Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

„Peaky Blinders” – recenzja 6. sezonu przed premierą na Netfliksie. Tommy powraca!

Książka, film
|
08.06.2022

Powoli zbliżamy się do zakończenia jednego z najlepszych seriali ostatniej dekady – „Peaky Blinders”. Jego szósta i zarazem finałowa odsłona już za kilka dni trafi do biblioteki platformy Netflix. U nas znajdziecie recenzję najnowszego sezonu brytyjskiej produkcji.

 „Peaky Blinders” - bohater serialu
Tommy Shelby z „Peaky Blinders” | fot. mat.pras.

Decyzją twórców 6. sezon „Peaky Blinders”, choć finałowy, nie jest ostatecznym zakończeniem popularnego serialu. Twórca, Steven Knight, poinformował jeszcze przed jego premierą, że domknięcie wszystkich wątków nie nastąpi w ostatnim epizodzie serii, ale w specjalnie przygotowanym filmie fabularnym, który trafi do kin na całym świecie. Rozwiązanie to nie jest zbyt często stosowane, ale nam – widzom – pozostaje je zaakceptować i mieć nadzieję, że twórca faktycznie szykuje dla nas prawdziwą bombę.

Zanim zostanie odpalona, cieszyć możemy się tym, co przyniesie nam ostatni, czyli 6. sezon „Peaky Blinders”. Ten pojawiał się na BBC na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy, natomiast dla widzów międzynarodowych zadebiutuje już 10 czerwca (platforma Netflix). Co bardziej niecierpliwi, czyli chociażby niżej podpisany, mogli więc zapoznać się z dalszą historią Tommy’ego, korzystając z dobrodziejstw nowoczesnej technologii. Efektem tego jest między innymi poniższa, pozbawiona spojlerów (bez obaw!), recenzja finałowego sezonu jednego z najlepszych seriali gangstersko-kryminalnych ostatnich lat – „Peaky Blinders”!

Mrok

„Peaky Blinders” jest serialem, który nieustannie się zmienia. Jedni są miłośnikami złożonej historii z pierwszych dwóch sezonów, inni natomiast cenią bardziej spektakularne trzy kolejne odsłony. Niezależnie od obranej przez twórców drogi, serial daje widzom wiele satysfakcji, przyciągając świetnie napisanymi postaciami i historią, obok której nie da się przejść obojętnie. Jak zatem w tych okolicznościach określić finałową odsłonę brytyjskiej produkcji? Jest mroczna.

Tommy Shelby zmuszony jest do podjęcia kluczowych decyzji. W żadnym wypadku nie są one łatwe, a na barki bohatera spada ogromna odpowiedzialność, z którą – czy tego chce, czy nie – będzie musiał się zmierzyć. Wiele miejsca poświęcono na moralne i emocjonalne rozważania głównego bohatera, co jednocześnie nieco wpłynęło na samą dynamikę serialu. Stał się on bardziej depresyjny, a mniej widowiskowy. To nie przeszkadza, ponieważ każdy widz „Peaky Blinders” zdawał sobie sprawę, że wcześniej czy później Tommy będzie musiał uporać się z gromadzącymi się dookoła sprawami.

Jednocześnie zmiana toru narracji jest w pełni zrozumiała. Twórcy musieli nieco inaczej opowiedzieć historię po tym, jak zmarła aktorka Helen McCrory, która w brawurowy sposób wcielała się w postać ciotki Polly. Jedną z najlepszych w całej serii. Wraz z jej śmiercią wiele wydarzeń potoczyć musiało się inaczej, niż – takie można odnieść wrażenie – zakładali scenarzyści. To również przekłada się na nieco bardziej depresyjny wydźwięk najnowszych epizodów „Peaky Blinders”. Zważywszy jednak na okoliczności, twórcy wykonali kawał dobrej roboty, „fabularnie” tłumacząc odejście jednej z najważniejszych bohaterek. Serialowy Tommy również musiał poradzić sobie z jej stratą, co oczywiście nie przyszło mu łatwo.

Muzyka

Zanim kilka słów o kluczowym momencie nowego sezonu „Peaky Blinders”, czyli zakończeniu, warto wspomnieć o jeszcze jednym – obok genialnych aktorskich kreacji – kluczowym elemencie produkcji. Muzyce. Utwory Lisy O’Neil „Blackbird” i „All the Tired Horses” wykorzystane w odpowiednich momentach spotęgowały gęsty klimat, dodając całości jeszcze więcej ciężaru emocjonalnego (kto by pomyślał, że to w ogóle możliwe?!). Muzyka, podobnie jak w poprzednich odsłonach serialu, odgrywa kluczową rolę, budując napięcie i uzupełniając złożoną historię rodziny Schelbych. Wśród muzycznych perełek wyróżnić należy jeszcze dwie, które również wykonane zostały przez kobiety, czyli „In This Heart” Sinéad O’Connor oraz „You’re Not Good” Anny Calvi. Choć seans serialu mam już za sobą, wracam do soundtracku najnowszej odsłony regularnie. W mojej głowie „odtwarzane” są wówczas kluczowe sceny z „Peaky Blinders”. Magia!

(Finał)

Jeszcze przed seansem ostatnich sześciu odcinków brytyjskiego serialu wiedziałem, że nie przyniosą one zakończenia wszystkich kluczowych wątków. To dopiero na deser, w postaci wspomnianego już filmu. Rodziło to więc obawy, że finałowy epizod będzie jedynie połowicznym i niedającym satysfakcji zakończeniem. Tak się niestety stało, ale nie było na szczęście aż tak źle, jak się obawiałem.

Steven Knight podszedł do tematu bardzo sprytnie, serwując nam domknięcie kilku spraw i pozostawiając nas z kilkoma znakami zapytania. Po obejrzeniu ostatniej sceny serialu „Peaky Blinders” pojawiło się w mojej głowie nieoczywiste połączenie satysfakcji z oczekiwaniem. Co jednak najważniejsze, nie było w tym wszystkim rozczarowania, które mogło być dominujące w przypadku finału, który w rzeczywistości finałem nie jest. Twórcy jednak (który to już raz?) stanęli na wysokości zadania, a ja nie mogę się już doczekać tego, co wydarzy się z filmie. Szkoda tylko, że jedyne, co o nim wiadomo to to, że zacznie powstawać dopiero w 2023 roku. Trochę sobie poczekamy...

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie