Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Cafe racer, czyli co łączy kawę i motocykle

Motocykle
|
27.05.2012
Motocykle Cafe racer, czyli co łączy kawę i motocykle

Niedzielne, leniwe popołudnie, wycieczka od jednej kawiarni, do drugiej – nuda! Ale gdyby wpleść w to motocykl, prędkość, rywalizację i delikatny posmak owocu zakazanego, ponieważ rzecz rozgrywać by się mogła między nieświadomą sytuacji codziennością – od razu robi się ciekawiej.

Motocykle Cafe racer, czyli co łączy kawę i motocykle

Tak też myśleli brytyjscy chłopcy, mężczyźni a może najbardziej adekwatnym określeniem będzie młodzież, którzy poszukiwali solidnego kopniaka emocji, a sama kawa nie mogła tego zagwarantować.

O tych chłopcach trzeba napisać jeszcze jedno – nie byli to tacy sobie zwykli, grzeczni chłopcy, którzy chcieli rozerwać się od czasu do czasu. Dla nich bycie outsiderami, nieporządek, bunt, były codziennością, były ich stylem życia. Przypominali subkulturę rockersów, dla których rock and roll był muzycznym tłem poczynań.

Czasem na swojej drodze spotykali poukładanych, porządnie odzianych modsów ale nie o tym jest ta historia...

Jest o tych niegrzecznych, którzy lubili adrenalinę i robili wszystko, aby łamać stereotypy, także te drogowe. Bo nie sztuką jest ścigać się na torze, na prostej. Wyzwanie zaczyna się tam, gdzie przeszkody są nieprzewidywalne, a dodatkowym impulsem jest chęć złamania magicznej bariery 100 mil na godzinę. W latach 60, gdy rodziło się zjawisko cafe race, ta prędkość nie była tak oczywista.

Motocykl musiał być odpowiednio zmodyfikowany, ponieważ priorytetem była prędkość, poręczność oraz panowanie nad pojazdem, nie zaś komfort jazdy. Konstrukcja motocykli szosowych była tak zmieniana, aby przypominały jak najbardziej motocykle startujące w wyścigach Grand Prix – pozbawiano je zbędnych elementów, wyposażano w kierownice pozwalające na uzyskanie jak najbardziej aerodynamicznej pozycji, bądź fabryczną odwracano ku dołowi. Cechą charakterystyczną tych maszyn było wysunięte do tyłu siedzenie zakończone garbem ograniczającym pozycję kierowcy, niekiedy podnóżki także cofnięte, aby pozycja była opływowa. Fabryczny bak zamieniano na wydłużony, także poprawiając tym zabiegiem aerodynamikę.

Uznawanym za wzór cafe racera połączeniem była rama z motocykla firmy Norton oraz silnik pochodzący od Triumpha Bonevilllea – taki stwór nosił nazwę „Triton”. Mniej zamożni zadowalali się maszyną o nazwie „Tribsa”, powstającą z połączenia silnika Triumpha oraz ramy BSA (Birmingham Small Arms Company), a wśród polskich miłośników tego typu maszyn można spotkać nawet przeróbki rodzimej WSK-i.

Jest zbuntowany motocyklista, jest jego narowista maszyna. Musi być wyścig, musi być cel. Cel był prosty – być najszybszym. Scenariusz mógł wyglądać mniej więcej tak – jeden z motocyklistów, których maszyny stały zaparkowane przed kawiarnią, podchodził do grającej szafy, wrzucał przysłowiowy grosik i kiedy tylko zaczynała lecieć melodia, zrywali się, dosiadali motocykli i pędzili do wyznaczonego punktu oraz wracali, tak, aby zdążyć przed końcem utworu. Chyba nie trzeba dodawać, że taki wyścig toczył się w normalnym ruchu ulicznym, co nie w smak było użytkownikom dróg oraz policji.

Cafe racer powróciło w ostatnich latach, na fali ogólnego zainteresowania motocyklami zabytkowymi. Pasjonaci przerabiają ciągle dostępne motocykle pochodzące z lat 60 i 70, przede wszystkim maszyny produkcji japońskiej. Są to maszyny stosunkowo niedrogie a pozwalające na uzyskanie unikatowego egzemplarza, często oddającego charakter jego właściciela. Można także kupić fabryczne egzemplarze, do których producenci doklejają etykietkę „cafe racer”, ale to przecież nie to samo...

Tomek Markiewicz

Fot.: www.dimecitycycles.com

Turystyczne enduro
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (2) / skomentuj / zobacz wszystkie

lighting750
09 sierpnia 2015 o 02:51
Odpowiedz

Chcesz mieć coś ''Swojego'',to sobie poskładaj sam! Bo kasa to nie wszystko synu zamożnego ojczulka,bo jak nie to szybko Ci się to znudzi i dalej nie będziesz wiedział o co kaman.Pozdrawiam!

~lighting750

09.08.2015 02:51
oko
16 listopada 2012 o 19:34
Odpowiedz

przechodze kryzys wieku średniego i marzy mi się stary i ładna kotocykl . zaczołem oglądać stare Dniepry ,mam namiary do mechaników .oglądałem już efekty ich prac , ale chodzi o kase.chyba dojde do celu. apózniej postawie go koło kominka ,pojade na piwo, będę miał coś tylko moje.

~oko

16.11.2012 19:34