Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Romans i zdrada

Zdradziłem żonę - czy mam się przyznać?

Rozpoczęte przez ~Krzysiek, 11 gru 2011
  • avatar ~Po40 ~Po40
    ~Po40
    Napisane 24 października 2016 - 23:57
    Dyskusja osiąga temperaturę neapolitańskiego pieca kuchennego, ale jakby ciasta nie obracać - jednej pizzy z niego nie będzie.
    Z jednej strony poraniony mocno facet, który zaparł się, że żadnej kobiecie nie zaufa i pozwoli zbliżyć się do siebie tylko na tyle, na ile będzie się czuł bezpieczny. To uniemożliwia bliskość i pełnię związku, więc doświadczeniem będzie tylko to, co w takiej sytuacji być może - rozczarowanie.
    Z drugiej strony kobieta, która jest szczęśliwa w swoim związku. Ma szczęście do partnera i ma w sobie wielkie pokłady miłości, wdzięczności, empatii, z których korzysta i którymi się dzieli. Próbuje zrozumieć tych rozgoryczonych, szuka usterki w tych, którzy gubią się w swych związkach.
    Oboje radykalni i bezkompromisowi w swych ocenach. Oboje miewają rację. Nie zawsze, co raczej nie dziwne, bo gdyby któreś miało rację w 100 %, drugie musiałoby nieistnieć. A jednak, istnieją, on i ona. Niewiara w miłość i wiara w miłość.

    W pewnym filmie padają dość ciekawe słowa o miłości. Nie, żeby film był źródłem mądrości życiowych a tym bardziej jakichś prawd. W końcu to wytwór jakiegoś ludzkiego umysłu, obciążonego takim lub innym doświadczeniem; to wąska perspektywa jednego umysłu, nawet jeśli otwartego, to jednak - jednego. Ale słowa owe opierają się w dużym stopniu na głębszej, starszej myśli zawartej w świętych księgach kilku religii. Czyli, jakby nie spojrzeć, albo na perspektywie większej ilości pokoleń, albo na słowie przekraczającym ludzką logikę.
    W filmie pewien szesnastolatek zwierza się staremu człowiekowi, że poznana przez niego dziewczyna oszukała go i spotyka się z innym chłopakiem. Starszy człowiek odpowiada mniej więcej:
    "Nie przejmuj się, Twoja miłość do niej należy do Ciebie. Nikt ci twojej miłości nie może odebrać.
    Nawet jeśli ktoś jej nie przyjmuje, to nic nie szkodzi. Ty ją tylko przekazujesz.
    To, czy kochasz, zależy tylko od ciebie i tylko wtedy, kiedy ty to zakończysz - przemija."
    To, czy miłość istnieje, czy nie - nie jest kwestią sporną. Sporne jest to, jak ją traktujemy i czym ona dla nas jest. Wiarę w miłość mozna bardzo szybko stracić, gdy wiąże się ona z oczekiwaniem, że miłość przez nas dana, musi zostać przyjęta i adekwatnie zrekompensowana. Przeciwieństwem miłości jest egoizm, ale często egoizm mylimy z miłością. Może dlatego, że miłość do kogoś musi zawierać w sobie też miłość do siebie. Gdzieś tam, w naszym sercu, musi istnieć równowaga, by się w miłości nie zatracić i nie zostać z niej okradzionym, lub by drugiego człowieka nie zranić oszukując samego siebie.
    Nie wiem, ilu ludzi na świecie potrafi zachować ten balans. Ludzie najczęściej mają skłonność w jedną lub w drugą stronę. Co ludzi nie usprawiedliwia, bo wymiarem i przywilejem naszego człowieczeństwa jest też to, że możemy się rozwijać, wobec czego trwanie niezmiennym jest marnowaniem swego przywileju. Skąd zdrady? Może stąd, że wiemy, iż naszą naturą jest się rozwijać, co pociąga za soba zawsze jakieś zmiany. I zmieniamy. Tylko zamiast siebie, zmieniamy okoliczności. Nie szukamy przemiany w sobie, lecz próbujemy przystosować rzeczywistość do nas samych. Mówimy: "Muszę coś w swoim życiu zmienić". I zmieniamy. Partnera. Dlaczego? Bo może najtrudniejszą miłością jest miłość do siebie samego? Bo wymaga ona zaangażowania, szczerości, uczciwości, akceptacji, zrozumienia - wobec siebie samego. Gdy stoimy przed kimś i widzimy jego błędy, nie zawsze łatwo nam o tym powiedzieć: zmień to. O ileż trudniej, gdy stoimy przed samym sobą? O ileż trudniej zobaczyć w ogóle swoje błędy. O ileż trudniej, w obliczu swoich błędów, powiedzieć sobie samemu - kocham cię. I z miłością zabrać się do naprawy.
    Wobec rozpadu związku cierpimy - zarówno ranieni, jak i raniący. Płaczemy, szamoczemy się w bezsile, gardzimy, wstydzimy się, nie potrafimy wybaczyć, chcemy objąć i zapomnieć. Wiem to. Sam przechodzę jeszcze te fale natykając się raz po raz na różne drobiazgi. Ale... Do budowy związku trzeba dwojga. Do budowy związku trzeba miłości. Ilu trzeba do miłości?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kaśka ~kaśka
    ~kaśka
    Napisane 25 października 2016 - 08:59
    Może jestem uparta jak muł jakiś, albo tępa, albo płytka jak kałuża....... nie wiem, wiem natomiast, że co by nie mówić MIŁOŚĆ WIECZNA JEST i nie można jej zakończyć wtedy gdy się tego pragnie. Mój mąż wtedy jeszcze chłopak przeciągnął mnie przez piekło w tę i z powrotem, wyszliśmy z tego pokaleczeni do granic możliwości, ale dziś dzięki temu wiemy jak szybko można coś zniszczyć i wiemy co mamy. W jednym zgodziłam się Yrkoonem: gdyby mój mąż pragnął już tylko eutanazji zgodziłabym się ale chciałabym umrzeć razem z nim bo świat bez niego to nie miejsce dla mnie. Gdyby się zakochał, gdybym przestała go uszczęśliwiać to pozwoliłabym mu odejść, bo czemuż miałby cierpieć razem ze mną, czemu mój ból miałby być jego bólem, wtedy gdyby on cierpiał mnie bolałoby jeszcze bardziej..... nie wiem czy jest taka rzecz, którą musiałby zrobić żebym przestała go kochać, nie wiem czy jest to wogóle możliwe. Dlatego ani nie potrafię zrozumieć zdrady ani jej usprawiedliwić ,dlatego też wkurza mnie myśl, że można komuś sprawić ból celowo a potem bezczelnie twierdzić, że to jego wina........ Ależ ze mnie monstrum

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Besslein ~Besslein
    ~Besslein
    Napisane 25 października 2016 - 09:24
    Przyglądając się miłości na polskim gruncie zauważymy, że jej głównymi składnikami są: miłość do pieniądza i mieszkaniowych metraży. W takiej rzeczywistości romantyczna miłość nie wyda plonów, ale wyprodukuje ofiary, które złożą hołd lenny chciwym prawnikom. Tych natomiast śmiało możemy zaliczyć jako czynnik dewastujący związki. Innymi słowy: miłość traktowana przez państwo tylko jako rzeczownik abstrakcyjny to miłość kontrolowana.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kaśka ~kaśka
    ~kaśka
    Napisane 25 października 2016 - 09:49
    To wręcz boleśnie przykre ten twój nieugięty cynizm. Bo miłość nie ma nic wspólnego z polskim czy jakimkolwiek innym gruntem, z pieniędzmi (ciągnie nam od starych okien, ale córka pojechała na wycieczkę do Pragi, te cholerne okna da się silikonem uszczelnić i po sprawie) ani tym bardziej z prawnikiem bo trzy osoby w związku to tłok, jeszcze mniej z jakąkolwiek kontrolą. Walnę teraz banałem, że aż się sobie dziwię jak spełni się moje życzenie i pokochasz tak naprawdę, a jeszcze lepiej jak sam też będziesz kochany to zrozumiesz, że wszystkie te pierdoły nie mają znaczenia: cieknący kran, nieszczelne okna, wściekła teściowa..... i że żona znowu zapomniała uprać twoje skapetki. To może wkurzać, można się o to posprzeczać ale tak naprawdę nie ma znaczenia w dłuższym kotekście czsowym. Za rok lub dwa będziesz wspominał, albo co bardziej prawdopodobne zapomnisz o co się wtedy posprzeczaliście. Tylko potrzeba MIŁOŚCI.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kaśka ~kaśka
    ~kaśka
    Napisane 25 października 2016 - 09:54
    Ja nawet specjalnie romantyczna nie jestem, nie kręcą mnie ścięte kwiaty, bo ktoś im życie odebrał, żywe w domu też nie bo ja bym im życie odebrała.... więc nie bardzo wiem też o co cały ten hałas z romantyzmem....

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Besslein ~Besslein
    ~Besslein
    Napisane 25 października 2016 - 10:03
    ~kaśka napisał:
    Ja nawet specjalnie romantyczna nie jestem, nie kręcą mnie ścięte kwiaty, bo ktoś im życie odebrał, żywe w domu też nie bo ja bym im życie odebrała.... więc nie bardzo wiem też o co cały ten hałas z romantyzmem....


    weź się, proszę, do roboty, miast przed komputerem życie tracić.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Po40 ~Po40
    ~Po40
    Napisane 25 października 2016 - 12:11
    ~kaśka napisał:
    Może jestem uparta jak muł jakiś, albo tępa, albo płytka jak kałuża....... nie wiem, wiem natomiast, że co by nie mówić MIŁOŚĆ WIECZNA JEST i nie można jej zakończyć wtedy gdy się tego pragnie. Mój mąż wtedy jeszcze chłopak przeciągnął mnie przez piekło w tę i z powrotem, wyszliśmy z tego pokaleczeni do granic możliwości, ale dziś dzięki temu wiemy jak szybko można coś zniszczyć i wiemy co mamy. W jednym zgodziłam się Yrkoonem: gdyby mój mąż pragnął już tylko eutanazji zgodziłabym się ale chciałabym umrzeć razem z nim bo świat bez niego to nie miejsce dla mnie. Gdyby się zakochał, gdybym przestała go uszczęśliwiać to pozwoliłabym mu odejść, bo czemuż miałby cierpieć razem ze mną, czemu mój ból miałby być jego bólem, wtedy gdyby on cierpiał mnie bolałoby jeszcze bardziej..... nie wiem czy jest taka rzecz, którą musiałby zrobić żebym przestała go kochać, nie wiem czy jest to wogóle możliwe. Dlatego ani nie potrafię zrozumieć zdrady ani jej usprawiedliwić ,dlatego też wkurza mnie myśl, że można komuś sprawić ból celowo a potem bezczelnie twierdzić, że to jego wina........ Ależ ze mnie monstrum

    Wydaje mi się, że nie do końca zrozumiałaś to, co napisałem. Nie napisałem, że miłość nie jest wieczna. Jest. Tylko, moim zdaniem, wieczność miłości nie polega na tym, że my możemy ją żywić nieskończenie do czegoś/kogoś. Jeśli możemy, to fajnie. Ale to jest kwestia naszej woli. Dlaczego?
    Jeżeli przyjmiesz, że nie możesz panować nad własną miłością, to, po pierwsze, twierdzisz, że nie jesteś w stanie siebie pokochać. Bo przecież nie leży to w twojej mocy.
    Po drugie, przyjmując, że nie możesz panować nad swoją miłością, tak naprawdę usprawiedliwiasz to, czego twierdzisz, że nie rozumiesz. Zdradę. W jaki sposób? Ano zakładając, że możemy być kierowani przez coś, nad czym nie panujemy. Jako że wielu ludzi myli miłość z zakochaniem, na skutek owej pomyłki mieliby zatem prawo poddać się owemu zakochaniu i dać się mu prowadzić. Efekt? M. in. zdrada. Usprawiedliwiona, bo przecież nie mogą nad tym panować.
    Najczęściej pojmujemy, czy też żyjemy miłością, na zasadzie: coś za coś. Nawet, jeśli deklarujemy i wierzymy, że tak nie jest. Pokazujesz bardzo piękne przykłady miłości i bardzo cieszę się, że taką miłość przeżywasz. To jest wspaniałe. Nie ironizuję, mówię bardzo szczerze. Lecz gdy troszkę bliżej przyjrzysz się swoim słowom zauważysz, że też pojawiają się w miłości pewne warunki: gdy jest miłość, to nic nie przeszkadza; gdy jest miłość, to potrafię się czegoś wyrzec (i on/ona robi to samo); nie wyobrażam sobie, że ktoś może komuś chcieć zadać ból... itd. Co by było, gdyby jednak drugiej stronie coś przeszkadzało? Gdyby nie potrafiła się czegoś wyrzec? Gdyby zadała ból celowo? Co wtedy z miłością do tego kogoś? Czy pozostaje niewzruszona? Tak samo silna? Taka sama?
    Pytanie: czy pozostaje miłość do tego kogoś, czy też czy pozostaje sama miłość? Tzn.: kocham, bo tego chcę. To jest akt mojej woli, a nie coś, nad czym nie panuję. Jeśli zaś coś mogę chcieć, mogę też przestać chcieć. Nie ma aktu woli, który raz uruchomiony wymyka się naszej kontroli i opanowuje nas. Przestaje być wtedy aktem woli, a staje się... nie wiem.. uzależnieniem lub czymś podobnym... Nie jestem specjalistą.
    Zgadzam się z Tobą w pełni, że zdrada, to jest zwyczajnie zło wyrządzone drugiej osobie, ale też i sobie samemu. Jak z każdego życiowego doświadczenia, również ze zdrady można wyciagnąć różne wnioski i postanowienia. Każdy będzie doświadczeniem, każdy da nam coś na dalszą drogę. Od nas zależy, jaką drogę obierzemy, jak to doświadczenie przekujemy, co w sobie wzmocnimy, czego siebie pozbawimy.

    Sory, muszę coś zjeść :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kaśka ~kaśka
    ~kaśka
    Napisane 28 października 2016 - 09:01
    Paradoks liczby skończonej polega na tym, że można ją dzielić nieskończenie wiele razy i to jest nadal ta sama liczba. Z miłością jest dokładnie tak samo: można ją dzielić na miłość do brata, rodziców, dzieci, przyjaciół, ludzi w ogóle ale nadal jest to ta sama miłość inna ale ta sama. I tu zaraz ktoś powie że można kochać wobec tego również kochankę. Otóż nie bo jeśli KOCHAM żonę = NIE ZDRADZAM żony. I tym samym nie sprawiam jej bólu. Przykazanie mówi kochaj bliźniego swego jak siebie samego, a czyż sobie wsadzilibyśmy nóż w plecy(nie mówię o trudnościach technicznych). Przechodząc do meritum sprawy zdrada jest ewidentnym wynikiem braku miłości, oraz skrajnego egoizmu no bo przecież po tylu doznanych w małżeństwie krzywdach należy mi się relaks z jakąś cizią (ew sąsiadem ) jak psu buda. Mało tego ktoś, kto mówi, że małżeństwo i dzieci ( tak na marginesie krew z krwi) to kierat, kierat i kierat to ptak srający we własne gniazdo. I tym cudownym akcentem kończąc wracam do swoich farb i pędzli, może mi wena wróci i wreszcie coś namaluję.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Arthur ~Arthur
    ~Arthur
    Napisane 28 października 2016 - 14:05
    A tam krew zaraz... Krew z krwi to tylko dzieci, nie żona. Żona to kobieta, z którą nie ma żadnych, ale to absolutnie żadnych bezpośrednich powiązań biologicznych, to w tym sensie obca osoba. I żadna miłość, ćwierkanie (haj hormonalny), nawet przyjaźń (jeśli jest szacunek i spokój w związku, takim kilkudekadowym) tego nie zmieni.

    Zdrada..... Nie chce mi się po raz n-ty pisać o przyczynach radykalnej rekompensaty deficytów. Poza tym słowo "zdrada" jeśli już, powinno być używane wobec dzieci, gdy się je zostawia. Ale tu znowu babskie pomieszanie skutków i przyczyn i jazda na całego.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kaśka ~kaśka
    ~kaśka
    Napisane 29 października 2016 - 22:43
    Jaszcze trzeba czytać ze zrozumieniem, ale takich cudów to w podstawówce uczą. T7o ten ptak srający we własne gniazdo. Za cholerę się nie przyzna że coś spieprzył jeszcze opluwa gniazdo które sam stworzył i rozwalił. A skoro już tak sobie konwersujemy o babskiej logice i kieracie jakim dla mężczyzny jest małżeństwo to mili panowie czy powiedzieliście już swoim matkom jakie są leniwe, samolubne, głupie i nieudolne i jak to spieprzyły i zrujnowały życie waszym ojcom. Czy nauczyliście już swoje córki pokory i łagodnego przytakiwania nawet największej głupocie, czy powiedzieliście im, że najpewniej zrujnują życie jakiemuś frajerowi masochiście, a jeśli ten frajer zdradzi waszą córkę no to przecież tylko rekompensata za jej deficyty i gówniane życie jakie z nią miał. Czy może obowiązują podwujne standardy i podwójns moralnoś i można lżyć matkę swoich dzieci ale własna to już inn historia. A może nadal wykorzystujecie nadal biednego uwiązanego tatusia i na niedzielne obiadki, oraz po kiszone ogóreczki,papryczkè konsrerwową a ten bidny tatuś z tej emerytuki... Logika i moralność.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kaśka ~kaśka
    ~kaśka
    Napisane 29 października 2016 - 23:11
    A czyż mąż i żona nie są poprzez dzieci połączeni bezpośrdnio, biologicznie no bo przecież nie przez sąsiada. No ale to już wyższa biologa albo zwykła etyka

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~gość ~gość
    ~gość
    Napisane 30 października 2016 - 08:26
    Kaśka ty idź lepiej malować te swoje obrazki. Jeden z rozmówców przytoczył tu wypowiedzi niejakiego yrkoona. Ja nie będę przytaczać ale pewnie inni pamiętają niejaką "kaczkę- miłość "którą mąż zdradził i usilnie próbowała coś tu o miłości gadać jak ty,bo przebaczyła mężowi ale nic jej z tego nie wyszło.
    Ja ci powiem tak o takiej miłości jak mówiła kaczka i ty to chyba Jezus w Nowym testamencie mówił. A my stworzeni na obraz i podobieństwo boskie ponoć jesteśmy ale tego Boga ze starego testamentu. Tamten już taki szlachetny nie jest.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kama ~kama
    ~kama
    Napisane 13 listopada 2016 - 13:30
    jak się kogoś kocha to się nie zdradza

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~gość ~gość
    ~gość
    Napisane 14 listopada 2016 - 16:00
    Jak się kogoś kocha, to się go nie okłamuje również..

    Jakbym była żoną, i dowiedziała się o zdradzie i kłamstwach, z naciskiem na kłamstwa, bo nie mówię tu o jednorazowym skoku w bok, a o długim romansie....
    Jakbym była kochanką, i dowiedziała się o zdradzie i kłamstwach, z naciskiem na kłamstwa, bo nie mówię tu, o ostatnim pożegnalnym sexie z żoną...

    TO WIEDZIAŁABYM, CO ROBIĆ..
    i kochanie kogoś, nie ma tu nic do rzeczy..
    jak ktoś mnie strzeli w pysk, to nie robię mu kawy.
    ZAMYKAM DRZWI.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~72* C ~72* C
    ~72* C
    Napisane 14 listopada 2016 - 16:08
    ~gość napisał:
    Jak się kogoś kocha, to się go nie okłamuje również..

    Jakbym była żoną, i dowiedziała się o zdradzie i kłamstwach, z naciskiem na kłamstwa, bo nie mówię tu o jednorazowym skoku w bok, a o długim romansie....
    Jakbym była kochanką, i dowiedziała się o zdradzie i kłamstwach, z naciskiem na kłamstwa, bo nie mówię tu, o ostatnim pożegnalnym sexie z żoną...

    TO WIEDZIAŁABYM, CO ROBIĆ..
    i kochanie kogoś, nie ma tu nic do rzeczy..
    jak ktoś mnie strzeli w pysk, to nie robię mu kawy.
    ZAMYKAM DRZWI.

    ...i tak parzyłaś w nieodpowiedniej temperaturze.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~gość ~gość
    ~gość
    Napisane 14 listopada 2016 - 17:21
    Mylisz się, kawę robię świetną..
    Ale podaję, komu chcę.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~gość ~gość
    ~gość
    Napisane 14 listopada 2016 - 17:38
    ...i nie martw się, tego kwiatu jest pół światu. zawsze COŚ znajdziesz..
    nigdy jednak nie mów, że możesz mieć każdą..

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~72*C ~72*C
    ~72*C
    Napisane 14 listopada 2016 - 18:16
    ~gość napisał:
    ...i nie martw się, tego kwiatu jest pół światu. zawsze COŚ znajdziesz..
    nigdy jednak nie mów, że możesz mieć każdą..

    ...ty zapragnęłaś mnie, gdyż jestem siedliskiem grzechów głównych, więc wszysktko w pakiecie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~gość ~gość
    ~gość
    Napisane 14 listopada 2016 - 18:29
    Do siedliska grzechów głównych :)
    chleb kupiłeś?

    ps. Koleżanko, to może być Twój mąż lub kochanek..
    Naprawdę ! Trudno uwierzyć, co?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~72*C ~72*C
    ~72*C
    Napisane 14 listopada 2016 - 18:40
    ~gość napisał:
    Do siedliska grzechów głównych :)
    chleb kupiłeś?

    ps. Koleżanko, to może być Twój mąż lub kochanek..
    Naprawdę ! Trudno uwierzyć, co?

    Nie przypominam sobie zmiany ról. Ty zakupy i praca, ja relaks i nałogi.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy