Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Film na weekend: „To my”

Książka, film
|
23.04.2021

Dwa lata po Oscarowym „Uciekaj!” Jordan Peele ponownie postanowił przygotować horror. Czy jego kolejne dzieło okazało się równie udane? Czy znów postawił na oryginalność, której w skostniałym świecie horroru ostatnio brakuje?

Tagi: film dla faceta po 40.

Kadr z filmu „To my”
W „To my” nic nie jest takie, na jakie wygląda...

W 2017 roku Jordan Peele wyreżyserował głośny film zatytułowany „Uciekaj!”, który już pojawił się w naszym cyklu „Film na weekend”. Produkcja okazała się ogromnym sukcesem i mimo niewielkiego budżetu, przyniosła reżyserowi ogromną popularność, a także wiele nagród – w tym Oscara. Stawiający na oryginalność i nietuzinkowe rozwiązania twórca dwa lata później powrócił z kolejnym horrorem. Produkcją zatytułowaną „To my”.

Co ciekawe, Peele przy nowej produkcji wcale – mimo sukcesu „Uciekaj!” – nie dysponował wielkim budżetem. Musiał zmieścić się w 20 milionach dolarów, co przy obecnych standardach nie jest oszałamiającą kwotą. Pokazał jednak wcześniej, że nie efektami specjalnymi, a zabiegami stylistycznymi i fabularnymi buduje napięcie w swoich filmach. Czy podobnie jest w opisywanej przeze mnie produkcji?

Plakat "To my"
Polski plakat filmu „To my”

„To my” – o czym opowiada?

Reżyser przenosi nas do południowej Kalifornii, a rzecz dzieje się w czasach współczesnych. Rodzina Wilsonów przyjechała do mieszczącej się nad oceanem miejscowości, gdzie znajduje się domek wczasowy należący do rodziny Adelaide. Kobieta ma traumatyczne wspomnienie z rodzinnego wyjazdu w okresie dziecięcym. Mimo wszystko postanawia odwiedzić to miejsce ponownie i zmierzyć się ze swoimi lękami. Początek nie zwiastuje żadnych problemów, a rodzina wraz ze swoimi przyjaciółmi spędza sielankowy dzień na plaży. Mimo wszystko Adelaide jest bardzo niespokojna i ciągle przekonana, że jej rodzinę spotka coś złego.

Początkiem serii dziwnych wydarzeń jest pojawienie się przed domkiem Wilsonów czwórki zamaskowanych, ubranych na czerwono nieznajomych. Choć głowa rodziny próbuje ich przepłoszyć, ci nie ruszają się nawet o krok. Zostaje wezwana policja. Zanim jednak ta pojawia się na miejscu, nieznajomi zaczynają szturmować dom, aż w końcu udaje im się do niego dostać. Okazuje się, że są sobowtórami rodziny Wilsonów. Dwoje dorosłych i dwoje dzieci. Zachowują się jednak bardzo dziwnie...

"To my". Kadr z filmu
Niepokojący widok z okna domu Wilsonów...

Budowanie napięcia w cieniu rozbudowanych metafor

Reżyserowi należy oddać, że jak mało który twórca współczesnych horrorów potrafi budować napięcie. Nie bazuje na oklepanych schematach i wyskakujących z szafy straszydłach, tylko tworzy niepokojący, wielowymiarowy świat, który już swoją atmosferą potrafi pobudzić wyobraźnię widza. Konstruuje sytuacje i sceny tak nieprzewidywalne, że już w samym swoim założeniu mogą straszyć. Dodatkowo duży nacisk kładzie na kreowanie ciekawych i nietuzinkowych postaci – zarówno głównych bohaterów, jak i antagonistów. Ta kreacja świata w „To my” jest w mojej ocenie największą zaletą produkcji. Ciekawi i straszy jednocześnie.

Peele, co było widać również w „Uciekaj!”, fascynuje się światem horrorów sprzed kilku dekad. W wielu miejscach nawiązuje do kultowych produkcji, ale nie kradnie pochodzących z nich pomysłów. Można odnieść wrażenie, że oddaje hołd klasyce. Wszystkie te nawiązania są bowiem bardzo oczywiste. To kolejny smaczek, który powinien zainteresować fanów gatunku, a który jest zaletą filmów reżysera. Co jednak najważniejsze, reżyser pamięta o schematach i motywach z horrorów, ale – nawet jeśli na nich bazuje – dodaje sporo od siebie. Takie innowacyjne podejście może się podobać.

Poza bogatym światem przedstawionym, „To my” ma również rozbudowaną metaforykę. Peele w „Uciekaj!” postanowił poruszyć problem rasizmu, natomiast w opisywanym filmie skupił się na innym poważnym problemie społecznym: nierównościach ekonomicznych, które dzielą Stany Zjednoczone od wielu dekad. Ukazuje w różnych odniesieniach problem podziałów na biednych i bogatych; wykształconych i niewykształconych; przystosowanych i nieprzystosowanych do życia w społeczeństwie. Zagadnienie to jest żywe w wielu krajach wysokorozwiniętych, a w Ameryce zaczyna przybierać rozmiary poważnego problemu społecznego. W filmie nie brakuje nawiązań do tych podziałów, co w pewnym momencie może nużyć. Rozumiem zamysł Peele’a, ale niepotrzebnie zintensyfikował przekaz. W mojej ocenie po kilku mniej lub bardziej oczywistych sugestiach widz sam domyśliłby się, w czym tkwi problem. Tutaj dostajemy wszystko na tacy wraz z dokładnym wytłumaczeniem. To zwyczajnie zbędne.

Konkludując...

Jordan Peele stworzył horror inny niż wszystkie. Udowodnił, że ma niesamowitą wyobraźnię i umiejętność budowania napięcia. Pokazał, że tworzenie zwartej, wciągającej historii może być również domeną horrorów, które przez wielu traktowane są jako gatunek gorszego sortu. Reżyser poradził sobie również z castingiem – Lupita Nyong'o, Shahadi Wright Joseph czy Winston Duke to może nie są aktorzy z pierwszych stron gazet, ale w swoich rolach odnaleźli się świetnie. Podobnie jak drugoplanowa Elisabeth Moss, chyba najbardziej znana z całej obsady.

„To my” to film świadomy i z konkretnym przekazem. Odnoszę momentami wrażenie, że może nawet zbyt świadomy. Kiedy jednak potraktujemy go jako ambitny horror, a mniejszy nacisk położymy na analizę problemów społecznych bliskich Peele’owi, seans zakończymy ze sporą satysfakcją. „To my” w mojej ocenie spełniło wysokie oczekiwania, które narosły po „Uciekaj!”, a jednocześnie film udowodnił, że reżyser nie ma w planie trzymać się utartych schematów i w swojej twórczości nie przestanie eksperymentować.

Film „To my” dostępny jest na następujących platformach streamingowych: Netflix, iTunes Store, Rakuten oraz Chili.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie