Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Romans i zdrada

Zdradziłem żonę - czy mam się przyznać?

Rozpoczęte przez ~Krzysiek, 11 gru 2011
  • avatar ~kobieta ~kobieta
    ~kobieta
    Napisane 26 lipca 2015 - 23:31
    ~POL napisał:
    napisał:
    Boże, tylko facet może napisać "tylko przespałeś się z inną". Jakby to była kawa albo spacer z koleżanką. Drodzy panowie, to nie jest TYLKO, to jest ZDRADA! Czy naprawdę faceci tak lekko traktują te sprawy?


    Tak moja droga. To żadna ZDRADA. Zdrada to jest jak facet cie zostawi z dziecmi i odejdzie z inna bez zabezpieczenia Tobie srodków do zycia. To jest zdrada.
    Wy Kobiety zawsze mylicie te pojecia.....
    Dla was to sie wiaze z uczuciami, a dla nas NIE.. to czysta fizjologie , moze byc... bo nie mowie ze zawsze bywa ;o)

    To tak samo jak bys mi kazala cale zycie jesc makaron z serem, ktory nota bene bardzo lubie ale tylko TEN Tobie wychodzi bardzo dobrze w kuchni.
    Nie mam prawa isc sobie raz po raz do orientalnej restauracji? zeby sprobowac nowych smaków?
    To WY przywiazujecie do TEGO zbyt duzą wagę... i tu tkwi problem....
    Dla was to uczucia
    Dla nas czesto Fizjologia.....


    Ha, dziewczyny dobra nasza. Można ich puszczać po rogach dopóki się nie rozwodzimy i nie zabieramy dzieci. W sumie Nie mam prawa isc sobie raz po raz do orientalnej restauracji? zeby sprobowac nowych smaków? Nie przywiązujmy do tego zbyt dużej wagi :-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Zosia ~Zosia
    ~Zosia
    Napisane 27 lipca 2015 - 12:31
    Skoro jestes takim koneserem urozmaiconej kuchni to po co przyrzekasz kluskom z serem, ze bedziesz je jadl do smierci?
    Czy nie prosciej poddac sie wazektomii by nie krzywdzic ew. potomstwa i skakac sobie z kwiatka na kwiatek? Jest tyle kobiet, ktorym tylko sex jest potrzebny a nie rodzina i stabilizacja. Jest w czym wybierac. Po co krzywdzic i oszukiwac osoby, ktore na to na to nie zasluguja?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~adam ~adam
    ~adam
    Napisane 28 sierpnia 2015 - 15:45
    lubie sex

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~? ~?
    ~?
    Napisane 07 października 2015 - 04:55
    Jak się kogoś kocha to się za nic nie przyznaje do zdrady, chyba że ktoś chce komuś okazać brak szacunku specjalnie żeby partnerka odeszła, jak to niektórzy robią bo im słoma z butów wystaje zamiast z honorem kogoś zostawić. Poczucie winy to się wylewa komuś się zwierzając,byle nie babie bo zaraz doniesie i nie rodzinie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Max_W. ~Max_W.
    ~Max_W.
    Napisane 01 lutego 2016 - 22:58
    Witam Wszystkich (Zdradzające, Zdradzających, Zdradzone i Zdradzonych),
    nie chcę na tym forum filozofować, ponieważ nie o to tu chodzi.
    Z góry zaznaczam, że nie będę wdawał się w moralizatorskie polemiki, a zwłaszcza z forumowiczami "kulturalnymi inaczej".
    Mnie przytrafiła się podobna sytuacja. Po 17 latach związku zaprzyjaźniłem się i poszedłem do łóżka z koleżanką (zwaną dalej kochanką). Bardzo ale to bardzo ją lubię. Zaznaczam, że absolutnie nie jest to miłość. Może zwykła fascynacja - jak zwał, tak zwał. Po kilku tygodniach kochanka ta ograniczyła kontakt ze mną i musieliśmy o sobie zapomnieć.
    Dlaczego tak się skończyło?
    Skończyło się, ponieważ ona nie chce być czyjąś kochanką. Nie chce być tą drugą. Wie czym to się kończy i jakie są skutki dłuższej znajomości. Tu ją doskonale rozumiem i zgadzam się z takim jasnym postawieniem sprawy. Ja mam dwoje dzieci, co pociąga za sobą odpowiedzialność za nie oraz jestem związany z moją towarzyszką życia. "Kochanka" ma córkę i jest wolna od 9 lat, czyli szuka kogoś na stałe.
    Dlaczego do tego doszło?
    Moja towarzyszka życia jest chorobliwą zazdrośnicą. Regularnie urządza mi sceny zazdrości, stale podejrzewa o skoki w bok (zaznaczam, że przez 17 lat, czyli do grudnia 2015 całkowicie bezzasadne). Nie pozwala wyjść z kolegami na pizzę (po prostu na kolację do restauracji bez jakiegokolwiek picia alkoholu, dyskotek, etc.) Po jednej z takich scen doszedłem do wniosku, że jeżeli podejrzewa mnie stale o zdradę, to niech wreszcie będzie to uzasadnione. Nadarzyła się okazja i w końcu ją zdradziłem. Muszę jednak nadmienić, że seks "zdradzecki" był... dla mnie katastrofalny. Właściwie zmuszałemsię do niego, pomimo że "kochankę" naprawdę nadal bardzo lubię i podnieca mnie ona niesamowicie. Ma w sobie coś bardzo namiętnego i seksownego ale prawdopodobnie za mało się jeszcze do niej przyzwyczaiłem. Mam wrażenie, że czasami włącza się u mnie jakiś pierwiastek kobiecej psychiki i nie mogę iść tak po prostu z kimś do łóżka. Cóż, muszę jeszcze dodać, że seks z moją towarzyszką życia zawsze był i jest nadal super. Może trochę za mało, może trochę za krótko, jednak pod względem temperamentu jesteśmy w miarę dopasowani.
    Czy żałuję tej zdrady?
    Nie. Zdecydowanie nie. Chciałbym nadal uprawiać sex z moją "kochanką". Może byśmy się po jakimś czasie dograli. Jednak z jej strony jest to nie do zaakceptowania. Szkoda, naprawdę szkoda.
    Czy należy o zdradzie powiedzieć partnerce / partnerowi?
    Nie i jeszcze raz nie!
    To nie przyniesie nic dobrego. Nic nie zmieni i nic nie poprawi. Może skutkować tylko i wyłącznie rozpadem dotychczasowego związku. Koniec, kropka i amen.
    Cdn.
    Pozdrawiam wszystkich

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kaśka ~kaśka
    ~kaśka
    Napisane 14 maja 2016 - 08:18
    Ludzie chyba wam się coś popieprzyło w głowach.Koleś nie oszukuj sam siebie nie kochasz żony bo inaczej nigdy nie doszłoby do takiej sytuacji.Nie ma gadania bo się nawaliłem i puściły mi hamulce.Chciało się czegoś na boku to zrobiło się to pod wpływem żeby mieć zgrabną wymówkę i tyle. Nic ale to absolutnie nic nie tłumazcy zdrady w małżeństwie czy tak modnym ostatnio związku.Podjęliśmy jakieś zobowiązanie i jeśli jesteśmy ludźmi a nie bydłem to ich dotrzymujemy.Kocham nie zdradzam a jak zdradzam to na to procent nie kocham i nie poinienem rozpieprzać komuś życia swoją żałosną osobą

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~besslein ~besslein
    ~besslein
    Napisane 15 maja 2016 - 19:19
    ~kaśka napisał:
    Ludzie chyba wam się coś popieprzyło w głowach.Koleś nie oszukuj sam siebie nie kochasz żony bo inaczej nigdy nie doszłoby do takiej sytuacji.Nie ma gadania bo się nawaliłem i puściły mi hamulce.Chciało się czegoś na boku to zrobiło się to pod wpływem żeby mieć zgrabną wymówkę i tyle. Nic ale to absolutnie nic nie tłumazcy zdrady w małżeństwie czy tak modnym ostatnio związku.Podjęliśmy jakieś zobowiązanie i jeśli jesteśmy ludźmi a nie bydłem to ich dotrzymujemy.Kocham nie zdradzam a jak zdradzam to na to procent nie kocham i nie poinienem rozpieprzać komuś życia swoją żałosną osobą

    Krótko i na temat... Życie nie jest kolorowe kiedy idzie się za głosem penisa.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~też facet ~też facet
    ~też facet
    Napisane 30 sierpnia 2016 - 00:47
    Ja zdradziłem 1.5 roku po ślubie kobietę, z którą byłem w sumie 12 lat. Przyznałem się jej do zdrady i to był błąd (sama zdrada oczywiście też była błędem). Owszem, nie układało się nam, żona była agresywna, stosowała przemoc psychiczną, a z łóżka wiało chłodem. Zdradziłem, bo nie czułem się kochany i wydawało mi się, że nie kocham. Przyznanie się do zdrady było błędem. Mieliśmy problemy, związek był dość toksyczny, ale żona w końcu zaczęła mówić ludzkim językiem i przekonałem ją do terapii. Zapytała jednak o zdradę, a ja nie skłamałem. Teraz mieszkamy oddzielnie, chociaż jeszcze się nie rozwiedliśmy. Postanowiliśmy dać sobie czas. Ona poszła do psychologa, zmienia się. Proces naprawy tego kiepskiego związku byłby dużo łatwiejszy bez tej zdrady, to oczywiste.
    Zastanawiam się tylko, dlaczego wciąż nie zakończyliśmy tego związku? Coś nas do siebie ciągnie i każe myśleć, że być może wszystko się poukłada, że zmienimy się, zmienimy swoje zachowania, będziemy się starać. To sentyment? Toksyczność? Przyzwyczajenie? Czy może jednak miłość?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Besslein ~Besslein
    ~Besslein
    Napisane 31 sierpnia 2016 - 00:34
    ~też napisał:
    Ja zdradziłem 1.5 roku po ślubie kobietę, z którą byłem w sumie 12 lat. Przyznałem się jej do zdrady i to był błąd (sama zdrada oczywiście też była błędem). Owszem, nie układało się nam, żona była agresywna, stosowała przemoc psychiczną, a z łóżka wiało chłodem. Zdradziłem, bo nie czułem się kochany i wydawało mi się, że nie kocham. Przyznanie się do zdrady było błędem. Mieliśmy problemy, związek był dość toksyczny, ale żona w końcu zaczęła mówić ludzkim językiem i przekonałem ją do terapii. Zapytała jednak o zdradę, a ja nie skłamałem. Teraz mieszkamy oddzielnie, chociaż jeszcze się nie rozwiedliśmy. Postanowiliśmy dać sobie czas. Ona poszła do psychologa, zmienia się. Proces naprawy tego kiepskiego związku byłby dużo łatwiejszy bez tej zdrady, to oczywiste.
    Zastanawiam się tylko, dlaczego wciąż nie zakończyliśmy tego związku? Coś nas do siebie ciągnie i każe myśleć, że być może wszystko się poukłada, że zmienimy się, zmienimy swoje zachowania, będziemy się starać. To sentyment? Toksyczność? Przyzwyczajenie? Czy może jednak miłość?

    Nie zdradziłeś - Byłeś zmuszony do zdrady! Zaskakuje mnie poczucie winy płynące z Twoich słów oraz wiara w magiczne możliwości psychologów żerujących na ludzkich niedoskonałościach. Taka paranaukowa papka... Pożal się Boże lekarze dusz...
    Terapia nie zmieni domowego terrorysty (terrorystki) Myślę, że to Twój czyn, który nazywasz zdradą, jest najlepszym medykamentem na fizyczną przemoc Twojej żony. Zagrałeś jej kartami i nadeszła refleksja...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kaśka ~kaśka
    ~kaśka
    Napisane 31 sierpnia 2016 - 13:38
    Jaka tam refleksja. Dałeś dupy już na samym starcie. Jak już wcześniej napisałam nic nie tłumaczy zdrady: ani agresja drugiej strony, ani nawet brak miłości, bo przecież ślubowałeś wierność i uczciwość małżeńską aż po grób. Jak dla mnie jasne i proste. Pierwsze 30 lat związku to prawdziwy sprawdzian i uczenie się siebie, nikt nie mówi, że będzie pięknie i tęczowo. A ty na samym początku ścieżki dałeś ciała. Nie ma co jęczeć i składać winę na kogoś trzeba poszukać w sobie błędów. To nie ona cię zdradziła więc zbierz dupę do kupy

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Besslein ~Besslein
    ~Besslein
    Napisane 31 sierpnia 2016 - 14:47
    ~kaśka napisał:
    Jaka tam refleksja. Dałeś dupy już na samym starcie. Jak już wcześniej napisałam nic nie tłumaczy zdrady: ani agresja drugiej strony, ani nawet brak miłości, bo przecież ślubowałeś wierność i uczciwość małżeńską aż po grób. Jak dla mnie jasne i proste. Pierwsze 30 lat związku to prawdziwy sprawdzian i uczenie się siebie, nikt nie mówi, że będzie pięknie i tęczowo. A ty na samym początku ścieżki dałeś ciała. Nie ma co jęczeć i składać winę na kogoś trzeba poszukać w sobie błędów. To nie ona cię zdradziła więc zbierz dupę do kupy

    Piękne i głębokie ideały, biblijne niemalże wskazówki życia. Brak tu jednak instrukcji zachowań w sytuacji, kiedy małżonka zamienia się w skałę w kształcie potwora. Fizycznie i psychicznie znęcające się monstrum, które czuje się wolne od zobowiązań, gdyż interpretuje błędnie instytucję ślubu jako wartość stałą. Oj dziecinne to wyobrażenie świata. Każdy rozsądny facet z odrobiną pierwiastka rewolucyjnego zada sobie pytanie: Czy ja jestem oszukiwany? Czy tak ma wyglądać mój żywot u boku tego bazyliszka? Facet dusi krzywdę w sobie i ciężar konsekwencji przyszłych czynów, zakodowanych w umyśle jako zdrada. Taka definicja stworzona dla pogłębienia poczucia winy.
    Zdrada zdradzie nierówna. To bazyliszek jest motorem napędowym działań mężczyzny, ale bazyliszek i jego wąskie światło intelektualne nie są w stanie zauważyć faktów.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Ona ~Ona
    ~Ona
    Napisane 31 sierpnia 2016 - 15:30
    A ten biedny, udupiony facet nie potrafi się rozstać ze swoim oprawcą, tylko zdradza i żałośnie skomli o wybaczenie, 100 procent mężczyzny w meżczyźnie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~też facet ~też facet
    ~też facet
    Napisane 31 sierpnia 2016 - 16:33
    ~kaśka napisał:
    Jaka tam refleksja. Dałeś dupy już na samym starcie. Jak już wcześniej napisałam nic nie tłumaczy zdrady: ani agresja drugiej strony, ani nawet brak miłości, bo przecież ślubowałeś wierność i uczciwość małżeńską aż po grób. Jak dla mnie jasne i proste. Pierwsze 30 lat związku to prawdziwy sprawdzian i uczenie się siebie, nikt nie mówi, że będzie pięknie i tęczowo. A ty na samym początku ścieżki dałeś ciała. Nie ma co jęczeć i składać winę na kogoś trzeba poszukać w sobie błędów. To nie ona cię zdradziła więc zbierz dupę do kupy


    Tak, ślubowałem. Ona też. Rok po ślubie pytałem, czy kocha. Mówiła "nie wiem, chyba nie". Wybuchała, robiła awantury o byle co, poniżała mnie w towarzystwie, nie chciała dzieci.
    Nie potrafiłem przywołać jej do porządku, ani od niej odejść. Natomiast pojawiła się przypadkiem inna kobieta, która wypełniała tę pustkę, bo była miła, delikatna, czuła. Romans trwał krótko, sam zrezygnowałem ze spotkań, ale zrobiłem ten błąd i się przyznałem.
    @Ona - Tak, nie potrafiłem się rozstać ze swoim oprawcą. Lecz nie proszę o wybaczenie, bo nie znajduje w sobie wyrzutów sumienia. Teraz byłbym gotów podjąć tę męską decyzję i zakończyć związek, lecz widzę, że mój bazyliszek jest słaby, zdruzgotany i potrzebuje pomocy. Nie jestem pewien, czy pomogę jej odchodząc i pozwalając na normalne życie po żałobie, czy raczej zostając i budując na zgliszczach nowy dom.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Besslein ~Besslein
    ~Besslein
    Napisane 31 sierpnia 2016 - 17:01
    ~też napisał:
    ~kaśka napisał:
    Jaka tam refleksja. Dałeś dupy już na samym starcie. Jak już wcześniej napisałam nic nie tłumaczy zdrady: ani agresja drugiej strony, ani nawet brak miłości, bo przecież ślubowałeś wierność i uczciwość małżeńską aż po grób. Jak dla mnie jasne i proste. Pierwsze 30 lat związku to prawdziwy sprawdzian i uczenie się siebie, nikt nie mówi, że będzie pięknie i tęczowo. A ty na samym początku ścieżki dałeś ciała. Nie ma co jęczeć i składać winę na kogoś trzeba poszukać w sobie błędów. To nie ona cię zdradziła więc zbierz dupę do kupy


    Tak, ślubowałem. Ona też. Rok po ślubie pytałem, czy kocha. Mówiła "nie wiem, chyba nie". Wybuchała, robiła awantury o byle co, poniżała mnie w towarzystwie, nie chciała dzieci.
    Nie potrafiłem przywołać jej do porządku, ani od niej odejść. Natomiast pojawiła się przypadkiem inna kobieta, która wypełniała tę pustkę, bo była miła, delikatna, czuła. Romans trwał krótko, sam zrezygnowałem ze spotkań, ale zrobiłem ten błąd i się przyznałem.
    @Ona - Tak, nie potrafiłem się rozstać ze swoim oprawcą. Lecz nie proszę o wybaczenie, bo nie znajduje w sobie wyrzutów sumienia. Teraz byłbym gotów podjąć tę męską decyzję i zakończyć związek, lecz widzę, że mój bazyliszek jest słaby, zdruzgotany i potrzebuje pomocy. Nie jestem pewien, czy pomogę jej odchodząc i pozwalając na normalne życie po żałobie, czy raczej zostając i budując na zgliszczach nowy dom.

    Każda kobieta objawiająca agresję w kierunku mężczyzny domaga się bycia zdradzoną. Agresja u kobiety wzbudza aseksualność i obrzydzenie. Wchłaniają medialne wzorce tzw wyzwolonych i przelewają swoją nienawiść na najbliższych. Takie prymitywe twory rodem z UK, gdzie rola mężczyzny wdeptana została w grunt. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź jest banalnie prosta. Czym większa ingerencja państwa w małżeństwo, tym mniej kobieta stara się o względy mężczyzny. Przecież państwo pomoże. Zagwarantuje socjal.
    Trzymajcie się z daleka od współczesnych czarownic i nie pozwólcie sobie narzucić poczucia winy. Na wyzwolone królewny pozostaje nam być wyzwolonymi królewiczami.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Ona ~Ona
    ~Ona
    Napisane 31 sierpnia 2016 - 17:06
    Syndrom sztokholmski ... Znasz pojęcie współuzależnienia? Manipulacji poczuciem winy?
    Uratuj siebie, to pomożesz też innym.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Besslein ~Besslein
    ~Besslein
    Napisane 31 sierpnia 2016 - 17:31
    ~Ona napisał:
    Syndrom sztokholmski ... Znasz pojęcie współuzależnienia? Manipulacji poczuciem winy?
    Uratuj siebie, to pomożesz też innym.

    Odezwała się forumowa krzykaczka. Syndromami szafuje... Twoja marność odzwierciedla się na obecności na tym forum więc bądź uprzejma i nie pryskaj mnie wydzielinami. Pozwól, że zdefiniuję Twój syndrom - co nie jest skompilowane - to krystalicznie czysta zgorzkniałość z pazurami (prawdopodobnie pokrytymi czerwonym lakierem). Istnieje lekarstwo na objawy, które prezentujesz. Nazywa się to NEMBUTAL. Jest wyłącznie na recepty i trudny do uzyskania, ale podobno dostępny on line.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Ona ~Ona
    ~Ona
    Napisane 31 sierpnia 2016 - 17:49
    Widzę, że kolejny prawdziwy zgorzkniały mężczyzna :)
    Poczytajcie panowie o toksycznych związkach i relacjach, odnajdźcie siebie choćby z pomocą psychologa, a potem żyjcie szczęśliwie.
    Najważniejsze to zrozumieć z czym ma się doczynienia.
    Pozdrawiam

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~też facet ~też facet
    ~też facet
    Napisane 31 sierpnia 2016 - 18:05
    ~Ona napisał:
    Syndrom sztokholmski ... Znasz pojęcie współuzależnienia? Manipulacji poczuciem winy?
    Uratuj siebie, to pomożesz też innym.


    @Besslein - to było o mnie.
    Ona@ - sugerujesz, że jestem zakładnikiem jej emocji? Faktycznie, bardzo wzbudzała we mnie poczucie winy i beznadziejności, przez co wycofywałem się z walki o moje potrzeby.
    Wg jej słów sytuacja jest prosta. Związek miał swoje problemy, ale był udany. Ja go zniszczyłem dopuszczając się zdrady, ponoszę więc 100 % odpowiedzialności, za co czeka mnie kara. Bazyliszek, pomimo że zraniony, wciąż szczerzy kły i syczy.

    Wracając do tematu - jeżeli zależy Wam na związku, to nie przyznawajcie się do winy. A jak nie zależy, to też nie, bo Was partner oskubie w sądzie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Besslein ~Besslein
    ~Besslein
    Napisane 31 sierpnia 2016 - 19:03
    ~też napisał:
    ~Ona napisał:
    Syndrom sztokholmski ... Znasz pojęcie współuzależnienia? Manipulacji poczuciem winy?
    Uratuj siebie, to pomożesz też innym.


    @Besslein - to było o mnie.
    Ona@ - sugerujesz, że jestem zakładnikiem jej emocji? Faktycznie, bardzo wzbudzała we mnie poczucie winy i beznadziejności, przez co wycofywałem się z walki o moje potrzeby.
    Wg jej słów sytuacja jest prosta. Związek miał swoje problemy, ale był udany. Ja go zniszczyłem dopuszczając się zdrady, ponoszę więc 100 % odpowiedzialności, za co czeka mnie kara. Bazyliszek, pomimo że zraniony, wciąż szczerzy kły i syczy.

    Wracając do tematu - jeżeli zależy Wam na związku, to nie przyznawajcie się do winy. A jak nie zależy, to też nie, bo Was partner oskubie w sądzie.

    Jeżeli zależy mi na związku, to pojęcie zdrady wyklucza się samo przez się.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kaśka ~kaśka
    ~kaśka
    Napisane 01 września 2016 - 14:51
    I co byś nie pisał co byś nie mówił to ty dopuściłeś się zdrady i jeśli jesteś rasowym, prawdziwym facetem to przyjmij to na klatę bez skomlenia i usprawiedliwiania się. Powtarzam chciałeś zdradzić to zdradziłeś twoja żona jej zachowanie jakie by nie było to nie powód do łamania ślubów. Możesz nazywać mnie idealistką ale t niczego nie zmienia bo nie o mnie mówiliśmy tylko o ZDRADZIE a na to wytłumaczenia nie ma. Gdyby była w śpiączce podtrzymywana przez aparaturę to swoją zdradę tłumaczyłbyś tym, że jest "warzywem".Cholernie nie chcę prawić banałów ale tylko winny się tłumaczy

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy