Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Czerwone coupe

Na luzie
|
07.03.2017
Na luzie Czerwone coupe

Samochód odebrał z zakładu dopiero pół roku po ostatnim wypadku. Nie wynikało to z opieszałości rzemieślnika, który go naprawiał, wręcz przeciwnie - facet był bardzo sumienny i słowny. Po prostu przez sześć miesięcy nie potrzebował tego auta.
Tekst nadesłany przez użytkownika.

Na luzie Czerwone coupe

- To już czwarta naprawa – powiedział mechanik, oddając mu kluczyki do sportowego zabytkowego coupe. - I zawsze to samo – tylko trochę wgnieciony przód i połamana kierownica. Co pan z nim robi?

- Ja? - zaśmiał się. - Nic. To moje dziewczyny.

Wyjechał z garażu i ruszył przez miasto. Zatrzymał się dopiero na parkingu przed apartamentowcem. W mieszkaniu aktualna narzeczona piłowała paznokcie przed telewizorem. Dawno mieli już za sobą okres uniesień i radosnych powitań.

- Zamów jakąś chińszczyznę! – krzyknęła, gdy usłyszała, że wszedł.

- Mam lepszy pomysł – cmoknął ją w policzek.

- Sama pojedź po nią tym cudem.

Podszedł do okna i podniósł żaluzje. Aż klasnęła, gdy zobaczyła stojący na parkingu krwistoczerwony wóz, wokół którego zebrała się spora grupka gapiów. Z uśmiechem podał jej kluczyki. Pognała na dół i już po chwili machała do niego, wychylona z auta.

Popatrzył z wdzięcznością na wiszącą na ścianie fotografię matki. To ona kupiła mu ten samochód tuż przed śmiercią.

- Wkrótce odejdę – powiedziała wówczas. - Ale nie znaczy to, że nie będę ci nadal pomagać. Sam najlepiej ocenisz, kiedy posadzić za kierownicą dziewczynę, która nie okaże się jeszcze tą właściwą.

***

Paweł Widomski, początkujący pisarz pasjonat, więcej moich opowiadań przeczytasz tutaj

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie