Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Romans i zdrada

Żona zdradziła emocjonalnie i chce odejść

Rozpoczęte przez ~Tomek, 29 wrz 2020
  • avatar ~Tomek ~Tomek
    ~Tomek
    Napisane 04 października 2020 - 07:58
    ~raz napisał:
    ~Tomek napisał:

    Bardzo bym chciał uratować małżeństwo ale niestety. Jeśli ktoś krzyczy Ci w twarz że Cię nie kocha to każdy choć trochę inteligenty czlowiek powie że uratowanie małżeństwa jest prawie niemożliwe. Ludzie są ze sobą. Tworzą rodziny mimo iż się nie kochają. Ale szanują się i wychowują dzieci. Robią to dla dobra dzieci. Nie wiem czy takie coś ma sens. Nie wiem. Zależy jakie są relacje między małzonkami. Ale wiem jedno. Życie to nie bajka a szukanie wielkiej miłości.


    Twoj nastroj i psychika to obecnie jedna wielka hustawka. To widac Twoja zona tez to widzi. Powoli godzisz sie z porazka.
    Pierdolisz juz wiernosc, milosc i malzenstwo, zalezy ci jedynie na tym zeby z toba mieszkala ? dla dobra dzieci, czy dlatego, ze boisz sie byc sam ? Mozna bez milosci z samym szacunkiem ale ty go nie masz u niej za grosz. Nie wnikajac jak go straciles i kiedy.
    Zycie to nie bajka, milosci nie ma, ty nadal niewinien niczemu, bierny i rozzalony, rozczarowany, po prostu zycie cie kopie tak jak 'wygrywom' to samo zycie laduje hurtowo kase do kieszeni.

    Opamietaj sie chlopie i zacznij walczyc o siebie bo sie stoczysz. Zacznij ograniczac straty (psyh, fiz, mental, finans) to moze uratujesz malzenstwo za jakis czas.

    Masz rację. Jestem w huśtawce. I masz rację. Bałem się że będę sam. Potrzebowałem czasu żeby to przetrawić i teraz wiem że życie może się toczyć dalej po rozbiciu rodziny.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 04 października 2020 - 11:01
    ~raz napisał:
    ~444 napisał:
    ~raz napisał:


    To tez chyba przeoczylas (znowu pogrubilem wyzej). Cos masz ostatnio problemy z koncentracja chyba ;)

    Jakie związkowe puzle ma kobieta w tradycyjnym modelu rodziny?
    Z ciekawości pytam.
    Może jestem w tej kwestii niedouczona ale np. wiem dlaczego kobiety mają niskie emerytury. Jeżeli kobieta nie będzie zarabiać godnych pieniędzy to zawsze będzie zależna od łaski męża a potem dzieci jakby się np. mężowi stara żona odwidziała (co teraz jest w modzie). Na wysokość emerytury wpływa okres zatrudnienia, wysokość składek, własne oszczędności, zgromadzone aktywa, środki, majątek. W tradycyjnym modelu kobieta nie ma czasu na karierę, na dokształcanie, na zgromadzenie własnych oszczędności bo w większości to ona poświęca czas na dom, wychowuje dzieci (to ona bierze urlop wychowawczy, odbiera dzieci z przedszkola o przyzwoitej godzinie, bierze zwolnienia lekarskie kiedy chorują, pomaga w lekcjach), ogarnia zakupy, pranie, sprzątanie i gotowanie.
    Co robi mężczyzna w tradycyjnym modelu?
    Finansuje rodzinę i odśnieży podjazd (z uwagi na nasze zimy raz na kilka lat) albo pomaluje również raz na kilka lat ściany, ewentualnie do mechanika się przejedzie na zmianę opon lub uzgodnić koszty za naprawę auta. Nawet ciężko jest mu trawę skosić systematycznie czy drzewka przyciąć już nie mówiąc o wyniesieniu śmieci.
    No oczywiście pamiętam o węglu. Mam duże doświadczenie w szuflowaniu:-)
    Zresztą jak i we wszystkich innych męskich zajęciach:-)
    Tylko, że porównując te kobiece do męskich, wasze są ciężkie fizycznie ale robi się je rzadko o ogarnięcie domu, dzieci codziennie, niezmiennie, non stop. Zwłaszcza przy maluchach i przedszkolakach.

    Tradycyjny model jest fajny jak facet jest przyzwoity, odpowiedzialny, emocjonalnie zrównoważony i dojrzały. Nie ma podwójnych standardów moralnych jeden dla siebie w którym wolno wszystko byleby się żona nie dowiedziała a drugi dla żony w którym należy się mężowi posłuszeństwo i szacunek.

    Jak już wielokrotnie pisałam mężczyźni dziś nie cenią kobiet za pracę w domu i na rzecz domu. A jak nie cenią to i kobiety mniej chętne są na takie układy.


    Czworka, jestes uszkodzona doswiadczeniem zyciowym.
    Ale da sie. Da sie zmienic. da sie uwierzyc w uczciwosc i wzajemnosc.
    polecam, szcszegolnie w twojej sytuacji :)

    Sama się nie uszkodziłam. Nieważne.

    To nie jest tylko moje doświadczenie życiowe. Zauważ, że kobieta niezależna finansowo, która pewnie czuje się na rynku pracy nie musi trwać w związku w którym jest nieszanowana.

    Nie odpowiedziałeś na pytanie jakie związkowe puzle ma kobieta w tradycyjnym modelu rodziny?

    Ja uważam, że każda kobieta dla swojego dobra powinna pracować, inwestować w naukę umiejętności poszukiwanych na rynku pracy bo to powoduje, że nie zostanie na lodzie jak się mężowi znudzą jej cycuszki;-)

    W tradycyjnym modelu rodziny kobieta nie ma czasu na rozwój kariery zawodowej i często jest zniechęcana do jej robienia, nawet jak ma talent. Dlatego nie lubię tego modelu.
    Brak własnych środków do życia bardzo obniża możliwości negocjacyjne.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 04 października 2020 - 11:07
    ~Tomek napisał:
    ~raz napisał:
    ~Tomek napisał:

    Bardzo bym chciał uratować małżeństwo ale niestety. Jeśli ktoś krzyczy Ci w twarz że Cię nie kocha to każdy choć trochę inteligenty czlowiek powie że uratowanie małżeństwa jest prawie niemożliwe. Ludzie są ze sobą. Tworzą rodziny mimo iż się nie kochają. Ale szanują się i wychowują dzieci. Robią to dla dobra dzieci. Nie wiem czy takie coś ma sens. Nie wiem. Zależy jakie są relacje między małzonkami. Ale wiem jedno. Życie to nie bajka a szukanie wielkiej miłości.


    Twoj nastroj i psychika to obecnie jedna wielka hustawka. To widac Twoja zona tez to widzi. Powoli godzisz sie z porazka.
    Pierdolisz juz wiernosc, milosc i malzenstwo, zalezy ci jedynie na tym zeby z toba mieszkala ? dla dobra dzieci, czy dlatego, ze boisz sie byc sam ? Mozna bez milosci z samym szacunkiem ale ty go nie masz u niej za grosz. Nie wnikajac jak go straciles i kiedy.
    Zycie to nie bajka, milosci nie ma, ty nadal niewinien niczemu, bierny i rozzalony, rozczarowany, po prostu zycie cie kopie tak jak 'wygrywom' to samo zycie laduje hurtowo kase do kieszeni.

    Opamietaj sie chlopie i zacznij walczyc o siebie bo sie stoczysz. Zacznij ograniczac straty (psyh, fiz, mental, finans) to moze uratujesz malzenstwo za jakis czas.

    Masz rację. Jestem w huśtawce. I masz rację. Bałem się że będę sam. Potrzebowałem czasu żeby to przetrawić i teraz wiem że życie może się toczyć dalej po rozbiciu rodziny.

    Tomasz nie poddawaj się. Rób swoje, dbaj o siebie, o dzieci, nie czepiaj się jej, pomagaj ale nie nadskakuj.

    Nie można zmusić kogoś do związku ale warto uświadomić co straci jak odejdzie.

    No chyba, że nic nie straci, to w takim razie już jej nie zatrzymasz.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Tomek ~Tomek
    ~Tomek
    Napisane 04 października 2020 - 11:32
    ~444 napisał:
    ~Tomek napisał:
    ~raz napisał:
    ~Tomek napisał:

    Bardzo bym chciał uratować małżeństwo ale niestety. Jeśli ktoś krzyczy Ci w twarz że Cię nie kocha to każdy choć trochę inteligenty czlowiek powie że uratowanie małżeństwa jest prawie niemożliwe. Ludzie są ze sobą. Tworzą rodziny mimo iż się nie kochają. Ale szanują się i wychowują dzieci. Robią to dla dobra dzieci. Nie wiem czy takie coś ma sens. Nie wiem. Zależy jakie są relacje między małzonkami. Ale wiem jedno. Życie to nie bajka a szukanie wielkiej miłości.


    Twoj nastroj i psychika to obecnie jedna wielka hustawka. To widac Twoja zona tez to widzi. Powoli godzisz sie z porazka.
    Pierdolisz juz wiernosc, milosc i malzenstwo, zalezy ci jedynie na tym zeby z toba mieszkala ? dla dobra dzieci, czy dlatego, ze boisz sie byc sam ? Mozna bez milosci z samym szacunkiem ale ty go nie masz u niej za grosz. Nie wnikajac jak go straciles i kiedy.
    Zycie to nie bajka, milosci nie ma, ty nadal niewinien niczemu, bierny i rozzalony, rozczarowany, po prostu zycie cie kopie tak jak 'wygrywom' to samo zycie laduje hurtowo kase do kieszeni.

    Opamietaj sie chlopie i zacznij walczyc o siebie bo sie stoczysz. Zacznij ograniczac straty (psyh, fiz, mental, finans) to moze uratujesz malzenstwo za jakis czas.

    Masz rację. Jestem w huśtawce. I masz rację. Bałem się że będę sam. Potrzebowałem czasu żeby to przetrawić i teraz wiem że życie może się toczyć dalej po rozbiciu rodziny.

    Tomasz nie poddawaj się. Rób swoje, dbaj o siebie, o dzieci, nie czepiaj się jej, pomagaj ale nie nadskakuj.

    Nie można zmusić kogoś do związku ale warto uświadomić co straci jak odejdzie.

    No chyba, że nic nie straci, to w takim razie już jej nie zatrzymasz.

    Straci i o tym wie. Dzieci będą mieć problemy (po rozwodzie zawsze mają) i ich więź emocjonalna ze mną osłabnie. A to już jest dla niej strata. Dodatkowo wie że cała jej rodzina się dowie że poszla w bok. I ciężko będzie jej wytłumaczyć że zrobiła to bo w małżeństwie było źle. W wielu małżeństwach jest źle ale to nie usprawiedliwia zdrady. Straci twarz po prostu. Tak myślę. Dodatkowo moja żona jest osobą wierząca. I przysięga małżeńska wiem że też dla niej jest ważna. Myślę że tu decydującą rolę odgrywa dobro dzieci. Kiedyś powiedziała mi (też w kłótni) że będzie ze mną dla dzieci ale nigdy nie da się dotknąć. Tak naprawdę myślę że ona sama nie wie co ma zrobić. Jest rozdarta tak jak ja. Chciałaby być szczęśliwa i nie wie czy dla niej ważniejsze jest jej szczęście czy dobro dzieci. Pytanie kiedy dzieci są szczęśliwsze... gdy mieszkają z niekochającymi się rodzici (ale szanującym i się) czy po rozwodzie, gdy mieszkają co kilka lat z innym wujkiem (spójrzmy prawdzie w oczy znalezienie faceta który zaopiekuje się obcymi dziećmi i wszystko się ułoży jest bardzo mało prawdopodobne). Ja myślę że dzieci są szczęśliwsze w tym peirwszym przypadku. Wiem że teraz ona mnie nie chce. Ale żywię nadzieję że kiedyś znowu zechce. Kochas na 90% się wycofał. Dobro dzieci jest dla niej najważniejsze. Reasumując. Może skończyć się tym że po prostu bedziemy razem dalej. A jak będzie to wyglądać to się okaże. Mój wpływ na to wszystko jest tylko taki że po prostu mogę stać się lepszym człowiekiem. Tyle i aż tyle.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kwitnąca Wiśnia ~Kwitnąca Wiśnia
    ~Kwitnąca Wiśnia
    Napisane 04 października 2020 - 13:15
    ~Tomek napisał:
    ~444 napisał:
    ~Tomek napisał:
    ~raz napisał:
    ~Tomek napisał:

    Bardzo bym chciał uratować małżeństwo ale niestety. Jeśli ktoś krzyczy Ci w twarz że Cię nie kocha to każdy choć trochę inteligenty czlowiek powie że uratowanie małżeństwa jest prawie niemożliwe. Ludzie są ze sobą. Tworzą rodziny mimo iż się nie kochają. Ale szanują się i wychowują dzieci. Robią to dla dobra dzieci. Nie wiem czy takie coś ma sens. Nie wiem. Zależy jakie są relacje między małzonkami. Ale wiem jedno. Życie to nie bajka a szukanie wielkiej miłości.


    Twoj nastroj i psychika to obecnie jedna wielka hustawka. To widac Twoja zona tez to widzi. Powoli godzisz sie z porazka.
    Pierdolisz juz wiernosc, milosc i malzenstwo, zalezy ci jedynie na tym zeby z toba mieszkala ? dla dobra dzieci, czy dlatego, ze boisz sie byc sam ? Mozna bez milosci z samym szacunkiem ale ty go nie masz u niej za grosz. Nie wnikajac jak go straciles i kiedy.
    Zycie to nie bajka, milosci nie ma, ty nadal niewinien niczemu, bierny i rozzalony, rozczarowany, po prostu zycie cie kopie tak jak 'wygrywom' to samo zycie laduje hurtowo kase do kieszeni.

    Opamietaj sie chlopie i zacznij walczyc o siebie bo sie stoczysz. Zacznij ograniczac straty (psyh, fiz, mental, finans) to moze uratujesz malzenstwo za jakis czas.

    Masz rację. Jestem w huśtawce. I masz rację. Bałem się że będę sam. Potrzebowałem czasu żeby to przetrawić i teraz wiem że życie może się toczyć dalej po rozbiciu rodziny.

    Tomasz nie poddawaj się. Rób swoje, dbaj o siebie, o dzieci, nie czepiaj się jej, pomagaj ale nie nadskakuj.

    Nie można zmusić kogoś do związku ale warto uświadomić co straci jak odejdzie.

    No chyba, że nic nie straci, to w takim razie już jej nie zatrzymasz.

    Straci i o tym wie. Dzieci będą mieć problemy (po rozwodzie zawsze mają) i ich więź emocjonalna ze mną osłabnie. A to już jest dla niej strata. Dodatkowo wie że cała jej rodzina się dowie że poszla w bok. I ciężko będzie jej wytłumaczyć że zrobiła to bo w małżeństwie było źle. W wielu małżeństwach jest źle ale to nie usprawiedliwia zdrady. Straci twarz po prostu. Tak myślę. Dodatkowo moja żona jest osobą wierząca. I przysięga małżeńska wiem że też dla niej jest ważna. Myślę że tu decydującą rolę odgrywa dobro dzieci. Kiedyś powiedziała mi (też w kłótni) że będzie ze mną dla dzieci ale nigdy nie da się dotknąć. Tak naprawdę myślę że ona sama nie wie co ma zrobić. Jest rozdarta tak jak ja. Chciałaby być szczęśliwa i nie wie czy dla niej ważniejsze jest jej szczęście czy dobro dzieci. Pytanie kiedy dzieci są szczęśliwsze... gdy mieszkają z niekochającymi się rodzici (ale szanującym i się) czy po rozwodzie, gdy mieszkają co kilka lat z innym wujkiem (spójrzmy prawdzie w oczy znalezienie faceta który zaopiekuje się obcymi dziećmi i wszystko się ułoży jest bardzo mało prawdopodobne). Ja myślę że dzieci są szczęśliwsze w tym peirwszym przypadku. Wiem że teraz ona mnie nie chce. Ale żywię nadzieję że kiedyś znowu zechce. Kochas na 90% się wycofał. Dobro dzieci jest dla niej najważniejsze. Reasumując. Może skończyć się tym że po prostu bedziemy razem dalej. A jak będzie to wyglądać to się okaże. Mój wpływ na to wszystko jest tylko taki że po prostu mogę stać się lepszym człowiekiem. Tyle i aż tyle.


    Można też wybrać życie po rozwodzie tylko z dziećmi, bez "wujków" (i "cioć") i nie szukać nikogo na siłę aby - jak to okresliłeś - "zaopiekował się dziećmi ".

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 04 października 2020 - 13:27
    ~Tomek napisał:

    Straci i o tym wie. Dzieci będą mieć problemy (po rozwodzie zawsze mają) i ich więź emocjonalna ze mną osłabnie. A to już jest dla niej strata. Dodatkowo wie że cała jej rodzina się dowie że poszla w bok. I ciężko będzie jej wytłumaczyć że zrobiła to bo w małżeństwie było źle. W wielu małżeństwach jest źle ale to nie usprawiedliwia zdrady. Straci twarz po prostu. Tak myślę. Dodatkowo moja żona jest osobą wierząca. I przysięga małżeńska wiem że też dla niej jest ważna. Myślę że tu decydującą rolę odgrywa dobro dzieci. Kiedyś powiedziała mi (też w kłótni) że będzie ze mną dla dzieci ale nigdy nie da się dotknąć. Tak naprawdę myślę że ona sama nie wie co ma zrobić. Jest rozdarta tak jak ja. Chciałaby być szczęśliwa i nie wie czy dla niej ważniejsze jest jej szczęście czy dobro dzieci. Pytanie kiedy dzieci są szczęśliwsze... gdy mieszkają z niekochającymi się rodzici (ale szanującym i się) czy po rozwodzie, gdy mieszkają co kilka lat z innym wujkiem (spójrzmy prawdzie w oczy znalezienie faceta który zaopiekuje się obcymi dziećmi i wszystko się ułoży jest bardzo mało prawdopodobne). Ja myślę że dzieci są szczęśliwsze w tym peirwszym przypadku. Wiem że teraz ona mnie nie chce. Ale żywię nadzieję że kiedyś znowu zechce. Kochas na 90% się wycofał. Dobro dzieci jest dla niej najważniejsze. Reasumując. Może skończyć się tym że po prostu bedziemy razem dalej. A jak będzie to wyglądać to się okaże. Mój wpływ na to wszystko jest tylko taki że po prostu mogę stać się lepszym człowiekiem. Tyle i aż tyle.

    Masz rację, nic zdrady nie usprawiedliwia ale jak będziesz się w tym babrał non stop i usprawiedliwiał swoją bierność lub agresję wobec niej to masz już rozwód na bank. Nie chcesz wybaczyć nie musisz, ktoś Ci każe? Olej babę, zdradziła masz z tym problem, kopa jej i ograniczaj straty jak pisał @raz. Odejdź nie truj swoim jadem. Można ona jest pewna, że ta zdrada będzie jej wypominana do śmierci, każdy jej bunt przeciwko czemuś będzie dławiony tym, że masz prawo bo ona zdradziła. Nie zostałabym w takim związku dłużej niż musiałabym. Zrobiłabym dosłownie wszystko nie licząc strat żeby się uwolnić od takiego mężczyzny.

    Ja się zastanawiam co Ty nabroiłeś?
    Co ją odsunęło od łóżka?

    Ja na przykład nie poszłabym do łóżka z facetem, który dopiero co mnie wyzywał, był brutalny (pomijając grę wstępną jeżeli na to się umawiam z facetem). Słowa potrafią bardzo boleśnie ranić. Ciężko je usunąć z pamięci. Tak samo źle na mnie wpływa obrażanie się, milczenie, izolowanie się, pogarda, olewanie moich potrzeb. No to są tak aseksualne zachowania, że nie ma szans na seks, ni .uja.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Tomek ~Tomek
    ~Tomek
    Napisane 04 października 2020 - 15:14
    ~444 napisał:
    ~Tomek napisał:

    Straci i o tym wie. Dzieci będą mieć problemy (po rozwodzie zawsze mają) i ich więź emocjonalna ze mną osłabnie. A to już jest dla niej strata. Dodatkowo wie że cała jej rodzina się dowie że poszla w bok. I ciężko będzie jej wytłumaczyć że zrobiła to bo w małżeństwie było źle. W wielu małżeństwach jest źle ale to nie usprawiedliwia zdrady. Straci twarz po prostu. Tak myślę. Dodatkowo moja żona jest osobą wierząca. I przysięga małżeńska wiem że też dla niej jest ważna. Myślę że tu decydującą rolę odgrywa dobro dzieci. Kiedyś powiedziała mi (też w kłótni) że będzie ze mną dla dzieci ale nigdy nie da się dotknąć. Tak naprawdę myślę że ona sama nie wie co ma zrobić. Jest rozdarta tak jak ja. Chciałaby być szczęśliwa i nie wie czy dla niej ważniejsze jest jej szczęście czy dobro dzieci. Pytanie kiedy dzieci są szczęśliwsze... gdy mieszkają z niekochającymi się rodzici (ale szanującym i się) czy po rozwodzie, gdy mieszkają co kilka lat z innym wujkiem (spójrzmy prawdzie w oczy znalezienie faceta który zaopiekuje się obcymi dziećmi i wszystko się ułoży jest bardzo mało prawdopodobne). Ja myślę że dzieci są szczęśliwsze w tym peirwszym przypadku. Wiem że teraz ona mnie nie chce. Ale żywię nadzieję że kiedyś znowu zechce. Kochas na 90% się wycofał. Dobro dzieci jest dla niej najważniejsze. Reasumując. Może skończyć się tym że po prostu bedziemy razem dalej. A jak będzie to wyglądać to się okaże. Mój wpływ na to wszystko jest tylko taki że po prostu mogę stać się lepszym człowiekiem. Tyle i aż tyle.

    Masz rację, nic zdrady nie usprawiedliwia ale jak będziesz się w tym babrał non stop i usprawiedliwiał swoją bierność lub agresję wobec niej to masz już rozwód na bank. Nie chcesz wybaczyć nie musisz, ktoś Ci każe? Olej babę, zdradziła masz z tym problem, kopa jej i ograniczaj straty jak pisał @raz. Odejdź nie truj swoim jadem. Można ona jest pewna, że ta zdrada będzie jej wypominana do śmierci, każdy jej bunt przeciwko czemuś będzie dławiony tym, że masz prawo bo ona zdradziła. Nie zostałabym w takim związku dłużej niż musiałabym. Zrobiłabym dosłownie wszystko nie licząc strat żeby się uwolnić od takiego mężczyzny.

    Ja się zastanawiam co Ty nabroiłeś?
    Co ją odsunęło od łóżka?

    Ja na przykład nie poszłabym do łóżka z facetem, który dopiero co mnie wyzywał, był brutalny (pomijając grę wstępną jeżeli na to się umawiam z facetem). Słowa potrafią bardzo boleśnie ranić. Ciężko je usunąć z pamięci. Tak samo źle na mnie wpływa obrażanie się, milczenie, izolowanie się, pogarda, olewanie moich potrzeb. No to są tak aseksualne zachowania, że nie ma szans na seks, ni .uja.

    Tu nie jest problem w tym że nie potrafię jej wybaczyć. Już to w zasadzie zrobiłem. I nie ma z mojej strony jadu z tego powodu. I pewnie nigdy nie będzie, mam na dzieje. No od łóżka odsunęła się w momencie gdy przyjaciel wyznał jej miłość. Myślę że tak to zadziałało. Zauroczyła się w innym więc mi już nie pozwoliła się dotknąć. Ktoś tu pisał właśnie że u kobiet działa to w dwojaki sposób. Albo bardziej się im chce albo w ogóle. Wcześniej było ok. Przez ostatnie pół roku przed jej izolacją nawet lepiej niż wcześniej. Wiesz, kłóciliśmy się ale jak to w małżeństwie, jednego dnia się kłócisz a na drugi dzień do łóżka.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~raz ~raz
    ~raz
    Napisane 04 października 2020 - 18:03
    ~Tomek napisał:
    Mój wpływ na to wszystko jest tylko taki że po prostu mogę stać się lepszym człowiekiem. Tyle i aż tyle.


    I to wlasnie powinienes zrobic. Nie dla niej, dla siebie.

    Dwie rzeczy mnie zastanawiaja:
    - dlaczego tak latwo i bez zadnego buntu wziales cala wine za rozpad waszego malzenstwa a nawet za jej zdrade na siebie ?
    - jezeli jest juz praktycznie przesadzone, ze ona 'chce odejsc' a ty sie z tym pogodziles dlaczego nie umiecie usiasc i pogadac jak ludzie zeby cokolwiek ustalic ? chociazby kilka alternatywnych rozwiazan.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Tomek ~Tomek
    ~Tomek
    Napisane 04 października 2020 - 19:03
    ~raz napisał:
    ~Tomek napisał:
    Mój wpływ na to wszystko jest tylko taki że po prostu mogę stać się lepszym człowiekiem. Tyle i aż tyle.


    I to wlasnie powinienes zrobic. Nie dla niej, dla siebie.

    Dwie rzeczy mnie zastanawiaja:
    - dlaczego tak latwo i bez zadnego buntu wziales cala wine za rozpad waszego malzenstwa a nawet za jej zdrade na siebie ?
    - jezeli jest juz praktycznie przesadzone, ze ona 'chce odejsc' a ty sie z tym pogodziles dlaczego nie umiecie usiasc i pogadac jak ludzie zeby cokolwiek ustalic ? chociazby kilka alternatywnych rozwiazan.

    Nie wziąłem całej winy na siebie. Od początku powtarzam jej że wina leży po obu stronach. Że ja czuję się winny. Ona niestety swojej winy nie widzi albo widzi bardzo mało. Powiedzialem tylko że jak złoży pozew bez orzekania to się na niego zgodzę - najpierw stałem na stanowisku że nie oddam dzieci po dobroci ale zrozumiałem że nie mam szans na opiekę.
    Nie jest przesadzone że ona chce odejść. Nie wiem co zdecydowała ale poszła dzisiaj do kościoła po raz pierwszy do stycznia. Nie wiem co to oznacza.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Siwy77 ~Siwy77
    ~Siwy77
    Napisane 04 października 2020 - 19:17
    ~444 napisał:
    ~Tomek napisał:

    Straci i o tym wie. Dzieci będą mieć problemy (po rozwodzie zawsze mają) i ich więź emocjonalna ze mną osłabnie. A to już jest dla niej strata. Dodatkowo wie że cała jej rodzina się dowie że poszla w bok. I ciężko będzie jej wytłumaczyć że zrobiła to bo w małżeństwie było źle. W wielu małżeństwach jest źle ale to nie usprawiedliwia zdrady. Straci twarz po prostu. Tak myślę. Dodatkowo moja żona jest osobą wierząca. I przysięga małżeńska wiem że też dla niej jest ważna. Myślę że tu decydującą rolę odgrywa dobro dzieci. Kiedyś powiedziała mi (też w kłótni) że będzie ze mną dla dzieci ale nigdy nie da się dotknąć. Tak naprawdę myślę że ona sama nie wie co ma zrobić. Jest rozdarta tak jak ja. Chciałaby być szczęśliwa i nie wie czy dla niej ważniejsze jest jej szczęście czy dobro dzieci. Pytanie kiedy dzieci są szczęśliwsze... gdy mieszkają z niekochającymi się rodzici (ale szanującym i się) czy po rozwodzie, gdy mieszkają co kilka lat z innym wujkiem (spójrzmy prawdzie w oczy znalezienie faceta który zaopiekuje się obcymi dziećmi i wszystko się ułoży jest bardzo mało prawdopodobne). Ja myślę że dzieci są szczęśliwsze w tym peirwszym przypadku. Wiem że teraz ona mnie nie chce. Ale żywię nadzieję że kiedyś znowu zechce. Kochas na 90% się wycofał. Dobro dzieci jest dla niej najważniejsze. Reasumując. Może skończyć się tym że po prostu bedziemy razem dalej. A jak będzie to wyglądać to się okaże. Mój wpływ na to wszystko jest tylko taki że po prostu mogę stać się lepszym człowiekiem. Tyle i aż tyle.

    Masz rację, nic zdrady nie usprawiedliwia ale jak będziesz się w tym babrał non stop i usprawiedliwiał swoją bierność lub agresję wobec niej to masz już rozwód na bank. Nie chcesz wybaczyć nie musisz, ktoś Ci każe? Olej babę, zdradziła masz z tym problem, kopa jej i ograniczaj straty jak pisał @raz. Odejdź nie truj swoim jadem. Można ona jest pewna, że ta zdrada będzie jej wypominana do śmierci, każdy jej bunt przeciwko czemuś będzie dławiony tym, że masz prawo bo ona zdradziła. Nie zostałabym w takim związku dłużej niż musiałabym. Zrobiłabym dosłownie wszystko nie licząc strat żeby się uwolnić od takiego mężczyzny.

    Ja się zastanawiam co Ty nabroiłeś?
    Co ją odsunęło od łóżka?

    Ja na przykład nie poszłabym do łóżka z facetem, który dopiero co mnie wyzywał, był brutalny (pomijając grę wstępną jeżeli na to się umawiam z facetem). Słowa potrafią bardzo boleśnie ranić. Ciężko je usunąć z pamięci. Tak samo źle na mnie wpływa obrażanie się, milczenie, izolowanie się, pogarda, olewanie moich potrzeb. No to są tak aseksualne zachowania, że nie ma szans na seks, ni .uja.


    Tak milczenie wiem... ale gdyby to milczenie nie było spowodowane obojętnością tylko nazwijmy to ogólnie jego doświadczeniem życiowym ?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 04 października 2020 - 20:48
    ~Siwy77 napisał:
    ~444 napisał:
    ~Tomek napisał:

    Straci i o tym wie. Dzieci będą mieć problemy (po rozwodzie zawsze mają) i ich więź emocjonalna ze mną osłabnie. A to już jest dla niej strata. Dodatkowo wie że cała jej rodzina się dowie że poszla w bok. I ciężko będzie jej wytłumaczyć że zrobiła to bo w małżeństwie było źle. W wielu małżeństwach jest źle ale to nie usprawiedliwia zdrady. Straci twarz po prostu. Tak myślę. Dodatkowo moja żona jest osobą wierząca. I przysięga małżeńska wiem że też dla niej jest ważna. Myślę że tu decydującą rolę odgrywa dobro dzieci. Kiedyś powiedziała mi (też w kłótni) że będzie ze mną dla dzieci ale nigdy nie da się dotknąć. Tak naprawdę myślę że ona sama nie wie co ma zrobić. Jest rozdarta tak jak ja. Chciałaby być szczęśliwa i nie wie czy dla niej ważniejsze jest jej szczęście czy dobro dzieci. Pytanie kiedy dzieci są szczęśliwsze... gdy mieszkają z niekochającymi się rodzici (ale szanującym i się) czy po rozwodzie, gdy mieszkają co kilka lat z innym wujkiem (spójrzmy prawdzie w oczy znalezienie faceta który zaopiekuje się obcymi dziećmi i wszystko się ułoży jest bardzo mało prawdopodobne). Ja myślę że dzieci są szczęśliwsze w tym peirwszym przypadku. Wiem że teraz ona mnie nie chce. Ale żywię nadzieję że kiedyś znowu zechce. Kochas na 90% się wycofał. Dobro dzieci jest dla niej najważniejsze. Reasumując. Może skończyć się tym że po prostu bedziemy razem dalej. A jak będzie to wyglądać to się okaże. Mój wpływ na to wszystko jest tylko taki że po prostu mogę stać się lepszym człowiekiem. Tyle i aż tyle.

    Masz rację, nic zdrady nie usprawiedliwia ale jak będziesz się w tym babrał non stop i usprawiedliwiał swoją bierność lub agresję wobec niej to masz już rozwód na bank. Nie chcesz wybaczyć nie musisz, ktoś Ci każe? Olej babę, zdradziła masz z tym problem, kopa jej i ograniczaj straty jak pisał @raz. Odejdź nie truj swoim jadem. Można ona jest pewna, że ta zdrada będzie jej wypominana do śmierci, każdy jej bunt przeciwko czemuś będzie dławiony tym, że masz prawo bo ona zdradziła. Nie zostałabym w takim związku dłużej niż musiałabym. Zrobiłabym dosłownie wszystko nie licząc strat żeby się uwolnić od takiego mężczyzny.

    Ja się zastanawiam co Ty nabroiłeś?
    Co ją odsunęło od łóżka?

    Ja na przykład nie poszłabym do łóżka z facetem, który dopiero co mnie wyzywał, był brutalny (pomijając grę wstępną jeżeli na to się umawiam z facetem). Słowa potrafią bardzo boleśnie ranić. Ciężko je usunąć z pamięci. Tak samo źle na mnie wpływa obrażanie się, milczenie, izolowanie się, pogarda, olewanie moich potrzeb. No to są tak aseksualne zachowania, że nie ma szans na seks, ni .uja.


    Tak milczenie wiem... ale gdyby to milczenie nie było spowodowane obojętnością tylko nazwijmy to ogólnie jego doświadczeniem życiowym ?

    Mój drogi kobieta wie kiedy facet milczy bo taki ma charakter, temperament a kiedy ją po prostu olewa.
    No chyba, że kobieta sama ma problemy z czuciem. To wtedy kicha.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Siwy77 ~Siwy77
    ~Siwy77
    Napisane 04 października 2020 - 21:07
    ~444 napisał:
    ~Siwy77 napisał:
    ~444 napisał:
    ~Tomek napisał:

    Straci i o tym wie. Dzieci będą mieć problemy (po rozwodzie zawsze mają) i ich więź emocjonalna ze mną osłabnie. A to już jest dla niej strata. Dodatkowo wie że cała jej rodzina się dowie że poszla w bok. I ciężko będzie jej wytłumaczyć że zrobiła to bo w małżeństwie było źle. W wielu małżeństwach jest źle ale to nie usprawiedliwia zdrady. Straci twarz po prostu. Tak myślę. Dodatkowo moja żona jest osobą wierząca. I przysięga małżeńska wiem że też dla niej jest ważna. Myślę że tu decydującą rolę odgrywa dobro dzieci. Kiedyś powiedziała mi (też w kłótni) że będzie ze mną dla dzieci ale nigdy nie da się dotknąć. Tak naprawdę myślę że ona sama nie wie co ma zrobić. Jest rozdarta tak jak ja. Chciałaby być szczęśliwa i nie wie czy dla niej ważniejsze jest jej szczęście czy dobro dzieci. Pytanie kiedy dzieci są szczęśliwsze... gdy mieszkają z niekochającymi się rodzici (ale szanującym i się) czy po rozwodzie, gdy mieszkają co kilka lat z innym wujkiem (spójrzmy prawdzie w oczy znalezienie faceta który zaopiekuje się obcymi dziećmi i wszystko się ułoży jest bardzo mało prawdopodobne). Ja myślę że dzieci są szczęśliwsze w tym peirwszym przypadku. Wiem że teraz ona mnie nie chce. Ale żywię nadzieję że kiedyś znowu zechce. Kochas na 90% się wycofał. Dobro dzieci jest dla niej najważniejsze. Reasumując. Może skończyć się tym że po prostu bedziemy razem dalej. A jak będzie to wyglądać to się okaże. Mój wpływ na to wszystko jest tylko taki że po prostu mogę stać się lepszym człowiekiem. Tyle i aż tyle.

    Masz rację, nic zdrady nie usprawiedliwia ale jak będziesz się w tym babrał non stop i usprawiedliwiał swoją bierność lub agresję wobec niej to masz już rozwód na bank. Nie chcesz wybaczyć nie musisz, ktoś Ci każe? Olej babę, zdradziła masz z tym problem, kopa jej i ograniczaj straty jak pisał @raz. Odejdź nie truj swoim jadem. Można ona jest pewna, że ta zdrada będzie jej wypominana do śmierci, każdy jej bunt przeciwko czemuś będzie dławiony tym, że masz prawo bo ona zdradziła. Nie zostałabym w takim związku dłużej niż musiałabym. Zrobiłabym dosłownie wszystko nie licząc strat żeby się uwolnić od takiego mężczyzny.

    Ja się zastanawiam co Ty nabroiłeś?
    Co ją odsunęło od łóżka?

    Ja na przykład nie poszłabym do łóżka z facetem, który dopiero co mnie wyzywał, był brutalny (pomijając grę wstępną jeżeli na to się umawiam z facetem). Słowa potrafią bardzo boleśnie ranić. Ciężko je usunąć z pamięci. Tak samo źle na mnie wpływa obrażanie się, milczenie, izolowanie się, pogarda, olewanie moich potrzeb. No to są tak aseksualne zachowania, że nie ma szans na seks, ni .uja.


    Tak milczenie wiem... ale gdyby to milczenie nie było spowodowane obojętnością tylko nazwijmy to ogólnie jego doświadczeniem życiowym ?

    Mój drogi kobieta wie kiedy facet milczy bo taki ma charakter, temperament a kiedy ją po prostu olewa.
    No chyba, że kobieta sama ma problemy z czuciem. To wtedy kicha.


    Moja kobieta nie wiedziała...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~normalnyjestem ~normalnyjestem
    ~normalnyjestem
    Napisane 04 października 2020 - 22:24
    bierzesz pod uwagę że za jakis czas dotrze do niej co naprawdę sobie, dzieciom i rodzinie zrobiła ? Czy wytrzymasz z zombi w domu, osobą która nie będzie mogła sie pogodzić że tak zrobiła ? Może dlatego chce odejśc by nie widziec ciebie jako symbolu jej porażki i osoby która zaznała krzywdy przez nią (ofiara i kat razem). A może rzeczywiście poprzez romans i zdradę uczuciową a nastepnie fizyczną straciła jakiejkolwiek uczócie do ciebie, zobojętniała i wie że jak zostanie to będzie o wile gorzej niz sprzed romansu i nigdy nawet ciebie nie polubi, że nie przytuli, ze cieleśnie nie będzie mogła z tobą być. Kobiety same nie wiedzą co chcą ale jedno jest pewne jak przestają kochać to już nigdy do tamtych uczóc nie powracają. Zastanów sie na spokojnie zakładając że zostanie na jakie małżeństwo liczysz na jakich zasadach będzie funkcjonować , ile lat tak wytrzymasz i co zrobisz jak pewnego dnia zastaniesz mieszkanie bez jej rzeczy ? Piszesz o kościele i jej wierze , czy zdaje sobie sprawę że zgrzeszyła grzechem nie jednym z dekalogu ( Nie cudzołóż, Nie kłam, nie mów fałszywego świadectwa...) jak widzi rozgrzeszenie gdzie jest pięć warunków z których jeden zadość uczynienie. Tak czytając co piszesz z boku widzę że was już nie ma, ty pokiereszowany ona też a na dodatek nie widząca jeszcze własnych win tej sytuacji , zauroczona innym (nie wierz że jego już nie ma nawet jak się na chwilę wycofał to jej nic się nie zmieniło a nawet poprzez tęsknotę nasiliło). Nawet fundamentów małżeńskich nie ma , płaski piach i nic więcej.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 04 października 2020 - 22:33
    ~Kwitnąca napisał:
    ~Tomek napisał:
    ~444 napisał:
    ~Tomek napisał:
    ~raz napisał:
    ~Tomek napisał:

    Bardzo bym chciał uratować małżeństwo ale niestety. Jeśli ktoś krzyczy Ci w twarz że Cię nie kocha to każdy choć trochę inteligenty czlowiek powie że uratowanie małżeństwa jest prawie niemożliwe. Ludzie są ze sobą. Tworzą rodziny mimo iż się nie kochają. Ale szanują się i wychowują dzieci. Robią to dla dobra dzieci. Nie wiem czy takie coś ma sens. Nie wiem. Zależy jakie są relacje między małzonkami. Ale wiem jedno. Życie to nie bajka a szukanie wielkiej miłości.


    Twoj nastroj i psychika to obecnie jedna wielka hustawka. To widac Twoja zona tez to widzi. Powoli godzisz sie z porazka.
    Pierdolisz juz wiernosc, milosc i malzenstwo, zalezy ci jedynie na tym zeby z toba mieszkala ? dla dobra dzieci, czy dlatego, ze boisz sie byc sam ? Mozna bez milosci z samym szacunkiem ale ty go nie masz u niej za grosz. Nie wnikajac jak go straciles i kiedy.
    Zycie to nie bajka, milosci nie ma, ty nadal niewinien niczemu, bierny i rozzalony, rozczarowany, po prostu zycie cie kopie tak jak 'wygrywom' to samo zycie laduje hurtowo kase do kieszeni.

    Opamietaj sie chlopie i zacznij walczyc o siebie bo sie stoczysz. Zacznij ograniczac straty (psyh, fiz, mental, finans) to moze uratujesz malzenstwo za jakis czas.

    Masz rację. Jestem w huśtawce. I masz rację. Bałem się że będę sam. Potrzebowałem czasu żeby to przetrawić i teraz wiem że życie może się toczyć dalej po rozbiciu rodziny.

    Tomasz nie poddawaj się. Rób swoje, dbaj o siebie, o dzieci, nie czepiaj się jej, pomagaj ale nie nadskakuj.

    Nie można zmusić kogoś do związku ale warto uświadomić co straci jak odejdzie.

    No chyba, że nic nie straci, to w takim razie już jej nie zatrzymasz.

    Straci i o tym wie. Dzieci będą mieć problemy (po rozwodzie zawsze mają) i ich więź emocjonalna ze mną osłabnie. A to już jest dla niej strata. Dodatkowo wie że cała jej rodzina się dowie że poszla w bok. I ciężko będzie jej wytłumaczyć że zrobiła to bo w małżeństwie było źle. W wielu małżeństwach jest źle ale to nie usprawiedliwia zdrady. Straci twarz po prostu. Tak myślę. Dodatkowo moja żona jest osobą wierząca. I przysięga małżeńska wiem że też dla niej jest ważna. Myślę że tu decydującą rolę odgrywa dobro dzieci. Kiedyś powiedziała mi (też w kłótni) że będzie ze mną dla dzieci ale nigdy nie da się dotknąć. Tak naprawdę myślę że ona sama nie wie co ma zrobić. Jest rozdarta tak jak ja. Chciałaby być szczęśliwa i nie wie czy dla niej ważniejsze jest jej szczęście czy dobro dzieci. Pytanie kiedy dzieci są szczęśliwsze... gdy mieszkają z niekochającymi się rodzici (ale szanującym i się) czy po rozwodzie, gdy mieszkają co kilka lat z innym wujkiem (spójrzmy prawdzie w oczy znalezienie faceta który zaopiekuje się obcymi dziećmi i wszystko się ułoży jest bardzo mało prawdopodobne). Ja myślę że dzieci są szczęśliwsze w tym peirwszym przypadku. Wiem że teraz ona mnie nie chce. Ale żywię nadzieję że kiedyś znowu zechce. Kochas na 90% się wycofał. Dobro dzieci jest dla niej najważniejsze. Reasumując. Może skończyć się tym że po prostu bedziemy razem dalej. A jak będzie to wyglądać to się okaże. Mój wpływ na to wszystko jest tylko taki że po prostu mogę stać się lepszym człowiekiem. Tyle i aż tyle.


    Można też wybrać życie po rozwodzie tylko z dziećmi, bez "wujków" (i "cioć") i nie szukać nikogo na siłę aby - jak to okresliłeś - "zaopiekował się dziećmi ".

    Dokładnie tak. Zastanawiam się dlaczego mężczyznom się wydaje, ze kobieta wychodząc z nieudanego związku, zawiedziona, poraniona marzy o kolejnym problemie? Randki OK, ale mąż nr kolejny?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~raz ~raz
    ~raz
    Napisane 04 października 2020 - 23:27
    ~444 napisał:

    Sama się nie uszkodziłam. Nieważne.

    To nie jest tylko moje doświadczenie życiowe. Zauważ, że kobieta niezależna finansowo, która pewnie czuje się na rynku pracy nie musi trwać w związku w którym jest nieszanowana.

    Nie odpowiedziałeś na pytanie jakie związkowe puzle ma kobieta w tradycyjnym modelu rodziny?

    Ja uważam, że każda kobieta dla swojego dobra powinna pracować, inwestować w naukę umiejętności poszukiwanych na rynku pracy bo to powoduje, że nie zostanie na lodzie jak się mężowi znudzą jej cycuszki;-)

    W tradycyjnym modelu rodziny kobieta nie ma czasu na rozwój kariery zawodowej i często jest zniechęcana do jej robienia, nawet jak ma talent. Dlatego nie lubię tego modelu.
    Brak własnych środków do życia bardzo obniża możliwości negocjacyjne.


    Wlasnie ze sama, na wlasne zyczenie a raczej pozwolilas na to. Pewnie z naiwnosci, niewiedzy itp ale to nie zmienia faktu, ze sama.

    Nawet ci wczesniej pogrubilem, ze nie chodzi o zwiazek typu - on pracuje, ona zajmuje sie tylko domem i wychowuje dzieci. Tradycyjny model nie koliduje w zaden sposob z praca obu malzonkow. Tez ewoluuje wraz ze zmieniajacym sie otoczeniem.

    Tradycyjnie to znaczy ze kazdy odpowiada (bez przymusu) za swoja dzialke a nie wszystko po rowno jak to sie teraz lansuje. Dla mnie to oznacza, ze kazdy robi to w czym jest lepszy i do czego ma predyspozycje. Wdzisz, tak sie sklada, ze jestesmy (kobieta i facet) wytworem ewolucji, ktora to nasze ciala jak i nasze mozgi uksztaltowala nieco odmiennie, przystosowala do roznych funkcji, zadan zeby nam ulatwic ich wykonywanie. Dzielenie wszystkich obowiazkow po rowno to ignorancja tego faktu. Juz kiedys pisalem, ze da sie lyzka kopac rowy a koparka nalewac zupe. Tylko kto myslacy tak robi ?

    Czasami mam wrazenie ze ty widzisz tylko jeden zwiazkowy puzel. Kase. Puzli w zwiazku jest setki. Jezeli oboje rownie mocno sa zaangazowani w zwiazek, w rodzine to wlasnie tradycyjny model jest najlepszy i wcale to nie wyklucza pracowania czy posiadania wlasnego hobby czy zainteresowan. Dzisiaj to sie wydaje utopia bo ludzie nastawieni sa jedynie na zaspokajanie wlasnych potrzeb (niepotrzebnych potrzeb albo wmawianych im potrzeb), nawet kosztem meza / zony i bardzo czesto dzieci. To sie teraz nazywa szumnie - ROWNOUPRAWNIENIE. Doszło juz do tego, ze w towarzystwie wstyd pokazac, ze sie jest oddana zona czy wiernym mezem.

    Zreszta nie ma nic za darmo. Kariera to brak czasu dla wlasnych dzieci ktore potrzebuja bliskosci matki w pierwszych latach zycia jak tlenu, ale przeciez sa zlobki i mleko w proszku wiec - git. Rownie dobrze mozna wpierdalac codziennie na obiad zupki chinskie zamiast gotowac.

    Z tym, ze jak facet pracuje a ona nie to w razie 'wu' ona zostaje z niczym to bym sie tez nie rozpedzal. Fakty sa takie, ze ona bierze dzieci i polowe kasy zarobionej TYLKO przez niego przez cale zycie. On co bierze POLOWE od niej ? Nic, czyli wielkie GOOWNO. Ma jedynie 'przywilej' placenia alimentow na dzieci i nie rzadko na nia.

    'Brak własnych środków do życia bardzo obniża możliwości negocjacyjne' - racja (choc, w dzisiejszych czasach tylko teoretycznie). Tak samo jak fakt bycia facetem drastycznie obniza mozliwosc otrzymania opieki nad dziecmi. To jest dopiero argument w negocjacjach :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 04 października 2020 - 23:39
    ~raz napisał:
    ~444 napisał:

    Sama się nie uszkodziłam. Nieważne.

    To nie jest tylko moje doświadczenie życiowe. Zauważ, że kobieta niezależna finansowo, która pewnie czuje się na rynku pracy nie musi trwać w związku w którym jest nieszanowana.

    Nie odpowiedziałeś na pytanie jakie związkowe puzle ma kobieta w tradycyjnym modelu rodziny?

    Ja uważam, że każda kobieta dla swojego dobra powinna pracować, inwestować w naukę umiejętności poszukiwanych na rynku pracy bo to powoduje, że nie zostanie na lodzie jak się mężowi znudzą jej cycuszki;-)

    W tradycyjnym modelu rodziny kobieta nie ma czasu na rozwój kariery zawodowej i często jest zniechęcana do jej robienia, nawet jak ma talent. Dlatego nie lubię tego modelu.
    Brak własnych środków do życia bardzo obniża możliwości negocjacyjne.


    Wlasnie ze sama, na wlasne zyczenie a raczej pozwolilas na to. Pewnie z naiwnosci, niewiedzy itp ale to nie zmienia faktu, ze sama.

    Nawet ci wczesniej pogrubilem, ze nie chodzi o zwiazek typu - on pracuje, ona zajmuje sie tylko domem i wychowuje dzieci. Tradycyjny model nie koliduje w zaden sposob z praca obu malzonkow. Tez ewoluuje wraz ze zmieniajacym sie otoczeniem.

    Tradycyjnie to znaczy ze kazdy odpowiada (bez przymusu) za swoja dzialke a nie wszystko po rowno jak to sie teraz lansuje. Dla mnie to oznacza, ze kazdy robi to w czym jest lepszy i do czego ma predyspozycje. Wdzisz, tak sie sklada, ze jestesmy (kobieta i facet) wytworem ewolucji, ktora to nasze ciala jak i nasze mozgi uksztaltowala nieco odmiennie, przystosowala do roznych funkcji, zadan zeby nam ulatwic ich wykonywanie. Dzielenie wszystkich obowiazkow po rowno to ignorancja tego faktu. Juz kiedys pisalem, ze da sie lyzka kopac rowy a koparka nalewac zupe. Tylko kto myslacy tak robi ?

    Czasami mam wrazenie ze ty widzisz tylko jeden zwiazkowy puzel. Kase. Puzli w zwiazku jest setki. Jezeli oboje rownie mocno sa zaangazowani w zwiazek, w rodzine to wlasnie tradycyjny model jest najlepszy i wcale to nie wyklucza pracowania czy posiadania wlasnego hobby czy zainteresowan. Dzisiaj to sie wydaje utopia bo ludzie nastawieni sa jedynie na zaspokajanie wlasnych potrzeb (niepotrzebnych potrzeb albo wmawianych im potrzeb), nawet kosztem meza / zony i bardzo czesto dzieci. To sie teraz nazywa szumnie - ROWNOUPRAWNIENIE. Doszło juz do tego, ze w towarzystwie wstyd pokazac, ze sie jest oddana zona czy wiernym mezem.

    Zreszta nie ma nic za darmo. Kariera to brak czasu dla wlasnych dzieci ktore potrzebuja bliskosci matki w pierwszych latach zycia jak tlenu, ale przeciez sa zlobki i mleko w proszku wiec - git. Rownie dobrze mozna wpierdalac codziennie na obiad zupki chinskie zamiast gotowac.

    Z tym, ze jak facet pracuje a ona nie to w razie 'wu' ona zostaje z niczym to bym sie tez nie rozpedzal. Fakty sa takie, ze ona bierze dzieci i polowe kasy zarobionej TYLKO przez niego przez cale zycie. On co bierze POLOWE od niej ? Nic, czyli wielkie GOOWNO. Ma jedynie 'przywilej' placenia alimentow na dzieci i nie rzadko na nia.

    'Brak własnych środków do życia bardzo obniża możliwości negocjacyjne' - racja (choc, w dzisiejszych czasach tylko teoretycznie). Tak samo jak fakt bycia facetem drastycznie obniza mozliwosc otrzymania opieki nad dziecmi. To jest dopiero argument w negocjacjach :)

    Ja opiekę nad dziećmi oddam i jeszcze z uśmiechem na ustach będę płacić:-)

    Mam nastolatka i przedszkolaka. Mąż przy rozwodzie uznał, że dzieci biorę ja, wiadomo;-)

    Raz, w jakim świecie Ty żyjesz? Po co mężczyznom, którzy odchodzą do kochanek dzieci?

    Jak mężczyzna będzie chciał (bo zbudował więź z dziećmi a nie niedzielny tatuś co jedynie lody po obiedzie zabierał) to powalczy i dzieci będzie miał i alimentów nie będzie płacił. Naprawdę panie, to nie jest utopia, to już się dzieje.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~raz ~raz
    ~raz
    Napisane 04 października 2020 - 23:50
    ~Tomek napisał:
    ~raz napisał:
    ~Tomek napisał:
    Mój wpływ na to wszystko jest tylko taki że po prostu mogę stać się lepszym człowiekiem. Tyle i aż tyle.


    I to wlasnie powinienes zrobic. Nie dla niej, dla siebie.

    Dwie rzeczy mnie zastanawiaja:
    - dlaczego tak latwo i bez zadnego buntu wziales cala wine za rozpad waszego malzenstwa a nawet za jej zdrade na siebie ?
    - jezeli jest juz praktycznie przesadzone, ze ona 'chce odejsc' a ty sie z tym pogodziles dlaczego nie umiecie usiasc i pogadac jak ludzie zeby cokolwiek ustalic ? chociazby kilka alternatywnych rozwiazan.

    Nie wziąłem całej winy na siebie. Od początku powtarzam jej że wina leży po obu stronach. Że ja czuję się winny. Ona niestety swojej winy nie widzi albo widzi bardzo mało. Powiedzialem tylko że jak złoży pozew bez orzekania to się na niego zgodzę - najpierw stałem na stanowisku że nie oddam dzieci po dobroci ale zrozumiałem że nie mam szans na opiekę.
    Nie jest przesadzone że ona chce odejść. Nie wiem co zdecydowała ale poszła dzisiaj do kościoła po raz pierwszy do stycznia. Nie wiem co to oznacza.


    Ja bym ja naciskal na decyzje. Na co jej czas ? Ona jak pisalem decyzje (o was) juz dawno podjela (wg mnie). Wtedy gdy powiedziala ci o kochasiu. Niech nie kombinuje tylko sie deklaruje. Niech sie sama przeciaga (namawia) z kochasiem lub ze swoimi watpliwosciami ale stojac na lodzie a nie wiszac ci jedna reka na szyii.

    Widze, ze ona jest tak samo wierzaca (wczesniej pisales, ze jest i to dla niej wazne) jak wierna mezowi. Uczestniczenie (regularne) w Eucharystii to jest nawazniejszy akt wiary dla ludzi wierzacych. Bez tego nie ma mowy o zadnej wierze w porzadku katolickim a nawet w chrzescijanstwie ogolnie. Ona to chyba bardziej wyznaje wiare pod tytulem - jak trwoga to do Boga.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~raz ~raz
    ~raz
    Napisane 05 października 2020 - 00:06
    ~444 napisał:

    Ja opiekę nad dziećmi oddam i jeszcze z uśmiechem na ustach będę płacić:-)
    Taa, a ja rucham 6 razy dziennie i co 3 raz murzynke ;)


    Mam nastolatka i przedszkolaka. Mąż przy rozwodzie uznał, że dzieci biorę ja, wiadomo;-)
    Norma, nie mowie, ze tak sie nie dzieje. Faceci nie czuja sie na silach - w tej kwesti sa zdecydowanie slabsi od kobiet. tak sie dzieje w wiekszosci przypadkow co nie zmienia faktu, ze nawet jak facet chce to nie ma szans dostac opieki.


    Raz, w jakim świecie Ty żyjesz? Po co mężczyznom, którzy odchodzą do kochanek dzieci?
    Czworka, w jakim świecie Ty żyjesz? Po co kobietom, które odchodzą do kochankow polowa kasy meza i alimenty ?


    Jak mężczyzna będzie chciał (bo zbudował więź z dziećmi a nie niedzielny tatuś co jedynie lody po obiedzie zabierał) to powalczy i dzieci będzie miał i alimentów nie będzie płacił.
    Pod warunkiem, ze byla zona bedzie miala taki kaprys i mu pozwoli
    Naprawdę panie, to nie jest utopia, to już się dzieje.
    Tu prawie pisalem o utopii w sensie, ze to postrzeganie zwiazku gdzie malzonkowie nie sa sfokusowani wylacznie na wlanych potrzebach
    pozdro

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 05 października 2020 - 10:19
    ~raz napisał:
    ~444 napisał:

    Ja opiekę nad dziećmi oddam i jeszcze z uśmiechem na ustach będę płacić:-)
    Taa, a ja rucham 6 razy dziennie i co 3 raz murzynke ;)


    Mam nastolatka i przedszkolaka. Mąż przy rozwodzie uznał, że dzieci biorę ja, wiadomo;-)
    Norma, nie mowie, ze tak sie nie dzieje. Faceci nie czuja sie na silach - w tej kwesti sa zdecydowanie slabsi od kobiet. tak sie dzieje w wiekszosci przypadkow co nie zmienia faktu, ze nawet jak facet chce to nie ma szans dostac opieki.


    Raz, w jakim świecie Ty żyjesz? Po co mężczyznom, którzy odchodzą do kochanek dzieci?
    Czworka, w jakim świecie Ty żyjesz? Po co kobietom, które odchodzą do kochankow polowa kasy meza i alimenty ?


    Jak mężczyzna będzie chciał (bo zbudował więź z dziećmi a nie niedzielny tatuś co jedynie lody po obiedzie zabierał) to powalczy i dzieci będzie miał i alimentów nie będzie płacił.
    Pod warunkiem, ze byla zona bedzie miala taki kaprys i mu pozwoli
    Naprawdę panie, to nie jest utopia, to już się dzieje.
    Tu prawie pisalem o utopii w sensie, ze to postrzeganie zwiazku gdzie malzonkowie nie sa sfokusowani wylacznie na wlanych potrzebach
    pozdro


    Nie znam żadnej kobiety, która odchodząc do kochanka dostała od męża cokolwiek oprócz dzieci. Zwykle wychodzą gołe, oczywiście te które pracowały i miały swoje oszczędności to mają psychiczny komfort, że się prosić nie muszą byłego o nic.

    Ja dbam o potrzeby swojego męża, zawsze dbałam, słabo wymagałam ale już się poprawiłam. Nie znam ani jednej kobiety która w małżeństwie sfokusowana byłaby tylko i wyłącznie na swoich potrzebach. Wszystkie (oprócz jednej) zapierdalają na dwóch etatach, praca, dom.
    Pewnie takie są, tylko że ja nie spotkałam.

    Więc nie mam pojęcia skąd ty te dane bierzesz. Bo ja patrzę na zdradzone koleżanki i na fundusz alimentacyjny i widzę inny obraz współczesnego mężczyzny.
    Poczytaj sobie, jak masz ochotę
    https://wyborcza.pl/1,155287,21222867,rosnie-dlug-alimenciarzy-tylko-panstwowy-fundusz-wyplacil-za.html?disableRedirects=true

    Zresztą sam dobrze wiesz, że dziś w modzie takie wartości jak uczciwość i oddanie nie są. Podle postępują i mężczyźni i kobiety, z tym że mężczyźni mają przewagę bo ekonomicznie są zasobniejsi więc też często wychodzą lepiej na swojej podłości bo im kobiety ze strachu przed nędzą wybaczają.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 05 października 2020 - 10:28
    ~Siwy77 napisał:
    ~444 napisał:
    ~Siwy77 napisał:
    ~444 napisał:
    ~Tomek napisał:

    Straci i o tym wie. Dzieci będą mieć problemy (po rozwodzie zawsze mają) i ich więź emocjonalna ze mną osłabnie. A to już jest dla niej strata. Dodatkowo wie że cała jej rodzina się dowie że poszla w bok. I ciężko będzie jej wytłumaczyć że zrobiła to bo w małżeństwie było źle. W wielu małżeństwach jest źle ale to nie usprawiedliwia zdrady. Straci twarz po prostu. Tak myślę. Dodatkowo moja żona jest osobą wierząca. I przysięga małżeńska wiem że też dla niej jest ważna. Myślę że tu decydującą rolę odgrywa dobro dzieci. Kiedyś powiedziała mi (też w kłótni) że będzie ze mną dla dzieci ale nigdy nie da się dotknąć. Tak naprawdę myślę że ona sama nie wie co ma zrobić. Jest rozdarta tak jak ja. Chciałaby być szczęśliwa i nie wie czy dla niej ważniejsze jest jej szczęście czy dobro dzieci. Pytanie kiedy dzieci są szczęśliwsze... gdy mieszkają z niekochającymi się rodzici (ale szanującym i się) czy po rozwodzie, gdy mieszkają co kilka lat z innym wujkiem (spójrzmy prawdzie w oczy znalezienie faceta który zaopiekuje się obcymi dziećmi i wszystko się ułoży jest bardzo mało prawdopodobne). Ja myślę że dzieci są szczęśliwsze w tym peirwszym przypadku. Wiem że teraz ona mnie nie chce. Ale żywię nadzieję że kiedyś znowu zechce. Kochas na 90% się wycofał. Dobro dzieci jest dla niej najważniejsze. Reasumując. Może skończyć się tym że po prostu bedziemy razem dalej. A jak będzie to wyglądać to się okaże. Mój wpływ na to wszystko jest tylko taki że po prostu mogę stać się lepszym człowiekiem. Tyle i aż tyle.

    Masz rację, nic zdrady nie usprawiedliwia ale jak będziesz się w tym babrał non stop i usprawiedliwiał swoją bierność lub agresję wobec niej to masz już rozwód na bank. Nie chcesz wybaczyć nie musisz, ktoś Ci każe? Olej babę, zdradziła masz z tym problem, kopa jej i ograniczaj straty jak pisał @raz. Odejdź nie truj swoim jadem. Można ona jest pewna, że ta zdrada będzie jej wypominana do śmierci, każdy jej bunt przeciwko czemuś będzie dławiony tym, że masz prawo bo ona zdradziła. Nie zostałabym w takim związku dłużej niż musiałabym. Zrobiłabym dosłownie wszystko nie licząc strat żeby się uwolnić od takiego mężczyzny.

    Ja się zastanawiam co Ty nabroiłeś?
    Co ją odsunęło od łóżka?

    Ja na przykład nie poszłabym do łóżka z facetem, który dopiero co mnie wyzywał, był brutalny (pomijając grę wstępną jeżeli na to się umawiam z facetem). Słowa potrafią bardzo boleśnie ranić. Ciężko je usunąć z pamięci. Tak samo źle na mnie wpływa obrażanie się, milczenie, izolowanie się, pogarda, olewanie moich potrzeb. No to są tak aseksualne zachowania, że nie ma szans na seks, ni .uja.


    Tak milczenie wiem... ale gdyby to milczenie nie było spowodowane obojętnością tylko nazwijmy to ogólnie jego doświadczeniem życiowym ?

    Mój drogi kobieta wie kiedy facet milczy bo taki ma charakter, temperament a kiedy ją po prostu olewa.
    No chyba, że kobieta sama ma problemy z czuciem. To wtedy kicha.


    Moja kobieta nie wiedziała...

    Nie wiedziała, bo ma problemy z empatią? Gdzieś już o tym wspominałeś. To co się dziwisz, że nie odbierała sygnałów od Ciebie?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy