Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Skuszeni przez arcywrogów. Piłkarze, którzy przeszli do największych rywali

Na luzie
|
10.07.2020

Piłka nożna już od dawna nie jest sportem, w którym jedną z kluczowych wartości jest wierność barwom klubowym. Pomimo tego bezpośrednie przenosiny do największego rywala nigdy nie są dobrze widziane – i często wiążą się z niezbyt przyjemnymi konsekwencjami dla zawodnika, który zdecydował się na taki krok.

Stadion Camp Nou w Barcelonie
Kibice Barcelony nie zareagowali dobrze na przenosiny Luisa Figo do Realu Madryt

Czasy, w których zawodnicy spędzali całe kariery w jednym klubie (biorąc pod uwagę piłkę na najwyższym poziomie, nie ligi okręgowe) dawno już minęły. Obecnie w futbolu pieniądze są najważniejsze i ogromna większość zawodników podczas wyboru kolejnego pracodawcy kieruje się prostym rachunkiem ekonomicznym – idą tam, gdzie lepiej płacą.

Od tej reguły istnieją jednak pewne wyjątki, które nadal trwają pomimo postępującej komercjalizacji futbolu. Piłkarze dobrze wiedzą, że nienajlepszym pomysłem jest zmiana barw klubowych na te największego rywala. Nawet jeśli wiąże się to ze sporą podwyżką, a w dotychczasowym klubie więcej czasu spędzało się na ławce rezerwowych, niż na boisku. Dobrym przykładem może być kompletna cisza pomiędzy Manchesterem United a Liverpoolem – ostatni bezpośredni transfer pomiędzy tymi klubami miał miejsce w 1964 roku. Piłkarze wiedzą, że reakcja kibiców na taki ruch może być – delikatnie mówiąc – daleka od entuzjastycznej.

Nie oznacza to jednak, że do transferów pomiędzy największymi rywalami nigdy nie dochodzi. To sytuacje stosunkowo rzadkie, ale gdy już się wydarzą, to stają się tematem długich dyskusji – i to nie tylko wśród kibiców obu zaangażowanych klubów. Oto kilka z nich.

Luis Figo – z FC Barcelony do Realu Madryt (2000)

Figo w 2000 roku przeszedł z FC Barcelony do Realu Madryt

To najprawdopodobniej pierwsze nazwisko, które przychodzi do głowy każdemu, gdy jest mowa o piłkarskich „zdrajcach”. Portugalski skrzydłowy przyszedł do „Dumy Katalonii” w 1995 roku i szybko stał się jednym z jej najlepszych zawodników – pomógł klubowi wywalczyć dwa mistrzostwa Hiszpanii, dwa puchary tego kraju, a także Puchar Zdobywców Pucharów. Ceniony przez kibiców i kolegów z zespołu, zakładał na ramię opaskę kapitańską. Trudno więc się dziwić, że gdy gruchnęła informacja o transferze do Realu Madryt („Królewscy” zapłacili za Figo 56 milionów dolarów, dzięki czemu stał się on najdroższym piłkarzem świata), kibice Barcelony byli wściekli. Gdy Figo pojawił się na Camp Nou w koszulce Realu, z trybun z trybun w jego kierunku poleciały nie tylko plastikowe kubki i monety, ale także… świńska głowa. Pod względem sportowym Portugalczyk sprawdził się w Realu – w stolicy Hiszpanii spędził 5 lat, sięgając w tym czasie po mistrzostwo Hiszpanii (dwukrotnie), Ligę Mistrzów, Superpuchar Europy i Puchar Interkontynentalny. W 2005 roku zdecydował się na transfer do Interu Mediolan.

Sol Campbell – z Tottenhamu do Arsenalu (2001)

Sol Campbell w barwach Arsenalu w meczu przeciwko Stoke City

Pojedynki pomiędzy Arsenalem a Tottenhamem noszą miano Derbów Północnego Londynu i są jednym z najważniejszych momentów sezonu Premier League dla fanów obu ekip. Trudno zatem dziwić się wściekłości miłośników „Kogutów”, gdy jedna z najważniejszych postaci ich drużyny (do tego wychowanek!) zdecydowała się na przejście do „Kanonierów”. Tak stało się w 2001 roku, a niechlubnym bohaterem był Sol Campbell, który był podstawowym zawodnikiem Tottenhamu przez osiem sezonów. Smaczku całej sprawie dodawał fakt, że angielski stoper zdecydował się na transfer na prawie Bosmana, co oznaczało, że jego klub nie zarobi na nim ani funta. W rankingu 50 największych zdrajców w historii futbolu stworzonego przez „Daily Mail” Campbell zajął pierwsze miejsce i chyba żaden transfer w Anglii od tamtego momentu nie wywołał aż tylu kontrowersji.

Ashley Cole – z Arsenalu do Chelsea (2006)

Ashley Cole – wychowanek Arsenalu, który sporą część kariery spędził w Chelsea

Kibice Arsenalu, którzy cieszyli się z przyjścia wspomnianego wyżej Campbella i szydzili z fanów Tottenhamu kilka lat później musieli przełknąć gorzką pigułkę – chodzi o transfer Ashleya Cole’a. Ten boczny obrońca, który był wychowankiem „Kanonierów”, naraził się kibicom już w 2005 roku, gdy na jaw wyszły jego negocjacje z Chelsea, a piłkarz wciąż był związany kontraktem z Arsenalem (w efekcie prawa do wykonywania zawodu jego agenta zostały zawieszone na 18 miesięcy). Cole ostatecznie przedłużył kontrakt z Arsenalem o rok, ale następnie zażądał wysokiej podwyżki, której klub nie chciał mu dać. Piłkarz wymusił w ten sposób przenosiny do Chelsea, która zapłaciła za niego stosunkowo niewiele, bo niecałe 7 milionów funtów (będąc wówczas wycenianym ponad dwukrotnie więcej). Kibice Arsenalu nigdy nie wybaczyli Cole’owi jego zdrady i wytykali mu pazerność poprzez nadanie przezwiska „Cashley”, choć sam zawodnik raczej nie żałował swojej decyzji – zarówno pod względem finansowym, jak i sportowym. Reprezentując Chelsea udało mu się wygrać między innymi mistrzostwo Anglii, a także sięgnąć po puchar Ligi Mistrzów oraz Ligi Europy.

Zlatan Ibrahimovic – z Juventusu do Interu (2006)

Zlatan Ibrahimovic – tutaj akurat w barwach Los Angeles Galaxy

Klasy piłkarskiej i pewności siebie nigdy Ibrahimoviciowi nie brakowało, czego nie można powiedzieć o jego lojalności względem pracodawców. Gdy w 2006 roku na skutek afery Calciopolli Juventus został relegowany do Serie B, część piłkarzy zadeklarowała chęć do pozostania w klubie i pomocy w powrocie na szczyt (między innymi Alessandro Del Piero i Gianluigi Buffon), inni natomiast postanowili kontynuować swoje kariery gdzieś indziej. Z punktu widzenia kibiców „Starej Damy” Ibrahimovic wybrał najgorzej, jak mógł – nie dość, że postanowił zostawić klub w trudnej sytuacji, to jeszcze zdecydował się na transfer do największego wroga Juve, czyli Interu Mediolan. Spędził w nim trzy sezony, by następnie po nieudanej przygodzie w Barcelonie wrócić do Mediolanu, ale tym razem w roli zawodnika AC Milan. Można sobie wyobrazić, że gdyby w którymś momencie kariery „Ibra” otrzymał ofertę z Realu Madryt, to skorzystałby z niej bez mrugnięcia okiem.

Ronaldo Luis Nazario de Lima

Ronaldo Luis Nazario de Lima – człowiek, który grał dla Realu, Barcelony, Milanu i Interu

Brazylijski napastnik, nadal przez wielu nazywany „tym prawdziwym Ronaldo” dokonał w swojej karierze rzadkiej sztuki, której nie powtórzył jak dotąd żaden inny piłkarz – i bynajmniej nie chodzi tu o żaden sukces sportowy. Ronaldo to jedyny zawodnik, który w pojedynkach pomiędzy Realem Madryt i Barceloną oraz Interem Mediolan i Milanem wystąpił we wszystkich czterech zespołach. I chociaż nigdy nie przechodził bezpośrednio z jednego rywala do drugiego, to powyższy fakt sprawił, że musiał się znaleźć w tym zestawieniu.

I jakby tego było mało, pod sam koniec kariery udało mu się jeszcze mocno poirytować fanów w Brazylii. Po zakończeniu kontraktu z Milanem w 2008 roku Ronaldo wrócił do rodzinnego kraju, gdzie dochodził do siebie po kontuzji kolana. Treningi odbywał we Flamengo – klubie, któremu podobno kibicował od dziecka. Jego włodarze liczyli na to, że gdy piłkarz zakończy rekonwalescencję, to podpisze kontrakt. Nic z tych rzeczy – ostatnim klubem w karierze „El Fenomeno” został Corinthians, czyli największy rywal Flamengo. Pewnym pocieszeniem dla kibiców ostatniego z wymienionych był fakt, że ten etap kariery Ronaldo nie sposób nazwać udanym – zawodnik więcej czasu spędził na leczeniu kontuzji, niż grze w piłkę.

Michał Miernik

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie