Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

„Ozark” – to już prawie koniec jednego z najlepszych seriali Netfliksa. Skąd jego fenomen? [RECENZJA]

Książka, film
|
17.02.2022

Kilka tygodni temu światło dzienne ujrzała pierwsza część finałowego sezonu „Ozark”. Serialu, który zdaniem wielu jest jednym z najlepszych w całym CV Netfliksa. Skąd tak optymistyczna opinia? Powodów nie brakuje!

Tagi: seriale

Ozark” - kadr z serialu
Bohaterowie serialu Ozark”

Gdy debiutowało siedem pierwszych odcinków finałowego sezonu serialu „Ozark”, wśród miłośników produkcji zapanowało ogromne poruszenie. A ponieważ tych nie brakuje, na każdym kroku można było znaleźć jakieś odniesienia do produkcji platformy Netflix, która towarzyszy nam od lipca 2017 roku. Utrzymany w obszernych ramach gatunkowych kryminału, thrillera i dramatu serial szybko zyskał uznanie wśród widzów, co przełożyło się na ogromną oglądalność, a w konsekwencji liczne wyróżnienia. Wspomnieć należy między innymi o trzech nagrodach Emmy.

W przypadku „Ozark” nie mamy więc do czynienia z produkcją, jakich wiele na coraz liczniejszych platformach streamingowych. Nie z jednosezonowym przebojem, o którym zaraz po obejrzeniu wszyscy zapominają. Zbudowanie oddanej społeczności, a także otrzymanie miana „jednego z najlepszych seriali ostatnich lat” nie bierze się znikąd. Dlatego warto przyjrzeć się temu fenomenowi, zanim zostanie podsumowany w ostatnich siedmiu epizodach, których daty premiery niestety jeszcze nie znamy.

"Ozark" - kadr
W „Ozark” nie brakuje mrożących krew w żyłach momentów...

„Ozark” – skąd ta popularność?

Bill Dubuque i Mark Williams, twórcy „Ozark”, wcale nie wymyślili prochu. Ich produkcja skupia się na rodzinie, która zmuszona została do ucieczki z Chicago do Krainy Ozark w stanie Missouri. Marty (w tej roli Jason Bateman) i Wendy (Laura Linney) Byrde’ów mają zadanie nie do pozazdroszczenia. Muszą wyprać 500 milionów dolarów dla bossa narkotykowego, by spłacić dług. Jeśli tego nie zrobią, to – no cóż – nietrudno się domyślić, co ich spotka. Samo założenie fabularne zatem niczym nie zaskakuje – wiadomo przecież, że z mafią interesów się nie robi. Ale serial od początku zachwyca nie samym pomysłem, lecz realizacją. Bo postacie napisane są książkowo, historia trzyma w napięciu i cały czas się rozwija, a kolejne zwroty akcji są nie tylko wiarygodne, ale również dodatkowo podkręcają wzburzone już u widza emocje. Raz akcja nieco zwalnia, żeby można było złapać oddech, innym razem przyspiesza tak bardzo, że nie wiadomo, na czym się skupić.

Po premierze kolejnych epizodów „Ozark” pojawiało się stwierdzenie, że to serial w klimacie kultowego „Breaking Bad”. I powiem szczerze, że... coś w tym jest. Nie z powodu fabuły, ale właśnie oryginalnego sposobu realizacji, rozwoju poszczególnych wątków, prezentacji świata. Na pewno serial Netfliksa jest równie wciągający, co Vince’a Gilligana, a to już duży komplement.

Fabuła „Ozark” od samego początku buduje atmosferę ciągłego niebezpieczeństwa i osaczenia. Głównym bohaterom na szyi zaciska się pętla, dlatego są w stanie zrobić wszystko – dosłownie wszystko – żeby chronić siebie i swoją rodzinę. Z biegiem kolejnych epizodów widać, że tracą skrupuły na rzecz przetrwania, które staje się dla nich sprawą nadrzędną. Mimo, że dopuszczają się strasznych zbrodni i raz za razem podejmują ryzykowne decyzje, nigdy historia nie wygląda na przesadnie przekoloryzowaną. Serial jest tak skonstruowany, że jesteśmy nawet w stanie sympatyzować z Byrde’ami i wierzyć, że to, co widzimy na ekranie, może faktycznie się wydarzyć. Protagoniści brodzą po kolana w bagnie, z każdą decyzją zagłębiając się w nim coraz bardziej. Przez większość czasu nie mają nawet na horyzoncie suchego lądu.

Czwarta odsłona – godne podsumowanie?

Przełamanie pojawia się w czwartym sezonie. Światełko w tunelu się pojawia, ale bohaterowie muszą dokonać niemożliwego. „Kto, jak nie oni?” – można rzec. Oczywiście nie wiemy, jak się to wszystko skończy, ponieważ w styczniu dostaliśmy tylko połowę tortu (i to tę mniej smaczną). Cieszy jednak, że twórcy nie porzucili sprawdzonych rozwiązań i nie zdecydowali się na żadną rewolucję. Wciąż jest ponuro, wciąż przygnębiająco i wciąż trwa żmudna walka o wykaraskanie się z problemów, które nawarstwiły się w niewyobrażalny sposób. Nawet chwilowe wytchnienie w świecie Byrde’ów to tylko pozory, najczęściej cisza przed burzą. No ale właśnie – w końcu pojawiła się nadzieja. Czy bohaterowie opanują sytuację i w końcu zapomną o przeszłości? Trudno powiedzieć, ale trzeba przyznać, że byłoby to satysfakcjonujące zakończenie jednego z najlepszych seriali ostatnich lat. Ten happy end smakowałoby naprawdę dobrze. Znając jednak twórców „Ozark”, nie należy liczyć na zbyt wiele optymizmu.

Obecnie czekać musimy na ogłoszenie daty premiery finałowej części 4. sezonu serialu. Oby jak najszybciej, bo ta historia – spójna, ciekawa, wciągająca – zasługuje na godne zakończenie. Bo tego, że takie otrzymamy, jestem pewien. I cieszę się, że Bill Dubuque oraz Mark Williams nie popłynęli na fali popularności i nie zdecydowali się na „siłowe” kontynuowanie swojej historii. To się ceni, a cztery tak dobrze napisane sezony w zupełności wystarczą.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie