Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Wzór sportowca i człowieka

Oni nas inspirują
|
28.10.2014
Oni nas inspirują Wzór sportowca i człowieka

„Jeśli masz iskrę, fantazję i motywację do walki, to wiek nie jest przeszkodą, jak w innych sportach. A wręcz pomaga, ponieważ im jesteś starszy, tym masz większą rutynę” – to dewiza 44-letniego Amerykanina Grega Hancocka, który nie tak dawno sięgnął po trzeci tytuł mistrza świata na żużlu.

Oni nas inspirują Wzór sportowca i człowieka

Poprzednio zdobywał złoty medal indywidualnych mistrzostw świata na żużlu w roku 1997 i 2011. Jak mówi szczęśliwy i żartobliwy Greg Hancock, każdy tytuł smakował inaczej: „pierwszy był fantastyczny, drugi wspaniały, a ten jest nieprawdopodobny”. A tak na serio wszystkie są dla niego bardzo istotne, bo trzeba pamiętać, że po każdy z nich sięgał w innym czasie i momencie swojego życia. Teraz jest najszczęśliwszym facetem na świecie. Ma trójkę cudownych dzieci oraz wspaniałą małżonkę. „Czy można pragnąć czegoś więcej” – wyznaje Hancock, który w walce o tytuł zdystansował m.in. naszego Krzysztofa Kasprzaka. Gdy pochodzący z Kalifornii Greg zaczynał swoją przygodę z motocyklem, Polaka... nie było jeszcze na świecie.

Człowiek bez wad. Prawie...

Dla Grega Hancocka czarny sport to całe jego życie, „oczywiście po dzieciach i rodzinie” – jak przyznaje w licznie udzielanych wywiadach. Po raz pierwszy siedział na motocyklu gdy miał siedem lat. A kiedy ten 44-latek zamierza pożegnać się z żużlowym torem? Z rozbrajającą szczerością przyznaje, że nie wie. Dodaje, że codziennie wstaje rano z łóżka ze świadomością, że jest w stanie wygrać z każdym i to napędza go psychicznie i motywuje do ciężkiej pracy. Zresztą chyba trudno nie być szczęśliwym, gdy robi się to, co się lubi, a na dodatek, zarabia tak na życie. „Moja głowa jest zdecydowanie młodsza niż ciało i przestanę startować dopiero wtedy gdy uznam, że nie mam już szans na kolejny tytuł mistrza świata” – mówi Hancock i dodaje, że w tym sporcie wiek nie ma znaczenia, a wieloletnie doświadczenie pomaga wygrywać.

Jego zdaniem, z wiekiem każdy człowiek się uspakaja. W jego przypadku to absolutna prawda, bo gdy Greg był młodszy, to często kłócił się z rywalami z toru, sędziami czy mechanikami. Potrafił też rzucać ze złości narzędziami w parku maszyn. Teraz – jak mówi – wszystko traktuje już na spokojnie, gdyż eksplozja nerwów dekoncentruje i odwraca uwagę, od tego co jest najważniejsze dla dobrej jazdy. „Żużel nadal mnie bawi i dlatego w nim wciąż jestem. Kiedy wsiadam na motocykl, myślę tylko o tym, by wygrać kolejny wyścig” – wyznaje urodzony 3 czerwca 1970 roku Amerykanin.

Ten 44-latek wciąż imponuje świetną kondycją. A skąd czerpie te siły? „Piję dużo wody mineralnej” – ripostuje krótko Hancock. I to też część prawdy, bo niemal zawsze można zobaczyć go z butelką wody w ręce. W drugiej trzyma zazwyczaj komórkę. „On chyba nie ma wad. Czasami jedynie za długo rozmawia przez telefon” – mówią o nim ludzie z jego otoczenia.

Zapach bezpieczeństwa

Zawsze pogodny i wesoły. Jego ogromną zaletą jest to, że zawsze wprowadza świetną atmosferę. Jedna z jego ksywek to „Grin”, czyli szeroko uśmiechnięty. W Szwecji, gdzie mieszka na co dzień, nazywają Hancocka „szwedzkim Amerykaninem” lub „Mr Nice Guy”. W Hallstavik żyje z żoną Jennie i trzema synami: Wilburem, Billem oraz Karlem. Zimę zazwyczaj spędza w Costa Mesa w Kalifornii, skąd pochodzi.

„To wyjątkowy człowiek zarówno na żużlowym torze, jak i poza nim. Nie dziwcie się, że ten facet nie ma wrogów. Oprócz tego jest niesamowicie rodzinny. Najbliżsi są dla niego najważniejsi” – mówią o Gregu koledzy. A on sam dodaje, że bardzo istotną podstawą jego sukcesów jest udane życie prywatne. „W moim domu codziennie rano pachnie świeżą kawą i jest to zapach bezpieczeństwa” – wyznaje zadowolony z życia „Herbie” – to kolejna ksywka Amerykanina, nawiązująca tym razem do pianisty i kompozytora, Herberta Jeffrey'a „Herbie” Hancocka.

„Ukończył 44 lata, ale ma wyjątkowo młodą duszę. Chcecie go spytać o najnowsze triki we freestyle motocrossie czy wyniki Moto Grand Prix – proszę bardzo. Greg jest zakochany po uszy w życiu, motocyklach, ale przede wszystkim jest przyjacielem ludzi. Pewnie dlatego zaufał mechanikom z Wrocławia: Rafałowi Hajowi i Bogdanowi Spólnemu. Dwóch wrocławskich majstrów wkłada serce w pracę przy motocyklach Hancocka. Greg o tym wie. U niego w teamie równie istotna jest pasja jak i serce” – mówi Tomasz Lorek, komentator Polsatu Sport. Jedną z pasji Hancocka jest też gotowanie. Kiedyś, w planach był nawet program kulinarny, w którym główną postacią miał być Greg, wcielający się w postać kucharza. Szkoda, że na razie zaniechano tego pomysłu.

Żużlowa iskra nie gaśnie

44 lata, a „Herbie” jest wciąż nie do zdarcia. Nie dość, że po raz trzeci sięgnął po złoty medal IMŚ, to jest też zawodnikiem, który od początku cyklu Grand Prix – wyłaniającego mistrza świata, tj. od 1995 roku, opuścił tylko jedne zawody ze 180 rozegranych! Ta żywa legenda speedwaya jest też wicemistrzem świata z 2006 roku i brązowym medalistą w latach 1996 , 2004 i 2012. Z reprezentacją USA trzykrotnie sięgał też po tytuł Drużynowych Mistrzów Świata (1992, 1993, 1998). Być może do tej listy najważniejszych sukcesów, dojdą kolejne medale, bo Greg nadal czuje się świetnie i ani myśli kończyć bogatej kariery. Ale skoro mówi, że ma w sobie bardzo dużo żużlowej iskry i jeszcze nie czas na odcinanie kuponów, to można mu zaufać. W końcu to trzykrotny mistrz świata. I wspaniały człowiek!

Oto, jak 44-latek został po raz trzeci mistrzem świata:

Paweł Pluta
fot: Wikimedia, Jason mp

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie