Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Tango, macho i piękna kobieta

Książka, film
|
11.05.2012

Czy mężczyźni macho są jeszcze sexy dla kobiet? Kto w Polsce tańczy tango i czy facetom wolno podrywać na milongach? W gorący ogień pytań wzięliśmy Izabelę Kopeć, mezzosopranistkę i producentkę muzyczną.

Piazzola okładka CD
Piazzola - okładka płyty Izabeli Kopeć

Uprawia classical-crossover, czyli gatunek polegający na łączeniu operowego wokalu z muzyką klasyczną. 28 maja ukaże się jej najnowsza płyta „Show Me Your Tango” z pieśniami Astora Piazzolli. Nagrała ją w Luksemburgu z muzykami kwintetu Aconcagua.

Facetpo40.pl: Jest pani śpiewaczką, spotyka ludzi wielu środowisk, jeździ z koncertami po świecie. Czy z tej perspektywy myśli pani, że mężczyźni macho są dziś seksowni dla kobiet? Czy może bardziej pociągają je tzw. metroseksualni?

Izabela Kopeć: (śmiech) Mężczyźni macho nie są dla mnie seksowni.

Ale czy są seksowni dla kobiet w ogóle? Chcemy wyciągnąć jakąś średnią…

IK: Może są seksowni dla niektórych kobiet... Ja jestem wobec mężczyzn bardzo wymagająca. Dlatego mówię, że dla mnie w typowych macho nie ma nic seksownego. Dla mnie seks to…

Zaraz. Na pani blogu w portalu Tomasza Lisa można wyczytać, że nie są dla pani seksowni mężczyźni opiekuńczy i odpowiedzialni, którzy zamiast BMW kupują sobie Skodę, bo też dobra, a tańsza i zostanie jeszcze na wakacje z rodziną w Turcji. Z poważnych mężczyzn się pani nabija.

IK: Proszę mnie nie łapać za słówka. Nie interesują mnie mężczyźni, którzy nie są ciekawi. Po prostu. Seks jest dla mnie w intelekcie i charakterze.

Władysław Bartoszewski jest dla pani seksowny?

IK: Ja tego w życiu nie powiedziałam!

W jednym z wywiadów telewizyjnych powiedziała pani, że to dla pani ideał mężczyzny.

IK: Powiedziałam, że jest ciekawy, a nie że jest seksowny!!!

No dobrze, ale wiedza jest dla pani sexy. A bardziej wiedza czy portfel?

IK: Wiedza, którą mężczyzna potrafi zdyskontować na rynku.

Wiedza idzie często w parze z bujnym wąsem…

IK: O nie! Wygląd zewnętrzny też jest ważny. A wąsy są dla mnie nie do przejścia. Nie lubię wąsatych mężczyzn. Wyjątkiem jest dla mnie mój wujek Tomek. On jest tak barwną postacią, że wąsów po prostu u niego nie widać…

Astor Piazzolla, legendarny twórca tango nuevo, kompozytor klasyczny, któremu poświęciła pani swoją najnowszą płytę „Show Me Your Tango”, nosił wąsy…

IK: OK, ale on też miał brodę. Mężczyzna z wąsami i brodą jest dla mnie łatwiejszy do zaakceptowania, niż mężczyzna z samym wąsem. Więc Piazzolla miał dzięki Bogu i wąsy, i brodę.

A co jeszcze miał ten Piazzolla, że postanowiła pani, na przekór jego wąsom, poświęcić mu więcej czasu?

IK: Zachwyciła mnie jego muzyka. Zafascynowały mnie jego dźwięki i niezwykła osobowość. To moim zdaniem najwybitniejszy współczesny kompozytor. Wciąż mało w Polsce znany, choć tango staje się coraz bardziej popularne. Proszę sobie wyobrazić, że kiedy z luksemburskimi muzykami otwierałam w lipcu 2011 roku festiwal Kręgi Sztuki koncertem „In Memory of Astor Piazzolla”, był to jedyny rocznicowy koncert w kraju!

Izabela Kopeć
Izabela Kopeć

To wzruszające. Ale w książce „Astor Piazzolla. Moja historia”, jej autor Natalio Gorin pisze, że poza sceną na Piazzollę mówiono: „skur…”.

IK: Nie wątpię. Jak każdy wizjoner, był wymagający, szedł pod prąd, nie lubił tych, co płyną z nurtem. A raczej ich nie zauważał. To ich bolało. Ale ludzie słabi nie interesowali Piazzolli. Szedł do przodu. Choć było mu trudno, przełamywał stereotypy…

Jakie? Nie był po prostu typowym macho?

IK: Wy ciągle o jednym. Piazzolla przełamywał stereotypy w harmonii, w muzyce, w dźwiękach… Choć było mu trudno jako artyście i jako mężczyźnie, był bardzo brawurowy. To także drażniło. Anegdoty mówią o tym jak Astor, niezależnie od swojej sytuacji finansowej, w najbardziej eleganckich sklepach Madrytu czy Barcelony potrafił przepuścić fortunę na ubrania. „To, żeby podbić noc w Buenos Aires”, mawiał. On należał do nocy właśnie, do barów, do burd, do roztańczonych par, do burdeli, w których grywał. A jednocześnie do Filharmonii w Nowym Jorku!

To był chuliganem…

IK: Właśnie. Urzekło mnie to jego chuligaństwo. Na mojej płycie napisałam nawet wstęp pt. „Pochwała chuligaństwa”.

Ale ten chuligan nie był chyba najlepszy dla kobiet. Dlaczego w tekstach do melodii Piazzolli kobiety wciąż coś wygarniają mężczyznom? Tekst do utworu „Oblivion”, do którego kręci pani teledysk, zaczyna się od słów: „Odejdź, ty wielki mężczyzno. Zniknij. Dam sobie radę sama. Nie potrzebuję cię”…

IK: W tych pieśniach czuć walkę pierwiastka żeńskiego i męskiego. I jednoczesne przyciąganie tych pierwiastków. Po prostu. Miłość, seks, erotyzm, zdrada, nadzieje, rozczarowania i inne aspekty dotyczące relacji nie są tylko motywami utworów twórców południowych. Choć może rzeczywiście więcej jest tego w Argentynie czy Hiszpanii niż w Zachodniej i Środkowej Europie. U nas w końcu śpiewa się też o ekologii, gadżetach i o piłce latającej „hen wysoko” na Euro 2012. Inna rzecz, że rzeczywiście twórczość argentyńskich mistrzów jest mocno nasycona filozofią patriarchatu. W takiej atmosferze wolna kobieta trochę się dusi. Wszak macho zwykle próbuje ubezwłasnowolnić kobietę…

Ta chęć ubezwłasnowolnienia jest widoczna w każdej pieśni?

IK: Poniekąd. Na przykład „Ballada Para El” jest napisana trochę w innym tonie. To zapis refleksji kobiety po rozstaniu z mężczyzną. Ale jej przemyślenia wcale nie są gorzkie. Raczej myśli ona, że znowu pragnie tego swojego macho. Że miłość w niej nie wygasła… Przypomina sobie, jak on spijał jej zapach ze skóry… I brakuje jej tego mocnego męskiego pierwiastka.

Mam wrażenie, że zmienia pani zdanie o macho podczas tego wywiadu…

IK: Nie. Zdaję sobie sprawę z pewnego fatalizmu dotyczącego relacji z takimi mężczyznami. Ale jednak wolę mężczyzn, którzy oprócz muskułów i porywczego charakteru mają podniecający intelekt, wrażliwość, otwartość. Którzy starają się rozumieć kobiety. Są tacy mężczyźni.

A jak się na nich mówi?

IK: Nie wiem.

Dlaczego zaczęła pani interesować się tangiem?

IK: To jest muzyka, którą się odkrywa w sobie. Musiała być we mnie od urodzenia, a kilka lat temu zaczęłam ją z siebie wydobywać. To po prostu kolejny etap na mojej drodze muzycznego rozwoju.

Ta przygoda zaczęła się od tańca?

IK: Nie. Tango nuevo, które śpiewam na płycie, nie jest wcale muzyką do tańczenia. To raczej estetyczna muzyka do słuchania.

Ale umie pani tańczyć klasyczne tango?

IK: Tango milonga. Dzięki Beacie Szałwińskiej, pianistce polskiego pochodzenia, która mieszka w Luksemburgu i zaraziła mnie miłością do kultury tangowej. Tango tańczą od lat jej rodzice. Ktokolwiek był kiedyś na milondze w Warszawie, świetnie zna tę parę: brunetkę i siwego wysportowanego pana, Elżbietę i Wojciecha Szałwińskich. Wielu ludzi natchnęli do nauki tego pięknego tańca. Mnie także. Choć żałuję, że nie mam zbyt dużo czasu na praktykowanie. Przede wszystkim jednak śpiewam.

Kto słucha tanga w Europie? I kto tańczy?

IK: Społeczność tangowa jest w Europie ogromna. Głównie z tym nurtem związana jest klasa średnia. Zwłaszcza w Europie Zachodniej. Milongi i koncerty odbywają się w większości dużych ośrodków: w Luksemburgu, Trewirze, Hadze, Amsterdamie, Brukseli, Berlinie. Na mojej płycie umieściłam linki do miejsc, gdzie można spotykać się na milongach w różnych krajach.

I pani chodzi na te milongi?

IK: Tak. Staram się odwiedzać tangowe miejsca w Poslce i zagranicą. Wciąż wyrzucam sobie, że za mało ćwiczę, a ten taniec wyjątkowo mi się podoba. Jest zmysłowy i bardzo elegancki. Ruchy są estetyczne. Piękno ciała kobiecego – zachwyca. Prowadzenie mężczyzny – obezwładnia.

To musi być dobre miejsce na podryw!

IK: O nie! Na milongach obowiązuje kodeks. To właśnie dzięki pewnym zasadom: poszanowania drugiego człowieka, odrębności itd., ten taniec mógł przetrwać w swej eleganckiej formie do dziś. W tańcu celebruje się muzykę i ruch, a nie szuka partnera na noc. Przyjeżdżając do dowolnego klubu tangowego na świecie mam gwarancję, że będę mogła zatańczyć z każdym, z kim będę miała ochotę świętować chwile z muzyką. Niezależnie, czy jest to Warszawa, Amsterdam, czy Trewir.

Nikt pani nigdy nie podrywał na milondze? Szczerze?

IK: Nie czułam nigdy takiego kontekstu. Ten taniec tak pochłania, że nie czuje się nic oprócz muzyki i tętna, które wyznacza ta muzyka.

A kiedy będzie można chłonąć pani muzykę na koncertach?

IK: Z repertuarem z płyty „Show Me Your Tango” ruszę na dobre pewnie po wakacjach. Przed wakacjami zagram kilka koncertów, o których będę informować na mojej stronie: www.izabelakopec.natemat.pl oraz na moim FanPage’u na Facebooku. Tymczasem 28 maja ukazuje się na rynku płyta. Zapraszam do posłuchania.

Posłuchamy na pewno!

Teaser płyty, m.in. utwór „Oblivion”, do którego teledysk kręci właśnie nominowana do Oscara za film „W Ciemności” reżyserka Kasia Adamik, można przesłuchać tutaj

Rozmawiał: Ludwik Soszyński
Fot: ARTMUS IK

Prawdziwy facet tańczy
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (2) / skomentuj / zobacz wszystkie

ta pani
16 maja 2012 o 00:56
Odpowiedz

Ta pani JEST PIĘKNA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

~ta pani

16.05.2012 00:56
Jerzy
15 maja 2012 o 12:33
Odpowiedz

Pani Izabelo,bardzo mi miło,że mogę panią poznać,chętnie też zapoznam się szczegółowo z Pani twórczoscią.Utwór ,,Oblivion,,-piękna melodia,cudowny głos !Gratuluję!

~Jerzy

15.05.2012 12:33