycjach miejscowych, bo sam je kultywuje, a jak wchodzimy do faveli w Brazylii to przewodnikiem jest raper i jednocześnie były członek gangu, który te dzielnice zna najlepiej, nie z teorii, tylko z tego, że tam żył kochał i nienawidził, ma kilka mocnych opowieści do przekazania i rozumie swój świat. Trzymamy się zasady, aby poznawać środowisko poznając jego mieszkańców. To doświadczenie dodaje podróży wartości.

Często też aranżujemy spotkania z Polakami mieszkającymi od długich lat w egzotycznych krajach. To są też bardzo ciekawe i pouczające spotkania – jak rodacy radzą sobie na krańcach świata i jakie mają niesamowite anegdoty z tych przygód do opowiedzenia.

Co jest najważniejsze w podróży? Jakie błędy najczęściej są popełniane przez początkujących? Jakie cechy charakteru pomagają w ekstremalnych warunkach?

Otworzyć swój umysł na świat. Obudzić ciekawość i żądzę poznania. Unikać popadania w schematy, zapytać samego siebie: „co chcę przeżyć?” i zrealizować własne pomysły. Bo nie znam nudniejszej lektury niż czytanie przewodników – przez świat powinna prowadzić ciekawość tego, co jest tam, za górami i lasami, a nie informacja – jedź tam i tam. Najważniejsze, to zdecydować się i wyruszyć. Jedyny błąd, jaki można popełnić, to grzech zaniechania.

Jedną z waszych wypraw był przesmyk Darien w Panamie. Dlaczego właśnie tam?

Łukasz: Są na świecie miejsca, których odwiedzenie jest dla nas nowością, przeżyciem i doświadczeniem. To miejsca, które można nazwać magicznymi – czasem to wielkie metropolie, czasem zapomniane wioski. Darien to jedno z takich magicznych miejsc, gdzie wystarczy się zjawić, by ciekawe przygody same zaczęły się przydarzać. To świat, gdzie cywilizacja nie dociera, turyści nie docierają, Indianie nie są zepsuci przez turystów i nowoczesność, a człowiek musi być odważny i wytrwały każdego dnia. Jest tam trochę niebezpiecznie – jak to w ciekawych miejscach - bywają kolumbijscy partyzanci czy przemytnicy. Jest niesamowicie dzika dżungla, która też jest potencjalnie groźna, ale to takie miejsce, skąd się wraca i ma wiele historii do wspominania i opowiadania. Po takiej podróży można poczuć, że zrobiło się coś mocnego w swoim życiu. Można zjechać pół świata i mieć kilka cienkich anegdot, a można zaliczyć jedną porządną wyprawę i mieć o czym napisać książkę!

Którą z Twoich dotychczasowych wypraw uważacie za najbardziej niebezpieczną?

W tym roku to był właśnie Darien. To jedno z miejsc, gdzie splata się kilka realnych zagrożeń – bardzo dzika i trudna dżungla, w której naprawdę trudno się poruszać, duża liczba węży, ryzyko napotkania partyzantów.

Jakie kierunki podróży polecisz facetpom spragnionym nowych wyzwań? Gdzie warto wybrać się dla czegoś bardziej interesującego od zabytków?

Zawsze zależało mi nie na „zwiedzaniu” miejsc, ale na ich „przeżywaniu”. Gdy poznawałem różne kraje zajmując się dziennikarstwem i pisząc reportaże, mogłem zobaczyć miejsca, gdzie tradycyjni turyści nie docierają. To wszystko pomogło mi potem w organizacji wyjazdów – bo znałem już sposoby, aby wydobyć się ze schematów.

Wiesz, turystyka przygodowa to coś, na co może składać się mnóstwo elementów. Ja mam olbrzymią satysfakcję z pokazywania ludziom Ameryki Południowej i tego, jak ten kontynent i ludzie na nim żyją, we wszelkich aspektach. Bogactwo, biedę, cywilizację i dzicz – wszelkie kontrasty - i uciekam jak mogę od formy złagodzonej, masowo-turystycznej, nienawidzę fałszerstwa na użytek robienia show. Musi być prawdziwie i musi być zbliżenie do świata, w którym żyją miejscowi.

Koncentrowanie się na zabytkach – nieraz bardzo ciekawych – byłoby, mówiąc szczerze, powierzchowne. Jeśli ktoś chce poznawać inne kraje, powinien pamiętać, że zabytki to tylko jeden element. Gdyby się na nim skoncentrować, to można się zanudzić. Ma być przygoda, a nie odkreślanie punktów programu.

Jak przewidywać niebezpieczeństwa i reagować na nie w nieznanych krajach?

Podróże w większości krajów świata, włącznie z tymi biednymi, jest z reguły bezproblemowa, gdy zachowuje się podstawowe środki bezpieczeństwa. Ale są kraje, jak i rejony, gdzie jest szalenie groźnie. Tu, jeśli sami nie znamy danego miejsca, dobrze gadać z miejscowymi. W takim Afganistanie spokojnie możemy sobie spacerować po Kabulu, ale w większości wiejskich prowincji szybko staniemy się zwierzyną łowną. Tak samo Kolumbia, gdzie większość miast i miasteczek ma stan bezpieczeństwa o wiele większy, niż w innych miastach kontynentu, ale są prowincje gdzie toczą się regularne walki i wybuchają bomby. Sytuacja często dynamicznie się zmienia. Na przykład panuje ugruntowane przekonanie, że np. Rio de Janeiro jest miastem niebezpiecznym. W latach 90. i dwutysięcznych faktycznie było tam wiele napadów, rabunków, strzelanin gangów z policją. Dzisiaj gospodarka Brazylii przeżywa boom, ulice Rio są bezpieczne nawet w środku nocy, o napaść łatwiej w stolicach Europy niż tam. Do wielu słynnych faveli można wejść z aparatem i spacerować, jeszcze kilka lat temu to by nie było możliwe. Ale są favele, gdzie jest naprawdę groźnie – gdy znasz teren, to wiesz, co jest grane.

Twoja najbardziej beznadziejna sytuacja podczas wyprawy?

Beznadziejnej nie było, ale było kilka trudnych. Raz jeden z uczestników wyprawy został porwany przez bandytów. Innym razem, w Gwatemali, w knajpie, gdzie siedzieliśmy, jeden facet wyrwał innemu broń ze spodni po czym zastrzelił jego i jego kolegę. Na ostatniej ekspedycji jeden z uczestników podłamał się kondycyjnie i nie był w stanie iść, prosił, aby wezwać helikopter – bo ze środka dżungli nie było innej możliwości ewakuacji. Nie ma sytuacji beznadziejnych! We wszystkich takich sprawach najważniejsze, to pozostać spokojnym, ocenić sytuację i potem najprostszą drogą się z niej wykaraskać. Dopóki żyjesz, dopóty możesz działać w tym kierunku. A jak już nie żyjesz, to i tak już nic nie zrobisz.

Książki podróżnicze, które poleciłbyś „świeżym” podróżnikom?

„Celem jest Orient” Ediego Pyrka, bardzo ciekawe połączenie przewodnika i zbioru reportaży podróżniczych. Część przewodnikowa straciła mocno na aktualności, ale reportaże są niezwykle ciekawe i uczą podróżowania nieszablonowego, włóczęgi w poszukiwaniu przygód.„Trismus w Antarktyce” – Patricka van Goda, to pozycja żeglarska, o życiu poświęconym żeglarstwu i w całości niemal spędzanym na jachcie.

„Hunter, Hammer and Heaven” i „The Adventurist” Roberta Peltona – może nie stricte podróżnicze, ale zagłębiające w świat reporterów wojennych. Bardzo też polecam stare, ale fajne filmy dokumentalne Albiego Mangelsa, australijskiego podróżnika, który też wyrobił swój własny, bardzo oryginalny styl podróżowania. Fajne są książki Cizii Zyke – zbuntowane, ostre, męska literatura w starym stylu. No i unikałbym książek „mocno eksponowanych” na półkach księgarskich – kolorowe zdjęcia, kredowy papier, a g… w środku. Jakbym takie książki czytał w dzieciństwie, to nigdy bym się nie zabrał za podróże, bo wydałyby mi się wyjątkowo nudną i „cienką” rozrywką.

Czego nie lubisz u towarzyszy podróży?

Braku szacunku do innych. Braku umiejętności dostosowawczych. Nietolerancji i braku zrozumienia dla innych kultur, ale i do współtowarzyszy. Podróżowanie to poznawanie świata i rozwój własnej osobowości, ale ktoś, kto posiada tego rodzaju cechy, jest na to zablokowany, może wszędzie pojechać, ale niczego się nie nauczy i nie zrozumie.

Jaką radę macie dla kogoś, kto marzy o podróżach a nie wie od czego zacząć?

Tomek: Niech zacznie od wyznaczenia sobie celu, a potem robi wszystko, aby go osiągnąć. Tak często ludzie nie robią nic w kierunku realizacji swoich marzeń i to jest bardzo smutne.

 

Wywiad przeprowadził Michał Mazik

Miasta, które musisz zobaczyć
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie