Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

„Clickbait”, czyli jak ciekawie zabawić się serialową konwencją. Oceniamy produkcję Netfliksa

Książka, film
|
03.12.2021

Miniseriale cieszą się coraz większym uznaniem, ponieważ w nieco dłuższej – ale nie tasiemcowej – formie można zaprezentować naprawdę dużo ciekawych treści. Trzeba to jednak zrobić na tyle umiejętnie, żeby widz nie czuł się znudzony. Wydaje się, że do perfekcji opanowali to twórcy „Clickbait”.

„Clickbait” - kadr z serialu
Jak rozumieć nagranie z bohaterem „Clickbait”?

Osiem odcinków, które trwają 6 godzin i 18 minut, wystarczyły, żeby opowiedzieć naprawdę wciągającą i mającą ciekawe źródła opowieść. Opowieść o współczesnych problemach, słabościach i społeczeństwie, które – głównie przez nowoczesne media – zatraciło zdolność do obiektywnej analizy wydarzeń. Choć „Clickbait” określany jest mianem dramatu, w rzeczywistości jest połączeniem wielu gatunków, wśród których wymienić można reporterski kryminał, thriller psychologiczny czy w końcu sensację. Twórcy z radością skaczą nie tylko po gatunkach, ale również po tematach – bardziej i mniej przyziemnych.

Stworzony przez Tony’ego Ayresa i Christiana White’a miniserial zadebiutował na platformie Netflix 25 sierpnia tego roku. Produkcja spotkała się z bardzo pozytywnym przyjęciem i sporym zainteresowaniem na całym świecie. Nie powinno to dziwić. Dlaczego warto dać jej szansę? Z kilku powodów...

Plakat - "Clickbait"
Plakat serialu „Clickbait”

„Clickbait” – o czym opowiada serial?

Nick Brewer to kochający ojciec, mąż i brat. Pewnego dnia znika w niewyjaśnionych okolicznościach, a niedługo później w internecie pojawia się nagranie, na którym – dotkliwie pobity – trzyma kartkę z napisem: „Znęcam się nad kobietami. Umrę, gdy zdobędę 5 milionów odsłon”. Początkowo nie wiadomo nawet, czy to przyznanie się do winy, czy groźba. Sprawy w swoje ręce postanawiają wziąć siostra i żona Nicka, które rozpoczynają prywatne śledztwo. Dowiadują się o swoim bliskim rzeczy, o których nie miały pojęcia. Ten, wydawało się, człowiek bez skazy nie był takim ideałem, za jakiego uchodził. A może to tylko gra pozorów?

Niesamowicie klimatyczny i wciągający

Popularne są ostatnio produkcje, w których jedna historia opowiedziana jest z perspektywy kilku osób. Nie zawsze jednak, bo warsztatowo to bardzo wymagające dzieła, są to filmy czy seriale udane, ponieważ twórcy gubią się gdzieś w natłoku wątków, postaci i punktów widzenia. „Clickbait” wpisuje się w ten nurt, ale swoje założenia wypełnia bardzo dobrze. Powiem to na wstępie – pojawiają się w serialu dziury fabularne i nieścisłości. Osoby, które za takimi błędami nie przepadają mogą mieć problem z obejrzeniem produkcji Netfliksa do końca. Choć w mojej ocenie powinni się przemóc, ponieważ ostatecznie wypada naprawdę dobrze i po finale o mniejszych czy większych nieścisłościach fabularnych zwyczajnie zapominamy. Bo w mojej ocenie największą zaletą „Clickbait” jest fakt, że niesamowicie wciąga. Osiem odcinków i nieco ponad 6 godzin obejrzeć można w jeden wieczór i zarywając przy tym noc. Wielu, również z niżej podpisanym, tak właśnie zrobiło, ponieważ serial jest tak skonstruowany, że po zakończeniu jednego odcinka pierwsze, co chce się zrobić, to włączyć kolejny. To chyba najlepsza rekomendacja i dowód na to, że „Clickbait” to nie jest zwykły thriller czy dramat. To coś znacznie bardziej złożonego.

Australijsko-amerykańska produkcja to przede wszystkim analiza niebezpieczeństw związanych z rozwojem mediów społecznościwych. Twórcy na tej podstawie próbują przeanalizować współczesne relacje międzyludzkie. Jednak serial zahacza o wiele innych wątków – chociażby kulturę gwałtu oraz instytucjonalny rasizm. To poważne i złożone tematy, więc nie należy spodziewać się, że twórcy rozłożą je na czynniki pierwsze. Czasem tylko o tym wspominają, dając widzom okazję do analizy i oceny problemu. To ciekawe, ponieważ poważne społeczne kwestie poruszane są w dziele brutalnym i momentami trudnym w odbiorze, dlatego jest to formuła, z którą rzadko się spotykamy w serialach czy filmach nagrywanych na zamówienie serwisów streamingowych. Oczywiście – „Clickbait” zawiera sporo skrótów, niedopowiedzeń i truizmów, ale wydaje się, że takie było założenie. Żeby rzucić jakiś temat i dać mu wybrzmieć. Żeby każdy na własną rękę sobie pewne sprawy przemyślał.

„Clickbait” – serial inny niż wszystkie

Serial Netfliksa zasługuje na uwagę, ponieważ w nietypowy sposób podszedł do samego procesu twórczego, mieszając gatunki, ale również wątki. Gra aktorska jest na naprawdę przyzwoitym poziomie, a zdecydowanie najlepiej wypada w serialu Daniel Henshall, a zaraz za nim uplasowała się Zoe Kazan. Sama realizacja również nie budzi zastrzeżeń – jeśli chodzi o ujęcia, prezentację akcji i wydarzeń czy scenografię, to twórcy wykonali kawał dobrej roboty. Scenariusz, jak już wspomniałem, ma gorsze momenty, ale całościowo należy ocenić go pozytywnie. Przede wszystkim za to, że opowiada historię nietuzinkową, ciekawą i – choć złożoną – niesamowicie wciągającą. Serial trzyma w napięciu, jest sporo zwrotów akcji, a zakończenie daje satysfakcję, choć nie jest ono na pewno takie, jak większości mogło się początkowo wydawać. Ale może właśnie o to w tym wszystkim chodzi?

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie