Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Czy sukces zależy od tego, ile pracujemy?

Kariera
|
10.03.2024

Bez pracy nie ma kołaczy, głosi stare ludowe porzekadło. Coś w tym musi być, ponieważ wielu bogaczy przyznaje, że przynajmniej na jednym z etapów swojego życia pracowali znacznie, znacznie więcej niż przeciętny zjadacz chleba. Co więcej, niektórzy – jak np. miliarder i wizjoner Elon Musk podkreślają, że bez wielkiego osobistego wysiłku jakikolwiek sukces w ogóle nie jest możliwy. Czy tak jest naprawdę?

Tagi: kariera

praca po godzinach
Czy ciężka praca zawsze popłaca?

Pracuj dużo, zajdziesz daleko

Studiując życiorysy najbogatszych ludzi świata często można napotkać ich własne wspomnienia, w których przywołują ciekawe fakty na temat tego, jak wiele i jak długo musieli pracować, by dojść do obecnej pozycji. Dobrym przykładem jest tu wspomniany Elon Musk, który mówi wprost: by do czegoś dojść, trzeba pracować więcej niż dziś - i dodaje bez ogródek: "Nikt, kto pracował 40 godzin tygodniowo, nie zmienił świata". Sam zresztą egzekwuje to w swoich firmach. Pracownicy Tesla Motors, czyli flagowej korporacji Muska, muszą - przynajmniej przez jakiś czas - pracować nawet 100 godzin tygodniowo.

Wpisuje się to zresztą w filozofię życiową intelektualnego patrona Muska, czyli samego Nikoli Tesli, wizjonera, który w czasach swojej świetności opatentował ponad 300 genialnych wynalazków. Tesla, który podobno spał tylko 2 godziny dziennie, resztę czasu poświęcając swoim pasjom, powiedział kiedyś: "Nie ma większych emocji, których może doświadczyć człowiek, niż te, które towarzyszą wynalazcy, gdy twór jego mózgu przeradza się w sukces… Takie przeżycia sprawiają, że człowiek zapomina o śnie, jedzeniu, przyjaciołach, miłości, o wszystkim".

Podobnego zdania co Musk był pierwszy miliarder w historii, John D. Rockefeller. Ten znany Amerykanin, twórca jednej z największych (o ile nie największej) fortun w dziejach świata, przez całe życie podkreślał, że tylko ciężka praca prowadzi do oczekiwanych efektów. Jego osobiste motto to: "Zdobądź wszystko co możesz, oszczędź tyle ile zdołasz i daj z siebie wszystko". Był do tego stopnia zaangażowany w działalność własnych firm, że zdarzało mu się zakładać roboczy drelich i pracować przy wydobyciu lub transporcie ropy razem ze swoimi robotnikami. Miało mu to dać - i dawało - niezbędny pogląd na to, jak wygląda praca na wszystkich szczeblach jego własnych koncernów, a to z kolei przekładało się na kierunek narzucanych później zmian.

Rockefeller był też jednak znany także z tego, że umiał motywować ludzi. Płacił pracownikom więcej niż inni, specjalnie też nagradzał wszystkich tych, którzy przynosili mu sensowne pomysły. Dzięki temu firm miliardera praktycznie nie dotykały powszechne w owym czasie w USA strajki.

Innym przykładem tytanicznego wręcz wysiłku prowadzącego do wielkiej fortuny jest postać Warrena Buffetta, twórcy ponadnarodowego imperium inwestycyjnego, czyli funduszu Berkshire Hathaway. Ten miliarder (majątek szacowany na ponad 80 mld USD) do wszystkiego doszedł pracą własnego umysłu (co ciekawe, naprawdę duże pieniądze zaczął zarabiać już po pięćdziesiątce). Jego firmy od lat zajmują się skupowaniem mniejszych przedsiębiorstw lub dużych pakietów akcji wielkich korporacji po to, by później odsprzedać je z zyskiem. By nad tym wszystkim zapanować, Buffett musiał się wykazywać niemal 24h na dobę skupieniem i koncentracją. W odróżnieniu jednak od powszechnej na światowych giełdach spekulacji, Buffett zastosował pozytywną taktykę "skoncentrowanych" inwestycji, czyli skupowania dobrze przez siebie poznanych firm i inwestowania w nie tak, by pomnażały zyski. Dziś jest współwłaścicielem wielu koncernów - m.in. Coca Coli czy American Express.

Jakiś czas temu Buffett zaskoczył świat deklaracją, że po śmierci nie przekaże swojego ogromnego majątku własnym dzieciom, a przeznaczy go prawie w całości na cele charytatywne. Można by w tym momencie pomyśleć - zły ojciec, ale nic bardziej błędnego. Po prostu zamiłowanie do ciężkiej pracy nakazało mu własnemu potomstwu dać pełnię możliwości - choćby w postaci najlepszej edukacji, ale do naprawdę dużych pieniędzy jego dzieci i wnuki mają dojść samodzielnie.

Praca ponad 40 godzin tygodniowo nie ma sensu

Okazuje się, że nie wszyscy podzielają pogląd, iż tylko ciężka i wielogodzinna praca prowadzi do wzbogacenia się i daje realny wpływ na bieg wydarzeń. Przykładów na taki stan rzeczy jest więcej niż mogłoby się wydawać. Z wielu badań analizujących, jak powinna wyglądać efektywna aktywność zawodowa, wyłania się obraz wręcz przeciwny temu, który kreśli chociażby wspomniany wcześniej Elon Musk.

Po pierwsze, nawet jeśli pracujemy dużo w sensie godzin spędzonych w firmie, naprawdę efektywni i skuteczni jesteśmy tylko przez nieco więcej niż 1/3 tego czasu. Przez resztę godzin, nawet kiedy autentycznie próbujemy czegoś dokonać, nie jesteśmy w stanie na tyle się skoncentrować, by czynić to sensownie.

Po drugie, oczywiście wiele (a może nawet i wszystko) zależy też od tego, czym się tak naprawdę zajmujemy. Sam Musk twierdzi, iż zdarza mu się pracować nawet 120 godzin tygodniowo. Jeśli potraktować to zupełnie dosłownie, oznacza to 17 godzin pracy przez 7 dni w tygodniu lub 24 godziny przy pracy przez 5 dni. Oczywiście, jeśli ktoś pracuje przy linii produkcyjnej w fabryce, albo na górniczym przodku, takie poświęcenie czasowe byłoby zwyczajnie niewykonalne. Przekracza to bowiem zwykłe granice fizycznych możliwości ludzkiego organizmu i jeśli gdzieś taka sytuacja ma miejsce, to jest to eksploatacja fizyczna, a nie normalnie rozumiana praca.

Czym innym jest natomiast wysiłek intelektualny. Jeśli Elon Musk nawet w drodze do biura myśli o własnej firmie, jej interesach, w głowie buduje nowe strategie czy doznaje kolejnych spektakularnych olśnień, to z pewnością jest to praca, zapewne nawet imponująca, tyle, że nie odbywa się to w ramach tego, co powszechnie uznaje się za "liczbę przepracowanych godzin". Gdy tak skalkulujemy czas poświęcony na pracę, to właściwie każdy z nas pracuje znacznie więcej niż wynika to z firmowej listy obecności. Większości ludzi zdarza się bowiem myśleć o tym, co robimy zawodowo, czasem nawet bardzo intensywnie także "po godzinach".

Warto jednak pamiętać, że nawet teoretycznie łatwiejszy i mniej obciążający niż praca fizyczna wysiłek głowy także podlega ograniczeniom wydajnościowym. Są teorie naukowe, które mówią, że u normalnej jednostki nawet wyłącznie praca umysłowa jest efektywna najwyżej przez 4 godziny dziennie. Po tym czasie, gdybyśmy nie wiem jak mocno się zmotywowali, nie osiągniemy zjawiskowych rezultatów.

W historii świata nie brakuje osób, które formalnie nie pracowały zbyt dużo, a z pewnością zmieniły jego oblicze. To między innymi wielcy naukowcy, jak chociażby Karol Darwin, który zwykł na zajęcia "zawodowe" poświęcać maksymalnie 4 godziny dziennie. Podobnie było z ojcem amerykańskiej niepodległości Thomasem Jeffersonem, który także nie lubił się przepracowywać, co oczywiście z pewnością nie oznacza, iż był leniwy. Przeciwnie, po prostu wolał rozmyślać i tworzyć idee bardziej na łonie natury, niż w ścianach rządowych budynków nowego państwa.

Wilk syty i owca cała

Tak naprawdę konflikt między zarysowanymi wcześniej dwiema szkołami podejścia do pracy jest zupełnie pozorny. Prawdopodobnie wynika to z odmiennego rozumienia samej natury pracy. Mało kto z nas pamięta, że taki gigant jak Leonardo da Vinci, którego sława przetrwała pięć stuleci i trwa do dziś, namalował przez całe życie zaledwie 15 obrazów a wielu nie dokończył. Czy ktoś by dziś o nim powiedział że "za mało pracował"? Z pewnością nie, gdyż każdy nawet podświadomie rozumie, że w jego przypadku praca była czymś innym niż zajęcie dzisiejszego robotnika przy taśmie fabrycznej.

Podobnie przywołany wcześniej prawdziwy tytan pracy, jakim był J. D. Rockefeller, mawiał czasem, że "kto cały dzień spędza w pracy, nie ma czasu na zarabianie pieniędzy". Czy to oznacza, że błędnie zakwalifikowaliśmy go do tych, którzy w wielkim wysiłku upatrywali klucza do sukcesu? Oczywiście nie, po prostu trzeba tu odróżnić zwykłą pracę odtwórczą, która nawet przy dużych chęciach nie doprowadzi nas na finansowy szczyt, od przynoszącego realne korzyści, także materialne, wysiłku intelektualnego.

Tu dochodzimy do cechy, która łączy większość ludzi, którzy odnieśli prawdziwy sukces i wywarli własne piętno na historii świata. Miliarderom czy największym artystom sukces przyniosły nie godziny spędzone nad trywialnymi zadaniami, ale siła ich umysłów, własne, często przełomowe pomysły.

Klucz do sukcesu Elona Muska nie tkwi w tym, ile czasu spędza on w biurach własnych firm, ale w tym, że wpadł on na genialny w swej prostocie pomysł, by jako pierwszy na świecie zaoferować "ludzki" samochód elektryczny, który poza tym, że jest na baterię, normalnie wykonuje funkcje, których zwyczajny użytkownik oczekuje od auta. Wcześniej koncerny dostarczały drogie zabawki, on zbudował działający, wygodny samochód. Podobnie było z programem kosmicznym. Gdy wszyscy już przekreślili podbój kosmosu jako "nieopłacalny", on jeden trwał przy swojej wizji taniej rakiety wielokrotnego użytku i po latach dopiął swego.

Czy Bill Gates zawdzięcza swój gigantyczny majątek temu, ile konferencji odbył w stworzonym przez siebie Microsofcie? Oczywiście nie, to efekt tego, że w odpowiednim czasie zrozumiał, jak ważny okaże się w przyszłości graficzny interfejs użytkownika, a nie było to takie oczywiste w raczkujących jeszcze wtedy i nie traktowanych do końca poważnie przez największe ówczesne koncerny komputerach osobistych. W finale nie obyło się bez kłopotów i sporów prawnych (np. z Apple), ale wizjonerstwo Gatesa polegało na tym, że potrafił skompilować dostępne już na rynku elementy, takie jak kursor myszy, graficzny interfejs w jedną działającą i uniwersalną całość.

Przyszłość

Jedno jest pewne, jeśli nic nie robimy, nie osiągniemy sukcesu. Niezależnie jednak od tego, czy będziemy pracować dużo czy też mało, jeśli nie będziemy mieć autentycznego pomysłu na siebie, wizji tego, co chcemy osiągnąć, nie znajdziemy przestrzeni, choćby nawet niszy, w której uda nam się rozwinąć intelektualne skrzydła, to ciężko będzie osiągnąć jakiś oszałamiający sukces. Można pracować naprawdę ciężko i do niczego nie dojść, można też wpaść na genialny pomysł, dzięki któremu w mgnieniu oka zyskamy sławę i pieniądze. Pokrzepiające są także przykłady osób, które prawdziwy sukces osiągnęły w bardzo dojrzałym wieku, to pokazuje, że nigdy nie jest za późno na rozwój.

Cechą ludzi sukcesu bardzo często jest też zwyczajna wytrwałość, wiara we własne idee. Bywa tak, że nasze pomysły wyprzedzają czasy, albo nie są zrozumiane przez ludzi, z którymi się nimi dzielimy. Ważne jest, by w takiej sytuacji się nie poddawać, zachować wiarę w siebie. Kiedyś w USA przeprowadzono duże badania na temat tego, jak wyglądają majątki tamtejszych milionerów. Okazało się, że prawie każdy ma na koncie dużą porażkę. To też nas czegoś uczy. Warto wyciągać konsekwencje z błędów i tego, co nam nie wyszło.

Czy w przyszłości będziemy więcej pracować na osobiste sukcesy? Moim zdaniem tak, ale nie w stylu, który dziś jest uznawany za pracę. Wiele wskazuje na to, że dzięki rozwojowi technologii zatrze się granica między pracą wykonywaną "w firmie", a tym wszystkim, co dla niej robimy "po godzinach". Rynek stawiając na zmaksymalizowanie efektywności wymusi upowszechnienie się bardziej elastycznych form zatrudnienia, ale nie w sensie umów śmieciowych, które nie są już przez pracowników akceptowane tak łatwo jak kilka lat wcześniej, tylko poprzez umożliwianie pracy w domu, poza siedzibą firmy, ale także na dużą odległość - co zresztą praktykuje już wiele międzynarodowych koncernów, w których standardem są wideokonferencje z udziałem pracowników pracujących nad jednym projektem, ale z różnych, często bardzo odległych stron świata.

W przyszłości granica między tym, co robimy w domu, a tym co robimy dla pracodawcy może się zatrzeć, może zniknąć narzucony odgórnie podział czasu, a wtedy sam pracownik będzie decydować ile, kiedy i na co przeznaczy kolejne godziny. Bardziej niż środek do celu, jakim są "godziny pracy" liczyć się będą końcowe efekty.

Tomasz Sławiński

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie