Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Black Friday, czyli jak odróżnić prawdziwe okazje od naciąganych

Oszczędzanie
|
22.11.2023

Zakupowe szaleństwo związane z Black Friday to zjawisko, które w Polsce obserwujemy dopiero od kilku lat. Jeszcze niedawno większość z nas w ogóle nie słyszała o „dniu wielkich promocyjnych wyprzedaży”, ale sytuacja się szybko zmienia, bowiem w tym roku „Czarny piątek” stał się już całym „Black Weekiem” a dla tych, którym będzie jeszcze mało zakupów, zostanie „Cyber Monday”, czyli specjalne wyprzedaże już po weekendzie. Czy rzeczywiście było na co czekać? Czy promocje istotnie są aż tak atrakcyjne, że na ten dzień warto odkładać zakupy z całego roku?

Black Friday
Black Friday to coraz bardziej popularne w Polsce szaleństwo zakupowe

Pierwsze były Stany Zjednoczone

Tradycja „Black Friday” przywędrowała z USA do Europy i Polski stosunkowo niedawno. Jest to wielka feta komercji przypadająca zawsze dzień po tamtejszym Święcie Dziękczynienia. Z początku było to po prostu otwarcie sezonu bożonarodzeniowego, w czasie którego duże sieci sklepów i korporacje sponsorowały popularne tam parady Św. Mikołaja, łącząc to z promocją własnych marek. Z czasem całość zaczęła nabierać bardziej handlowego rysu – sklepy w ten dzień wydłużały godziny pracy, najpierw startując o 6 rano, a potem z czasem przesuwając tę godzinę na czas bliżej północy, rekord pobiła w 2012 sieć Walmart ogłaszając, że otworzy swoje sklepy już o 20, jeszcze w Święto Dziękczynienia.

W Stanach obecnie jest to jeden z najbardziej zyskownych dla sprzedawców dni w całym roku. Mimo atrakcyjnych promocji i pojawiających się wszędzie upustów, w niektórych przypadkach sięgających aż 80%, jest to dla wielu sieci handlowych czas ogromnych żniw. Wynika to z tego, iż wśród wielu Amerykanów ukształtował się obyczaj zwlekania z zakupami drogiego sprzętu RTV, komputerów czy ubrań właśnie do tego dnia, co powoduje, że wysokie obroty z nawiązką rekompensują atrakcyjne dla kupujących zniżki. Tamtejsza Krajowa Federacja Handlu Detalicznego prowadzi coroczne badania podsumowujące akcje promocyjne „Czarnego piątku”, wynika z nich, że tego dnia zakupy robi nawet 200 mln Amerykanów wydając średnio 300-400 dolarów, co oznacza, że tylko w ten jeden dzień konsumenci zostawiają w sklepach nawet do 80 miliardów dolarów.

W erze Internetu nie ma granic

Jeszcze parę lat temu „Black Friday” był w Europie ciekawostką z USA, wydarzeniem budzącym bardziej uśmiech – choćby ze względu na pojawiające się w mediach doniesienia o walkach o towar czy wielkie kolejki pod sklepami – niż realne zainteresowanie. Wszystko zmienił Internet. Świadomość europejskich, w tym polskich konsumentów bardzo wzrosła, zaczęli oni oczekiwać podobnych jak w Ameryce promocji, upustów i atrakcji. Szybko podchwyciły to działy marketingowe tutejszych sklepów i firm i tak się zaczęło. Od kilku lat akcja zdecydowanie przybiera na sile – „Black Friday” został zastąpiony najpierw „Black Weekendem”, potem „Black Weekiem” a teraz obejmuje nawet poweekendowy poniedziałek.

Kto uczestniczy w promocjach?

W tym momencie praktycznie wszyscy liczący się polscy sprzedawcy – duże sklepy internetowe, ale też serwisy sprzedażowo-aukcyjne. Rabaty znajdziemy też w dostępnych z Polski sieciach międzynarodowych – na przykład na Amazonie.

Generalnie branże, które najmocniej uczestniczą w czarnopiątkowych imprezach, to zwyczajowo elektronika i AGD oraz odzież. Tu najłatwiej bowiem – ze względu na stosunkowo duże kwotowo rabaty – skusić klientów do zakupu. Są ludzie, którzy całymi miesiącami czekają (i oszczędzają środki) by złapać okazje w dzień promocji i sklepy to wykorzystują, kusząc widowiskowymi rabatami.

Jak to jest z tymi promocjami?

Od początku funkcjonowania „Black Friday” w Europie pojawiają się liczne głosy krytyczne co do szczerości intencji sprzedawców i rzeczywistej atrakcyjności promocji organizowanych w tym czasie. Wiele osób twierdzi, że rabaty wcale nie są tak korzystne, na jakie wyglądają, poza tym promocje z „Czarnego Tygodnia” to nic innego jak wietrzenie magazynów z rzeczy, które nie sprzedały się w ciągu całego minionego roku. Jest w tym sporo prawdy, zwłaszcza, jeśli widziało się upusty i promocje z tego dnia w USA, gdzie skala obniżek jest w istocie imponująca, dużo większa niż to, z czym się spotykamy w Polsce.

A u nas bywa różnie. Większość dużych sklepów internetowych ma zawsze pakiet bardzo atrakcyjnych rabatów, jakim zresztą chwali się materiałach promocyjnych oraz reklamach, i który w „dniu zero” schodzi on nawet poniżej kosztów produkcji, ale zwykle haczyk polega na tym, iż taka oferta zawiera jedynie kilka-kilkanaście sztuk takiego asortymentu. Sklepy ewidentną stratę na tym wliczają sobie do kosztów promocyjnych i w końcu i tak wychodzą na swoje, bowiem dzięki krzykliwym zapowiedziom przyciągają rzesze innych konsumentów, którzy, choć już nie załapią się na mega promocje, kupią przy okazji coś innego, na czym sprzedawca już świetnie zarobi.

Trudno jednak komukolwiek zarzucać w tej sytuacji nieuczciwość. Promocja była, autentyczni szczęśliwcy (którzy by dostać produkt z rabatem musieli zapewne koczować na stronie internetowej oczekując momentu uruchomienia akcji) też, więc nie ma się do czego przyczepić. A to, że reszta rabatów jest taka sobie – cóż, kto pierwszy ten lepszy, może za rok dopisze szczęście.

Zupełnie czymś innym (i występującym nie tylko w Polsce) jest natomiast dość wątpliwa etycznie praktyka wielu sklepów, polegająca na stopniowym podnoszeniu cen w miesiącu poprzedzającym „Black Friday” i pozornym obniżaniu ich w „dniu zero”. Te bardziej uczciwe sklepy w dniu promocji obniżają ceny do wartości nieco poniżej ceny wyjściowej (choć prezentowany rabat dzięki wcześniejszemu podbijaniu ceny wygląda znacznie lepiej), ale są i takie, które robią klientom psikusa – dają taki rabat, że cena po rabacie oferowana w „Czarny Piątek” jest wyższa niż jeszcze kilkadziesiąt dni wcześniej bez rabatu. I choć (właśnie z tego powodu) sklepy obecnie mają obowiązek informować o najniższej cenie w ciągu ostatnich 30 dni, wydaje się że niektórzy nieuczciwi sprzedawcy wciąż manipulują przy cenach, tyle, że w dłuższym niż 30 dni okresie.

Dlaczego „promocyjne” różnice między Europą a USA są tak duże?

Odpowiedzi na to pytanie jest kilka. Przede wszystkim rynek amerykański jest znacznie większy niż poszczególne rynki krajów europejskich. Amerykańscy sprzedawcy, na przykład wspominany wcześniej WalMart, mają obroty roczne większe niż budżety niektórych państw europejskich, co powoduje, że w negocjacjach z producentami elektroniki czy artykułów AGD są w stanie uzyskać znacznie większe upusty niż sieci europejskie. Warto też pamiętać, że handel nie jest działalnością charytatywną, wszystkie znajdujące się na nim podmioty pracują dla zysku, dlatego nikt nie zejdzie z cenami (poza przywołanymi ograniczonymi wyjątkami) poniżej progu, który zapewni godziwy zarobek. Do tego wszystkiego dochodzą opłaty transportowe, polityka celna i podatkowa UE, w efekcie ceny wielu towarów są u nas znacznie wyższe niż za oceanem.

Wszystko to powoduje, że w odróżnieniu od USA nasze promocje mają często charakter symboliczny, jest to bardziej akcja marketingowa, początek sezonu promocyjnego niż faktyczny dzień dużych rabatów. Swoje znaczenie ma tu też przesadne rozciąganie eventu. W Ameryce robią to raz a porządnie, u nas wydłuża się to do weekendu, tygodnia, a nawet miesiąca, nic dziwnego zatem, że upusty nie są tak atrakcyjne – po prostu nie mogą być.

Jak się nie dać nabrać na fałszywe okazje w Black Friday?

Przede wszystkim nie warto podejmować nieprzemyślanych decyzji i kierować się impulsem. Jeśli planujesz zakup konkretnego rodzaju sprzętu lub urządzenia i czekasz na promocje w „Black Friday”, zapisz sobie jego cenę przed promocją. Obecnie sklepy mają obowiązek podawać przy promocyjnej cenie najniższą cenę produktu w ciągu ostatnich 30 dni, warto jednak orientować się, ile pożądany przez nas przedmiot kosztował np. 2 miesiące wcześniej. Łatwo wówczas sprawdzisz w dniu zakupu, czy nikt cię – pisząc kolokwialnie – nie robi w konia. Jeśli nie zdążyłeś sprawdzić ceny wcześniej, skorzystaj z porównywarek cen – gdzie przy przeglądzie konkretnego modelu produktu zazwyczaj jest moduł sprawdzania historii jego ceny. Można wówczas łatwo sprawdzić, czy nie była ona sztucznie podnoszona przed czasem promocji.

Kupno wymarzonej rzeczy czy gadżetu to zawsze świetna sprawa, warto jednak takie zakupy – zwłaszcza jeśli wydajemy dużo pieniędzy – robić rozsądnie i z głową, by potem własnej decyzji nie żałować. Udanych piątkowych zakupów.

Sławomir Tokarczyk

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie