Wyobraź sobie taką sytuację: podrywasz się na dźwięk budzika. Szybki prysznic, sparing z golarką (jedno zacięcie – nic wielkiego, biorąc pod uwagę tempo, w jakim pozbyłeś się zarostu) i trucht przez kuchnię. W pośpiechu przełykasz poranną kawę, zagryzasz czymkolwiek, łapiesz teczkę, komórkę (gdzie są te cholerne klucze?) i wsiadasz do auta. Pędzisz do biura. Jest 5:30, więc nie utykasz w korku. Próg firmy przekraczasz akurat w takim momencie, że mógłbyś zluzować nocnego stróża.
Zupkę chińską zagryzasz batonem z maszyny vendingowej, popijasz napojem energetycznym i kawą. Przeglądając stos nowych dokumentów, które w tajemniczy sposób zmaterializowały się na biurku, odpalasz komputer. 83 maile (i kolejna kawa), raport dotyczący kwartalnych wyników sprzedaży (więcej kawy) i o 22:00 uznajesz, że na dzisiaj dość. Możesz iść do domu. Wychodzisz na autopilocie (chyba już gdzieś widziałeś tego stróża…), przez chwilę zastanawiasz się, gdzie postawiłeś auto. Na progu domu przypominasz sobie o bardzo ważnej sprawie, której nie załatwiłeś. Przykrywasz śpiącą żonę kołdrą, bierzesz prysznic, nalewasz drinka i odpalasz laptopa…
Podobne „beletrystyczne” historie wydarzają się naprawdę – są codziennością wielu osób na stanowiskach kierowniczych. A każdy dzień tygodnia – choć obfituje w różnorodne zadania i obowiązki – pod względem intensywności i tempa podobny jest do poprzedniego. Być może sam jesteś bohaterem jednej z takich opowieści, więc wiesz, że są dalekie od literackiej fikcji. Fakty i wyniki badań mówią same za siebie – czas pracy i zakres obowiązków współczesnych managerów niemiłosiernie się wydłuża, a zachodni styl zarządzania, zaimportowany do nas ze Stanów Zjednoczonych, charakteryzuje aprobata dla nadmiernie intensywnej aktywności zawodowej. W niejednej firmie (i niestety nie dotyczy to jedynie międzynarodowych korporacji) funkcjonuje etos pracy, w którym bez problemu odnalazłby się PRL-owski mityczny bohater wyrabiający 200% normy.
W 2007 roku badaczki S.A. Hewlett i C.B. Luce zidentyfikowały i opisały zjawisko, które nazwały ekstremalnym rytmem pracy. Podstawowym, wyjściowym kryterium do zdiagnozowania go są wysokie zarobki i prestiżowa pozycja zawodowa, a także czas pracy przekraczający 60 godzin tygodniowo. Ponadto sposób pracy musi spełniać przynajmniej pięć z dziesięciu następujących kryteriów :
- fizyczna obecność w miejscu pracy przez minimum 10 godzin dziennie
- nieprzewidywalny rytm pracy
- duże tempo oraz krótkie terminy realizacji zadań
- większy niż przeciętnie zakres odpowiedzialności (będący rezultatem pełnienia wielu funkcji)
- wypełnianie obowiązków zawodowych poza normalnymi godzinami pracy
- nielimitowany czas dostępności dla klientów (24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu)
- odpowiedzialność za zyski oraz straty
- odpowiedzialność za rekrutowanie pracowników i mentoring
- duża ilość podróży służbowych
- duża ilość raportów do bezpośrednich przełożonych
(S.A. Hewlett i C.B. Luce, Praca ekstremalna, niebezpieczny urok 70 godzinnego tygodnia pracy, „Harvard Business Review Polska”, nr 4/2007, s. 50.)
Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie