Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

The Police – albumy zespołu od najmniej do najbardziej wspaniałego

Muzyka
|
08.03.2021

Zespół The Police, choć tworzył tylko w latach 1977-1984, uznawany jest za czołowego przedstawiciela brytyjskiego rocka. Postanowiliśmy podsumować twórczość kultowej formacji!

Zdjęcie zespołu The Police
The Police, czyli jeden z czołowych przedstawicieli brytyjskiego rocka

Sting, Andy Summers oraz Stewart Copeland w 1977 roku stworzyli zespół, który złotymi zgłoskami zapisał się w historii muzyki rockowej. Choć okres twórczości grupy trwał zaledwie osiem lat, stała się ona gwiazdą światowego formatu. We wspomnianym wcześniej okresie The Police nagrali pięć świetnych albumów. W sumie sprzedały się one w nakładzie przekraczającym 50 milionów egzemplarzy. Choć zespół pochodzi z Wielkiej Brytanii, szczególnym uznaniem cieszył się w Stanach Zjednoczonych, gdzie sprzedano niemalże połowę wspomnianych albumów.

Popularność pod koniec lat 70. i na początku 80. przybrała ogromną skalę na całym świecie, a The Police wymieniani byli w jednym szeregu z największymi gwiazdami ówczesnych czasów. W niespotykany wcześniej sposób łączyli muzykę rockową, jazz, a nawet reggae czy punk. Ostatecznie zespół reaktywował się dwukrotnie – w 1986 roku oraz w latach 2007-08, ale nigdy te ponowne spotkania nie zaowocowały pracą w studiu. Muzycy organizowali tylko wyprzedawane na pniu trasy koncertowe.

Mimo ogromnej presji fanów, twórczość The Police zakończyła się w 1983 roku albumem „Synchronicity”. Choć to zadanie niesamowicie trudne, ponieważ w dyskografii Brytyjczyków nie ma słabych płyt, postanowiliśmy uszeregować je według rosnącego poziomu wspaniałości!

5. Zenyatta Mondatta (1980)

Najmniej znakomity album The Police to naszym zdaniem trzeci w dorobku zespołu „Zenyatta Mondatta”. Choć znalazły się na nim dwa docenione przez fanów i krytyków hity „Don't Stand So Close to Me” oraz „De Do Do Do, De Da Da Da”, wydaje się być najmniej spójnym wydawnictwem w całym dorobku Brytyjczyków. Trudno powiedzieć, czy spowodowane jest to zbyt dużą presją, czy brakiem pomysłów, ale album – choć nadal świetny – w naszym odczuciu powinien znaleźć się na końcu zestawienia.

Podobne dylematy mieli również recenzenci poczytnych magazynów czy popularnych serwisów internetowych. Z jednej strony strona Allmusic.com czy pismo „Rolling Stone” dało płycie 5/5, z drugiej „Uncut” ocenił płytę na 3/5, a magazyn „Sounds” na 4/5. Oceny dla niektórych wykonawców do pozazdroszczenia, ale The Police w swojej krótkiej, acz niesamowicie treściwej karierze, przygotowali coś jeszcze lepszego niż „Zenyatta Mondatta”.

4. Ghost in the Machine (1981)

Chociażby płytę „Ghost in the Machine”, która ukazała się zaledwie rok później. Może nie była naszpikowana przebojami, które po dziś dzień słyszymy w radiu, ale na pewno była niesamowicie dopracowana i przemyślana. Niektórych negatywnie zaskoczył ukłon The Police w kierunku popu, ale to mimo wszystko nie powinno odrzucać – szczególnie, że było to podejście niezwykle twórcze i ambitne. Łagodniejsze brzmienie rekompensują tutaj świetne teksty i warstwa muzyczna.

Na płycie znalazły się takie cenione kompozycje jak „Invisible Sun”, „Every Little Thing She Does Is Magic” czy „Spirits in the Material World” (za wszystkie odpowiedzialny jest Sting). Podobnie jak w przypadku poprzedniego w naszym zestawieniu albumu, również tutaj recenzenci nie byli do końca zgodni, jak ocenić „Ghost in the Machine”. Najwyższe oceny („Record Mirror”, „The Sacramento Bee”) przeplatały się z tymi średnio wysokimi („Rolling Stone”, „The Philadelphia Inquirer”). Nam jednak wydaje się, że album lepiej przeszedł próbę czasu, niż „Zenyatta Mondatta”.

3. Outlandos d’Amour (1978)

Bardzo szybko wkraczamy na podium naszego zestawienia, na którego najniższym stopniu umieściliśmy debiut The Police. To właśnie od tej płyty wszystko się zaczęło. Trzeba przyznać, że Brytyjczycy mieli pomysł na pierwszy album, a także wykorzystali wszystkie dostępne środki, żeby go zrealizować. „Outlandos d’Amour” to spójny i ciekawy album, na którym słychać unikatowe jak na koniec lat 70. połączenie nowej fali, post-punku oraz reggae.

Nie ukrywamy jednocześnie, że tak wysoką pozycję płyta zawdzięcza dwóm kompozycjom – „Roxanne” oraz „Can't Stand Losing You”. Gdyby nie te właśnie utwory, kariera The Police mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej. Jednocześnie pierwszy z wymienionych to nadal znany na całym świecie przebój, który nie zestarzał się nawet o rok. Biorąc pod uwagę, jak wiele dekad dzieli nas od jego publikacji, to imponujące osiągnięcie. Recenzje były bardzo pozytywne, ale wynikało z nich jedno – członkowie The Police mają potencjał, żeby nagrać coś jeszcze lepszego!

2. Reggatta de Blanc (1979)

Okazja do tego przydarzyła się już rok później, czyli w 1979 roku. W październiku tego roku pojawił się bowiem album „Reggatta de Blanc”, który był udoskonaleniem tego, co brzmiało już w debiucie The Police. Solidnie zrealizowana płyta z ciekawymi tekstami i innowacyjną warstwą muzyczną. Ponownie znalazło się na niej kilka przebojów, a do szerokiej świadomości odbiorców przebiły się dwa – „Message in a Bottle” oraz „Walking on the Moon”.

Płyta, podobnie jak poprzednie przez nas opisywane, otrzymała praktycznie same pozytywne opinie (w tym kilka doskonałych). Przy tak równym materiale źródłowym, ocenianie albumów jest kwestią szalenie subiektywną. My doceniamy jednak „Reggatta de Blanc” za to, że członkowie The Police potrafili udoskonalić coś, co było niemalże perfekcyjne. Album bez wątpienia znakomicie się zestarzał i teraz – podczas kolejnej z nim przygody – nadal daje wiele satysfakcji. Czy trzeba dodatkowej rekomendacji?

1. Synchronicity (1983)

To niezwykle rzadka sytuacja, żeby najlepszym okazywał się ostatni album w dorobku zespołu. Tak się jednak stało z The Police, co jest kolejnym dowodem na to, z jak nietuzinkowym wykonawcą mamy tutaj do czynienia! „Synchronicity” z 1983 roku to kilka przebojów, z nagrodzonym w 1984 roku Grammy „Every Breath You Take” na czele. Warto również wspomnieć o „King of Pain” czy „Wrapped Around Your Finger”. Również podzielony na dwie części tytułowy utwór został doceniony przez krytyków – „Synchronicity II” otrzymał Grammy w kategorii „Utwór rockowy”.

Najpiękniejsze pożegnanie, jakie można sobie tylko wymarzyć! Choć po piątym albumie fani The Police bez wątpienia liczyli, że kolejna płyta jest tylko kwestią czasu, na pewno z perspektywy czasu docenili, że zespół pod presją nie zdecydował się na nagrywanie dla nagrywania i rozmienianie się na drobne. Członkowie zespołu wykonali swoje zadanie perfekcyjnie i zeszli ze sceny (a mówiąc precyzyjnie – wyszli ze studia) niepokonani. Pozostawili po sobie pięć wspaniałych płyt, z których naszym zdaniem najlepsza jest właśnie ta ostatnia. A jak wygląda wasza lista? Zapraszamy do komentarzy!

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

Paweł Kopeć
19 października 2023 o 15:25
Odpowiedz

Police, czyli wspomnienia lata 80- te: liceum II LO, Liegnitz PR3/2 "wieczór płytowy" i 90- te, akademik Parawanowiec, plac Grunwaldzki, Wrocław/Breslau; to kolega Ben z anglistyki /chyba Gorzów Wielkopolski!?/, który wciąż katował kasety z Police albo Queen - The best, przeważnie, składaki i jeszcze REM.
"Every breath you take..."

~Paweł Kopeć

19.10.2023 15:25
1