Jak dostałeś tę rolę?
PAUL WALTER HAUSER: Byłem na planie innego filmu w Tajlandii, kiedy dostałem telefon z informacją, że Clint Eastwood chciałby obsadzić mnie w jednej z głównych ról w swoim następnym filmie. Ciężko mi było w to uwierzyć. W tym czasie dostałem także inną ofertę – angaż w programie telewizyjnym, jednak Geoff Miclat, kierownik obsady, i oczywiście Tim Moore, jeden z producentów, poprosili, abym się wstrzymał i nie przyjmował więcej zleceń, ponieważ naprawdę chcą mnie w tym filmie. Tak więc wstrzymałem się. Wyjechałem z Tajlandii trzy tygodnie później i poszedłem do siedziby wytwórni Warner Bros na pierwsze spotkanie z Clintem Eastwoodem.
Jakie było twoje pierwsze wrażenie? Co usłyszałeś od Clinta Eastwooda?
PAUL WALTER HAUSER: Clint zobaczył mnie, gdy szedłem korytarzem z jednym z producentów, Jessicą Meier, i pierwszym asystentem Eastwooda, Davidem Bernsteinem. Na mój widok uśmiechnął się pod nosem i po prostu cicho zaśmiał, jak gdyby samo spotkanie ze mną utwierdziło go w przekonaniu, że to była dobra decyzja. Był w stanie stwierdzić, że jestem Richardem Jewellem. To było bardzo pokrzepiające.
Co zainteresowało cię w scenariuszu?
PAUL WALTER HAUSER: Cóż, jestem wielkim fanem Billy’ego Raya, scenarzysty. Stworzył scenariusz do mojego ulubionego filmu, „Pierwsza strona” z Peterem Sarsgaardem, więc już samo czytanie tego scenariusza, możliwość wypowiedzenia zawartych w nim słów i nakręcenie tego filmu było dla mnie zaszczytem. Pomyślałem też, że mocną stroną tego scenariusza jest to, że chociaż historia w nim przedstawiona była dramatyczna, zawierał wiele zabawnych i ujmujących momentów. Spodobało mi się także, że zrobiono z Richarda bohatera, w przeciwieństwie do tego, co miało miejsce w prawdziwym życiu.
Jak zinterpretowałeś postać Richarda, żeby móc ją odtworzyć?
PAUL WALTER HAUSER: Nigdy nie chciałem zrobić z Richarda Jewella prostego faceta czy stereotypowego mieszkańca południa Ameryki. Chciałem pokazać go po prostu jako człowieka, a akcent z Południa był tylko efektem ubocznym bycia urodzonym w tym regionie. Uważam też, że zarówno Sam (Rockwell) jak i ja oraz wszyscy inni aktorzy biorący udział w tym przedsięwzięciu przedstawialiśmy postaci w sposób bardzo realistyczny i obiektywny.
Czy dostałeś od Clinta szczegółowe wytyczne przed zdjęciami?
PAUL WALTER HAUSER: Myślę, że chciał żebym obejrzał wiele materiałów filmowych, ponieważ chciał, żeby mój głos był niższy i żebym wyrobił w sobie kilka charakterystycznych dla Jewella zachowań. Clint widział, co zrobiłem w filmie „Jestem najlepsza. Ja, Tonya” i wiedział, że jestem w stanie odtworzyć prawdziwą postać. Ale to nie jest jak wcielanie się w rolę znanego sportowca, polityka czy celebryty. Nie trzeba naśladować wszystkich zachowań. Można działać po swojemu i po prostu realizować scenariusz. Ja jednak obejrzałem wiele materiałów filmowych i przybrałem na wadze.
Kim były osoby, z którymi się spotkałeś, a które znały prawdziwego Richarda Jewella?
PAUL WALTER HAUSER: Miałem okazję spotkać się z Bobi Jewell, matką Richarda, oraz Watsonem Bryantem, jego adwokatem. Nasze spotkanie trwało kilka godzin. Wówczas poprosiłem Bobi i Watsona, aby opowiedzieli mi o Richardzie i wypowiedzieli się na temat scenariusza, powiedzieli, co w nim jest zgodne z prawdą, a czego brakuje. Oznajmili mi, że skoro Clint darzy mnie pełnym zaufaniem, to oni także.
Czy współpraca z Clintem Eastwoodem była onieśmielająca?
PAUL WALTER HAUSER: Clint jest uprzejmy, pewny siebie i miły w stosunku do innych, więc jeśli odczuwa się przed nim strach, to jedynym powodem ku temu jest fakt, iż Clint jest twórczym geniuszem i mistrzem fabuły. Jest kowbojem, kochankiem, wojownikiem, jest ikoną kina. Tak więc w tym sensie może kogoś onieśmielać.
Wydaje mi się, że pierwszy film Clinta Eastwooda, który widziałem, gdy byłem młody to „Doskonały świat” z nim i Kevinem Costnerem. Z wiekiem naprawdę pokochałem „Oszukaną” z Angeliną Jolie, to jeden z moich ulubionych dramatów. „Rzeka tajemnic” również należy do niezapomnianych filmów, tak jak „Za wszelką cenę”. Podczas oglądania filmów, Clint był u mnie zawsze zarówno na pierwszym planie, jak i za kulisami.
Jak wyglądała praca z Clintem na co dzień?
PAUL WALTER HAUSER: Moja relacja z Clintem, relacja aktora z reżyserem, opierała się na otwartości i szczerości. Jeśli mi się coś nie podobało, mogłem mu o tym powiedzieć. Jeśli potrzebowałem kolejnego ujęcia, dostawałem je. Clint zawsze brał moje zdanie pod uwagę. Powiedział mi: „Pracujesz dla mnie, bo ci ufam i chcę, żebyś podejmował decyzje, działał instynktownie, wierzył w siebie i odtwarzał postacie tak, jak je postrzegasz”.
A jak pracowało się z Samem Rockwellem?
PAUL WALTER HAUSER: To było bardzo interesujące przeżycie, ponieważ Sam Rockwell jest jednym z moich scenicznych bohaterów. Prawdopodobnie jest dla mnie tym, kim dla niego jest Robert Duvall czy Gene Hackman. Dobrze było go poznać i jakby przełamać tę barierę, po prostu porozmawiać, jak zwykli ludzie i zakumplować się. Pamiętam ten wieczór, kiedy pierwszy raz spotkałem Sama. Jedliśmy czekoladę i piliśmy whisky, siedząc u niego na kanapie i oglądając „Rain Mana” z Dustinem Hoffmanem i Tomem Cruisem. To był jeden z najdziwniejszych i najfajniejszych momentów w moich życiu. A to, co było w tym najlepsze to fakt, że mogliśmy nawiązać relację i poznać się tak, jak znali się Richard i Watson. Tak więc nawet w chwilach, gdy nie pracowaliśmy nad scenariuszem, po prostu spędzaliśmy czas razem. Ten czas stał się dla nas bardzo ważny i miał wpływ na przedstawienie na ekranie relacji łączących nasze postaci.
Co poruszyło cię w postaci Richarda jako w człowieku?
PAUL WALTER HAUSER: Widziałem zdjęcie Richarda Jewella, na którym płakał i wzruszył mnie sam widok płaczu dorosłego mężczyzny. Jednak nie tylko to wywołało we mnie emocje. Richard był człowiekiem o silnej woli, który zawsze starał się być postrzegany jako silny mężczyzna, więc to zdjęcie przedstawiające jego załamanie i łzy uświadomiło mi, że ten wypadek go złamał. W tej historii poruszyło mnie też to, jak działania innych wpływają na tak psychicznie zniszczonego mężczyznę, który znalazł się w tej koszmarnej sytuacji, i czego było potrzeba, aby wyciągnąć go z tego bagna.
Co widzowie powinni wynieść z tego filmu?
PAUL WALTER HAUSER: Jeśli widzowie mieliby wynieść coś z tego filmu, to mam nadzieję, że byłaby to świadomość, że nie można oceniać książki po okładce. Nie można po prostu spojrzeć na kogoś i już być do niego uprzedzonym, nie można niczego z góry zakładać. Trzeba poznać fakty i zapewnić każdemu sprawiedliwą ocenę oraz pamiętać, że często potrzeba czasu, aby sprawiedliwości stało się zadość. Ale w tym przypadku, w historii Richarda Jewella, ludzie nie byli zainteresowani sprawiedliwością – chcieli rozwiązać zagadkę i zamknąć sprawę.
Pamiętasz incydent z 1996 roku? Śledziłeś te wydarzenia w wiadomościach?
PAUL WALTER HAUSER: Nie pamiętałem tego zdarzenia zbyt dobrze. Wiem jednak, że tak jak w przypadku zamachu podczas maratonu w Bostonie przed kilkoma laty, ten incydent ma ogromne znaczenie dla mieszkańców Atlanty i pozostanie w ich pamięci na długo. Mam nadzieję, że ten film zamknie pewien rozdział i będzie stanowić prawdziwą wersją tej historii.
Dowiedz się więcej na temat powstawania filmu "Richard Jewell", a także weź udział w konkursie, w którym możesz zdobyć DVD z tym filmem.
Przygotowanie: Galapagos
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie