Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Charlie Watts – wspominamy rockowego dżentelmena

Muzyka
|
25.08.2021

W wieku 80 lat zmarł jeden z najlepszych i najbardziej zasłużonych perkusistów, Charlie Watts z The Rolling Stones. Artysta z wielu powodów wyjątkowy, który uznawany był w muzycznym światku za dystyngowanego konserwatystę wśród rockowych rewolucjonistów.

Charlie Watts - zdjęcie artysty
Charlie Watts – legendarny perkusista The Rolling Stones

Charlie Watts nigdy do końca do The Rolling Stones nie pasował. Jagger, Richards i Wood lubili korzystać z życia, wciągając wszystko, co pod nos podstawiło im rock ‘n’ rollowe życie. W szalonych latach 60. i 70. impreza praktycznie nigdy się nie kończyła, ale później również bywało wesoło. Ale perkusista zawsze był gdzieś obok tych wszystkich wariactw, choć oczywiście w początkowym okresie działalności zespołu zdarzało mu się sięgać po używki. Nie krytykował takiego stylu życia, ale również się z nim nie utożsamiał. Wolał żyć, tak jak chciał, a nie tak jak wypadało będąc członkiem jednego z najważniejszych rockowych zespołów w historii. Nigdy nie był specjalnie rozrzutny, a także jak mógł, unikał mediów. Robił swoje, i to znakomicie, a następnie korzystał ze swojej prywatności.

Perkusista The Rolling Stones, który współtworzył zespół przez ostatnie 58 lat, zmarł 24 sierpnia 2021 roku. Poważne problemy zdrowotne muzyka zaczęły się już w 2003 roku, gdy wykryto u niego nowotwór krtani. Wówczas skuteczna okazała się radioterapia, ale Watts był już w grupie podwyższonego ryzyka. Kilka tygodni przed śmiercią zespół poinformował, że perkusista trafił do szpitala, gdzie poddać musiał się nieplanowanej operacji. Nie zdradzono szczegółów, ale wiadomo było, że sprawa jest poważna. The Rolling Stones natychmiast poinformowali, że w trasę koncertową po Stanach Zjednoczonych wyruszą, ale bez Wattsa, który potrzebuje czasu na dojście do siebie. Niestety – nie wyzdrowiał. „Muzyk zmarł w szpitalu w Londynie otoczony przez swoich bliskich” – napisano w lakonicznym komunikacie. Straciliśmy jednego z najważniejszych perkusistów w całej historii rocka.

Zdjęcie zespołu The Rolling Stones
Charlie Watts w otoczeniu swoich przyjaciół z The Rolling Stones

Geniusz poza blaskiem fleszy

Magazyn „The Rolling Stones” na swojej liście 100 najlepszych perkusistów umieścił Charliego Wattsa na świetnej 12. pozycji. Wyprzedzili go tacy wirtuozi jak Ginger Baker, Neil Peart, Keith Moon czy John Bonham. Technicznie Watts nie był gorszy od żadnego z nich, ale on zwyczajnie o takie uznanie nigdy nie zabiegał. Nie lubił gwiazdorstwa i popisów. Uważał, że od tego są jego koledzy, którzy biegają po scenie. On ma wyznaczać rytm, żeby wszystko trzymało się kupy. Potrafił jednak znacznie więcej, niż to. Pierwsze sceniczne szlify zbierał bowiem na scenach jazzowych i bluesowych na początku lat 60. Zyskał wówczas spore uznanie za nowatorskie podejście do gry, a także znakomitą technikę. To właśnie te cechy dostrzegli członkowie The Rolling Stones, którzy niedługo po sformowaniu zespołu zaprosili Wattsa do wspólnej gry. Rzecz działa się w 1963 roku. I tak rozpoczęła się jedna z najwspanialszych muzycznych historii.

Oczywistym jest, że Watts znany jest z zespołu The Rolling Stones, z którym nagrał wszystkie długogrające albumy – dokładnie 23 – i zagrał niezliczoną ilość koncertów, ale dział również solo. Nagrywał pod szyldem „Charlie Watts Orchestra”, „The ABC&D of Boogie Woogie” czy „Charlie Watts Quintet”, a także swoim nazwiskiem. Zaowocowało to dziesięcioma albumami, które ukazywały się od 1986 do 2017 roku. Mało się o nich mówiło w mediach mainstreamowych, bo Watts o rozgłos i reklamę nigdy nie dbał. Nagrywał, bo kochał to robić i cieszył się, jeśli jego muzyka była doceniana przez fanów, ale nigdy nie wciskał im niczego na siłę. I tak było ze wszystkim, z czym związany był perkusista The Rolling Stones.

Charlie Watts – oryginał

Żeby nie było, że Charlie Watts nie miał poczucia własnej wartości. Wręcz przeciwnie. A niech najlepiej świadczy o tym pewna anegdota, którą często powtarza się wspominając perkusistę. Rzecz działa się w pokoju hotelowym w latach 80. Wstawiony Mick Jagger zadzwonił to pokoju hotelowego Wattsa i wykrzyczał do słuchawki: Gdzie jest mój perkusista?! Watts odłożył słuchawkę, ubrał się w najlepszy garnitur, wyczyścił skórzane buty i poszedł do pokoju wokalisty. Soczyście przyłożył mu otwartą dłonią i powiedział: To ty jesteś moim wokalistą, a nie ja twoim perkusistą. Nigdy więcej tak do mnie nie mów. I wyszedł.

To chyba najlepiej pokazuje, jakim człowiekiem był Watts. Mającym ugruntowaną hierarchię wartości, a także wysokie mniemanie o swoich umiejętnościach. Nigdy jednak się nie wywyższał. A to, że lubił ubrać się elegancko niech będzie kolejnym dowodem na to, że był nieco odklejony od rzeczywistości, którą współtworzył, czyli popularnego i kochanego przez wielu nurtu „Sex, Drugs & Rock ‘n’ Roll”. Bo faktycznie, gdy będący w kwiecie wieku Jagger potrafił biegać po scenie w tenisówkach i sportowych ciuchach, Watts w tym czasie miał na sobie koszulę, przybierał dystyngowaną pozę i rytmicznie uderzał w instrumenty perkusyjne. Praktycznie się przy tym nie myląc.

Pomijając już fakt, że Watts stronił od używek (zrezygnował z nich w połowie lat 80., gdy negatywnie wpłynęły one na jego związek małżeński), był również wegetarianinem, a także miłośnikiem sportów konnych (pasję tę dzielił ze swoją żoną). W Polsce bywał nie tylko przy okazji koncertów (ostatni miał miejsce w 2018 roku na Stadionie Narodowym w Warszawie), ale również na aukcjach koni, które odbywały się w Janowie Podlaskim, gdy tamtejsza stadnina miała jeszcze status jednej z najlepszych na świecie. Miał wiele pasji, które przez lata pielęgnował, ale jednocześnie niewiele na ich temat mówił.

Pożegnany przez największych

Gdy poinformowano o odejściu Wattsa, świat muzyki na moment się zatrzymał. Wszyscy, którzy mieli okazję go poznać lub inspirowali się jego grą, pożegnali go – czy to w mediach społecznościowych, czy prywatnie. Na tej liście wypełnionej po brzegi muzycznymi geniuszami znaleźli się pozostali członkowie The Rolling Stones, Paul McCartney, Ringo Starr, Lenny Kravitz, Slash, Roger Daltrey, Alice Cooper, Roger Taylor, Axl Rose i wielu innych.

The Rolling Stones najprawdopodobniej wyruszą niedługo w trasę koncertową po Stanach Zjednoczonych, ponieważ ta została już zakontraktowana. Wiadomo poza tym było, że nie pojawi się na niej Charlie Watts. Co jednak dalej? Tego póki co nie wiadomo, ale niewykluczone nawet, że legendarna formacja zakończy działalność.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie