Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

„Out of Time” R.E.M. kończy 30 lat. 10 rzeczy, których prawdopodobnie nie wiesz o płycie!

Muzyka
|
11.03.2021

Trzy dekady temu, 11 marca 1991 roku, ukazał się jeden z najważniejszych albumów rockowych lat 90. XX wieku. Postanowiliśmy zebrać kilka ciekawostek na jego temat!

Zdjęcie zespołu R.E.M.
Zespół R.E.M., czyli czołowy przedstawiciel rocka lat 80. i 90.

Choć szczególnie znany z „Out of Time” jest utwór „Losing My Religion”, płytę należy traktować całościowo jako dzieło kompletne, przemyślane i szalenie spójne. Co ciekawe, powstało ono w okresie, w którym członkowie R.E.M. narzekali na... twórcze wypalenie i przemęczenie wielomiesięcznymi trasami koncertowymi. Niezależnie od okoliczności, stworzyli najważniejszy album w swojej karierze, a także jedno z ważniejszych dzieł całej muzyki rozrywkowej lat 90. ubiegłego wieku.

Postanowiliśmy zebrać dziesięć ciekawostek, które związane są pośrednio lub bezpośrednio z płytą „Out of Time”. Wiedzieliście o nich wszystkich? Dajcie znać w komentarzach!

1. Pierwszy teledysk z wykorzystaniem „lip-sync”

Kultowy obecnie teledysk do wspomnianego już utworu „Losing My Religion” powstał z wykorzystaniem „lip-sync”, czyli synchronizacji ruchu warg. To o tyle ciekawe, że zespół R.E.M. nigdy wcześniej z tego rozwiązania nie korzystał. Nie zgadzał się na to bowiem sam Michael Stipe. Podobno, a zdradził tę informację basista Mike Mills, wokalista zmienił zdanie po tym, jak zobaczył Sinead O'Connor w klipie do „Nothing Compares 2 U”.

2. „Out of Time” z inną okładką w... Hiszpanii

Mniej więcej w czasie, gdy płyta miała ukazać się na terenie Hiszpanii, zorganizowano konkurs dla studentów, których zadaniem było przygotowanie alternatywnej wersji okładki do „Out of Time”. Zwycięska praca zdobiła album, ale w bardzo limitowanym nakładzie (mówi się o 70 kopiach). Obecnie jest to prawdziwy rarytas dla miłośników R.E.M. Kilka lat temu na aukcji jedną z płyt z alternatywną okładką sprzedano za około 1800 zł.

"Out of Time" - okładka alternatywna
Hiszpańska werska okładki „Out of Time”

3. Brak koncertowej promocji

Poprzedni w dorobku album „Green” muzycy R.E.M. promowali podczas obszernej, 11-miesięcznej trasy koncertowej po całym świecie. Gdy wrócili, stracili zapał do grania i nagrywania. Między innymi z tego powodu na „Out of Time” postanowili spróbować czegoś nowego, żeby wyrwać się z rutyny. Mimo sukcesu, jaki osiągnął album, nie zdecydowali się go promować na żywo, ponieważ nie mieli chęci do wychodzenia na scenę. Peter Buck uznał chociażby, że zamiast męczyć się z gitarą elektryczną, nauczy się grać na mandolinie.

4. Pierwsze wydawnictwo z gośćmi specjalnymi

Podczas nagrywania sześciu poprzednich płyt członkowie R.E.M. nie zapraszali do studia nagraniowego żadnych gości. Pracując nad „Out of Time” to się zmieniło. Wokalistka B52, Kate Pierson, zaśpiewała chórki w trzech utworach (m.in. „Shiny Happy People”), jako gitarzysta sesyjny w studiu pojawił się Peter Holsapple, a na płycie usłyszeć możemy ponadto słynnego saksofonistę jazzowego – Kidda Jordana. Największym zaskoczeniem było jednak zaproszenie do nagrań rapera KRS-One, którego usłyszeć możemy w otwierającym album „Radio Song”.

5. Nie, nie jest radosny

Utwór „Shiny Happy People” zyskał zaraz po premierze płyty sporą popularność. Problem jednak jest z nim taki, że został źle odczytany i zrozumiany. Choć z pozoru traktuje o radości, w rzeczywistości miał mieć wydźwięk ironiczny i gorzki. Zabieg ten się jednak nie udał, a kompozycja była w późniejszych czasach wykorzystywana między innymi w reklamach. Zespół obecnie utrzymuje, że „Shiny Happy People” jest... żartem.

Istnieje także teoria, której nigdy nie potwierdził nikt z R.E.M., że utwór wraz z teledyskiem jest w rzeczywistości satyrą i krytyką tego, co dzieje się w państwach totalitarnych (Chiny, Korea Południowa). Tańczące i radosne dzieci mają nawiązywać do propagandowych filmów, na których widać tłumy uśmiechniętych młodych ludzi.

6. Raperskie kontrowersje

Obecnie udział raperów w nagraniach płyt innych gatunków to coś naturalnego, ale na początku lat 90. zaproszenie KRS-One do studia wzbudziło spory sprzeciw. Kilka lat temu opowiedział o tym gitarzysta, Peter Buck:

Sprzeciw pojawił się z niemalże każdej strony, a chodziło o udział KRS-One. Ludzie z wytwórni gadali: „Jeśli go nie zdejmiecie, to bla bla bla”, a później zmienili zdanie: „Dobra, zostawcie go, ale nie dajcie tego jako pierwszego singla, żeby mogło pójść do radia”. Poszedłem do rozgłośni, a tam powiedzieli: „Nie możemy grać „Radio Song”, bo nikt tutaj nie lubi rapu”. A to po pierwsze nie był rap, a po drugie – pieprzyli bzdury.

Zespół ewidentnie był zadowolony ze współpracy z KRS-One, natomiast mniej zadowolony z sytuacji w branży, w której musi się obracać.

7. Wokal z… Walkmana

Zespół R.E.M. został przeniesiony do należącego do Prince’a Paisley Park w celu zmiksowania przygotowanego wcześniej materiału. Była to decyzja wytwórni Warner Brothers, z którą zespół podpisał kontrakt przed wydaniem poprzedniej płyty. Na miejscu okazało się, że nie ma ścieżki wokalu do utworu „Belong”. Michael Stipe nagrał swój głos w mieszczącym się w Paisley Park garażu, a wszystko przy użyciu... odtwarzacza Sony Walkman.

8. Tekst utworu „na spontanie”

Rzecz dotyczy utworu „County Feedback”, który – to ciekawe – Stipe uważa za swój ulubiony w dorobku R.E.M. Okazuje się bowiem, że zespół dysponował jedynie wersją demo niedopisanej piosenki. Pracowali nad nią Peter Buck oraz Bill Berry. Michael Stipe, gdy został zaproszony do jej zaśpiewania, miał zaledwie kilka słów.

Miałem kartkę papieru, a na niej nabazgrane kilka słów. Zaśpiewałem i wyszedłem

- powiedział później Stipe.

Jak wiadomo, „County Feedback” zawiera znacznie więcej, niż tylko kilka słów.

9. Problemy z tytułem płyty

Gdy projekt okładki był już gotowy, zespół wciąż nie miał tytułu płyty. Muzycy kompletnie nie mieli na nią pomysłu. Wszystko znów rozegrało się w Paisley Park, a tak opowiadał o całym procesie Stipe:

Była tam sekretarka, którą wszyscy się zachwycali, ponieważ zawsze świetnie się ubierała. Powiedzieliśmy do niej: „Album jest o pamięci, i czasie, i miłości”, a ona odparła: „W czasie”, a Mike odrzekł: „Poza czasem” [ang. „Out of Time”]. Tak to wyszło.

10. Album zaangażowany politycznie

Jednak paradoksalnie nie z powodu muzycznego przekazu, który akurat na „Out of Time” był najmniej zaangażowany politycznie od początku istnienia R.E.M. Chodzi bowiem o tzw. pudełko longbox, na którym – zaraz obok grafik promujących płytę – znalazła się petycja wspierająca „Motor Voter Act”. Akcja miała na celu zachęcić młodych kierowców do rejestrowania swoich pojazdów w urzędach. Po wydaniu płyty do senatu zaczęły spływać tysiące petycji, które w ostateczności uruchomiły biurokratyczną machinę. Ustawę dotyczącą „Motor Voter Act” uchwalono w 1993 roku. Michael Stipe był jedną z twarzy całej kampanii.

Longbox "Out of Time"
Longbox płyty R.E.M. z „Motor Voter Act” [prawy dolny róg]

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie