Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Korea Północna - kraj piękny i straszny

Podróże
|
06.03.2023

Choć przywykliśmy do przekonania, że zimna wojna skończyła się wraz z upadkiem Związku Radzieckiego, tak naprawdę jest na świecie miejsce, gdzie trwa ona w najlepsze przez cały czas. I choć w ostatnich latach doszło na Półwyspie Koreańskim - bo o nim mowa - do pewnego rozluźnienia relacji, nadal nie ma mowy o zakończeniu kilkudziesięcioletniego okresu skrajnej wręcz wrogości.

Tagi: czas wolny

Pjongjang
Stolicę Korei Pn. zamieszkują tylko najwyżsi dygnitarze i oddani reżimowi obywatele

Dwie Koree. Przepaść nie do przebycia

W północnej części półwyspu, w niemal kompletnej izolacji od świata zewnętrznego funkcjonuje krwawy i bezwzględny reżim, który swą brutalnością przewyższa wszystko to, co znamy z historii. Natomiast na południu, oddzielone linią demarkacyjną i najpilniej strzeżoną granicą globu, rozwinęło się w tym samym czasie jedno z najbardziej innowacyjnych technologicznie państw świata.

Koreańska linia demarkacyjna oddziela od siebie dwa światy: Koreę Południową, która od zakończenia wojny na półwyspie jest aktywnym członkiem międzynarodowej społeczności i ważnym sojusznikiem USA oraz Zachodu, oraz izolującą się od świata, niepodzielnie rządzoną przez rodzinę Kimów, dyskretnie wspieraną przez Chiny Koreę Północną. Obie części kraju jeszcze przed wybuchem konfliktu koreańskiego znajdowały się na podobnie niskim poziomie rozwoju, dziś dzieli je niewyobrażalna wręcz przepaść w każdej dziedzinie.

Korea Południowa to kraj, który dokonał gigantycznego skoku technologicznego i cywilizacyjnego. W ciągu ostatnich 40 lat, z poziomu niższego niż ówczesna Polska, Południe awansowało do grona kilku najpotężniejszych gospodarczo regionów globu.

Południowokoreańskie firmy, kiedyś traktowane jako producenci taniej tandety, współcześnie urosły - na przykład na rynku producentów elektroniki użytkowej i multimediów - do roli światowych potentatów, a najpotężniejsza z nich, Samsung - produkująca poszukiwane produkty nie tylko pod marką własną, ale i podzespoły dla takich firm jak np. dla Apple - stała się wręcz hegemonem branży elektronicznej.

Zmiany dotknęły także południowokoreańską kulturę, która - choć oczywiście zachowała lokalna specyfikę - upodobniła się do wzorców zachodnich.

Północ. Skansen nie z tej ziemi

W tym samym czasie Korea Północna - na której chcę się tu skupić - która jeszcze w latach 70. wyprzedzała Południową nie tylko pod względem stopnia rozwoju gospodarczego, ale nawet poziomu życia, pogrążała się w coraz większym kryzysie i izolacji. Warunki zwykłego, codziennego bytu na przestrzeni ostatnich dekad stawały się tam coraz trudniejsze.

Upadek wspomagającego Koreę Północną komunistycznego bloku wschodniego, kolejne katastrofalne susze, kryzysy w przestarzałym rolnictwie i rządzący państwem fanatyczny i zamknięty na świat, skostniały i bardzo brutalny reżim jednej rodziny, doprowadziły do sytuacji, w której (zdaniem wielu zachodnich analityków) nad krajem zawisło widmo ruiny gospodarczej, a nawet głodu. Żywność jest racjonowana i reglamentowana, a przydziały jedzenia są bardzo niewielkie i zróżnicowane w zależności od tego, jak obywatel demonstruje oddanie systemowi. Pierwszeństwo mają działacze partyjni i urzędnicy państwowi.

Pjongjang
Pjongjang

W swoistym letargu utrzymywana była też koreańska kultura i język, który przez kilkadziesiąt lat izolacji zaczął się mocno różnić od tego z południa, w którym - dzięki otwarciu na świat - pojawiło się wiele naleciałości z angielskiego i innych zachodnich języków.

Bezwzględny reżim, szalejąca propaganda

Jeszcze gorsze, niż wynikałoby to wyłącznie z zapóźnienia ekonomicznego, jest położenie tamtejszej ludności. Dla mieszkańca Polski, a tym bardziej dostatniej Europy zachodniej to, jak wygląda tam życie codzienne, jest wręcz niewyobrażalne. Po pierwsze jest to krwawa dyktatura, gdzie niemal o wszystkim, co się dzieje w kraju, decyduje jeden człowiek – Kim Dzong Un. Ten mający zaledwie 34 lata syn poprzedniego władcy, Kim Dzong Ila i wnuk założyciela komunistycznej, Korei Kim Ir Sena, sprawuje swój urząd – mimo młodego wieku - równie bezwzględnie, co ojciec i dziadek, nie wahając się przez zamykaniem, a nawet zabijaniem prawdziwych i urojonych przeciwników politycznych.

Po drugie, w kraju funkcjonują obozy koncentracyjne i reedukacyjne, do których można trafić za szereg wykroczeń przeciwko porządkowi publicznemu, nawet za taki drobiazg, jak oglądanie zagranicznych filmów wideo czy nielegalne posiadanie telefonu komórkowego. Prawo jest drakońskie i nie zostawia obywatelom żadnego marginesu swobody. Mieszkańcy są też poddawani stałemu nadzorowi, niezliczona sieć donosicieli oraz agentów przekazuje władzom informacje o każdej ich aktywności. Prywatność nie istnieje, donoszenie na siebie, nawet wewnątrz rodzin jest wręcz wskazane. Panuje tam coś, co można by nazwać szpiegomanią.

Wszyscy mieszkańcy Północy są przez cały czas poddawani systematycznemu „praniu mózgów”, nie tylko przez reżimową telewizję i radio, która nie nadaje zresztą programu w naszym rozumieniu tego słowa, a jedynie produkcje propagandowe i „wychowawcze”, ale też przez szkołę, gdzie prócz nauki czytania i pisania dzieci obowiązkowo uczestniczą w przedmiotach, których treścią jest wpojenie im odpowiednio spreparowanych życiorysów i epokowych osiągnięć liderów państwowych. Maluchom (które od najmłodszych lat zabierane są rodzicom i wychowywane „przy szkole”) wkłada się do głów takie brednie jak to, że obecny lider państwa nauczył się prowadzić samochód wieku 3 lat, oraz to, iż w wieku lat 9 wygrał bohatersko międzynarodowe regaty wioślarskie dla dorosłych.

Kim wynalazł leki na AIDS, Ebolę oraz… kaca

Oficjalna propaganda Korei Północnej nie przedstawia zresztą swoich liderów wyłącznie jako kompetentnych i odpowiedzialnych, kreuje ich na omnipotentnych specjalistów w każdej dziedzinie – od kuchni, przez rolnictwo, przemysł, na medycynie i programie kosmicznym kończąc. Gdy Kim składa wizytę w fabryce butów, państwowa telewizja pokazuje, jak instruuje on dyrekcję co do metod usprawniających wytwarzanie obuwia, z kolei w fabryce żywności zdradza jej pracownikom sekret, jak wytwarzać produkty smaczne i zdrowe. Jakiś czas temu tamtejsze gazety donosiły, że młody Kim osobiście wpadł na pomysł, jak leczyć AIDS, a nawet wynalazł alkohol, który nie powoduje kaca. Lider zna się na wszystkim i wie wszystko.

W całym państwie panuje wszechogarniający, rozdmuchany do granic czarnej groteski kult obecnego wodza, jego ojca i dziadka. Obywatele muszą aktywnie oddawać hołd władzom. Nie wystarczy jedynie bierność i cicha akceptacja, gdyż może się ona dla innych wydać podejrzana i stać się w efekcie podstawą donosu. Pożądana jest afirmacja i zachwyt. Każdy Koreańczyk musi publicznie wyrażać uwielbienie dla władz i oddanie sprawom państwa. Takie seanse adoracji są urządzane wszędzie, w szkołach a nawet w zakładach pracy, gdzie codziennie odbywają się specjalne apele, na których każdy pracownik kolejno deklaruje, za co jest wdzięczny „wspaniałemu, najwyższemu przywódcy”.

Do Europy przebijają się jedynie obrazki z uroczystości państwowych, choćby takich jak pogrzeb poprzedniego przywódcy Korei, podczas których tłumy Koreańczyków zwijały się w żałobnych spazmach. Dla wielu z nas sceny te musiały się wydawać groteskowe, tymczasem tam to codzienność. Ktoś, kto wtedy publicznie nie płakał, od razu stawał się celem dochodzenia, a karą za „brak należytego szacunku” mogło być więzienie lub nawet obóz pracy.

Pjongjang. Stolica na pokaz

Specyficzna forma dyktatorskich rządów, czegoś w rodzaju dziedzicznej satrapii, która wykształciła się przez ostatnie kilkadziesiąt lat na Północy sprawiła, że region ten, będący szczelnie odciętym od reszty kawałkiem Ziemi, jest dziś ciekawym skansenem przeszłości w jej najbardziej anachronicznej, wręcz obskuranckiej formie. Kraj w większości wygląda jak żywcem przeniesiony z dawno minionych epok: często bez dróg, prądu i jakiejkolwiek nowoczesnej infrastruktury. Z jednym wyjątkiem - zbudowaną na pokaz stolicą.

Choć oczywiście dla mieszkańców naszej części świata wszystko, co się tam dzieje, może się wydawać szokujące i niezrozumiałe, to jednak Korea Północna pozostaje zjawiskiem - przynajmniej dla mnie - fascynującym. Dlaczego? Jest to miejsce wielkich i bardzo interesujących kontrastów. Z jednej strony mamy Pjongjang (po II wojnie światowej nazywaną Phenianem), stolicę kraju, która przez reżim traktowana była i jest jako wizytówka i jedno z nielicznych miejsc, do których wpuszczani są zagraniczni turyści i wybrani dziennikarze. Z drugiej - właściwie średniowieczną prowincję.

Przez swój uprzywilejowany status miasto stołeczne odróżnia się - także wizualnie - od reszty dramatycznie zacofanego kraju. Na wpuszczanych tam turystach "dewizowych" może to robić i robi nawet dość pozytywne wrażenie - wielka, prawie 3,5 milionowa metropolia wybudowana jest bowiem z bardzo dużym rozmachem i ma do zaoferowania kilka swoistych cudów.

Najbardziej rzuca się w oczy 105-piętrowy "hotel Ryugyŏng", który niczym szklana, 330-metrowa piramida dominuje nad całą okolicą. W zasadzie niewiele o nim wiadomo, poza tym, że nadal - choć budowa rozpoczęła się jeszcze w latach 80., pozostaje nieukończony.

Zresztą o całej Korei Północnej wiemy tak naprawdę bardzo mało, gdyż poza oficjalnymi materiałami propagandowymi i relacjami nielicznych turystów nie ma stamtąd żadnych w 100% pewnych i potwierdzonych informacji. Kilka rzeczy w relacjach ludzi, którzy zostali tam wpuszczeni jako turyści lub dyplomaci (nota bene Polska, jako jedno z nielicznych państw europejskich, ma swoją ambasadę w Pjongjangu) jednak się powtarza, więc z dużą dozą pewności mogę je tu przedstawić.

Co jeszcze wiemy o Korei Północnej?

1. W stolicy Korei Północnej znajduje się jeden z największych stadionów świata. Jego trybuny mogą pomieścić ok. 150 tysięcy widzów. Odbywają się tam zarówno zwykłe zawody sportowe jak i wielkie widowiska z "żywymi obrazami" złożonymi z dziesiątek tysięcy wykonawców, które są jednymi z najbardziej znanych wizytówek kraju. Możliwość uczestnictwa w tych „uroczystościach” otrzymują jedynie najwierniejsi z wiernych, członkowie partii i ich rodziny.

2. W Pjongjangu znajduje się najwyższa na świecie granitowa wieża, nazywana wieżą ideologii Dżucze, powstała, by upamiętnić 70. urodziny założyciela państwa - Kim Ir Sena. Ma 170 metrów wysokości.

Wieża ideologii Dżucze
Wieża ideologii Dżucze

3. W stolicy nie może mieszkać każdy obywatel Korei Północnej, a jedynie członkowie partii rządzącej krajem, najwyżsi dygnitarze i urzędnicy państwowi oraz ci obywatele, którzy dostają tam mieszkania w nagrodę za lojalność wobec systemu.

4. Wbrew pozorom Korea Północna nie jest już - przynajmniej formalnie - krajem komunistycznym. Wszelkie wzmianki o komunizmie wycofywano z dokumentów państwowych i oficjalnej propagandy już od lat 60., obecnie nie ma żadnych zapisów na ten temat nawet w konstytucji. Oficjalnie obowiązuje ideologia Dżucze, czyli coś, co można by nazwać modelową autarkią. Co ciekawe, formalnie w Korei obowiązuje też system wielopartyjny, jednak partie inne niż naprawdę rządząca, pełnią jedynie funkcję dekoracyjną, a członkostwo w nich jest ściśle reglamentowane.

5. W Korei nie można kupić ani mieszkania, ani samochodu. Wszelkie dobra tego typu dystrybuuje państwo na zasadzie przydziału dla tych, którzy wykazali się oddaniem idei i władzy. Auta mogą zresztą posiadać wyłącznie najwyżsi urzędnicy lub wojskowi. Przekłada się to na znikomy ruch pojazdów na terenie całego państwa. Kontrastuje to z bardzo szerokimi arteriami i alejami zarówno w samej stolicy jak i w innych miastach.

6. Korea Północna to kraj wszechogarniającej sztuczności i propagandy. Zagraniczni turyści mówią o specjalnie dla nich urządzanych na pokaz sklepach i wystawach (w których nie można było dotykać towaru, poza tym z góry wyznaczonym do konsumpcji) czy jeszcze bardziej zadziwiających widowiskach, jak na przykład odwiedziny u "typowej" rodziny, które są zresztą żelaznym punktem każdej wycieczki z zagranicy. Gra aktorów w takiej "rodzinie" jest zazwyczaj skrajnie sztuczna, więc nawet najbardziej naiwni turyści w końcu się orientują, że biorą udział w zaaranżowanym przedstawieniu.

To jednak nie wszystko. Nad granicą z Koreą Południową zbudowano coś w rodzaju eleganckich miast-atrap, które w swoim zamyśle mają pokazywać mieszkańcom Południa, jak dostatnie jest życie na Północy. Najsłynniejsze z nich to Kijong-dong.

Całkowicie propagandowe są też północnokoreańskie media. W zasadzie jeden program TV, który przez kilka godzin dziennie serwuje - w niezwykle emocjonalnej formie - treści wychwalające władzę i jej osiągnięcia. Momentami informacje przekazywane przez telewizję i prasę są wręcz groteskowe, jak chociażby ta, że zwycięzcą ostatniego mundialu była właśnie Korea. Podobną papkę otrzymujemy na temat wielu innych spraw, jak choćby polityki zagranicznej czy koreańskiego "programu kosmicznego".

7. Hamburgera wynalazł Kim Dzong Il. Zagraniczni turyści prowadzani są do restauracji, które mają imitować zachodnie fast foody. Prawdziwy szok spotyka ich, kiedy dowiadują się, że podawane tam produkty, które znają przecież dobrze ze swoich krajów, to dania osobiście "wynalezione" przez władców (w tym już nieżyjących). Zresztą, w Korei każdą innowację propaganda przedstawia jako doskonały pomysł liderów partyjno-państwowych.

8. Zachodni turysta w Korei Północnej jest sam wyłącznie we śnie, a nawet prawdopodobnie nawet wtedy nie, gdyż pokoje hotelowe są podsłuchiwane. W ciągu dnia nie ma mowy o samodzielnym zwiedzaniu okolicy i poruszaniu się wśród zwykłych mieszkańców. Każda grupa turystów ma własnych przewodników i "obserwatorów", a każdy kolejny krok jest zaplanowany. Nie ma czegoś takiego jak "czas wolny", ten można najwyżej spędzać w pokoju hotelowym bez kontaktu ze zwykłymi ludźmi. Obsługa hotelowa jest zresztą w pełni przeszkolona i wyselekcjonowana przez władze. Rozmowy prywatne z Koreańczykami z obsługi są przy tym ograniczone do minimum. Zresztą, nawet jeśli okazja się nadarzy, zwykli ludzie nie chcą rozmawiać, gdyż wiedzą, że są obserwowani i boją się konsekwencji, a tą może być nawet zesłanie do obozu koncentracyjnego.

9. Wszechobecne w całym kraju są portrety i pomniki przywódców. Jak przystało na "nekrokrację", którą de facto jest Korea Północna, dominują pomniki nieżyjącego już, ale ciągle formalnie urzędującego "wiecznego prezydenta" Kim Ir Sena, jego syna Kim Dzong Ila i aktualnie panującego Kim Dzong Una. Obok żadnego z tych monumentów nie należy przechodzić obojętnie. Należy się pokłonić i okazać szacunek. Za lekceważenie grozi więzienie, a nawet obóz koncentracyjny. Znany jest przykład amerykańskiego turysty, który z hotelu, w którym mieszkał, chciał sobie wziąć na pamiątkę plakat propagandowy, został zawrócony na granicy i skazany na 15 lat ciężkich robót. W wyniku tortur w więzieniu zapadł w śpiączkę i zmarł.

10. Fryzury nie są w tym kraju sferą dowolnego wyboru mieszkańców. Istnieją oficjalne katalogi kilkunastu fryzur, które mogą nosić obywatele. Wszelkie inne są uznawane za dekadenckie i zakazane.

11. W północnej części półwyspu Koreańskiego obowiązuje specjalny kalendarz. Jego początkiem jest rok urodzin założyciela Korei Północnej - Kim Ir Sena. Obecnie mamy tam zatem rok 106.

12. Nie tylko fryzury są tam reglamentowane. Ograniczeniom podlegają także stroje. Nie można na przykład nosić dżinsów.

13. Pornografia jest całkowicie zakazana. Osoba przyłapana na oglądaniu materiałów pornograficznych może być skazana na karę śmierci. Podobna sankcja może grozić też za czytanie Biblii, nieco "mniejsze" sankcje, np. obóz reedukacyjny, grożą za oglądanie zagranicznych filmów. W ogóle prawa obowiązujące na terenie Korei Północnej są drakońskie. Nawet, jeśli obrazki pokazywane turystom wyglądają na sielankowe, trzeba w każdej sytuacji pamiętać, że to bezwzględny reżim i dyktatura, a w więzieniach siedzą dziesiątki tysięcy ludzi.

14. Formalnie wszelki ruch graniczny między Koreą Północną a Południową jest zakazany, a przekroczenie granicy jest właściwie niemożliwe, gdyż oba kraje pozostają w stanie wojny. W rzeczywistości były pewne, niekiedy nawet duże, wyjątki. Przykładem jest zlokalizowany na południu KRLD, nad granicą z Południem, region przemysłowy Kaesŏng. Był to eksperymentalny obszar, na którym obowiązywały specjalne prawa i inwestowały w nim przedsiębiorstwa z Korei Południowej. Jak to jednak w warunkach niestabilnego reżimu bywało, władze Północy w momentach nasilania się konfliktu ze światem zamykały ten region dwukrotnie, raz w 2013 r., drugi raz w 2016 r. (pozostaje zresztą zamknięty do dziś).

Półwysep Koreański to region niezwykle interesujący. Z jednej strony coraz zamożniejsze i rozwinięte Południe, z drugiej rządzona żelazną ręką przez autorytarny reżim, zacofana, ale - przez swoją izolację i niecodzienność - także ciekawa Północ. Kontrasty, jakie tu można spotkać, są większe niż gdziekolwiek indziej na świecie. Z jednej strony hi-tec Południa, z drugiej siermiężny, pozornie groteskowy, ale bezwzględny i krwawy reżim Północy. Północ, choć rządzona żelazną ręką Kimów, także ma wiele do zaoferowania, choćby przyrodniczo. Przykład pierwszy z brzegu to przepiękne góry Diamentowe położone na wschodzie półwyspu, które są – moim zdaniem - jednymi z najciekawszych na Ziemi.

Góry Diamentowe w Korei Północnej
Góry Diamentowe

Korea Północna fascynuje mnie od dawna. Jest to kraj tak odizolowany od współczesnego świata, że wiemy o nim naprawdę bardzo niewiele. Sam mam duszę odkrywcy, więc kusi mnie, by tam kiedyś wreszcie pojechać i na własne oczy zobaczyć jak to wygląda z bliska.

Tomasz Sławiński

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie