Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

życie po rozwodzie

Rozpoczęte przez ~arion, 05 lut 2018
  • avatar ~Aniołek ~Aniołek
    ~Aniołek
    Napisane 20 lutego 2018 - 21:02
    Drogi Pepe jeśli tam jesteś ... wszystko co tutaj napisałam to moje bardzo osobiste przemyślenia. Jak wiesz nikt nie ma monopolu na jedynie słuszną prawdę... jednakże czasami trzeba sobie uświadomić, że coś się skończyło. Jeśli nie czujesz w sobie tego "końca" , jeśli potrafisz z żoną rozmawiać jeszcze i jeśli masz siłę, masz w sobie cień nadziei to zawsze możesz dać sobie trochę czasu w postaci propozycji separacji. Jeśli np. decyzja o rozwodzie jest niezgodna z Twoim światopoglądem, czy masz dzieci, które chciałbyś wspólnie wychowywać to zaproponuj żonie separację. Taka możliwość jest przewidziana w polskim prawie od 1999 roku. Anutka zdaje się pisała coś o separacji... to jest bardzo niedoceniany sposób na sprawdzenie na czym faktycznie stoimy.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Klara ~Klara
    ~Klara
    Napisane 20 lutego 2018 - 21:17
    Usiąść i szczerze porozmawiać. Myślę,że ci którzy się rozwiedli
    powinni z nimi porozmawiać, bo oni wiedzą najlepiej ,jakie są tego konsekwencje i że cierpią przez to wszyscy nie tylko on i ona , dzieci,ale całe ich rodziny. Dałabym wszystko ,żeby cofnąć czas i żeby wtedy mój były mąż zrozumiał to jak mnie rani ale niestety tak nie było ,a było tak jak mój były maż chciał,bo to on chciał tak bardzo tego rozwodu dla swojej drugiej pani,pewnie nawet nie wie , że wciąż go kocham,ale to już niema
    znaczenia,mam nadzieje że jest teraz szczęśliwym człowiekiem.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aniołek ~Aniołek
    ~Aniołek
    Napisane 20 lutego 2018 - 21:21
    Pepe,
    Nie patrz na to, co inni, pytaj tylko siebie, bo głęboko w Tobie jest odpowiedź ... a może Robert1971 coś jeszcze zaproponuje, bo przecież co dwie głowy to nie jedna? :-)
    Jako Aniołek mogę tylko jeszcze napisać tyle, że nam ludziom wydaje się, że wszystko przewidzimy w naszym życiu, a życie naprawdę jest totalnie nieprzewidywalne.
    Ktoś tutaj na forum (chyba Rozdarty czy jakoś tak) zadał pytanie o kwestię wiary w całym tym bałaganie, który określić mogę jako Romans/Zdrada.... Czasy się wprawdzie zmieniły, ale przecież żyją wśród nas ludzie, którzy bardzo głęboko wierzą w Boga, którzy ślubowali przed Bogiem na dobre i złe i jak Ci ludzie mają to wszystko co się dzieje w ich życiu nie z ich winy sobie poukładać?
    Kocham i walczę byś mnie kochał? Czy kocham i puszczam Cię wolno?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~pepe ~pepe
    ~pepe
    Napisane 20 lutego 2018 - 21:40
    dziękuję wam za wpisy.
    droga Klaro walczyłem o nas i dalej walczę ale nie mam już siły kopać się z koniem. Niestety moja żona już podjęła decyzję wiem że kogoś poznała czuje to. jeśli nie złożyła jeszcze pozwu to tylko ze względu na sytuację majątkową ( mamy kredyt hipoteczny w CHF)
    i naszą córkę.Kocham ją i moją córkę ale tak jak pisze Aniołek muszę też kochać siebie. z żoną rozmawiałem wielokrotnie,proponowałem terapię małżeńską. Ostatnio powiedziała ze już mnie nie kocha i chce żyć inaczej to znaczy beze mnie.
    Wiem że rozwód to traumatyczne przeżycie dla wszystkich stron
    ale jeśli nie mogę go uniknąć to muszę próbować to przeżyć i poradzić sobie żeby nie wpaść w jakiegoś dola z którego nie będę potrafił się wydostać, Czytając wpisy Roberta i Aniołka widzę że można sobie próbować ułożyć życie po rozwodzie. Zastanawiam się tylko ile czasu będę na to potrzebował. Rozumiem Cię Klaro ale ja nie chcę zostać z moją miłością sam i czekać na to że może kobieta dla której oddałem 20 lat życia znów mnie pokocha , bo może to nigdy nie nastąpić.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Klara ~Klara
    ~Klara
    Napisane 20 lutego 2018 - 22:18
    Masz tak samo Pepe ,jak ja prawie 2 lata temu. I masz racje jak się naprawdę kocha,to się czuje jak ta druga osoba kogoś ma.
    Musisz być silny.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aniołek ~Aniołek
    ~Aniołek
    Napisane 20 lutego 2018 - 23:00
    Jak się naprawdę kocha to kocha się sercem (choć niektórzy twierdzą, że to tylko mózg) a wówczas widzi się dużo szybciej, gdy coś jest nie tak, to prawda.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Niemożliwe ~Niemożliwe
    ~Niemożliwe
    Napisane 21 lutego 2018 - 00:10
    To ze kochasz jeszcze żonę która chce rozwodu to dla mnie nie jesteś prawdziwym mężczyzną, wybacz. Niech idzie jak najszybciej, bo ona Cię nigdy nie kochała. Kochająca żona i matka dzieci, nigdy rodziny nie rozbije. Nie uważam takich żon za żony chociaż jestem kobietą. Nigdy bym takiej nie chciała nawet widzieć na oczy więcej. Ona Ciebie poniża, ośmiesza i ignoruje a Ty ją jeszcze kochasz? ODPUŚĆ SOBIE BO NIE GODNA BYŁA CIEBIE. Znajdz sobie po rozwodzie drugą mądrą kobietę, bo jest gdzieś blisko, czeka na Ciebie. Bądz mężczyzną a ona nie wie kogo straciła, doceni ale za pózno będzie. Nie toleruję takich żon czy matek które rozbijają małżeństwa. To nie żona, dalej się domyśl.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~MYŚLĄCALOGICZNIE ~MYŚLĄCALOGICZNIE
    ~MYŚLĄCALOGICZNIE
    Napisane 21 lutego 2018 - 00:17
    ~Aniołek napisał:
    Zatem wiesz na czym stoisz :-) a to, że czujesz się jak porzucony pies... masz prawo się tak czuć. Tylko nie wpatruj się w te drzwi za długo z nadzieją, że ona je otworzy... raczej zapomnij o drzwiach na jakiś czas. A gdy będziesz gotowy - zobaczysz - sam je otworzysz i wówczas może się również okazać, że za nimi od bardzo dawna czeka kobieta, na którą czekałeś całe życie :-)

    Piękne słowa napisałeś, popieram. Nigdy nie trzeba czekać na powrót takiej żony, niech nigdy tych drzwi już nie otwiera. Niech idzie jak najszybciej i nigdy nie wraca już. To nie żona, to wróg twój kochająca żona nigdy nie rozbija rodziny.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~LOGICZNIEMYŚLACA ~LOGICZNIEMYŚLACA
    ~LOGICZNIEMYŚLACA
    Napisane 21 lutego 2018 - 00:38
    ~Robert1971 napisał:
    Jedyna rada 'tato nie wchodź do wody' :-) O to to... i tak zrobiłem. Że tutaj wylewam sobie na ekran co czuję, nie znaczy, że pewnych rzeczy nie przepracowałem. Teraz patrzę na nią z oddali jak na zjawisko, które istniało w moim życiu. Przez lata była jaka taka harmonia. W pewnym momencie zaczęły docierać do mnie sygnały, że ona drugi raz to by za mąż nie wychodziła, że coś jest nie tak, że... zacząłem drążyć, dopytywać, poświęcać mnóstwo uwagi i czasu, by rozwikłać tę zagadkę. Ona nie wszystko mi chciała mówić. Po prostu po uzyskaniu jakiej takie stabilizacji, wybudowaniu domu, zamieszkaniu w naprawdę cudownym miejscu... okazało się nagle, że szczęście które miało teraz nastąpić, jakoś nie nadchodzi, a wręcz się oddala i ucieka przez palce. Ile ja godzin spędziłem na próbach dogadania się z tą kobietą, to tylko ja wiem, a ona i tak potem wszystko wykręcała wg nie wiadomo jakiego klucza. Po prostu dziś, po czasie, widzę, że tego co było podczas małżeństwa nie ma co teraz rozpamiętywać... Żeby odreagować, pisałem wtedy pamiętnik i... natrzaskałem tego chyba ze dwieście stron. Potem wracałem do pewnych spraw i je przepracowywałem, to mi bardzo pomogło w ogóle przeżyć. To był naprawdę koszmar. Po rozwodzie jednak ta pani przeszła samą siebie i do teraz usiłuje mi coś narzucać. Ja stoję już dużo dalej od tego wszystkiego, jednak problemy, które pojawiają się w związku z dwojgiem nastolatków, nie pozwalają mi się od wszystkiego odciąć. No cóż... żyć trzeba i naprzód iść :-)...
    Bardzo Wam dziękuję za głos w tych dywagacjach, bo pozwala on nieco inaczej spojrzeć na pewne sprawy. Popisywanie tutaj i może jeszcze gdzieś, traktuję trochę jako rodzaj psychoterapii, zawsze coś - może wnoszącego do sprawy - można usłyszeć, czy przeczytać i to rzuci inne światło. Wiem, że ona okazała się tą inną rośliną, która nie mogła już współistnieć ze mną i stąd działania - niektóre nielicujące z powszechnie rozumianym poczuciem sprawiedliwości. Rozstać się trzeba było, choć wywołało to niemały szok w naszym dotychczasowym kręgu znajomych. Czego jak czego, ale naszego rozwodu nikt by się nie spodziewał... stało się.

    Robercie nie wchodz do tej samej wody drugi raz, pozwól niech ta brudna woda odpłynie jak najszybciej od Ciebie. Stać Cię na czystą diamentową wodę, ta nigdy od Ciebie nie odpłynie. Nie zasłużyłeś na taką brudną bagienną wodę, jednak jej nurt został skierowany do Ciebie. Przeżyłeś różnie z tą brudną wodą w jednym jeziorze. Teraz przyszedł czas aby ta woda brudna zniknęła Ci z oczu. Ciesz się że sama odpłynęła, nie masz wyrzutów że to ty ją skierowałeś na inny tor nurtu. Niech sobie pływa bo Ty tylko będziesz teraz szczęśliwy a ta brudna woda szczęście swe zniszczyła. Nie znoszę rozwodów i żon matek które rozbijają rodziny dzieciom. Bóg im to szybko wynagrodzi, bokiem im to drugie szczęście wyjdzie za krzywdzenie dzieci i męża danego takiej od Boga w darze. Odrzuciła dar od Boga bo kocha Szatana . Zapomnij o Szatanie, bo Ty kochałeś Boga i da Ci drugi piękny i czysty dar Pan Bóg. MĄDRĄ I GODNĄ SZACUNKU KOBIETĘ WKRÓTCE.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~arion ~arion
    ~arion
    Napisane 21 lutego 2018 - 05:51
    Pepe i Klara
    Ja podjąłem walkę,były długie szczere (albo nie)rozmowy,łzy,zarzuty,przebaczenia,seks i kolacje przy świecach...no i lipa ;).tak nprawdę decyzja już zapadła.Świadomie czy nie.Stało się.Byłem gotowy na wiele ale trudno zwłaszcza,że też był ten trzeci...ale to chyba nie miało znaczenia bo co?miała zostać ze mną ze strachu przed zmianami?z litości czy obowiązku?bez sensu,teraz się szarpiemy o praktyczne sprawy mniej lub bardziej.
    Niemożliwe
    miłość to miłóość ;

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aniołek ~Aniołek
    ~Aniołek
    Napisane 21 lutego 2018 - 09:52
    MYŚLĄCALOGICZNIE napisałaś:
    "Piękne słowa napisałeś, popieram. (...)"
    Niestety nie zrozumiałaś tej treści i to jest bardzo smutne.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aniołek ~Aniołek
    ~Aniołek
    Napisane 21 lutego 2018 - 09:58
    "Robercie nie wchodź do tej samej wody drugi raz (...)"
    No tego to już zupełnie nie czaję :-) Ciekawe co Robert na to :-) A Diabełek to już w ogóle nie zaczai :-)
    Myślę i myślę... PUSTKA.

    I tak sobie myślę, że choćbyśmy nie wiadomo jak się starali czasami się po prostu nie ma jak POROZUMIEĆ.

    :-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aniołek ~Aniołek
    ~Aniołek
    Napisane 21 lutego 2018 - 10:02
    Arion napisałeś cyt. "...ale to chyba nie miało znaczenia bo co?miała zostać ze mną ze strachu przed zmianami?z litości czy obowiązku?bez sensu (...)"

    Ja myślę dokładnie tak samo.

    :-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 21 lutego 2018 - 11:12
    ~Aniołek napisał:
    choćbyśmy nie wiadomo jak się starali czasami się po prostu nie ma jak POROZUMIEĆ.

    No właśnie..., nie ma jak się porozumieć. Skoro ja coś jej mówię, a ona zachowuje bierność - nic konkretnego nie odpowiada, po to tylko, by za dwa, trzy dni wyjeżdżać z przemyśleniami na temat moich słów, te słowa wtedy są przekręcone i wyrwane z kontekstu. Tłumaczę, że nie o to chodziło i to, co mówi jest nieprawdą, bo co innego miałem na myśli. Ona jednak nie respektuje teraz moich słów i twierdzi, że tak właśnie jest jak mówi - słowa wyjęte z moich ust i spreparowane tak, żeby uderzały we mnie. Ona wie co ja myślałem, co ja czułem, co chciałem przez te słowa osiągnąć i co zamierzałem nie tylko w krótkim terminie, ale i w dłuższym... Tłumaczę i proszę, na zasadzie: 'zrozum, że nie tak to powiedziałem, nie to miałem na myśli i nie to czułem i zamierzałem'. Po tamtej stronie bywało twarde: 'Nie! - ja wiem, co Ty myślisz, co czujesz, co zamierzasz'. Świadczyło to dla mnie, że ona moje słowa zapodawała komuś do analizy i pobierała od kogoś nauki, co i jak powinna mi mówić. Wiem to, bo potrafiła nawet zdarzenia, których byłem uczestnikiem i doskonale pamiętałem jak było, przekręcać i wmawiać, że było zupełnie inaczej niż to, co widziałem na własne oczy, a często podpierała się ogólnikami w stylu 'bo facet w takich wypadkach myśli tak, a tak'. Nic nie pomagało moje, 'ale ja tak wcale nie myślę'. Byłem już przedmiotem, nie podmiotem. W późniejszym okresie nawet z przejawów mojej przychylności usiłowała zrobić sobie amunicję do ostrzału. No jawnie niszczyła, po czym twierdziła, że ona zrobiła tyle, żeby ten związek uratować, a ja go zrujnowałem... no po prostu ręce opadły. Ja właśnie pozwoliłem tej brudnej wodzie sobie spłynąć. Uwolniłem się od wszelkich spółek i wspólnot z tą kobietą. Mnie nie obchodzi teraz ona, ani jej problemy, a jak dzieciom zacznie dziać się krzywda, to już adwokat i postępowanie stosowne do zaistniałych okoliczności.
    Na pewnym etapie porozumienie jest niemożliwe. Ona potrafi się wypierać nawet tego, co mam od niej na piśmie. Wywraca kota ogonem jak jej tylko wygodnie i... z początku nawet jej się udawało do pewnego stopnia mnie zastraszyć, ale już się usztywniłem. Teraz może mnie co najwyżej zmobilizować do uruchamiania coraz to nowych procedur. Już z nią nie gadam, bo praktycznie każda nasza rozmowa jest podszyta emocjami. Usiłuje mi np. wmawiać, że ja jestem odpowiedzialny za dzieci - którymi ona się opiekuje i nawet próbowała mi ograniczyć kontakty z nimi. Ot... proza życia :-). Owszem jestem odpowiedzialny, ale pośrednio, ona się opiekuje, ma przyznaną tą opiekę, kasę na to zgarnia, to ja mam prawo się z dzieciakami widywać, a nie rozwiązywać na bieżąco problemy, które ona generuje i wisieć na telefonie od wczesnego rana do późnego wieczora.
    Do dogadania się trzeba dwóch odpowiedzialnych stron.
    Zatem kolego pepe... Jeżeli czujesz, że już nie ma szans na dogadanie się, nie dogaduj się. Stawiaj sprawę jasno i prosto uwzględniając uczciwy kompromis, sam zobaczysz co będzie. Jeżeli kobieta Cię już naprawdę nie chce, to będzie robić wszystko, żebyś sobie sam poszedł. Z jej punktu widzenie dużo wygodniej jest, by nie musiała brać odpowiedzialności za Was, za małżeństwo, za życie w ogóle. Ty - jako facet - masz w jej mniemaniu wszystko dźwigać na swoich barkach, a ona może sobie jeszcze na tych Twoich barkach podskakiwać, bo ma kim się asekurować. Kobiecie przecież wolno...
    O ile czujesz, że to już koniec, zrób jak mówię i sam zobaczysz co ona zacznie robić. Gwarantuję Ci, że jak dasz palec, to weźmie i rękę, a potem powie, że jeszcze mało. Wtedy da Ci pretekst do rozwodu. Chorego związku nie ma sensu ciągnąć, bo ludzie się dobierają w pary po to, by było im lepiej, a nie gorzej... Kiedy jest gorzej, to albo poprawiamy, a jak się nie da, wybywamy z toksycznego związku.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aniołek ~Aniołek
    ~Aniołek
    Napisane 21 lutego 2018 - 14:03
    Robercie napisałeś:
    cyt.: "No właśnie..., nie ma jak się porozumieć. Skoro ja coś jej mówię, a ona zachowuje bierność - nic konkretnego nie odpowiada, po to tylko, by za dwa, trzy dni wyjeżdżać z przemyśleniami na temat moich słów, te słowa wtedy są przekręcone i wyrwane z kontekstu. Tłumaczę, że nie o to chodziło i to, co mówi jest nieprawdą, bo co innego miałem na myśli.
    (...) Byłem już przedmiotem, nie podmiotem. (...)
    Na pewnym etapie porozumienie jest niemożliwe. (...)
    Już z nią nie gadam, bo praktycznie każda nasza rozmowa jest podszyta emocjami."

    Niestety to chyba wynika z charakteru człowieka ale i rzeczywiście (jak stwierdził ktoś tutaj na forum) z etapu, na którym jesteśmy w naszym zmaganiu się z problemami. Robercie biegniesz/ żyjesz a przynajmniej próbujesz żyć od nowa i zrobiłeś to zdecydowanie szybciej niż Twoja była żona. Może ona patrzy i nie może uwierzyć, że Tobie wychodzi a jej nie...i nie wie że jej nie wychodzi bo nigdy się tego nie nauczyła? Nie wiem. Oczywiście, że najważniejsze, by czuć się dobrze, by czuć się lepiej, a najlepiej by czuć się wolnym człowiekiem niezależnie od tego czy jestem w związku czy nie. Zauważyłam też, że wielu ludzi nie widzi różnicy pomiędzy przedmiotowym a podmiotowym traktowaniem drugiego człowieka. To naprawdę smutne :-( Pozostaje jeszcze temat dzieci, który poruszyłeś i chciałabym się jeszcze do tego odnieść... c.d.n.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 21 lutego 2018 - 17:22
    No właśnie..., że ja sobie zorganizowałem na nowo i co gorsza całkiem mi się układa, a ona tam jakieś depresje przeżywa i niczego trwałego nie ma. Ja wszystko budowałem i podtrzymywałem, to i teraz zbuduję i podtrzymam, ona niszczyła, to teraz musi znaleźć nowego jelenia do wysysania z niego energii. Prawda jest jednak taka, że facet po 40-stce, trochę ładniejszy od diabła, ale w miarę rozgarnięty i kulturalny, z jakim takim dochodem, partnerkę sobie zawsze znajdzie, bo wartościowych pań, co to im w pierwszym rozdaniu nie wyszło, jest naprawdę dużo - kolejka się ustawia i nie przerobi tego. Wystarczy się rozejrzeć :-). Na kogo się trafi, nigdy nie wiadomo, bo to i tak loteria, jednak jest duża szansa, że będzie to osoba, która właśnie poszukuje ciepła i zrozumienia oraz doceni co facet ze sobą wnosi. W końcu chcemy, żeby nam było lepiej, a jak ktoś nie chce żyć z drugim człowiekiem, siedzi zwyczajnie sam i dobrze mu tak hehe...
    To małżeństwo - bez wnikania w szczegóły - było dość harmonijne do chwili, gdy obowiązywały tzw spoiwa ideologiczne. Kiedy te się rozpadły, spadły maski z twarzy. Wszystko się posypało. Po prostu ona pokazała swoim stosunkiem do mnie, że jedyne, czym się kierowała, było owo zauroczenie ideologiczne, które w pewnym okresie nadawało wszystkiemu sens. Gdy to się skończyło, ona zwyczajnie usiłowała się mnie pozbyć, bo uważała, że już nic nas nie łączy. Za mąż - za mnie, czy kogokolwiek innego - wyszła/wyszłaby, z czystego obowiązku społecznego - bo tak oczekiwało środowisko. Ideologia w jakiej tkwiliśmy, wykluczała opowiedzenie się po tzw. ciemnej stronie mocy i ogłosić światu, że pociągają ją dziewczyny - to byłaby katastrofa. Uwikłała w takim razie mnie i dałem się związać - ona zainicjowała ten związek, a ja przystałem, bo ujęła mnie swą praktycznością i bezproblemowością. Potem okazało się całkiem inaczej. Wreszcie po latach oświadczyła mi, że ona już z facetem żyć nie może. I nie byłoby w tym nic, czego miałbym nie zaakceptować. Po prostu rozeszlibyśmy się, a ja bym jej nawet pomagał. Ona jednak zaczęła wręcz szaleć.
    Nie wiem..., może to było u niej wywołane świadomością, że ja już z kimś się zaczynam wiązać... (?) :-) Tego dziś nie wiem, ale nie jest wykluczone. W każdym razie jeszcze podczas ostatniej fazy małżeństwa, gdy jeszcze ciężko pracowałem nad odbudową, ona już mnie podejrzewała o zdradę - ja wtedy nie zdradziłem. Nową relację rozwinąłem już na wylocie. Być może jej wściekłość była spowodowana właśnie tym - oto jakaś obca baba zabrała chłopa i wszystko posypało się szybciej, niż ona przypuszczała, bo całkiem możliwe, że ona sobie wykoncypowała, że będziemy po rozwodzie, ale ja ciągle będę do jej dyspozycji (w roli półmęża, o którym już gdzieś wspomniałem). Gdybym był sam, pewnie by tak było..., a tu klops, bo facet sobie kogoś znalazł i posiada go obca baba, więc już ona nie może - poczucie straty podwójne. Tak tylko dywaguję, mogę racji nie mieć :-) W każdym razie zanim przystąpiłem do działania, zapytałem ją: 'Pytam po raz ostatni, czy Ty z rozwodem tak na poważnie? Więcej już pytać nie będę...' Potwierdziła. Papiery już były w sądzie, a termin rozprawy wyznaczony. Pewnie się nie spodziewała, że tak wiele straci za jednym zamachem, ale... może czuje się bogatsza...? ;-), bo nie ma nad sobą faceta, co to przynudzał i chciał się ciągle z czymś tam dogadywać, zamiast w lot się domyślać co ona chce.
    Co do dzieci, sprawa jest trudna i chętnie zapoznam się z przemyśleniami i sugestiami.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aniołek ~Aniołek
    ~Aniołek
    Napisane 21 lutego 2018 - 17:33
    Niemożliwa, jeśli jako Matka takie słowa SKIEROWAŁABYŚ DO SWOJEGO SYNA cyt.:
    To ze kochasz jeszcze żonę która chce rozwodu to dla mnie nie jesteś prawdziwym mężczyzną, wybacz. Niech idzie jak najszybciej, bo ona Cię nigdy nie kochała.(...) Ona Ciebie poniża, ośmiesza i ignoruje a Ty ją jeszcze kochasz? ODPUŚĆ SOBIE BO NIE GODNA BYŁA CIEBIE. (...) Bądz mężczyzną a ona nie wie kogo straciła, doceni ale za pózno będzie. Nie toleruję takich żon czy matek które rozbijają małżeństwa. To nie żona, dalej się domyśl " TO WSPÓŁCZUJĘ MU Z CAŁEGO SERCA. WSPÓŁCZUJĘ, BO ŚWIADCZĄ ONE O
    A) BRAKU MIŁOŚCI
    B) BRAKU EMPATII
    C) BRAKU ROZUMU PRZEDE WSZYSTKIM
    D) CHĘCI ODWETU... BEZ SENSU.

    MIŁOŚĆ TO MIŁOŚĆ :-) ZGADZAM SIĘ

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aniołek ~Aniołek
    ~Aniołek
    Napisane 21 lutego 2018 - 19:27
    Robercie napisałeś:
    "Usiłuje mi np. wmawiać, że ja jestem odpowiedzialny za dzieci.
    Owszem jestem odpowiedzialny, ale pośrednio, ona się opiekuje, ma przyznaną tą opiekę, kasę na to zgarnia, to ja mam prawo się z dzieciakami widywać, a nie rozwiązywać na bieżąco problemy, które ona generuje i wisieć na telefonie od wczesnego rana do późnego wieczora. "

    Nie wiem jak rozumieć te słowa.
    Rozumiem, że skoro łożysz na dzieci i ona ma opiekę nad nimi możesz czuć się pośrednio odpowiedzialny za dzieci w sensie finansowym, ale czy chcesz czy nie fakt jest taki że MASZ Z TĄ KOBIETĄ DZIECI. I gdzie jest RESZTA??? GDZIE RELACJE MIĘDZY TOBĄ I NIMI? GDZIE ZAINTERESOWANIE?
    Zakładam, że je kochasz, jednak czytając to co piszesz... mam wątpliwości.Zastanów się co Ty jako dziecko chciałbyś usłyszeć od ojca, który rozwiódł się z ich matką? Nie tęsknisz za dziećmi na co dzień? Wiesz często rodzice zajęci sobą nie widzą problemów z jakimi borykają się nastolatki. Znamienny wpis na typ forum - dziewczyna pisze o chęci popełnienia samobójstwa w 2015 roku, odpowiada jej Stefan w 2017, niby bez związku, ale przeczytaj co ta nastolatka tam pisze... w rodzinie nie ma rozwodu, nie ma przemocy...


    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 21 lutego 2018 - 20:12
    Wiedziałem, że w tym tonie przeczytam...
    Pisałem w innym miejscu, że widuję się z nimi raz do dwa razy w tygodniu, a mieszkam w innej miejscowości. Jestem w kontakcie tel i internetowym, zabieram je kiedy mogę... no gdybym mógł więcej, to spędzałbym więcej czasu, ale..., jest jak jest. Po prostu też mam swoje obowiązki i wymaganie ode mnie, żeby był opiekunką na żądanie i nocował u mojej byłej, bo ona sobie gdzieś wyjeżdża, Moja nowa partnerka też protestuje przeciwko czemuś takiemu i się nie dziwię. Albo brał na weekend, gdzie do szkoły idę, to już przesada, czy jakieś wydzwanianie o 8 rano na zasadzie - powiedz mu coś, bo on nie chce iść do szkoły. No sorry. Jak ja dzieci wyprawiałem, kiedy z nimi mieszkałem, to one szły tam z uśmiechem na twarzy, a jak ona, to zawsze była awantura, bo toto nie mogło się samo zmobilizować, a ja mam na odległość coś tam łagodzić. No to są już dylematy, które im bardziej się je zacznie przybliżać, tym większe będą budziły emocje. Dzieci mnie interesują i nie tylko o finansowe ich utrzymanie chodzi. Są jednak granice, których nie przeskoczę. Takie są koszty rozwodu - o tym mówiłem, ale ona nie dawała się przekonać, teraz na własnej skórze to czuje. Dzieci są poszkodowane i zawsze będą, gdy rodzice nie są razem, a tym bardziej, gdy się dogadać nie mogą. Prawo też nie ułatwia współpracy, bo antagonizuje rodziców i dzieci są tu najbiedniejsze... mam tego świadomość i staram się łagodzić ten stan jak mogę.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aniołek ~Aniołek
    ~Aniołek
    Napisane 21 lutego 2018 - 20:14
    Robercie pytasz o moje sugestie. Ja nie jestem specjalistą...ale spróbuję.
    Trudno radzić cokolwiek, bo nie znam Twoich relacji z dziećmi, mało o nich piszesz, ale skoro piszesz, że dzieci to trudna sprawa pojawiają się pytania .. Dlaczego to takie trudne dla Ciebie? Czy jesteś dumny ze swoich dzieci? Czy wiesz jakie mają problemy na co dzień?

    Wybacz, napiszę wprost. Wysokoenergetyczne paliwo w postaci kochającej kobiety jest oczywiście bardzo ważne, nadaje sens dalszemu życiu, ale zastanawia mnie dlaczego piszesz na forum skoro trafiłeś w dziesiątkę i poznałeś osobę, z którą dzielisz życie? Czyż nie z nią powinieneś rozmawiać o wszystkich tych rozterkach?
    Wrócę jeszcze do drzwi, które wiele osób moim zdaniem otwiera po prostu za szybko...Czas rozwodu, czas po rozwodzie jest bardzo trudny. Dodatkowym utrudnieniem są często małe czy nastoletnie dzieci. Czas rozwodu to konieczność pozamykania wszystkich spraw w głowie. To odpowiedzi na pytania dlaczego, co dalej, jak ...i małymi kroczkami do przodu. Wykonując skok... chcemy tak trochę na skróty może "zaklinać rzeczywistość". Robercie nie zrozum mnie źle... moim zdaniem potrzebujesz trochę czasu na ułożenie sobie na nowo relacji ze swoimi dziećmi, pokazania im jak ważne są dla Ciebie... nieważne co Twoja ex żona, ważne co Ty... TYLKO TY ODPOWIADASZ ZA ZBUDOWANIE W DZIECIACH POCZUCIA ŻE JESTEŚ W ICH ŻYCIU NIE TYLKO DLATEGO ŻE PŁACISZ NA NIE, ALE ŻE SĄ DLA CIEBIE WAŻNE.



    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy