Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

„Kasztanowy ludzik” już na Netfliksie. Recenzujemy skandynawski serial kryminalny

Książka, film
|
01.10.2021

Zainteresowanie nagrywanymi w Skandynawii serialami i filmami kryminalnymi nie maleje. Kolejną propozycją – tym razem od Duńczyków – jest „Kasztanowy ludzik”. 6-odcinkowy serial skupiający się na śledztwie i poszukiwaniu seryjnego mordercy.

„Kasztanowy ludzik”  - kadr z serialu
Główna bohaterka serialu „Kasztanowy ludzik”

Albo się lubi skandynawskie kryminały, albo nie. Wydaje się jednak, że grupa ich zwolenników na całym świecie jest bardzo duża, bo raz za razem dostajemy kolejne produkcje – czy to oparte na książkach, czy nie – które powstają w Szwecji, Norwegii czy Danii. Mają one swój specyficzny surowy klimat, są zwykle dość dynamiczne i ciekawie poprowadzone. Ich popularność wydaje się uzasadnione. Szczególnie, gdy odbiorcy są już znudzeni amerykańskimi kryminałami osadzonymi w wielkich metropoliach. Tych powstało na pęczki i chyba wszyscy mają ich dość.

Nowością na platformie Netflix jest serial „Kasztanowy ludzik” (org. „Kastanjemanden”), który zadebiutował tam w całości 29 września. 6-odcinkowa produkcja skupia się oczywiście na wątku nieuchwytnego i bardzo sprytnego seryjnego mordercy. Elementem łączącym z pozoru różne wątki są tytułowe kasztanowe ludziki, które śledczy znajdują na miejscach zbrodni. Produkcja powstała na podstawie książki Sorena Sveistrupa o tym samym tytule.

"Kasztanowy ludzik" - plakat
Angielski plakat serialu „Kasztanowy ludzik”

„Kasztanowy ludzik” – historia pewnego zabójcy

W serialu „Kasztanowy ludzik” główną śledczą jest Naia Thulin pracująca na peryferiach Kopenhagi. Dobra detektyw, ale z problemami; samotnie wychowująca córkę. Jej praca jest tak zajmująca, że brakuje jej czasu, żeby opiekować się dzieckiem. Poważnie myśli o odejściu. W domowych obowiązkach pomaga jej były policjant, którego jej córka traktuje jak dziadka. Policjantka otrzymuje kolejną, jak przekonuje, ostatnią sprawę. Przydzielono jej nowego partnera, nieco ekscentrycznego i nie ciszącego się na komisariacie zbyt dużym zaufaniem – Marka Hessa. Nie mają nawet czasu się poznać, ponieważ wpadają na trop bezwzględnego seryjnego mordercy, który bez skrupułów zabija dwie kobiety.

Choć pozornie ofiar nic nie łączy, szybko okazuje się, że zabójca uznał je za wyrodne matki i wysłał w ich sprawie anonimy do opieki społecznej. Listy zostały zignorowane, więc postanowił wciąż sprawy w swoje ręce. Antagonista na miejscach zbrodni zostawia kasztanowe ludziki, które nieoczekiwanie łączą się ze sprawą sprzed roku. Zaginięcia i domniemanej śmierci córki pani minister w duńskim rządzie. Policja robi wszystko, żeby powstrzymać zabójcę przed kolejnymi brutalnymi atakami na „wyznaczone” przez siebie cele. W końcu okazuje się też, że sprawa łączy się z pewną zbrodnią sprzed lat...

Ale to już było...

Oglądając serial Netfliksa odniosłem wrażenie, że praktycznie niczym mnie nie zaskakuje. Wszystkie zaproponowane przez scenarzystów rozwiązania były gdzieś już wykorzystywane. Nowy i nie budzący zaufania śledczy, który dołącza do zgranej ekipy policjantów? Było. Pani detektyw z problemami i brakiem czasu na sprawy rodzinne? Ileż to już razy... Nieuchwytny i szalenie sprytny zabójca, który wodzi za nos całe miasto? Ależ oczywiście! Można tak wymieniać i wymieniać. Bez wątpienia „Kasztanowy ludzik” nie przynosi nam zbyt wiele oryginalności i polotu, ale – powiem szczerze – jeśli komuś to nie przeszkadza, to serial przypadnie mu do gustu. To pozycja skierowana do miłośników skandynawskich kryminałów. Takich nieco sztampowych, typowych i nie wnoszących do gatunku nic nowego. Może się podobać, ponieważ został naprawdę dobrze zrealizowany, jest spójny fabularnie i nawet na chwilę nie nudzi.

Kadr z serialu "Kasztanowy ludzik"
Kto by pomyślał, że kasztanowy ludzik może być przerażający...

Wszystkie odcinki wnoszą do historii sporo nowych wątków, sprawa nieustannie się rozwija. Nie zastosowano zapychaczy, co niestety często się zdarza (patrz polski „W głębi lasu”), tylko postawiono na ciągłą akcję. To bez wątpienia zaleta produkcji zamówionej przez platformę Netflix. Podobnie jak obsada – aktorzy zostali dopasowani naprawdę dobrze, a mnie osobiście najbardziej przypadł do gustu duet śledczych (w tych rolach Danica Ćurčić oraz Esben Dalgaard Andersen), których gra naprawdę mogła się podobać. Inna sprawa, że główni bohaterowie zostali dobrze napisani, czego raczej nie można powiedzieć o drugoplanowych. Tutaj wyszło nieco zbyt przewidywalnie i „płasko”, ale nie jest to aż tak duży problem w czasie seansu.

Fabuła, choć wielowątkowa, w czasie oglądania nie wprowadza zamieszania. Łatwo połapać się w tym, kto kim jest i jaką w zamyśle scenarzysty ma rolę. Ja uznaję to za zaletę, ponieważ ostatnio odnieść można wrażenie, że twórcy na początku tak bardzo próbują namieszać, że łatwo w tym wszystkim się pogubić. W „Kasztanowym ludziku” ten problem nie występuje. Fabuła jest złożona, ale spójna, bez dziur przyczynowo-skutkowych czy czasowych lub narracyjnych. Sam klimat produkcji natomiast jest typowy dla dzieł skandynawskich – surowy i nieprzystępny. Zero zaskoczenia, ale też chyba niczego innego po duńskim kryminale nie należało się spodziewać?

Po prostu solidny

Wskazałem kilka wad i zalet serialu „Kasztanowy ludzik”, ale zupełnie szczerze – nie nudziłem się podczas seansu wszystkich sześciu odcinków, co przełożyło się na około pięć godzin. Serial jest dynamiczny, a fabuła spójna, co w wypadku thrillera kryminalnego jest niezwykle ważne. Kalki fabularne są w tym gatunku niestety dość powszechne, dlatego trzeba się z nimi zwyczajnie pogodzić. Nie jest to w żadnym wypadku dzieło przełomowe, ale dobrze zrealizowany serial, który dla fanów skandynawskich kryminałów – książek, filmów czy właśnie seriali – szybko stanie się pozycją obowiązkową. Historia wciąga i w pewnym momencie naprawdę ciekawi, kto ostatecznie jest zabójcą. Wtedy jedynym rozwiązaniem jest sięgnięcie po kolejny epizod. Nie zdziwicie się, jak zaproponowane przez twórców sześć odcinków skończy się dużo szybciej, niż się spodziewaliście.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie