Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Łapiąc oddech

Oni nas inspirują
|
06.12.2017

Himalaista George Mallory zapytany o to, dlaczego chce wejść na Mount Everest, odpowiedział: „bo jest”. Zapewne podobnie pomyślał kilka lat temu austriacki maratończyk Christoph Kluge, kiedy postanowił wjechać rowerem na jedną z najwyższych przejezdnych przełęczy. Co motywowało tych, którzy postanowili pobić jego rekord?

Oni nas inspirują Łapiąc oddech

Pewnego letniego dnia Bartosz Huzarski, do niedawna jeden z czołowych polskich kolarzy zawodowych, a dziś właściciel kolarskiej akademii dla młodzieży i animator sportowego życia w okolicach rodzinnej Sobótki, odebrał telefon z nietypową propozycją. „Jest taki pomysł, żeby pojechać w Himalaje i pobić rekord wjazdu na Khardung La – jedną z najwyższych przejezdnych przełęczy na świecie”. Na decyzję czasu było niewiele, ale ponieważ życie Bartka od zawsze kręciło się wokół roweru, nie wahał się długo.

W tym miejscu można zapytać: co w tym dziwnego? Skoro wiedzie tam droga, to pewnie żadna sztuka nią przejechać. Ale to nie sama droga jest tym, co sprawia, że ta przejażdżka staje się wielkim wyzwaniem. Podjazd zaczyna się w miasteczku Leh, położonym w północnych Indiach, u podnóża Himalajów, na wysokości 3500 metrów n.p.m. Kończy się 40 kilometrów dalej i prawie 2 tysiące metrów wyżej, na 5.359 metrach. Na wysokości, gdzie różnica temperatur potrafi sięgać kilkunastu stopni, a zawartość tlenu w powietrzu jest o połowę mniejsza, niż nawet na najwyższych szczytach i przełęczach w Europie, które chętnie pokonujemy na rowerach.

Niedobór tlenu powoduje spadek wydajności energetycznej. Jeśli jest go mniej o połowę – z naszych mięśni możemy wygenerować mniej więcej o połowę mniejszą moc. To dlatego podczas wysiłku nasz oddech przyspiesza, a tętno rośnie: serce musi przepompować więcej krwi, dostarczającej mięśniom tlen. Gdy tlenu w powietrzu jest za mało, głębszy oddech nie pomaga, a mięśnie sprawiają wrażenie, jakby były z waty. „Puste nogi” – zwykli mawiać na to zjawisko kolarze. I to właśnie brak tlenu sprawia, że podjazd na Khardung La staje się takim wyzwaniem. Zwłaszcza, jeśli dodać do niego jeszcze element rywalizacji, bo pomysłodawcy postanowili się zmierzyć nie tylko z rekordem Kluge’a, ale jednocześnie skonfrontować z sobą kilkoro zawodników, każdego z inną specjalnością i innymi umiejętnościami, związanymi z jazdą na rowerze.

Oprócz Bartosza Huzarskiego, wielokrotnego uczestnika największych kolarskich wyścigów na świecie, na starcie stanęli również: Szwedka Eva Lindskog, zwaną „Królową Stravy” (na jej koncie jest ponad 1800 rekordów, tzw. QOM – Queen of the Mountain, czyli najszybciej pokonanych przez kobietę wzniesień); Andrea Schillirò, pochodzący z Mediolanu fotograf, miłośnik tatuaży i entuzjasta długich rowerowych wypraw oraz triathlonista Valenti Sanjuan z Hiszpanii, który w Himalajach pojawił się niemal w ostatniej chwili, ponieważ kilka dni wcześniej wylądował w szpitalu po ukończeniu… 10 pełnych Iron-Manów w 10 dni…

Z całej wyprawy oraz bicia rekordu Kluge’a powstał niespełna 30-minutowy dokument „Catching Breath”, do którego obejrzenia gorąco zachęcamy. Ciekawostką natomiast są smaczki z przygotowań, których na filmie nie widać, a o których Bartek opowiadał nam podczas premiery dokumentu. Specjalne treningi w warunkach obniżonej zawartości tlenu, spanie w namiocie hipoksyjnym, symulującym warunki wysokogórskie, czy specjalnie opracowany przez Bartka program treningowy, w którym niedobory tlenowe zastąpił zwiększoną prędkością wspinania, co pozwoliło na „himalajskie” ćwiczenia w polskich Górach Sowich. Konieczność kilkudniowej aklimatyzacji w Himalajach i obawy, które zrodziły się już na miejscu: co się stanie, gdy sił zabraknie na tym fragmencie drogi, z którego można spaść kilkaset metrów w dół stromego, kamienistego zbocza?

Po co więc ludzie podejmują takie wyzwania? Bo mogą. Łamanie własnych ograniczeń i przekraczanie kolejnych granic nie dość, że leży w naszej naturze, to jeszcze codziennie uczy nas czegoś nowego. Bez tego nie bylibyśmy zdolni do codziennego rozwoju. I za to powinniśmy być też wdzięczni sportowcom, bo pokazują nam na każdym kroku, jak sięgać po niezdobyte, jak się motywować, jak się cieszyć drobnymi sukcesami i jak się podnosić po upadku.

Zobaczcie, jak Bartosz Huzarski poradził sobie z tym wyzwaniem. Zapraszamy na przygodę, po obejrzeniu której wam też będzie trudno złapać oddech…

W filmie można ustawić polskie napisy (prawy dolny róg, Ustawienia)

Mariusz Czykier

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie