Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

„Justified: Bez przebaczenia” – czy to najbardziej niedoceniany serial ostatnich lat?

Książka, film
|
14.11.2021

Zapewne większość z was nawet nie słyszało o serialu kryminalnym w reżyserii Grahama Yosta pt. „Justified: Bez przebaczenia”. W poniższym tekście postaram się udowodnić, że wiele w związku z tym tracicie...

„Justified: Bez przebaczenia” - kadr z serialu
Główni bohaterowie serialu „Justified: Bez przebaczenia”

W 2010 roku na amerykańskim kanale FX zadebiutował serial pt. „Justified: Bez przebaczenia”. Produkcja przygotowana przez Grahama Yosta miała spory potencjał. Sam twórca znany jest chociażby ze współtworzenia takich kultowych seriali jak „Kompania braci” czy „Pacyfik”. Choć posiada dużo większe doświadczenie jako scenarzysta, niż reżyser, nadzieje związane z nową produkcją były duże. Szczególnie że główne role w „Justified: Bez przebaczenia” zagrać mieli Timothy Olyphant, Walton Goggins, Damon Herriman czy Joelle Carter. Naprawdę solidna obsada!

Ostatecznie produkcja doczekała się aż sześciu sezonów, została doceniona dwoma nagrodami Emmy i spotkała się z naprawdę pozytywnymi recenzjami ze strony krytyków. Dlaczego zatem w Polsce mało kto o „Justified: Bez przebaczenia” słyszał? Dlaczego telewizje czy platformy streamingowe tak niechętnie sięgają po produkcję z pogranicza dramatu i kryminału? Powiem szczerze – nie mam pojęcia, ponieważ w mojej ocenie to jeden z najlepszych seriali ostatnich lat. Za co cenię go szczególnie? Zacznijmy od początku...

„Justified: Bez przebaczenia” - plakat
Jeden z plakatów promujących „Justified: Bez przebaczenia”

„Justified: Bez przebaczenia” – krótki opis fabuły

Na początku dostajemy dość standardową historię. Raylan Givens, zastępca szeryfa federalnego, zabija groźnego przestępcę. Okoliczności tego wydarzenia są jednak niejasne, dlatego stróż prawa zostaje przeniesiony z Miami, gdzie ceniono jego profesjonalizm i skuteczność, na peryferia. Do swojego rodzinnego miasta na obszarze wiejskim Kentucky. Bohater musi nie tylko na nowo odnaleźć się w dobrze znanym sobie (ale nieszczególnie lubianym) otoczeniu, ale również uporać się z trudną przeszłością. W tym samym czasie na jego drodze staje wyrachowany i szalenie inteligentny przestępca – Boyd Crowder. Ktoś będzie musiał wyjść obronną rękę z tego osobliwego pojedynku dobra ze złem...

Zaściankowy pojedynek na najwyższym poziomie

Samo zawiązanie akcji zaproponowane w „Justified: Bez przebaczenia” może nie zachwyca, ale jest wystarczająco prawdopodobne, żeby przyjąć je do wiadomości. Dużo ciekawiej jest w momencie, gdy akcja zaczyna się rozkręcać. Zapoznałem się z opiniami w branżowych portalach, z których wynika, że sporo osób zaczęło oglądać serial, ale po kilku odcinkach się zniechęciło. Rozumiem, z czego to wynika. Twórcy początkowo nie do końca wiedzieli, co właściwie chcą stworzyć. Pierwsze epizody to klasyczne – znane chociażby z „CSI” czy innych kryminalnych masówek – połączenie kryminału i sensacji, a na każdy kolejny odcinek przypadała jedna sprawa. Dochodzenie, szczęśliwe zakończenie i lecimy dalej. Trudno w tym wypadku mówić o ambitnym dziele.

Jak jednak wspomniałem, twórcy sami nie wiedzieli, co chcą zrobić, dlatego pierwsza połowa debiutanckiego sezonu nie zachwyca. Bohaterowie i sprawy są ciekawe, ale brakuje w tym wszystkim spójności. Czegoś, co zatrzyma nas przed ekranem na dłużej. Zmienia się to po kilkunastu epizodach, gdy na pierwszy plan zaczyna wychodzić wątek główny. Wszystko zaczyna się zazębiać, a wydarzenia prezentowane w „Justified: Bez przebaczenia” stają się coraz bardziej złożone i wciągające. Sprawa jest na tyle rozbudowana, że każdy odcinek odsłania po małym kawałeczku prawdy; powoli, acz interesująco posuwa akcję do przodu. Wciągnięcie się do świata stworzonego przez Yosta następuje samoistnie. Sięganie po kolejne odcinki staje się automatyczne – żeby tylko zobaczyć, co będzie dalej.

Kadr z seriali „Justified: Bez przebaczenia”
Walton Goggins w roli swojego życia...

Przez te wszystkie sześć sezonów dzieje się naprawdę wiele, ale wszystko sprowadza się do wspomnianego przeze mnie pojedynku Givensa i Crowdera. Dialogi są ostre jak brzytwa, nie brakuje w tym wszystkim zaskakujących zwrotów akcji, a bohaterowie napisani są – nie boję się tego powiedzieć – genialnie. Obserwowanie ich w akcji było ogromną przyjemnością. Szczególnie że „Justified: Bez przebaczenia” nie zabiera nas w świat wielkomiejskich przestępców obracających milinami dolarów, tylko do dużo bardziej interesującej amerykańskiej prowincji. Kentucky okazuje się miejscem trudnym do życia – pełnym brutalności, podziałów społecznych, patologii. Miejscem, po którym bohaterowie muszą lawirować, żeby nie wpaść w pułapkę. Tło zaprezentowane w serialu jest niezwykle ciekawe i rozbudowane, pokazujące rozwarstwienie amerykańskiego społeczeństwa. Serial jest zatem nie tylko okazją, żeby śledzić przejmującą historię kryminalną, ale również świetnym materiałem do analizy ludzkich zachowań czy krzywdzących i bezwzględnych nierówności społecznych.

Mnie, niżej podpisanemu, bardzo przypadło to do gustu, ponieważ serial jest czymś znacznie więcej, niż typowy amerykańskim kryminałem, w którym dobrzy zawsze wygrywają ze złymi, a protagoniści są młodzi, piękni, bogaci i szalenie inteligentni. Opowieścią, w której zawsze udaje im się odegnać zło. Świat przedstawiony w „Justified: Bez przebaczenia” jest dużo bardziej złożony i nie ma w nim miejsce na czerń i biel. Odcieni i kolorów jest tam bardzo dużo. I to naprawdę może się podobać.

Można jedynie chcieć...

Jeśli mój wywód kogoś przekonał, żeby sięgnąć po amerykański serial, to mam złą wiadomość. Brak popularności w Polsce sprawił, że nie jest to zadanie proste. Na DVD pojawiły się dwa pierwsze sezony, które można kupić w większości popularnych sklepów. Problem jednak polega na tym, że czterech kolejnych na płytach już nie ma. Kiedyś „Justified: Bez przebaczenia” było pokazywane w telewizji AXN, ale obecnie żaden kanał nie ma go w swojej ramówce. Serwisy streamingowe? Portal upfix.pl podaje, że produkcja jest w bibliotece platformy Play Now, a dostęp do niej mają jedynie abonenci. Niewielki wybór, ale zawsze to jakaś alternatywa względem seansu serialu w języku angielskim.

Jeśli ktoś lubi dzieła osadzone na amerykańskiej prowincji, które zachwycają fabułą i postaciami, powinien zrobić wszystko, żeby obejrzeć „Justified: Bez przebaczenia”. Czy to najbardziej niedoceniany serial ostatnich lat? W mojej ocenie jak najbardziej, a jego brak na platformach streamingowych typu Netflix, HBO Go czy Canal+ to najzwyklejsze nieporozumienie. Pełno tam bezwartościowych, tworzonych dla mas produkcji, z których nie płynie większa wartość, a żadna platforma nigdy nie pokusiła się o udostępnienie serialu, który od (niemalże) początku aż do samego końca trzyma wysoki poziom, momentami ocierając się nawet o perfekcję. Warto dodać, że w amerykańskim serwisie IMDB „Justified: Bez przebaczenia” ma znakomitą średnią ocenę 8.6/10, natomiast portal „Rotten Tomatoes” daje mu... 97%! To nie jest przypadek.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

Mira
23 stycznia 2022 o 13:58
Odpowiedz

W punkt powinieneś wspomnieć o genialnej roli Boona(JT)

~Mira

23.01.2022 13:58
1