Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

zakochałam się w żonatym, mam chłopaka...

Rozpoczęte przez ~kobietka, 26 lut 2019
  • avatar ~Rafał35 ~Rafał35
    ~Rafał35
    Napisane 14 maja 2019 - 11:42
    ~ciconia napisał:
    b) Surowa ocena własnego Ojca (przypadek znajomego, który odszedł do kochanki). A myślałeś, żeby porozmawiać ze swoim Ojcem tak szczerze o swoich rozterkach?
    Jeśli oczywiście jest dla Ciebie autorytetem?


    Bardziej chodziło mi o mojego rodzica "wewnętrznego", a nie faktycznego - mam 35 lat, nie oglądam się na to, co mówi mi mama i tata :D
    Pewne jednak poglądy mamy w siebie wdrukowane i ciężko z nich "zrezygnować", ja sam podobnie jak ojciec zawsze oceniałem takie "porzucanie" żon i dzieci i pewnie ten wdrukowany pogląd rzutuje na moją obecną postawę, blokuje mnie.
    Odnośnie córki masz rację.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 14 maja 2019 - 13:19
    Rafał35 napisał:
    tak wrażliwej, empatycznej, mądrej i dojrzałej (pomimo - tu pewnie Kobietka będzie protestować - młodego wieku) dziewczyny dawno (nigdy?) nie spotkałem.


    Rafał35 napisał:
    Dlatego odradzam każdemu dopowiadanie sobie czegokolwiek na podstawie kilkunastu postów jakieś osoby - "skoro tak ładnie pisze to na pewno jest bardzo dobrym człowiekiem, śpiewa w chórze kościelnym i takie tam".


    No i jak odrobiłeś te lekcje? ;) Nie idealizuj mnie ;)

    Szczerość za szczerość - przeszło mi przez myśl, że byśmy do siebie pasowali. Tak to właściwie wygląda, mamy bardzo zbliżone spojrzenie na życie, podobne problemy i doświadczenia, jesteśmy też refleksyjni i dochodzimy do takich samych wniosków. Nie tylko w miłości, z tego, co zauważyłam :) Ponadto - też napisałabym o Tobie kilka miłych przymiotników (no ale ja się akurat boję Alutki ;) ).

    Z drugiej strony, fakt faktem, że - nawet i gdyby nie Twoja skomplikowana sytuacja życiowa - realny kontakt z drugim człowiekiem to jednak zupełnie inna bajka. Być może okazałoby się, że nie "gramy" ze sobą wcale (choćby i kwestia "chemii", która jest albo jej nie ma, no i na to nie mamy żadnego wpływu).

    Niepokoi mnie, mimo wszystko, jedna rzecz i zaczynam mieć... moralniaka zwyczajnie ;) Może przesadzam (więc póki co, jeszcze sobie stąd nie idę), ale obawiam się, że moja szumnie nazwana "obecność" Ci w Twoim związku z żoną nie pomaga. A wręcz przeszkadza.

    Zestaw sobie to, co napisałeś o mnie, z tym, co piszesz o żonie... To może działać dokładnie tak jak w przypadku tego, że wściekasz się na małżonkę, gdy widzisz piękne dziewczyny wokół. Ja Ci chyba łatam inny rodzaj próżni - tej emocjonalnej. A kiedy znajdujesz coś na zewnątrz... to po Ci się starać odnaleźć to w małżeństwie? Nie robię Ci aby niedźwiedziej przysługi? Tak uczciwie...?

    Rafał35 napisał:
    Ciężko porzucić pogląd, że „rozbijając rodzinę skazuję moje dziecko na cierpienie” i że „dobry tata nie przedkłada własnego dobra nad dobro dziecka”.


    Nie dziwię Ci się wcale, podejrzewam, że miałabym bardzo podobnie. Wewnętrzny kompas moralny to jeszcze nic złego. Dobra wiadomość - nie jesteś socjopatą :)

    Niedobrze tylko, że próbujesz sobie "dowalać" z każdej możliwej strony - z jednej to "dbam o dobro dziecka", z drugiej to "jestem tchórzem...". Przecież tego nie da się pogodzić ;)

    Jesteś dla siebie zbyt surowy. W idealnym świecie nikt nie miałby takich problemów - w tym naszym, niestety, czasem musimy wybierać między "złem" a "złem". Popełniłeś błąd, związałeś się z nieodpowiednią dla siebie kobietą, tak bywa. Zrobiłeś wszystko, co w Twojej mocy, żeby umieć ją kochać - nie udało się - tak też bywa.

    Kolejna dobra wiadomość - to Cię nie czyni złym człowiekiem.
    Pozwól, że się odniosę do czegoś, co napisałeś dużo wcześniej...

    Rafał35 napisał:
    Jakoś nie umiałbym chyba zdradzić. Zawsze bardzo surowo oceniałem wszystkich zdradzających i nie wiem jak poradziłbym sobie z taką "łatką".


    To chyba jedna z najważniejszych kwestii, z którą powinieneś się zmierzyć.

    Nie, żebym w Ciebie nie wierzyła, ale... no nie wierzę ;) Jesteś jeszcze bardzo młodym facetem. Twoje małżeństwo, o ile zdecydujesz się je ciągnąć, już teraz zmierza do małżeństwa "białego". Tutaj też będzie tylko gorzej.

    No i co... celibat? Nie dasz rady. W końcu dojdziesz do takiego punktu, gdzie będziesz musiał sobie wybrać między "wdaję się w romans" a "rozstaję się z żoną".

    Zrobisz to prędzej czy później. Cóż... i do tego "później" masz prawo. Bywa i tak, że niektóre sytuacje naprawdę nas przerastają - i że się ta decyzja podejmuje niejako sama za nas. Postaraj się tylko może, w czasie trwania tego procesu, być samemu dla siebie przyjacielem. I nie zabijać się tak w myślach :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 14 maja 2019 - 13:56
    ciconia napisał:
    1. Gdy czytam o czym piszesz kobietko zastanawia mnie gdzie podziała się głębsza refleksja nad Twoim związkiem, który zakończyłaś?
    Jak to możliwe, że przed podjęciem decyzji o rozstaniu było tak ciężko, a po...nie ma tematu prawie w ogóle? Równocześnie analizujesz przypadek Rafała z zaangażowaniem dużo większym niż swoje własne życie.


    Jednocześnie masz trochę racji... jak i jej nie masz ;)
    Wiesz, to jest forum, a forum rządzi się swoimi prawami - te wątki się mieszają, raz to jeden jest na "wierzchu", raz drugi, trzeci w tym czasie znika, a czwarty się jeszcze nie pojawił ;) To, że praktycznie nie ma tu już tematu mojego byłego chłopaka wynika z dwóch rzeczy:

    1) Bo rzeczywiście "zakończenie" tego związku, to i "zakończenie" problemu. Ja przeszłam cały proces, od totalnego zagubienia po dużo większą świadomość siebie. Zwieńczeniem było rozstanie. Miałam po drodze mnóstwo refleksji, w których to, przede wszystkim, kłóciłam się sama ze sobą. Teraz się nie kłócę - myślę, że podjęłam dobrą decyzję.

    To nie jest też tak, że mi jakoś lekko. Są takie drobne rzeczy... np. to, że mój były zawsze pisał mi "dzień dobry", kiedy wstawał do pracy. Łapię się na tym, że rankiem patrzę w komórkę i tego "wyczekuję". Tego już oczywiście nie ma - i łzy same napływają mi do oczu.

    Brakuje mi naszych rozmów, dotyku, przytulenia - tej ciepłej obecności drugiego człowieka. Oczywiste, że za nim tęsknię... to, że nie piszę o tym na forum, naprawdę nie znaczy, że ten temat zniknął i z mojego życia. I że się na nim skupiam mniej niż na życiu Rafała :)

    2). Dylemat Rafała jest ciągle "żywy", w przeciwieństwie do mojego, więc jakoś tak naturalnie wyszło, że teraz to on, biedny, jest na "świeczniku". Staram się go wspierać, bo wiem, przez co przechodzi.

    Aniołek, napisał:
    Ps. 1 - Wyjaśnienie dla Kobietki :-)
    Tak wiem.....miałam nie pisać, ale to ważne.


    Aniołeczek! :):) Ja nie wiem w ogóle, co to za akcja z tym Twoim odfrunięciem - Ty, Alutka, Robert i Rafał jesteście tymi osobami, które najbardziej "robią" to forum. To mi się rzuciło w oczy, kiedy tu przyszłam, no i tak zostało. Wracaj tu na jednym skrzydełku :)

    Aniołek napisał:
    Powiedziałam mu jedynie "odejdź jeśli tego potrzebujesz". Czy sądzisz Kobietko, że on odparł na to "Tak, no to super, poczekaj tylko spakuję walizkę?":-)
    Myśmy nie wiedzieli co robić. Przegadaliśmy długie godziny i to nie były łatwe decyzje.
    Mamy przecież dzieci.
    Dzisiaj myślę sobie, że jeżeli między dwojgiem ludzi jest szacunek, jest szczerość, jest prawda, zaufanie tym może łatwiej o porozumienie, ale wcale nie tak łatwo się rozstać.


    To o czym piszesz, to chyba też jeden z głównych problemów między Rafałem a jego żoną - moim okiem, to ona jest po prostu strasznie "bierna". Tę bierność widać na każdym kroku, nie tylko w temacie rozstania. Trochę smutne, że Rafał musi o tych swoich rozterkach rozmawiać z nami - zamiast z główną zainteresowaną.

    Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że to wszystko szalenie trudne - ale jeśli między ludźmi jest prawdziwe partnerstwo, takie, jakie Ty miałaś ze swoim mężem - to jeden drugiego nie stawia pod ścianą i nie zostawia na jego barkach całego ciężaru z "co dalej".

    No nie widać w tym miłości.

    Aniołek napisał:
    Czy ta "wolność", która stała się naszym wyborem to dowód miłości?
    Nie, ja uważam że miłość nie potrzebuje dowodów :-)


    Poetka :):) Może i tak...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 14 maja 2019 - 17:18
    PS. @Rafał... skoro i tak już jesteście taką rodzinką, która z psychoanalitykami prawie że na piwo chodzi... ;) Może powinieneś o tym porozmawiać z jakimś psychologiem dziecięcym?

    Przedstawiłby Ci, tak fachowo, co dzieje się z emocjami dziecka podczas rozwodu, jak i jakie konsekwencje ma dorastanie przy oziębłych (dla siebie) rodzicach.

    Może nawet jakoś mądrze by Ci doradził.

    Autorytet to zawsze autorytet. Trudniej wtedy tak namiętnie wsłuchiwać się w samego siebie - w starciu z konkretnymi danymi.

    Spróbuj może :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Rafał35 ~Rafał35
    ~Rafał35
    Napisane 15 maja 2019 - 10:07
    ~kobietka napisał:
    No i jak odrobiłeś te lekcje? ;) Nie idealizuj mnie ;)


    Wymieniłem tylko 4 Twoje cechy spośród miliona - to nie idealizacja :) Nie napisałem, że przy okazji na pewno musisz być świetną kucharką ;)

    ~kobietka napisał:
    Szczerość za szczerość - przeszło mi przez myśl, że byśmy do siebie pasowali. Tak to właściwie wygląda, mamy bardzo zbliżone spojrzenie na życie, podobne problemy i doświadczenia, jesteśmy też refleksyjni i dochodzimy do takich samych wniosków. Nie tylko w miłości, z tego, co zauważyłam :) Ponadto - też napisałabym o Tobie kilka miłych przymiotników (no ale ja się akurat boję Alutki ;) )


    Podobne doświadczenia i spojrzenie na świat to czasem może być za mało. Zobacz na Alutkę – często pisze, że z jej facetem praktycznie nic jej nie łączy, a jednak się kochają i tworzą bardzo satysfakcjonujący obojga związek. Nie staraj się myśleć o miłości jak o czymś logicznym. Dla mnie najistotniejsza jest kwestia chemii (coś, czego zabrakło na początku między mną a żoną), a tego przez internet nie ocenisz (co sama przyznałaś).
    Niemniej jednak czuję, że mogłaby być z tego fajna znajomość.

    ~kobietka napisał:
    Niepokoi mnie, mimo wszystko, jedna rzecz i zaczynam mieć... moralniaka zwyczajnie ;) Może przesadzam (więc póki co, jeszcze sobie stąd nie idę), ale obawiam się, że moja szumnie nazwana "obecność" Ci w Twoim związku z żoną nie pomaga. A wręcz przeszkadza.


    Nie widzę związku, szczerze mówiąc.
    W mojej relacji z żoną brakuje przede wszystkim miłości, namiętności, bliskości, nikt z forum swoimi słowami wsparcia (za które jestem bardzo wdzięczny, ciężko sobie z tym radzić samemu) nie zapełnia mi tego braku. W moim małżeństwie nie da się tego odnaleźć, bo tego w nim nie ma.

    ~kobietka napisał:
    Niedobrze tylko, że próbujesz sobie "dowalać" z każdej możliwej strony - z jednej to "dbam o dobro dziecka", z drugiej to "jestem tchórzem...". Przecież tego nie da się pogodzić ;)
    Jesteś dla siebie zbyt surowy. W idealnym świecie nikt nie miałby takich problemów - w tym naszym, niestety, czasem musimy wybierać między "złem" a "złem". Popełniłeś błąd, związałeś się z nieodpowiednią dla siebie kobietą, tak bywa. Zrobiłeś wszystko, co w Twojej mocy, żeby umieć ją kochać - nie udało się - tak też bywa.


    W punkt. Nie da się inaczej podsumować mojej postawy wobec samego siebie.
    Na terapii uczyłem się jak rezygnować z takiego samobiczowania (wpoili mi to rodzice, którzy wychowywali mnie na zasadzie „zero okazywania uczuć i chwalenia, mnóstwo krytyki i wymagań”, nie mam już o to do nich pretensji, chcieli dobrze), ale nie do końca mi to jeszcze wychodzi. Mam poczucie, że gdyby przyszło do rozwodu cierpiałoby bardzo moje ego – łatka „rozwodnika” nie pasuje do Pana Idealnego, podobnie jak łatka „wyrodnego ojca”, „kogoś, kto porzucił rodzinę”. Powoli godzę się z tym, że nie mogę być idealny.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Rafał35 ~Rafał35
    ~Rafał35
    Napisane 15 maja 2019 - 10:09
    ~kobietka napisał:
    No i co... celibat? Nie dasz rady. W końcu dojdziesz do takiego punktu, gdzie będziesz musiał sobie wybrać między "wdaję się w romans" a "rozstaję się z żoną".


    W takiej sytuacji po prostu rozstanę się z żoną. Każdy dzień i każda nieprzespana noc przybliża mnie do tej decyzji.
    Kwestię córki rozpoznałem już wzdłuż i wszerz – każde rozwiązanie będzie dla niej złe. Boli mnie to, że ją skrzywdzę tak czy inaczej, ale muszę żyć z tym bólem.
    Szkoda mi żony. Przez ostatnie dwa dni (szczególnie wczoraj było to widoczne) próbuje się do mnie zbliżyć, a ja robię uniki – wychodzę na samotne spacery, uciekam w pracę, sport. Nawet na nią nie patrzę, kiedy do mnie mówi. Stara się przywrócić normalność, chociaż na takim średnim poziomie, a ja jakoś już nie potrafię, czuję do niej niechęć, mam ochotę zniknąć. Patrzy na mnie tymi smutnymi, przerażonymi oczami i widzi w moich pustkę, nieobecność. Albo może stara się tego nie widzieć….
    Nie potrafię nic z tym zrobić. A z drugiej strony tak strasznie boję się tych słów, które mam na samym końcu języka. Tak bardzo nie chcę jej zadać bólu, niszczyć jej (bo wiem jak zareaguje) – niszczę więc samego siebie (bo każdy przeżyty w ten sposób dzień to katorga). Raz wypowiedziane słowa rozwalą wszystko bezpowrotnie, uruchamiając okropny ciąg dalszych zdarzeń. I jeszcze w tym wszystkim jest dziecko, ehhh….
    Wiem, że wyjścia już po prostu nie ma i pozostaje mi jedno rozwiązanie. Nic już się nie zmieni, ewentualnie na gorzej.
    Teraz już wiedziałbym co odpowiedzieć kobietom, których mężowie zachowują się podobnie (śmiesznie, a zarazem straszne jak dużo takich opisów można znaleźć w sieci) – oni Was już po prostu nie kochają, ale boją się (z przeróżnych względów) zakończyć związek.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 15 maja 2019 - 12:21
    ...jestem beznadziejną kucharką ;)

    Rozumiem, o czym piszesz. I masz rację, że znowu robię ukłon w stronę racjonalizacji (ale nie tak znowu bardzo). Dlatego napisałam, że to tylko "przeszło mi przez myśl". To byłoby zbyt proste. Jestem za to pewna, że moglibyśmy się zaprzyjaźnić :)

    Inaczej wyobrażałam sobie Twój rodzinny dom. Myślałam, że akurat miłości Ci w nim nie brakowało (a wygląda na to, że rzeczywistość dokładnie odwrotna niż w tym stworzonym przez Ciebie - rodzice może i okazywali uczucia sobie, ale nie dziecku).

    Czyli klasyczne "musisz zasłużyć na miłość" zamiast "kocham cię bezwarunkowo". Widać, że to nadal w Tobie siedzi (nie, żebym się dziwiła. Taka wieloletnia "tresura" to nie jest coś, co można sobie, od tak, wymazać gumką). Wiem, że żadne "jesteś porządnym facetem, tylko pomyliłeś kierunki" Ci specjalnie nie pomoże.

    Masz kogoś (w realnym życiu), kto mógłby Cię wesprzeć, jeśli zdecydujesz się odejść od żony? Bo rozumiem, że od rodziców dostaniesz co najwyżej srogą reprymendę... jakaś dobra duszyczka, która byłaby obok? Jeśli nie, i tak się pogrążysz w tej samotności i kamieniowaniu z każdej strony... to szkoda mi Cię nawet bardziej (jakby do tej pory już nie było...).

    Słuchaj... to nie jest przecież tak, że to Ty ich krzywdzisz. Krzywdzą Was (wszystkich) okoliczności, w jakich się znaleźliście. To nie tak, że to sobie wybrałeś. Ani nie tak, że się celowo znęcasz nad żoną, po prostu nie potrafisz udawać.

    To, że w tej chwili tak Was to boli nie znaczy, że będzie boleć już zawsze. Że zrobisz (czy żonie, czy córce) nieodwracalną krzywdę, po której już się nie podniosą. Twoja żona ma dla kogo żyć i kogo kochać. W tej chwili i tak pełnisz już tylko rolę jej współlokatora - po nieuniknionym szoku i traumie, jaką byłby Wasz rozwód, w końcu i tak odnalazłaby się w innym układzie. Przecież za miłością nie będzie tęsknić... jej między Wami już nie ma.

    Najbardziej przeraża nas to, co nieznane. Lubimy sobie demonizować przyszłość. Potem, okazuje się, że jednak do wszystkiego można się przystosować.
    Wierzę, że tak będzie i w Twojej rodzince.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Rafał35 ~Rafał35
    ~Rafał35
    Napisane 15 maja 2019 - 13:26
    Jesteś lepsza niż moja psychoterapeutka :)
    Jeśli nie zajmujesz się tym zawodowo to naprawdę minęłaś się z powołaniem i marnujesz swój talent (chyba, że masz ich więcej). Twoje słowa stanowią dla mnie ogromne wsparcie. Też wydaje mi się, że moglibyśmy się zaprzyjaźnić.
    Mój rodzinny dom był jak był - nie chcę wszystkiego zrzucać na karb takiego, a nie innego dzieciństwa, to już za mną. Wiem, że rodzice mnie na swój sposób kochali i kochają, a że nie potrafią tego okazywać to już inna bajka. Ja staram się być inny w stosunku do własnego dziecka, czasem zastanawiam się czy nie przeginam w drugą stronę.
    Mam kilka bliskich osób w swoim otoczeniu, ale nie opowiadałem im o moich problemach - obawiam się, że mogliby nie zrozumieć moich dylematów. Sami żyją w kiepskich związkach.
    Nastąpił splot przeróżnych okoliczności i sytuacja jest jaka jest. Trzeba sobie z nią w końcu poradzić, a nie uciekać od rozwiązania.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 15 maja 2019 - 15:31
    Rozmowa z ludźmi, którzy na Twoje zwierzenia zareagowaliby konsternacją i zmarszczeniem brwi wedle "ale o co ci chodzi, my się ze sobą kisimy i dobrze" to rzeczywiście nie wyjście. Ja sobie odpuściłam - to się mija z celem.

    Czyli... wesoło nie jest i pod tym względem. Przykre to bardzo - przed Tobą trudna droga, a wygląda na to, że przejść ją będziesz musiał całkiem sam. Pozostaje Ci chyba pamiętać i powtarzać sobie jak mantrę, że inaczej się nie dało i że tak jest dla wszystkich lepiej.

    Wiesz, że... ja do tej pory nie powiedziałam nikomu o zerwaniu z chłopakiem? Mieszkam sama, w innym mieście niż rodzice, mamy kontakt telefoniczny - unikam tego tematu. Obawiam się ich reakcji. Wiem, że to nieuniknione, ale odsuwam to od siebie w czasie. Znajomi to już całkiem... skręca mnie dosłownie na myśl o tłumaczeniu im tego kroku. "Nie wierzę, przecież byliście taką wspaniałą parą" mam jak w banku.

    Nie jestem psychoterapeutką, chociaż swojego czasu miałam taki pomysł na siebie - różne okoliczności sprawiły, że nie poszłam w tym kierunku. Tak naprawdę... nie jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi, więc chyba coś w tym jest :) Ale mam fajny zawód, bardzo związany z moimi zainteresowaniami, więc nie narzekam.

    Rodzicie w dużym stopniu nas kształtują i niektórych wklepanych nam wzorców nie jesteśmy w stanie zmienić - ale ważne, że masz chociaż ich świadomość (więc możesz się nad nimi krytycznie zastanawiać). Wielu ludzi nie ma nawet tej świadomości :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Rafał35 ~Rafał35
    ~Rafał35
    Napisane 15 maja 2019 - 15:52
    ~kobietka napisał:
    Wiesz, że... ja do tej pory nie powiedziałam nikomu o zerwaniu z chłopakiem? Mieszkam sama, w innym mieście niż rodzice, mamy kontakt telefoniczny - unikam tego tematu. Obawiam się ich reakcji. Wiem, że to nieuniknione, ale odsuwam to od siebie w czasie. Znajomi to już całkiem... skręca mnie dosłownie na myśl o tłumaczeniu im tego kroku. "Nie wierzę, przecież byliście taką wspaniałą parą" mam jak w banku.


    Pytanie czy faktycznie musisz się komukolwiek z tego tłumaczyć. Nie mieliście dzieci, nie byliście małżeństwem, nawet chłopak zaręczyć się nie zdążył. Ja w analogicznej sytuacji jak Twoja (chociaż w sumie nawet gorszej, bo zerwałem zaręczyny) mówiłem tylko "nie wyszło nam i tyle". W sumie to nawet nikt specjalnie się nie dopytywał, wszyscy widzieli, że ciągle się kłócimy, że partnerka mnie nie szanuje i że nie powinniśmy być razem.
    Teraz byłoby gorzej, bo polecą pytania typu "a co z dzieckiem?", "a pomyśleliście o dziecku?" i takie tam plus surowe opinie ze strony całej mojej rodziny i rodziny żony, którą dobrze znam. Nie będę się tłumaczył (bo nie muszę), ale każda surowa opinia i tak trochę będzie boleć (łatwo jest mówić, żeby kierować się wyłącznie swoim zdaniem - trudniej to wykonać).
    Zastanawiające jest w sumie to, że obawiasz się reakcji własnych rodziców. Zrozumiałaś, że gościa nie kochasz, więc ucięłaś to zanim zrobiło się dużo poważniej - rodzice powinni być z Ciebie dumni w takiej sytuacji, tak jak my wszyscy na tym forum.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 15 maja 2019 - 16:19
    @Kobietka, napisała:
    "no, ale ja się akurat boję Alutki:)"

    bój, się bój dziewczyno! - jak, mawia mój facet :D

    a tak, na poważnie,
    jesteście przesympatyczną parą, oboje..
    czytam sobie, w wolnej chwili, ale nie mam czasu absolutnie do końca tygodnia, żeby usiąść i odpisać komukolwiek, :),
    ani skomentować cokolwiek..

    jedna rzecz, która tak mi się rzuciła w oko, to jak sama pisałaś, że obraz tworzymy w swojej głowie, i na podstawie rzeczy przeczytanych wizualizujemy osobę,
    też tak miałam, i wyobraziłam sobie Rafała, resztę sama sobie dodałam,
    ale
    gdy przeczytałam jeden jego wpis,
    zrobiłam zwrot o 180 stopni,
    bardzo mi się nie spodobał, wręcz mnie zraził..

    dlatego właśnie zawsze przestrzegam ludzi,
    i samą siebie często, że
    jest taki niebezpieczny moment w relacji między ludźmi,
    gdzie już tylko, od tego momentu widzimy, to co chcemy,
    a nie dostrzegamy rzeczy istotnych, dla nas samych..

    ale o tym dowiadujemy się później, najczęściej gdy jest już za późno :)

    naprawdę, z wielką chęcią pogadałabym z Wami,
    ale,
    jak wspomniałam, w przyszłym tygodniu..

    pozdrawiam

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Rafał35 ~Rafał35
    ~Rafał35
    Napisane 15 maja 2019 - 17:06
    No i teraz będę się zastanawiać czym tak Cię bardzo do siebie zraziłem :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 15 maja 2019 - 17:21
    @Rafał, moi rodzice też mnie kochają na "swój" sposób :) To się wyraża między innymi w tym, że chcieliby, żebym ułożyła sobie życie (i bardzo się cieszyli, że związek z byłym zmierza w tym kierunku). Pisałam też już kiedyś o tym, że oni są na ten nieco staromodny sposób dużo bardziej "prości" niż ja. To taki typ ludzi, co to pierwsi powiedzą, że "świat zwariował" i "wszystkim wokół odwala szajba". Ciebie na przykład nie zrozumieliby tym bardziej ;)

    Może po prostu mieli szczęście, trafił swój na swego i potrafią się cały czas kochać (więc nie rozumieją, że może zdarzyć się inaczej) - a może to rzeczywiście wynika z ich postawy. Nie wiem.

    Zwłaszcza moja mama uwielbia mojego byłego. Przewiduję (jestem pewna, że bez pudła), jakich komentarzy mogę się po niej spodziewać i nie będzie to na pewno "jestem z ciebie dumna, dobrze zrobiłaś, córeczko". Nie ma takiej opcji. Spodziewam się raczej zmasowanego ataku pod szyldem "nie bądź głupia, wróć do niego". :)

    Dodajmy do tego, że wcale nie jestem w tym wszystkim taka twarda, jakby się mogło wydawać. Wiem, że się kompletnie rozkleję, kiedy im o tym opowiem - więc tym bardziej będą się zastanawiać, dlaczego to sobie zrobiłam.

    Wobec znajomych też nie za bardzo wyobrażam sobie zachować się jak polityk i "odmówić komentarza". Głupio by mi było zwyczajnie. Ci najbliżsi na pewno nie dadzą się łatwo zbyć...

    ...tak więc, podsumowując ten rozgardiasz... wybrałam sobie najwygodniejszą drogę i unikam kontaktu ze wszystkimi :):)

    Rafał napisał:
    Nie będę się tłumaczył (bo nie muszę), ale każda surowa opinia i tak trochę będzie boleć (łatwo jest mówić, żeby kierować się wyłącznie swoim zdaniem - trudniej to wykonać).


    Oczywiście, że tak. Nigdzie nawet nie sugeruję, że to nie będzie bolało... jestem pewna, że będzie i życzę Ci z całego serca, żeby się Twoje otoczenie obeszło z Tobą jak najłagodniej.


    Czołem, @Alutka :))

    Alutka napisał:
    jest taki niebezpieczny moment w relacji między ludźmi,
    gdzie już tylko, od tego momentu widzimy, to co chcemy,
    a nie dostrzegamy rzeczy istotnych, dla nas samych..


    Przyznaję Ci pełną rację :) Chyba wszyscy mamy w sobie przede wszystkim dużą potrzebę "lubienia" innych ludzi - czasem prowadzi to do tego, że przymykamy oczy na przesłanki, które nam krzyczą, że ci akurat ludzie na tę naszą sympatię nie zasługują. Nie tylko w miłości bywamy "ślepi".

    Ale że Rafał coś takiego napisał? Też jestem ciekawa, czym Ci tak nabroił ;)

    Zawsze chętnie z Tobą porozmawiam i czekam na Twój powrót (nawet jeśli siejesz postrach ;)) ).

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 15 maja 2019 - 18:36
    @Rafale...
    -" tłumiłem to, co się pojawiało i zrywałem relację."

    -"a co wtedy, z drugą stroną tej relacji?"

    -"To już problem tej drugiej strony. Wszystkie te osoby wiedziały, że jestem żonaty i dzieciaty. Do niczego zresztą nie doszło poza jakąś formą flirtu. Każda dorosła osoba odpowiada za własne uczucia."

    do usłyszenia
    hej



    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 15 maja 2019 - 19:23

    Hello… tak sobie czytam co piszecie i nachodzi mnie mała refleksja :-) na ten i ów temat…

    ~Rafał35 napisał:

    mam 35 lat, nie oglądam się na to, co mówi mi mama i tata :D
    Pewne jednak poglądy mamy w siebie wdrukowane i ciężko z nich "zrezygnować", ja sam podobnie jak ojciec zawsze oceniałem takie "porzucanie" żon i dzieci i pewnie ten wdrukowany pogląd rzutuje na moją obecną postawę, blokuje mnie.


    No i bardzo dobrze Rafał…
    ja jestem ciut starszy od Ciebie i…
    też miałem pewne poglądy bardzo mocno wdrukowane.
    Życie jednak wszystko dość ostro zweryfikowało.

    Ideały ideałami, a w praktyce okazuje się, że musisz pewne rzeczy zwyczajnie rozgrywać :-)
    Wiesz… ostatnio grywam w szachy i dostrzegam daleko idącą analogię między szachami, a życiem.
    Sama gra to wersja mocno uproszczona, ale życie to szachy - wierz mi.
    Pouczająca to gra ;-)…

    Nie patrz co mówią inni, nie interesuj się tym wręcz - oni chcą niby dobrze, ale… dla przypadku innego niż Twój.
    Twojego przypadku nie zgłębią, bo mają za mało zasobów emocjonalno-intelektualnych 8-)…

    Naprawdę - żyją w schematach.

    ~Kobietka napisał:

    o Tobie kilka miłych przymiotników (no ale ja się akurat boję Alutki ;) ).


    Alutka ma cięty język, ale to naprawdę dobry człowiek :-), mogę Wam zaręczyć.
    Ona tak ostro się przedstawia, a jest całkiem w porządku - to maska, którą zakłada, naprawdę ;-)

    ~Kobietka napisał:

    Aniołeczek! :):)
    (…)
    Wracaj tu na jednym skrzydełku :)


    Też tak uważam…

    To, że wypowiadałem się o mojej ex. w stylu mało eleganckim nic nie przesądza.

    Zapewniam, że w dużej mierze za sprawą Alutki i Aniołka, staram się, by moje relacje z ex były co najmniej poprawne - nawet wdrożyłem ostatnio pewien plan i go realizuję :-)…

    Naprawdę dziewczyny. Macie sporą moc sprawczą i chciałbym, żebyście miały tego świadomość.

    Ja facet jestem.
    Świat postrzegam w kategoriach odcieni szarości.

    Wy - kobiety - przez nas tak uwielbiane, :-), widzicie świat w kolorach i to dzięki Wam staje się on bardziej wartościowy - kolorowy :-).

    Naprawdę…
    Blisko pięćdziesięcioletni facet Wam to mówi.

    Aniołku…
    wiem, że Twoim celem na tym forum, było uzyskanie odpowiedzi na konkretne sprawy i pytania. Otrzymałaś je i…
    Skoro zraziłaś się po wymianie poglądów to ok.

    Jest jednak pewien szczegół.
    Nabrałaś do mnie określonego stosunku. Bo…, moją ex określam, jak określam ;-).

    Wiesz…
    Ta moja aktywność tutaj, jest rodzajem terapii.
    Piszę o ex jak piszę, bo naprawdę ona robi nieprzemyślane i głupie rzeczy i oczekuje, żeby ktoś za ‚to to’ brał odpowiedzialność - ktokolwiek, byle nie ona sama :-(… takie są fakty - może moje, nie będę dyskutował.

    Faktem też jest, że Ty wnosisz do tego forum sporo i fajnie, byś nadal tu zaglądała :-)…

    Bardzo sobie cenię Twoje uwagi :-) Naprawdę…

    ~Rafał35 napisał:

    Zobacz na Alutkę


    Wierz mi Rafał…
    Mimo, że Alutka wzbudzała mój sprzeciw i bunt… ona jest bardzo wartościowym człowiekiem. :-)
    Naprawdę - czort w babskiej skórze, a jednak :-)…

    Wartość tzw. ‚pierwszego wrażenie’ jest często przeceniana - to jeden s wielu na to przykładów :-)

    ~Rafał35 napisał:


    W takiej sytuacji po prostu rozstanę się z żoną. Każdy dzień i każda nieprzespana noc przybliża mnie do tej decyzji.


    Wartości tzw. chrześcijańskie wnoszą coś w rodzaju hipokryzji w relacje damsko-męskie. No fakt, samo wejście w związek z kobietą ma swoje konsekwencje - dzieci.
    Ich to właśnie istnienie/pojawienie się, decyduje o dalszych losach pary.

    Nam się dziś wydaje, że musimy z dziećmi robić to… i owo…, a tu okazuje się w praktyce, że wcale tego robić nie musimy.

    One dochodząc do ‚swoich lat’ wiedzą same niejako, co jest dla nich dobre.

    One w wieku nastu lat zaczynają dokonywać wyborów - tych raczej świadomych.
    myślimy, że jesteśmy od nich doroślejsi :-), a nie jesteśmy…

    Zrozummy to.

    Ja - ojciec - i ona - matka - mamy tylko bardzo ograniczony wpływ po rozpadzie małżeństwa, na ich rozwój. Nie ważne przy kim te dzieci są.
    Lepiej je zostawić z sugestiami i radami, niż z przymusem

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 15 maja 2019 - 19:53
    @Robert, jeśli chodzi o Alutkę - z mojej strony to tylko taka sympatyczna forma droczenia się jest :) I mam nadzieję, że Alutka o tym wie. Widać, że to świetna babka :)

    Swoją drogą, o Tobie też zdania nie zmieniłam (w sensie, nadal jest pozytywne). Można się czasem trochę "poniezgadzać", ale to o niczym nie przesądza.

    Tak to chciałam napisać z doskoku - uciekam stąd już dziś, bo mi zaraz to forum całe życie przesłoni :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aniołek, który niby wyszedł :-) ~Aniołek, który niby wyszedł :-)
    ~Aniołek, który niby wyszedł :-)
    Napisane 15 maja 2019 - 20:50
    ~kobietka napisał:

    Zastanawiam się, czy to po prostu nie magia takiej nigdy niespełnionej miłości? I czy tamto w ogóle można nazwać miłością, jeśli nigdy nawet nie byliśmy razem?

    Pytanie o definicję miłości... codzienność, proza życia, bliskość (tak jak z chłopakiem) czy jakiś mega szalony poryw serca, mnóstwo chemii, emocji i uczuć (tak jak z tym starszym). A może w ogóle powinnam poczekać na coś, co łączy obie te rzeczy?


    Ps.2 tak na podsumowanie tego co o miłości napisała Kobietka, bo mnie też naszła właśnie refleksja...
    Każdy z nas ma własną definicję miłości, ma również jej wyobrażenie. Tak naprawdę jednak doskonale zdajemy sobie sprawę czym ta "nasza" miłość jest, a czym nie jest.

    Dla mnie Kobietko ani tamto miłością by nie było ani to :-) "Tamto" byłoby fascynacją, "to" natomiast przyjaźnią. Miłość łączy wszystko to czego nam potrzeba.

    Uważam, że warto poczekać na tego właściwego MĘŻCZYZNĘ Kobietko i nie jest ważne co na to Rodzice, Znajomi i cały świat.
    Jesteś mądrą, wrażliwą Kobietą, no dobra Kobietką :-)

    Gdy poznałam mojego ex-męża wiedziałam, że to TEN, na którego czekałam kilka lat.
    Co ciekawe wiedziałam, że to z nim będę chciała mieć dzieci, iść dalej razem...i on też to wiedział...od samego początku.

    Rafale,
    Czy naprawdę wyczerpałeś wszystkie możliwości naprawy relacji z Żoną?
    Każdy z nas ma inną sytuację, inne doświadczenia życiowe.

    Robercie,
    Ależ mnie nie tak łatwo zrazić :-) Absolutnie nie dlatego postanowiłam zniknąć( i chyba nie mogę...bo ...ups...uzależniłam się od urządzenia).
    Twoje i Alutki przemyślenia są także dla mnie bardzo cenne :-)
    Ja po prostu ostatnio mam mniej czasu, gdyż otworzyłam pewnego dnia drzwi, a tam...siedział DUŻY PIES, przybłąkał się.

    Byłam bez szans....ZAKOCHAŁAM SIĘ i pierwsze co zrobiłam pojechałam do weterynarza...ma 8 miesięcy (pies oczywiście) jest zdrowy, radosny i szalony.
    Niebawem jadę w góry i co ja mam z nim zrobić? Pojechać z nim? Ex mówi, że się nim zajmie, ale on na niego warczy :D

    Obiecuję zaglądać, może trochę rzadziej, ale....polubiłam to nasze pisanie :-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Supernowa ~Supernowa
    ~Supernowa
    Napisane 15 maja 2019 - 21:51
    @Robercie
    Jaki przykład daje sie dzieciom, zyjac w martwym zwiazku? One się uczą miłości poprzez obserwację rodziców i podobne wzorce powtarzają potem we własnym życiu.
    W takich przypadkach, wlasnie dla dobra dzieci trzeba się umieć rozstać.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Supernowa ~Supernowa
    ~Supernowa
    Napisane 15 maja 2019 - 21:53
    @Aniołku
    Nie warto czekac na TEGO mezczyzne, bo może się nie zjawić, i co wtedy?
    Trzeba żyć tu i teraz. :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aniołek, który niby wyszedł :-) ~Aniołek, który niby wyszedł :-)
    ~Aniołek, który niby wyszedł :-)
    Napisane 15 maja 2019 - 22:27
    ~Supernowa napisał:
    @Aniołku
    Nie warto czekac na TEGO mezczyzne, bo może się nie zjawić, i co wtedy?
    Trzeba żyć tu i teraz. :)

    Ależ naturalnie, że trzeba żyć teraz!!!
    Jak facet się nie zjawi to jego strata:-)

    Tak, słowo "poczekać" było niefortunne, bo kojarzy się z nicnierobieniem, z przerwą, bezczynnością albo rycerzem na białym koniu, który Kobietkę uratuje, a nie o to mi chodziło.

    Jednak naprawdę warto poczekać z decyzjami jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości, tak jak zrobiła to Kobietka.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy