Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Twój dom na podsłuchu. Jak inwigilują nas sprzęty domowe

Nowoczesny dom
|
02.07.2019

Niedawno media we Francji zelektryzowała sensacyjna wiadomość. Jeden ze sprzedawanych na tamtejszym rynku zaawansowanych robotów kuchennych został gruntownie sprawdzony przez popularny serwis Numerama testujący sprzęt elektroniczny. I co się okazało? W urządzenie to wbudowany jest... mikrofon, choć żaden dokument ani specyfikacja produktu o tym nie informuje. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że robot o nazwie Monsieur Cuisine Connect jest sprzedawany w sieci Lidl, a ten sam produkt trafił też do Polski.

Tagi: nowoczesne technologie , test sprzętu

Mikrofon w robocie kuchennym
Przybywa w naszym otoczeniu urządzeń sterowanych głosem. Jakie rodzi to niebezpieczeństwa?

Wielka okazja?

Sieć Lidl słynie z tego, że co jakiś czas do asortymentu jego sklepów trafiają tańsze odpowiedniki bardzo drogich markowych produktów AGD. Były już tablety, laptopy, odkurzacze, teraz przyszła kolej na wielofunkcyjne urządzenie do łatwego przygotowywania smacznych potraw. Na rynku od lat można kupić podobne urządzenia o nazwie Thermomix, ale są one znacznie droższe - robot z Lidla, choć posiadający niemal te same funkcje, kosztuje 1599 zł, podczas gdy jego "oryginalny" kuzyn kosztuje ok. 5000 zł. Nic zatem dziwnego, że francuscy klienci szturmowali sklepy w poszukiwaniu tego - jak się wydawało - bardzo atrakcyjnego robota kuchennego z dotykowym ekranem, Wi-Fi i wieloma innymi funkcjami.

Mikrofon ukryty w robocie kuchennym

Na fali popularności sprzętu zainteresował się nim francuski portal Numerama, który słynie z niezależnych testów urządzeń elektronicznych i rozbierania ich na czynniki pierwsze. Tak też stało się z Monsieur Cuisine Connect. O ile funkcje gotowania wypadły bez zarzutu, o tyle to, co testerzy zobaczyli po rozmontowaniu sprzętu, wprawiło ich w szok. W obudowie był zamontowany i podłączony do panelu sterowania mikrofon. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby produkt zawierał moduł sterowania głosem, ale to urządzenie - przynajmniej formalnie - owej funkcji nie posiada. Sterowanie odbywa się tam bowiem wyłącznie za pomocą dotykowego panelu LCD. Co więcej, w dokumentach dołączonych do robota nie było słowa o wbudowanym module nasłuchującym. Po co tam zatem mikrofon?

Wokół sprawy szybko zrobiło się głośno, a głównym oskarżonym stała się sieć Lidl, która jest dystrybutorem wyprodukowanego w Chinach urządzenia. Krytyka okazała się na tyle mocna, że nawet polski oddział koncernu postanowił wydać oświadczenie o następującej treści:

"W wyposażeniu naszego robota Monsieur Cuisine Connect znajduje się tablet zawierający mikrofon, moduł ten jest natomiast nieaktywny. Jego obecność związana jest z prowadzonymi testami, które mają na celu dalszy rozwój oprogramowania i funkcji robota kuchennego. Zainstalowane oprogramowanie jest aktualnie całkowicie zamkniętym systemem, tylko techniczna ingerencja ze specjalistyczną i wąską wiedzą może umożliwić jakiekolwiek zmiany i modyfikacje. Pragniemy jednocześnie podkreślić, że taka procedura jest uważana za niewłaściwie użytkowanie sprzętu. Jako Lidl, nie ponosimy więc odpowiedzialności za nieautoryzowane zmiany w funkcjach urządzenia. Chcieliśmy zaznaczyć, że pracujemy nad nowymi rozwiązaniami i modułami Monsieur Cuisine Connect, tak by zwiększyć komfort jego użytkowania. W przyszłości jedną z takich funkcji może być funkcja głosowa - jednak wszelkie tego typu aktywacje będą możliwe jedynie za zgodą użytkownika."

Tymczasem sprawa zatacza coraz szersze kręgi. Jak twierdzą niektórzy, już od dawna jesteśmy podsłuchiwani przez domowe urządzenia - choćby smartfony, stąd zresztą utarło się przekonanie, że bezpieczna, w 100% prywatna rozmowa w chwili, gdy telefon leży w pobliżu, jest możliwa dopiero po usunięciu z niego baterii. To, że słuchać nas mogą także urządzenia małego AGD, jest jednak pewną nowością.

Niestety z takimi przypadkami niechcianej inwigilacji będziemy mieć do czynienia coraz częściej. Upowszechnianie się "internetu rzeczy", czyli wyposażanie w moduły wi-fi nawet takich urządzeń jak pralki czy lodówki - a jak się okazuje dziś - także najmniejsze urządzenia kuchenne, którymi są roboty, będzie za sobą pociągać przynajmniej teoretyczną możliwość stałego, zewnętrznego monitoringu tego, co robimy w domu.

Podobne przypadki już miały miejsce

W przeszłości mieliśmy już do czynienia z podobnymi kontrowersjami. W 2015 roku - po tym, jak jeden z użytkowników zauważył dziwną "aktywność" podłączonego do internetu telewizora, niemal identyczna wrzawa wybuchła wokół produktów Samsunga wyposażonych w rozpoznawanie mowy. Okazało się, że wbudowany w nie mikrofon działa przez 24h na dobę, nie tylko w momencie wydawania komend. Co więcej, sensor nie tylko biernie nasłuchuje, ale aktywnie rejestruje i przesyła zapisy nagrań na serwery firmy trzeciej. W tym konkretnym przypadku szybko się jednak okazało, że sprawa jest o tyle "dęta", iż koreański koncern od samego początku niczego w tej sprawie nie ukrywał. Przeciwnie, we wszystkich dokumentach dotyczących usługi SmartTV była zawarta informacja o tym, że telewizor wyposażony w mikrofon zbiera dane:

"Sterowanie urządzeniem SmartTV oraz obsługa jego wielu funkcji są możliwe przy użyciu poleceń głosowych (...) W celu zapewnienia funkcjonalności rozpoznawania mowy niektóre polecenia głosowe (wraz z informacjami o urządzeniu, w tym jego identyfikatory) mogą być wysyłane do zewnętrznej usługi (...) Dodatkowo Samsung może gromadzić polecenia głosowe i towarzyszący zapis tekstowy rejestrowane przez Twoje urządzenie (...). Pamiętaj, że jeśli wypowiadane przez Ciebie słowa obejmują dane osobowe lub inne poufne informacje, znajdą się wśród informacji zapisanych i wysłanych zewnętrznemu podmiotowi."

W informacjach udostępnianych przez Samsunga znalazła się też ważna wzmianka o tym, że każdy może zablokować wysyłanie danych i zabezpieczyć w ten sposób swoją prywatność. To formalnie uczciwe, choć mimo wszystko bardzo zaskakujące postawienie sprawy. Na zdrowy rozum najpierw to my powinniśmy się zgodzić na podsłuch, prawo do zablokowania funkcji to trochę mało.

Najważniejsze jest to, co zapisano drobnym druczkiem

Wbrew uspokajającym zapewnieniom producentów sprzętu, trudno nie być przerażonym mając świadomość, że nasz własny telewizor całą dobę słucha tego, co mówimy i robimy, a treść czasem żywiołowych domowych konwersacji mogła przez lata - bez naszej wiedzy, bo któż czyta wnikliwie "politykę prywatności" dołączaną w tej chwili do chyba wszystkich urządzeń sieciowych - trafiać na serwery podmiotów zewnętrznych i być tam "analizowana". Nie pociesza też fakt, że mogliśmy być królikami doświadczalnymi nowych, często nawet bardzo wartościowych usług.

Jeszcze kilka lat wcześniej prawie bez echa przeszła informacja, że inny producent telewizorów (LG) rejestruje, jakie programy oglądamy i przechowuje te dane na specjalnym pliku w urządzeniu (który to plik może być wysłany do wytwórcy). Wiedza o tym, co oglądamy wydaje się być z perspektywy czasu niewinną igraszką w porównaniu do tego, co koncerny mogą o nas wiedzieć i jak intymne dane pozyskują dzisiaj.

Haker cię podsłucha

W przypadku sprzętu sprzedawanego w Lidlu sprawa jest poważniejsza, bowiem informacji o mikrofonie w jego dokumentacji w ogóle nie było, a sama firma de facto twierdzi, iż w ogóle nie było takiej potrzeby, ponieważ moduł nasłuchujący był po prostu nieaktywny.

Na tym w zasadzie można by było tę przykrą sprawę zamknąć, gdyby nie to, że analitycy i testerzy z Numeramy poszli o krok dalej i zbadali całe oprogramowanie Monsieur Cuisine Connect. Okazało się, że problemem sprzętu jest nie tylko ukryty mikrofon, ale i dziurawy Android 6.0, pod kontrolą którego owo urządzenie pracowało. Zdaniem ekspertów taki stan rzeczy powoduje, że nawet jeśli sam robot nas nie szpiegował - to przez brak poprawek bezpieczeństwa dla jego starego już systemu operacyjnego jest on podatny na ataki nawet średnio zaawansowanych hakerów, a przez to niezbyt bezpieczny dla użytkowników końcowych...

Mikrofon jest dobry na wszystko

Z jakiej pozycji by całej sprawy nie komentować, powoli staje się jasne, że nasza prywatność z czasem będzie wystawiana na coraz większe próby. Producenci sprzętu mają bardzo przekonujące alibi - rozpoznawanie mowy, reagowanie urządzeń na przydatne komendy głosowe. Pamiętam, jak jeden z producentów smartfonów tłumaczył się, że produkowany przez jego firmę telefon musi słuchać - gdyż inaczej nie byłby w stanie usłyszeć poleceń i komend wydawanych werbalnie przez właściciela. Trudno temu odmówić logiki, gorzej, kiedy tej funkcji nie da się wyłączyć, nawet wtedy, gdy zupełnie z niej nie korzystamy, a tak jest w przypadku wielu dostępnych na rynku urządzeń.

Inwigilacja, na którą się godzimy

Swoją drogą bardzo łatwo pogodziliśmy się z tym, że podsłuchują nas nasze komórki, czy że możemy być podglądani przez kamery zainstalowane w naszych laptopach. Zaklejona kamerka notebooka to dziś powszechny widok, tymczasem większość komputerów przenośnych posiada też wbudowany mikrofon do rozmów na Skype czy innych komunikatorach wyposażonych w rozmowy głosowe. Zdaje się, że w większości przypadków nawet nie wiemy, gdzie ów sensor w naszym laptopie jest (najczęściej przy kamerze). Jest nawet gorzej - wielu z nas zwyczajnie nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wielkie są dziś możliwości techniczne firm, które chciałyby nas inwigilować, a jesteśmy przecież otoczeni dziesiątkami urządzeń, które przynajmniej w teorii mają taką możliwość. Warto przy okazji wspomnieć, że firmy rejestrują nie tylko to, co mówimy i jak wyglądamy. Wbudowane w urządzenia moduły GPS stale rejestrują, gdzie przebywamy, analizują, w jaki sposób się przemieszczamy. Prosta aplikacja Google jest w stanie po kilku tygodniach użytkowania stwierdzić, gdzie pracujemy i gdzie mieszkamy. Później ostrzeże nas przed korkami w drodze do domu, poprosi o ocenę sklepu, w którym właśnie zrobiliśmy zakupy. Gromadzone są terabajty wrażliwych danych, o których tak naprawdę nawet nie mamy pojęcia. Tymczasem te dane nie tylko są zbierane, ale prowadzona jest ich złożona analiza, na ich podstawie specjalne algorytmy odczytują nasze preferencje zakupowe, podatność na mody i trendy, sprawdzane są miejsca, w których bywamy. Ktoś gdzieś ma do tych danych dostęp i może je wykorzystać.

Najsmutniejsze, że to, co dziś uważamy za ciekawostkę, epizod, wkrótce stanie się nieodłącznym elementem naszego życia. Sprzętu wyposażonego w aparaturę pozwalającą rejestrować wszystko, co robimy w domu czy w pracy zacznie lawinowo przybywać. Wkrótce komunikować się z siecią będą w stanie nie tylko nasze komputery czy smartfony, ale wszystkie urządzenia domowe. Taki postęp niesie wiele szans na lepsze oraz wygodniejsze życie - lodówka przyszłości podłączona do sieci sama zrobi zakupy i uzupełni za nas braki, pralka wyśle na smartfona wiadomość, że już skończyła ustawione zdalnie pranie. Tylko czy jest to cena warta utraty własnej intymności i prywatności? Ja mam co do tego poważne wątpliwości.

Czekamy na odpowiedź sieci Lidl

Redakcja serwisu Facetpo40.pl próbowała się skontaktować z biurem prasowym Lidl Polska, ale nie doczekaliśmy się póki co odpowiedzi na zadane pytania. A chcielibyśmy przede wszystkim dowiedzieć się, po co w robocie kuchennym mikrofon i czy na polski rynek trafił ten sam, "wadliwy" model. Jeśli tylko otrzymamy odpowiedź, będziemy was o tym informować.

Sławomir Tokarczuk

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie