Galaxy Gear

Zacznijmy może od tego, co Gear ma pod maską. Urządzenie wyposażono w procesor taktowany zegarem 800 Mhz, 512 pamięci RAM i malutki 1,63 calowy wyświetlacz o rozdzielczości 320×320. W obudowie znalazło się miejsce dla mnóstwa czujników i aparatu 1,9 MPix z autofocusem.

Gear, by pokazać pełnię możliwości, musi współpracować z innym urządzeniem – smartfonem. Co Gear potrafi? Powiadamia o nadchodzących połączeniach, SMS-ach, mailach, różnego rodzaju przypomnieniach jednocześnie dając ich podgląd na swoim niewielkim ekranie.

W Galaxy Gear znalazł się także głośnik i mikrofon, dzięki czemu możemy prowadzić rozmowy telefoniczne jak James Bond. Urządzenie rozpoznaje mowę, dzięki czemu możemy na przykład podyktować mu SMS-a czy notatkę.

Zegarek oferuje kilka ciekawych funkcji – na przykład po tym, jak sparowany z zegarkiem smartfon oddali się na 1,5 metra, jego ekran zostanie zablokowany. Łatwiej też będzie nam znaleźć telefon – za pomocą zegarka uruchomimy w nim sygnał dźwiękowy i wibracje.

Interesująca jest także funkcja alarmu. W przypadku zagrożenia możemy po prostu przytrzymać dłużej przycisk, by Gear wysłał pod wybrany numer wiadomość wraz z informacją o naszej lokalizacji.

Wszystko ładnie, pięknie, więc dlaczego Galaxy Gear miałby nie podbić rynku? Przede wszystkim dlatego, że jego kompatybilność jest mocno ograniczona. Zegarek będzie współpracował tylko z urządzeniami Samsunga i to tylko z linii Galaxy. Ile ich jest na rynku? Pięć, są to: S3, S4, Note II, Note 3 i Note 10.1. Można na upartego liczyć także różne odmiany smartfona S4, ale to chyba nie ma sensu.

Samsung stworzył fajne urządzenie, jednak już na samym początku rzucił mu kłody pod nogi ograniczając liczbę potencjalnych nabywców do posiadaczy jednego z pięciu modeli linii Galaxy. Chyba nie tak wprowadza się na rynek nowe urządzenie w segmencie, który dopiero zaczyna raczkować.

Michał Starzyński

Artykuł ukazał się w serwisie