Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

„Stranger Things” – recenzja 4. sezonu [odcinki 1-7]. Wracamy do Hawkins!

Książka, film
|
28.05.2022

Oczekiwanie dobiegło końca, a na Netfliksie pojawiły się nowe odcinki jednego z najbardziej oczekiwanych seriali tego roku – „Stranger Things”. Czy powrót do Hawkins będzie niezwykłym doświadczeniem? Postanowiłem to sprawdzić!

„Stranger Things 4”
Bohaterowie „Stranger Things” | fot. mat. pras. Netflix

Ostatni odcinek 3. sezonu „Stranger Things” pojawił się na platformie Netflix 4 lipca 2019 roku. Przez pandemię i inne niesprzyjające okoliczności na kolejną odsłonę popularnego serialu czekać musieliśmy prawie trzy lata. To zdecydowanie zbyt długo, ale twórcy wykorzystali ten czas w pełni, ponieważ przygotowali dla nas dziewięć odcinków, które trwają w sumie... 13 godzin! 27 maja zadebiutowało siedem pierwszych epizodów, na dwa finałowe (trwające kolejno półtorej oraz dwie i pół godziny) poczekać musimy do 1 lipca.

Zapowiedzi braci Duffer, twórców „Stranger Things”, były szumne, ale tego należało się spodziewać. To od lat jeden z najlepszych i najwyżej ocenianych seriali na całej platformie. Oczekiwania jednocześnie również były bardzo duże, bo wygłodniali fani po kilkunastu miesiącach mieli prawo oczekiwać, że zostaną w czasie seansu najnowszej odsłony – mówiąc kolokwialnie – wgnieceni w fotele. Sprawdźmy więc, co do zaoferowania ma siedem pierwszych odcinków 4. sezonu „Stranger Things”...

Nowy sezon „Stranger Things” – fabuła

Powracamy do bohaterów w momencie, gdy są przekonani, iż Hopper nie żyje. Część „ekipy” opuściła Hawkins, żeby wrócić do normalności w bardziej sprzyjających okolicznościach. Pierwsze odcinki duży nacisk stawiają na przedstawienie kondycji psychicznej bohaterów, a także ich wzajemnych relacji, które stały się dużo bardziej skomplikowane. Dorastanie, zmiana życiowych priorytetów – wszystko to zostało w mniej lub bardziej oczywisty sposób zarysowane.

Po uporządkowaniu wątków – nazwijmy je dla porządku obyczajowych – zaczyna się dziać to, za co wszyscy pokochali „Stranger Things”. Wątki nadprzyrodzone, potwory i tajemnica, którą trzeba rozwikłać, żeby znów powróciła normalność, zaczynają dominować. Wyjaśnia się oczywiście wątek Hoopera, jednego z najważniejszych bohaterów serialu. Młodzi natomiast podejmują się kolejnej walki o przyszłość swoją i całej ludzkości. I, trzeba przyznać, robią to z jeszcze większym rozmachem i zaangażowaniem, niż do tej pory.

„Stranger Things”. Plakat
 „Stranger Things”. Plakat 4. sezonu | mat. pras. Netflix

Spójnie i z pomysłem

Były uzasadnione obawy, że kolejne sezony „Stranger Things” będą kręcone jedynie na fali popularności, bez większego pomysłu, odnotowując coraz to słabsze odsłony. Wiele dobrych seriali tak skończyło – bo producenci nie chcieli odpuścić, a twórcy zwyczajnie zjadali własny ogon. Gdy po niespełna trzech latach włączałem pierwszy odcinek 4. sezonu, byłem pełen obaw. Te jednak szybko przeszły, gdy zacząłem ponownie wciągać się w historię dzieciaków (już nastolatków) z Hawkins. Twórcy bardzo dobrze zrozumieli potrzeby widzów, którzy mogli nieco pozapominać, co działo się w 2019 roku, dlatego powoli i systematycznie przypominali wątek dotyczący każdego z bohaterów. A tych nazbierało się naprawdę sporo. W nowej odsłonie podzieleni zostali niejako na grupy, co wpłynęło na łatwość w identyfikacji ich wcześniejszych poczynań.

Choć „Stranger Things” nigdy nie było serialem dla dzieci, a co najwyżej o dzieciach, w najnowszej odsłonie ma się wrażenie, jakby było to dzieło jeszcze bardziej dorosłe. Problemy osobiste bohaterów, już znacznie starszych niż na początku, są – co oczywiste – dużo poważniejsze, ale również główna oś fabularna skupiona wokół walki z siłami zła. Jednocześnie nie brakuje w serialu prostego, niekiedy infantylnego poczucia humoru, który doskonale wpisuje się w konwencję serii. Dialogi, wydarzenia – wszystko jest przemyślane i świetnie osadzone w barwnych amerykańskich latach 80. Widać, że bracia Duffer mieli dużo czasu, żeby doszlifować swoje najnowsze dzieło, bo dopracowane jest w każdym szczególe. Nie ma się nawet przez moment wrażenia, że coś zostało zrobione po łebkach czy budżetowo. Inna sprawa, że Netflix na swoje najbardziej dochodowe dzieło nie szczędził grosza. Wydaje się, że te pieniądze zostały dobrze spożytkowane.

Na duży plus, ale to już w przypadku „Stranger Things” standard, muzyka. Świetnie dopasowana do realiów i jeszcze lepiej dobrana do konkretnych okoliczności. Podobnie jest z efektami specjalnymi, które są przygotowane perfekcyjnie, niczym w najlepszych kinowych dziełach wysokobudżetowych. Konstrukcja prezentacji fabuły różni się od poprzednich sezonów, a to wynika przede wszystkim z faktu, że serial jest dużo dłuższy, a każdy epizod ma dodatkowe 20-30 minut. W żadnym wypadku nie można mówić jednak o nudzie. Wręcz przeciwnie!

„Stranger Things”  - kadr
Jeden z potworów w nowym sezonie „Stranger Things” | fot. mat. pras. Netflix

Na ekranie dzieje się coś cały czas, a losy poszczególnych bohaterów są zaprezentowane z pomysłem i rozmachem. Nie ma się wrażenia, że twórcy wprowadzili wątki „zapychające”, ponieważ wszystko składa się w spójną i wciągającą całość. Jednocześnie, choć pierwszy czy drugi odcinek mogą sugerować inaczej, serial ma w sobie wiele scen grozy i wciąż jest horrorem w całym znaczeniu tego słowa. W pewnym momencie, gdy relacje pomiędzy bohaterami zostają wyjaśnione, wątki obyczajowe schodzą gdzieś na drugi plan. Czyli dokładnie tak, jak powinno być.

Trwające ponad godzinę epizody są w rzeczywistości małymi filmami. Niżej podpisany, który na potrzeby tego tekstu zmuszony został do obejrzenia wszystkiego „na jeden raz”, rekomenduje dawkowanie sobie przygód bohaterów z Hawkins. Każdy odcinek pełen jest smaczków, wątków pobocznych, ciekawych zabiegów realizatorskich – lepiej się tym delektować, a nie gnać oglądając odcinek za odcinkiem. Choć pokusa jest duża, gdyż historia faktycznie wciąga i daje wiele satysfakcji.

Po staremu, ale lepiej

Jeśli nie przekonałeś się do „Stranger Things” na początku i zasadniczo serial ci nie podpasował, nowy sezon nie zmieni twojego podejścia. Bo twórcy idą wytyczną wcześniej drogą, choć – w ocenie niżej podpisanego – jeszcze lepiej i z dużo większym rozmachem. Miłośnicy stworzonego przez braci Duffer świata będą więc zachwyceni. Bo dostają naprawdę ciekawą historię, która w mądry sposób rozwija znane z poprzednich odsłon wątki. Jednocześnie dodani są ciekawi bohaterowie drugoplanowi, którzy dopełniają nową historię protagonistów „Stranger Things”. Innymi słowy – wszystko w tym serialu jest na swoim miejscu, a finałowe odcinki, na które musimy poczekać kilka tygodni, zapowiadają się naprawdę ekscytująco.

Warto na koniec wspomnieć, że – to już potwierdzona informacja – historia dzieciaków z Hawkins zamknięta zostanie w 5. sezonie, nad którym pracuję obecnie twórcy. Jeśli znów nie pojawią się nieoczekiwane okoliczności, będzie miał on swoją premierę w 2023 roku. Jeśli poziom zostanie utrzymany, „Stranger Things” będzie można śmiało określić mianem jednego z najlepszych seriali XXI wieku.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie