Powieść z pogranicza thrillera i horroru z elementami kryminału pt. „Outsider” ukazała się w 2018 roku. Było to w mojej ocenie jedno z lepszych dzieł Stephena Kinga ostatnich lat. Historia wciągająca, dobrze poprowadzona i z charakterystycznymi dla pisarza elementami – chociażby występowanie sił nadprzyrodzonych. Książka okazała się światowym bestsellerem, ale nie oszukujmy się, w wypadku Kinga to raczej coś naturalnego.
Szybko jednak książką zainteresowało się HBO, które wykupiło prawa do jej serialowej adaptacji. Biorąc pod uwagę fabułę i postaci „Outsidera”, była to uzasadniona decyzja, ponieważ w dziele Kinga drzemał spory filmowy (a w tym wypadku serialowy) potencjał. Czy został w pełni wykorzystany? Czy dziesięcioodcinkowa produkcja może być zaliczana do najlepszych interpretacji dzieł Mistrza Grozy?
„Outsider” – o czym opowiada serial?
W niewyjaśnionych okolicznościach ginie 11-letni Frankie Peterson. Jego zmasakrowane zwłoki znaleziono w lasach stanu Georgia. Sprawą zajmuje się doświadczony – zarówno zawodowo, jak i przez życie – Ralph Anderson. Wszystko jednak jest bardzo niejasne i śledczy ma poważny problem, żeby w jakiś logiczny sposób powiązać śmierć chłopca z ostatnimi wydarzeniami z pobliskiego miasteczka.
W pewnym momencie postanawia skorzystać z pomocy z zewnątrz. Zwraca się o pomoc do Holly Gibney, prywatnej detektyw, która słynie z niekonwencjonalnych metod pracy. Anderson jest zdania, że tylko w ten sposób uda się wytłumaczyć niewytłumaczalne. Choć sam do końca nie jest przekonany, czy w to wszystko zamieszane są jakieś siły nadprzyrodzone, w które sam przecież do końca nie wierzy...
To nie jest książka!
Jeśli komuś książka pt. „Outsider” bardzo się spodobała i liczy, że otrzyma jej serialową interpretację niemalże jeden do jednego, to mam dla niego złą wiadomość. Serial jest oparty na powieści Kinga, ale żyje nieco własnym życiem. Nie chodzi tylko chociażby o fakt, że detektyw Holly Gibney ma w książce inny kolor skóry, bo to kwestia mało istotna. Taką decyzję podjęło HBO, co pewnie ma związek z galopującą poprawnością polityczną, ale mówiąc szczerze – nie zaprzątałem sobie tym zbyt długo głowy, bo nie to jest istotą rzeczy.
Wydarzenia opowiedziane w serialu w wielu wypadkach różnią się od tych, które poznaliśmy w książce. To dość naturalne podejście, które często jest stosowane – innymi środkami wyrazu dysponuje pisarz, a innymi filmowiec. Chcą też grać na nieco innych emocjach. Osoby bardzo przywiązane do oryginału może to zdenerwować, ale w mojej ocenie nie ma o co kruszyć kopii. Szczególnie, że fabularnie serial „Outsider” jest w mojej ocenie poprowadzony bardzo dobrze. Jest klimatyczny i mroczny, a bohaterowie dochodzą do prawdy w odpowiednim tempie, co pozwala na dawkowanie emocji.
Zmieniono również zakończenie, ale o tym nie chciałbym pisać zbyt wiele. Taka była decyzja twórców, która (najpewniej) skonsultowana została ze Stephenem Kingiem, który brał czynny udział w tworzeniu serialu. To jest jeden z tych przypadków, gdy Mistrz Grozy był zadowolony z ostatecznego kształtu dzieła i z czystym sumieniem się pod nim podpisał. W przeciwieństwie do „Lśnienia” Kubricka, którego szczerze nienawidzi. Tak czasem bywa.
Problem z utrzymaniem formy
Jak wspomniałem, „Outsider” doczekał się dziesięciu epizodów. To wystarczająco dużo, żeby opowiedzieć dość złożoną historię z książki Kinga. I w mojej ocenie została ona odpowiednio przygotowana, przetworzona na potrzeby serialu i zaserwowana. Podczas oglądania miałem jednak jeden problem – odcinki różniły się od siebie pod względem realizacji, klimatu czy przekazu. Raz wyglądało to jak kultowy pierwszy sezon „Detektywa”, a innym razem bardziej jak popularne ostatnio horrory o zjawiskach nadprzyrodzonych.
Główni bohaterowie serialu „Outsider”
Później sprawdziłem, że wspomniane dziesięć odcinków reżyserowało w sumie siedem różnych osób. Pierwsze dwa na przykład Jason Bateman, który w mojej ocenie najlepiej zrozumiał założenie serialu i stworzył dzieło najbardziej oddające klimat prozy Kinga. Później niestety bywało z tym różnie. Taki rozstrzał pod względem formy jest w mojej ocenie nie do zaakceptowania, dlatego mam nadzieję, że w kontekście kontynuacji (taka ma powstać!) HBO i Stephen King wszystko lepiej przemyślą.
Czy polecam serial „Outsider”?
Zdecydowanie. To dla miłośników gatunku jedna z ciekawszych propozycji ostatnich lat. Serial powinien spodobać się również fanom prozy Kinga, ale pod warunkiem, że będą wyrozumiali w kontekście zmian wprowadzony względem oryginału. Poza kilkoma problemami, o których wspomniałem wcześniej, po seansie miałem główne pozytywne odczucia. Historia jest wciągająca, a realizacja na wysokim poziomie. Pomijając już kwestie poprawności politycznej, casting również został przeprowadzony bardzo dobrze.
Oczywistym jest, że można znaleźć lepsze interpretacje prozy Kinga, ale powstały one dwie, trzy, a nawet cztery dekady temu. Jeśli chodzi o dzieła nowsze, „Outsider” w mojej ocenie spełnia oczekiwania.
Serial „Outsider” dostępny jest na HBO Go oraz na DVD.
Michał Grzybowski
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie