Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Półka kolekcjonera: Red Hot Chili Peppers – „Californication”

Muzyka
|
09.08.2021

Największy sukces komercyjny zespołu Red Hot Chili Peppers przypadł na 1999 rok, a to za sprawą albumu „Californication”. To jednak nie tylko świetnie sprzedające się wydawnictwo, ale przede wszystkim znakomita muzyka. Krążek trafił właśnie na naszą półkę kolekcjonera!

Fragment okładki płyty „Californication”
Charakterystyczna okładka płyty „Californication”

W 1991 roku w Red Hot Chili Peppers doszło do przełomu, a to za sprawą świetnej płyty zatytułowanej „Blood Sugar Sex Magik”. Wydawnictwo docenili krytycy i fani. Wydawało się, że zespół jest na fali wznoszącej. Dość nieoczekiwanie jednak, w czasie promującej album trasy, grupę opuścił gitarzysta John Frusciante. Pół roku zespół szukał jego zastępcy. Szybko jednak okazało się, że trudno znaleźć kogoś na miejsce niezwykle płodnego twórczo i niesamowicie utalentowanego gitarzysty. Jego powrót nastąpił w kwietniu 1998 roku.

Wcześniej John Frusciante uzależnił się od heroiny, a także był na skraju śmierci z wygłodzenia i zatrucia krwi. Wziął się jednak za siebie i poszedł na odwyk. Gdy poukładał swoje sprawy, w jego domu pojawił się Flea i zaproponował mu powrót do zespołu. Gitarzysta z tej oferty skorzystał, a Red Hot Chili Peppers byli gotowi do nagrania siódmej płyty w swoim dorobku. Jak się później okazało – pod wieloma względami przełomowej.

RHCP - zdjęcie zespołu
Red Hot Chili Peppers z Johnem Frusciante w składzie

Wielki powrót, wspaniała płyta

Ponieważ wszyscy muzycy RHCP mieszkali w Los Angeles, pracowali nad nową płytą w swoich domach, okazjonalnie spotykając się w mniejszym lub większym gronie w celu przedyskutowania niektórych kwestii. Nie tylko w takich okolicznościach komponowali, ale również nagrywali – przynajmniej wersje demo poszczególnych utworów. Największy wkład w tworzenie premierowego materiału mieli powracający do zespołu John Frusciante, a także wokalista Anthony Kiedis, który pomagał w komponowaniu, a także przygotowywał teksty utworów. Wszystkie bazują na jego osobistych przeżyciach i doświadczeniach, a każdy inspirowało inne wydarzenie z jego życia. Nawiązuje on w nich do takich tematów jak pożądanie, śmierć, samobójstwo czy narkotyki.

Mający niezwykle otwarty umysł John Frusciante szukał inspiracji u innych wykonawców. Nie kopiował – co to to nie – ale czasem z pewnych rozwiązań korzystał. Dobrym przykładem niech będzie utwór „Get On Top”, w którym użył podłogowego efektu gitarowego wah-wah. W późniejszym wywiadzie gitarzysta przyznał, że do tego rozwiązania zainspirował go zespół Public Enemy. Podobnych smaczków na płycie „Californication” nie brakuje, o czym chętnie opowiadali muzycy, a także co z dużym zaangażowaniem wyłapywali fani twórczości amerykańskiego zespołu. Uogólniając jednak, siódma płyta to wybuchowa mieszanka rocka alternatywnego i funk rocka. Nieoczywiste, żywiołowe, radosne granie okazało się przepisem na sukces. Na poprzedniej płycie muzycy postawili na poważniejsze rockowe granie, co nie było dobrym wyborem. Postanowili wrócić do korzeni.

Spory wpływ na osiągnięcie sukcesu miał producent, czyli legendarny Rick Rubin. Pracował on już z muzykami z Red Hot Chili Peppers przy dwóch poprzednich płytach, dlatego ci postanowili ponownie skorzystać z jego pomocy, choć przez pewien czas rozglądali się za nowym współpracownikiem (zainteresowany płytą RHCP był ponoć sam David Bowie!). Ostatecznie jednak postawili na Rubina. Wszyscy spędzili kilka miesięcy – od grudnia 1998 do marca 1999 roku – w Cello Studios w Los Angeles. Zespół był na to spotkanie przygotowany, ponieważ całe wakacje poświęcili na dopracowywanie kolejnych utworów. Rick Rubin z jednej strony stawiał na sprawdzone rozwiązania, ale z drugiej dawał muzykom wiele swobody twórczej, co ci na każdym kroku doceniali. Współpraca układała się harmonijnie, co przełożyło się na szybkość prac, a także jakość tworzonego materiału.

Pełen sukces!

Album „Californication” na sklepowych półkach pojawił się 8 czerwca 1999 roku i... świat oszalał na jego punkcie! Oczywiście najwięcej mówiło się o nim w Stanach Zjednoczonych, gdzie podbił listy sprzedażowe i przebojów, a także szturmem wziął ramówki MTV, ale zespól odniósł sukces międzynarodowy. Album poszybował na szczyty list w takich krajach jak Australia, Finlandia, Włochy, Norwegia czy Szwecja. Szacuje się, że na całym świecie rozeszło się ponad 15 milionów egzemplarzy płyty „Californication”. Warto wspomnieć o 6 milionach w samych tylko Stanach Zjednoczonych, czy 1,2 miliona w Wielkiej Brytanii.

Fani album pokochali, ale co z krytykami? Ci byli dla „Californication” wyrozumiali, choć stosunkowo niechętnie przyznawali płycie najwyższe noty. „Rolling Stone” ocenił płytę na 4/5, podobnie jak „Uncut”, „Q” czy „AllMusic”. W ocenie ekspertów panowie z RHCP przygotowali album bardzo dobry, ale nie wybitny. Nie potwierdza tego jednak ogromne zainteresowanie, które w 1999 roku spadło na zespół. Nie chodzi tylko o sprzedaż nowej płyty, ale również koncerty. Każdy chciał posłuchać tytułowego „Californication” czy „Around the World”, „Scar Tissue”, „Parallel Universe”... Przełożyło się to na obszerne międzynarodowe tournée. Najgłośniej o występie RHCP było w Rosji. Zespół zagrał na Placu Czerwonym dla widowni przekraczającej 200 tysięcy osób! Świat oszalał na punkcie nowej płyty Red Hot Chili Peppers, co zespół skrzętnie wykorzystał.

Już po premierze siódmego albumu na rynku pojawiło się aż sześć singli promujących „Californication” i wszystkie cieszyły się dużym zainteresowaniem wśród fanów oraz kolekcjonerów. Nie można powiedzieć, że przed 1999 rokiem zespół Red Hot Chili Peppers był mało znany, ale prawdziwa popularność nastała właśnie na przełomie wieków. Od tamtej pory Amerykanie wymieniani są wśród najpopularniejszych rockowych wykonawców świata. Wydawali później płyty lepsze i gorsze, ale to co zrobili na „Californication” już dawno obrosło kultem. A co ważniejsze, do tej płyty wraca się świetnie nawet teraz, ponad dwie dekady po premierze... Ja to szanuję!

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

Paweł Kopeć
16 września 2023 o 09:27
Odpowiedz

A jakie piękne i cudne /brzmieniowo/ są wczesne płytki RHChP! Ot paradoks! I to jeszcze przed spotkaniem z R. Rubinem...

~Paweł Kopeć

16.09.2023 09:27
1