Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Po latach powracamy do serialu „Synowie anarchii”. Co słychać w Charming?

Książka, film
|
05.05.2021

Pierwszy odcinek serialu „Synowie anarchii” zadebiutował we wrześniu 2008 roku. Mająca na karku kilkanaście lat produkcja cieszyła się swego czasu sporym uznaniem. Czy – porównując z nowymi serialami – nadal będę odbierał ją równie pozytywnie? Przekonajmy się!

Tagi: seriale

Grafika promująca serial „Synowie anarchii”
„Synowie anarchii” to nie jest taki zwykły gang motocyklowy...

Serial Kurta Suttera zatytułowany „Synowie anarchii” (ang. „Sons of Anarchy”) zadebiutował 3 września 2008 roku na amerykańskiej stacji FX. Obsada zapowiadała się naprawdę interesująco, ponieważ obok siebie pojawili się chociażby Katey Sagal (znana ze „Świata według Bundych”), aktor charakterystyczny Ron Perlman („Piękna i bestia”, „Imię róży”), a także młody i obiecujący – obsadzony w głównej roli – Charlie Hunnam. Produkcja opowiada o gangu motocyklowym, który z jednej strony trudni się handlem bronią, a z drugiej próbuje ochronić miasteczko Charming przed napływem dilerów narkotykowych oraz deweloperów, którzy mieliby doprowadzić do ruiny z pozoru spokojną i sielankową miejscowość.

Serial „Synowie anarchii” doczekał się ostatecznie siedmiu sezonów, a ostatni epizod miał swoją premierę 9 grudnia 2014 roku. Obecnie produkcja dostępna jest na dwóch popularnych w Polsce platformach streamingowych – Netflix oraz Amazon Prime Video.

"Synowie anarchii". Plakat
Plakat promujący serial „Synowie anarchii” 

Lubiany i doceniany

Już pierwsze odcinki „Synów anarchii” udowodniły, że Sutter miał ciekawy pomysł, który potrafił sprawnie zrealizować. Nakreślił burzliwą historię gangu, wewnątrz którego doszło wiele lat wcześniej do zdrady ideałów. Te wydarzenia w późniejszych etapach produkcji odcisną piętno na całej fabule – dochodzenie głównego bohatera do prawdy będzie ważnym elementem całego przekazu. Jednocześnie zachowanie Jaxa (w tej roli wspominany Hunnam) będzie miało wpływ również na teraźniejszość, która dla „Synów anarchii” nie jest łaskawa. Walka z policją, innymi gangami. Brak pieniędzy i perspektyw. W serialu dzieje się naprawdę sporo, a ta dwutorowość – przeszłość i teraźniejszość – jest bardzo ciekawym zabiegiem twórców.

"Synowie anarchii". Kadr
„Synowie anarchii” w akcji!

Oglądalność produkcji była na wysokim poziomie, dlatego stacja FX bez wahania zamawiała kolejne sezony. Warto nadmienić, że choć losy bohaterów układały się różnie, a sama organizacja prowadzona przez motocyklistów znacząco się rozrosła, sam serial nie stracił na jakości na przestrzeni kolejnych lat. Ciekawie napisane postaci, wciągająca fabuła oraz wiele rozwojowych wątków sprawiły, że przez lata „Synów anarchii” oglądało się ze sporą satysfakcją. Finał produkcji został – w mojej ocenie – przygotowany dobrze, a po seansie czułem, że wszystko złożyło się w spójną całość i zostało zakończone w odpowiednim momencie. Na marginesie dodam, że serial stacji FX doceniony został w 2011 Złotym Globem.

Powrót po latach

Od premiery „Synów anarchii” minęło kilkanaście lat. W mojej głowie pozostawił on po sobie pozytywne wspomnienia, a przez pewien czas uznawałem go nawet za najlepszy serial, jaki widziałem. Przez lata zmieniłem się jednak ja, ale zmieniły się również standardy – obecnie dobre i bardzo dobre seriale pojawiają się jeden po drugim. W tych okolicznościach powrót do Charming był ryzykowny, ponieważ mogłem popsuć sobie dobre wspomnienia związane z produkcją, ale... co tam, raz się żyje!

Podczas oglądania „Synów anarchii” podszedłem do niego mniej emocjonalnie, a bardziej analitycznie. Chciałem wyłapać jakieś niuanse, które mogłoby wpłynąć na ostateczną ocenę serialu. Okazało się jednak, że produkcja broni się naprawdę dobrze. Sam klimat serialu, a także ciekawe postaci to coś ponadczasowego. Podczas kolejnego seansu nadal ma się wrażenie, że to bardzo dobra, spójna historia okraszona nieco przesadzoną brutalnością. Ale wszystko mieści się w gatunkowych ramach. W końcu gang motocyklistów to nie rurki z kremem, prawda?

Po raz kolejny upewniłem się, że Katey Sagal zagrała w „Synach anarchii” prawdopodobnie najlepszą rolę w swojej karierze. Jako Gemma Teller Morrow była przekonująca, surowa, niesamowicie autentyczna. Generalnie do castingu nie mam żadnych zastrzeżeń – wszyscy zostali dopasowani do swoich wcale niełatwych ról doskonale. Dialogi, scenografia, ogólny realizm wydarzeń – wszystko na plus, podobnie jak po pierwszym seansie.

Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym się do czegoś nie przyczepił. W mojej ocenie scenarzyści na przestrzeni kolejnych sezonów nieco przesadzili – nazwijmy to – z rozwojem gangu „Synów anarchii”. Na początku poznajemy ich jako drobnych handlarzy bronią, którzy przede wszystkim pielęgnują swoje ideały, jeżdżą pięknymi motocyklami i czerpią garściami z bycia outsiderami. Pod koniec natomiast mamy do czynienia z istnymi maszynami zła. Trup ściele się gęsto, handel pistoletami przerodził się w wielomilionową korporację zła. Bohaterowie początkowo przestraszeni konsekwencjami swoich czynów na koniec serialu są zimnokrwistymi zabójcami zdolnymi do wszystkiego. Nieco to razi – szczególnie, gdy pochłania się sezon jeden po drugim. Zmiana postępowania bohaterów na przestrzeni kolejnych sezonów to coś naturalnego, ale tutaj w mojej ocenie twórcy poszli o krok za daleko.

Werdykt!

Lata mijają, a „Synowie anarchii” nadal trzymają poziom. Wydaje mi się, że później nie pojawił się żaden wart uwagi serial utrzymany w podobnym tonie – skupiający się na funkcjonowaniu gangu, ale jednocześnie sprawnie napisany, momentami zabawny, a momentami wzruszający. Brutalny i krwawy. Bohaterowie są napisani bezbłędnie, dlatego łatwo się z nimi identyfikować. Dialogi są inteligentne i sprawnie posuwają fabułę do przodu. Warto dodać również, że muzyka w serialu robi ogromne wrażenie – bardzo klimatyczna i dopasowana do całości. O największym zastrzeżeniu napisałem pod koniec poprzedniego rozdziału.

Powiem szczerze – to był naprawdę udany powrót po latach i cieszę się, że się to zdecydowałem. „Synów anarchii” polecam zarówno tym, którzy serial już widzieli, jak i tym, którzy nie mieli z nim do czynienia. Przedstawiciele obu grupy po seansie nie będą zawiedzeni!

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie