Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Odszedł Martin Birch. Oto 5 wyprodukowanych przez niego albumów, które trzeba znać

Muzyka
|
10.08.2020

W wieku 71 lat zmarł brytyjski producent Martin Birch – człowiek, który miał wpływ na brzmienie jednych z najważniejszych albumów w historii szeroko pojętej muzyki rockowej i metalowej.

Martin Birch w swoim naturalnym środowisku
Martin Birch przeszedł do historii jako długoletni współpracowanik między innymi Deep Purple i Iron Maiden

Śmierć Bircha potwierdził David Coverdale – wokalista, członek między innymi Whitesnake i Deep Purple. O tym smutnym wydarzeniu poinformował za pośrednictwem Twittera. Przyczyna śmierci Bircha nie została jeszcze ujawniona.

O śmierci Martina Bircha poinformował jego długoletni współpracownik, David Coverdale

„Z ciężkim sercem potwierdzam, że właśnie odszedł mój bliski przyjaciel i producent Martin Birch. Martin był ogromną częścią mojego życia… pomagał mi od czasu, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy przy „Slide It In”. Moje myśli i modlitwy kieruję w stronę jego rodziny, przyjaciół i fanów” – napisał Coverdale.

Birch dzięki swojej pracy dorobił się statusu jednego z najważniejszych producentów muzycznych w historii. Wierzył w to, że odpowiedni efekt daje długa, wieloletnia współpraca z tymi samymi muzykami. Jego przekonania znalazły odbicie w pracy i choć zdecydował się na emeryturę już w 1992 roku, to biorąc pod uwagę dorobek miał wpływ nie tylko na wyprodukowane przez siebie albumy, ale także na dziesiątki (jeśli nie setki) zespołów, które się na nich wzorowały.

Oto 5 naszym zdaniem najlepszych albumów wyprodukowanych lub współtworzonych przez Martina Bircha:

Deep Purple – „Machine Head”

Birch współpracował z Deep Purple przez niemal dekadę, od wydanego w 1969 roku „Concerto for Group and Orchestra” aż do „Last Concert in Japan” z 1977 roku. Fani grupy będą się oczywiście spierać, który z albumów wydanych w tym okresie jest najlepszy i rzeczowo argumentować na rzecz swojego faworyta, ale my wskazujemy „Machine Head” z 1974 roku. Nie tylko dlatego, że na liście utworów znajduje się kultowy „Smoke on the water”. Wszystkie siedem piosenek to esencja zarówno ówczesnego stylu Bircha, jak i ogólnie hard rocka lat siedemdziesiątych. Bez wątpienia jeden z największych klasyków tej dekady, nagrany w najbardziej klasycznym dla Deep Purple składzie: Gillan, Blackmore, Glover, Lord i Paice.

Rainbow – „Rising”

W 1974 roku gitarzysta Ritchie Blackmore odszedł z Deep Purple i założył własny zespół, który najpierw nazwał Ritchie Blackmore’s Rainbow, a następnie skrócił do po prostu Rainbow. Rolę wokalisty powierzono Ronaldowi Padavonie, lepiej znanemu jako Ronnie James Dio, a nad brzmieniem czuwał oczywiście Martin Birch. Grupa osiągnęła spory sukces już dzięki pierwszemu albumowi z 1975 roku, a styl rozwinęła rok później na „Rising”, z którego pochodzi utwór „Stargazer”.

Black Sabbath – „Heaven and Hell”

Chociaż Ozzy Osbourne po wsze czasy będzie pierwszą osobą, która większości ludzi będzie kojarzyła się z Black Sabbath, to paradoksalnie grupa po jego odejściu pod koniec lat siedemdziesiątych sporo zyskała. Tony Iommi przyjął w jego miejsce wspomnianego wyżej Ronniego Jamesa Dio, a do ekipy dołączył też Martin Birch. Efekt to dwa albumy, czyli „Heaven and Hell” z 1980 i „Mob Rules” z 1981. Różniły się one oczywiście od poprzednich dokonań grupy z Ozzym na pokładzie, ale po latach bronią się świetnie.

Iron Maiden – „Powerslave”

Birch współpracował z Iron Maiden przez ponad 10 lat – począwszy od „Killers”, a skończywszy na „Fear Of The Dark”, który był zresztą jego ostatnim dokonaniem w karierze producenta. I w zasadzie każdy z tych albumów pasowałby tu dobrze, ale „Powerslave” chyba najlepiej oddaje to, czym było granie Iron Maiden – i w ogóle brytyjski heavy metal – w latach osiemdziesiątych. Mamy tu i największe, grane po dziś dzień klasyki jak „2 Minutes To Midnight”, i krótsze kawałki oparte na riffach, jak „Flash Of The Blade”, i dłuższe formy, jak „The Rime Of The Ancient Mariner”. „Powerslave” to esencja metalu tej dekady – tak samo, jak „Machine Head” jest esencją rocka poprzedniej.

Whitesnake – „Slide In It”

Pod koniec lat osiemdziesiątych styl wypracowany przez Bircha wydawał się nieco tracić na świeżości. Producent musiał zdawać sobie z tego sprawę, dlatego w 1992 roku zdecydował się przejść na zasłużoną emeryturę. Zanim to się jednak stało, Birch nawiązał współpracę z Davidem Coverdalem i jego Whitesnake. Zespół, dziś kojarzony głównie z albumem z 1987 roku pod tytułem „Whitesnake” i kawałkiem „Here I Go Again” zmasakrowanym przez Mandarynę, ma w swoim dorobku album równie ciekawy, jeśli nie lepszy. Mowa o „Slide In It” z 1984 roku – ostatnim w dorobku Whitesnake, który wyprodukował Birch. Jeśli ktoś szuka staroszkolnego hard rocka (lub chce sobie o takim przypomnieć) to będzie to z pewnością dobry wybór.

Michał Miernik

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie