Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

„Gambit królowej” – pięknie opakowana przeciętność

Książka, film
|
02.12.2020

Wynik, jaki osiągnął netfliksowy „Gambit królowej” robi niesamowite wrażenie. Dziesiątki milionów streamów na całym świecie oznaczać mogą tylko jedno – mamy do czynienia z prawdziwym hitem. Ale czy przypadkiem pod przykrywką pięknych ujęć oraz świetnej scenografii nie kryje się nieco nudna i pozbawiona wyrazu fabuła? Historia, która – jak by się nad nią głębiej zastanowić – nie zachwyca?

Zdjęcie z serialu „Gambit królowej” Netfliksa
Zdjęcie promujące serial „Gambit królowej”

Na wstępie należy powiedzieć jedno – „Gambit królowej” to produkcja, którą ogląda się dobrze i która góruje nad wieloma produkcjami wydawanymi ostatnio przez platformę Netflix. Twórców pochwalić należy przede wszystkim za wspaniałe oddanie klimatu lat 50. i 60. Wnętrza są dopieszczone, rekwizyty z epoki dobrane w sposób perfekcyjny. Do obsady, a szczególnie odtwórczyni głównej roli, również nie można mieć zastrzeżeń – Anya Taylor-Joy jest świetna, a momentami wybitna.

Serial opowiada historię Beth Harmon, która zupełnie przypadkowo – będąc w sierocińcu – zauważa jak woźny placówki gra w szachy. Pochłania zasady gry niesamowicie szybko i z ogromną łatwością. Mężczyzna szybko zauważa jej ogromny talent. Może go szlifować jednak dopiero po adopcji w wieku 13 lat. Robi oszałamiającą karierę. Zawstydza mistrzów napędzając się lekami i alkoholem. Wszystko przychodzi jej niesamowicie łatwo, aż do osiągnięcia samego szczytu.

Jedno z pięknych wnętrz w serialu „Gambit królowej”

Anya Taylor-Joy i piękne wnętrze z serialu „Gambit królowej”

Skąd tytuł niniejszego tekstu? Ponieważ najważniejszy – przynajmniej zdaniem wielu – aspekt produkcji pozostawia wiele do życzenia. Chodzi o opisaną pokrótce fabułę. Historię, którą Allan Scott oraz Scott Frank próbują nam opowiedzieć. Jest ona, mówiąc w dużym uproszczeniu, banalna. Podobnych produkcji w stylu od „zera do bohatera” mieliśmy już dziesiątki jeśli nie setki. Nie brakowało również filmów i seriali, które zdecydowanie dogłębniej pokazywały rodzenie się pięknego umysłu. Pokazywały proces przemiany, rozwoju, niepowodzeń i w końcu sukcesu.

U Beth Harmon to wszystko przychodzi zbyt prosto. Wchodzi do piwnicy i nagle umie grać w szachy. Jak to w ogóle możliwe? Sama z siebie osiąga szczyt, ale jak dokładnie do tego dochodzi? Walka z problemem alkoholowym została w serialu opisana jako coś, z czym można poradzić sobie po jednej rozmowie. Nie, nie jest tak. A ponieważ serial próbuje być realistyczny, takie drobiazgi rażą i psują ostateczny efekt.

Anya Taylor-Joy w serialu „Gambicie królowej”

Serialowa Beth Harmon w akcji

Szachowa przysługa

Wśród pozytywów, jakie niesie za sobą popularność serialu „Gambit królowej” wymienić należy przede wszystkim ponowną popularyzację szachów. Ta wspaniała gra, w dobie nowoczesnych technologii, nie cieszy się wielką popularnością i uznaniem, na które bez wątpienia zasługuje. Wiele młodych osób nie ma większego pojęcia o samej rozgrywce. Produkcja Netfliksa – jak donoszą liczne publikacje – „ożywiła” szachy. Potwierdzają to dane wyświetleń w Google, gdzie wiele osób zaczęło szukać informacji o grze, a także zainteresowanie cyfrowymi szachami. Dobre i to!

Samo przedstawienie szachowej rozgrywki w „Gambicie królowej” należy pochwalić. Twórcy skorzystali z nagrań archiwalnych pojedynków, żeby stosowane tam zagrania pokazać na ekranie. Pokusili się o wykreowanie graczy, którzy mają swój styl i swoje zachowania – ponownie inspirowali się wybitnymi szachistami, których w historii tej gry nie brakowało.

Również tytuł – „Gambit królowej” – nawiązuje do ruchu szachowego. Słowo „gambit” oznacza otwarcie, w którym gracz poświęca jedną lub kilka bierek uzyskując tym samym lepszą pozycję. Zwykle poświęca się piona, choć znane są również gambity skutkujące oddaniem gońca czy skoczka.

Gambit królewski powstaje po posunięciu e4 e5, a następnie f4. Obrazuje to poniższy film:

Za te wszystkie niuanse i nawiązania serial należy docenić, ponieważ został przygotowany bardzo dobrze. Problemem nie są zatem szachy same w sobie, ale ponownie – opowiedziana historia. Warto przytoczyć słowa Magnusa Carlsena, najwybitniejszego szachisty XXI wieku, który obejrzał „Gambit królowej” i miał w zasadzie jedną, ale jakże celną uwagę:

Historia wydała mi się mało realistyczna. Trudno uwierzyć, że po latach w sierocińcu, bez wcześniejszego przygotowania i gry w turniejach, w kilka lat bohaterka mógłby stać się jedną z najlepszych zawodniczek na świecie

- powiedział serwisowi Chess24.

Dotyka on istoty problemu. Wadą serialu Netfliksa nie jest wcale fakt, że postawiono właśnie na szachy. Ba! To zaleta, ponieważ w końcu wybrano coś nietypowego, oryginalnego. Grę, o której (niestety!) wielu zapomniało i koniecznie trzeba o niej przypomnieć. Szczególnie młodszym widzom. Problemem okazuje się więc opowiedziana historia, która choć pięknie zakończona, wydaje się nierealistyczna, pełna uproszczeń i absurdów.

Polski wątek, problem z używkami i feminizm

Media w Polsce jako magnes, który miał przyciągnąć do serialu, przedstawiły występującego w „Gambicie królowej” Marcina Dorocińskiego. Vasily Borgov – postać, w którą wcielił się polski aktor – jest istotna dla fabuły, ale nie aż tak, jak przedstawiano to przedpremierowo w kolejnych zapowiedziach. Czy polscy widzowie zostali zmanipulowani? To za dużo powiedziane, ale na pewno po obejrzeniu serialu wiele osób mogło odnieść wrażenie, że Marcina Dorocińskiego na przestrzeni wszystkich odcinków było stosunkowo mało.

Oczywiście dla polskiej kinematografii to dobra wiadomość, że pochodzący stąd aktor zagrał rolę w tak dobrej produkcji i – nie ma co się oszukiwać – zagrał ją bardzo dobrze. Ale czy to automatycznie powód, żeby oceniać „Gambit królowej” o jedną czy dwie gwiazdki wyżej? Zdecydowanie nie! Jeśli Borgova zagrałby aktor pochodzący z Rosji czy Ukrainy, a fabuła filmu zostałaby znacząco ulepszona – poszedłbym na taki układ. Należy jednak oddać Netfliksowi, że w sposób mistrzowski nakręcił zainteresowanie produkcją w Polsce, pokazując w każdej zapowiedzi Marcina Dorocińskiego.

Wątkiem, który został spłycony, jest problem z używkami głównej bohaterki. Beth Harmon była uzależniona od leków i alkoholu. To poważny i niestety wciąż bardzo powszechny problem, z którym zmaga się ogromna część ludzkości. Nawet nie posiadając własnego doświadczenia, nietrudno sobie wyobrazić, że walka z nałogami jest zadaniem piekielnie trudnym i wymagającym ogromnej siły woli oraz niesamowitej motywacji. To często spotkania ze specjalistami, terapie i wsparcie całego otoczenia. W serialu bohaterka po jednej z rozmów uznała, że przestanie sięgać po alkohol. To absurdalne uproszczenie po raz kolejny dowodzi, że twórcy nie odrobili pracy domowej.

Wielu krytyków pozytywnie wypowiedziało się na temat feministycznego wydźwięku serialu. Ale czy faktycznie droga bohaterki wyglądała tak, jak mogłoby to wyglądać z latach 50. i 60.? Nie ma takiej możliwości! Młoda kobieta osiąga sukces właściwie nie mając pod górkę, nie toczy walki z mężczyznami, nie przebijała siłą własnej woli szklanego sufitu. Wygrywa i pnie się coraz wyżej, a nikt właściwie nie stwarza jej na tej drodze żadnych przeszkód. A szachy – szczególnie w tamtym okresie – były pełne stereotypów płciowych, które niemalże na każdym kroku hamowałyby drogę bohaterki na szczyt. Ten aspekt w produkcji Netfliksa został niestety bardzo uproszczony.

„Gambit królowej” – jak go ocenić?

Formuła miniserialu ma oczywiście swoje ograniczenia i w siedmiu odcinkach musiało zmieścić się wiele wątków, dlatego niektóre zostały potraktowane po macoszemu. To zrozumiałe, ale niestety nie jest dla mnie do zaakceptowania, kiedy „Gambit królowej” zaczyna być nazywany dziełem wybitnym. W wielu aspektach takim jest, ale w wielu niestety zawodzi. W tych okolicznościach trudno mówić o serialu, który nie ma wad, ponieważ ma ich zaskakująco dużo. Hurraoptymistyczne recenzje, które pojawiły się zaraz po publikacji serialu, wydają się mało przemyślane lub napisane pod wpływem emocji i pierwszego wrażenia.

Bo po pierwszym obejrzeniu można – mówiąc kolokwialnie – zbierać szczękę z podłogi. Jeśli jednak przyjrzeć się opowiedzianej w nim historii (abstrahując od warstwy wizualnej), to wypada ona banalnie, jest przewidywalna i pełna klisz. Brakuje w niej polotu i fabularnych zawirowań, które dawałyby do myślenia i nie pozostawiały widza z pustką w głowie. Twórcy poszli na skróty, co daje się w wielu miejscach zauważyć.

Reasumując, „Gambit królowej” to serial bardzo dobry, któremu zdecydowanie należy dać szansę. Nie są to zmarnowane godziny, nie ma co do tego wątpliwości. Wśród wielu przeciętnych nowości z ostatnich miesięcy, produkcja Netfliksa pozytywnie się wyróżnia. Nie oznacza to jednak, że należy ją oglądać w różowych okularach. Serialowi nie brakuje wad i przed ostateczną jego oceną warto je dostrzec.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie