Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

zakochałam się w żonatym, mam chłopaka...

Rozpoczęte przez ~kobietka, 26 lut 2019
  • avatar ~Pf ~Pf
    ~Pf
    Napisane 05 lipca 2019 - 00:48
    Sobie. Robi przede wszystkim sobie.
    Ale Kamil robi terapię i potrzebuje terapii.
    Nie forumowej.
    Terapeuta pomoże mu postawić pytania, znaleźć odpowiedzi. By sam do nich doszedł. Do takich, które pozwolą Kamilowi odnaleźć i wybrać najlepszą dla niego, a nie dla innych, wersję siebie.
    Tutaj Kamil tego nie znajdzie. Tu znajdzie tylko punkty widzenia i opinie, daleko oderwane od niego samego.
    Alutko,
    "Dlaczego" to dobre pytanie. Ale pod warunkiem, że nie kryje się za nim własna, subiektywna ocena pytającego.
    Gdy czegoś nie rozumiemy, nie potępiajmy tego tylko dlatego, że nie rozumiemy. Mamy prawo nie rozumieć.
    @ Kamil: dobrze, że robisz terapię. Żaden wstyd ani ujma. Wręcz przeciwnie. To pierwsza iskra odwagi. Nie pozwól jej w sobie zgasnąć. Nie patrz na posunięcia innych, by je naśladować. To twój okręt, Ty trzymasz ster, ocean czeka, by być takim, jakim go przemierzysz.
    Dasz radę.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kamil0701 ~Kamil0701
    ~Kamil0701
    Napisane 05 lipca 2019 - 01:41
    ~alutka napisał:
    @Kamilu,
    czy mógłbyś mi wyjaśnić,
    dlaczego kobieta, może coś wmawiać mężczyźnie?
    przez 10 lat?
    przecież, za każdym razem, mogłeś powiedzieć, że się nie zgadzasz, że nie, to nie jest, wg mnie dobre, a to, nie jest złe..
    jakbyś, nie mógł się odzywać,
    jak dziecko, które nie ma prawa głosu i musi słuchać się rodziców,
    tak, dziecku od małego, można wmówić, w zasadzie wszystko..
    ale dlaczego, pozwoliłeś na to?
    czy mógłbyś, to wytłumaczyć?
    dlaczego Ty, niczego jej nie wmawiałeś?

    jak zatem, sam wychowujesz dziecko?
    co mu przekazujesz?
    gdy żona mówi, do dziecka, to jest złe, a Ty się z tym nie zgadzasz, to milczysz? chcesz zostać w domu, z dzieckiem, żeby nie było samo w tym kieracie? żeby było mu raźniej?
    Ona, nie ma prawa powiedzieć, do dziecka nic, czego sami wcześniej nie ustalicie, i na co zgody nie będzie obojga..
    czy Ty zdajesz sobie sprawę, co robisz, własnemu dziecku?


    Alutko,

    Dlaczego to zrobiłem?
    Świadomie dałem się podporządkować, bo uznałem, że poznałem kogoś dużo lepszego ode mnie, kto i mi pomoże stać się lepszym człowiekiem.
    Myślałem, że zawsze uda się znaleźć kompromis, jednak to nie miało miejsca, gdyż liczyło się zdanie tylko jednej strony.
    Gdy dochodziło do kłótni, zawsze zamykała ją argumentem, którego nie miałem już ochoty podważać, gdyż skończyłoby się to tylko jednym, rozstaniem.
    I jak głupi zawsze odpuszczałem byle tylko ona była szczęśliwa.
    To manipulacja, teraz to wiem.
    Wtedy myślałem, że to miłość.

    Staram się wychowywać dziecko najlepiej, jak potrafię.
    Ustaliliśmy, że wszystkie sprawy sporne najpierw uzgodnimy sami, a później zakomunikujemy dziecku.
    Oczywiście tak nie jest, bo ja nie jestem dla dziecka a tym bardziej dla żony autorytetem.
    Według niej oczywiście.
    Gdy uda mi się postawić na swoim, to dowiaduję się, że jestem nieodpowiedzialny, że burzę jej model wychowania dziecka i jak nie będzie mnie w domu, to on nie będzie jej słuchać.
    Tak w skrócie.
    Wiem, że jest słabo, bardzo slabo, ale nie potrafię go zostawić samego, szczególnie z powodu charakteru mojej pracy. Gdy ostatnim razem spakowałem się i chciałem wyjść, to syn dowiedział się, że ojciec woli być sam, niż spędzać czas z nim, że wolę kolegów, alkohol i dupy, niż zostać z nim i z matką w domu.
    I pękłem widząc zapłakanego trzylatka odciągajacego mnie od drzwi i mówiącego, żebym został.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kamil0701 ~Kamil0701
    ~Kamil0701
    Napisane 05 lipca 2019 - 01:44
    ~Pf napisał:
    Sobie. Robi przede wszystkim sobie.
    Ale Kamil robi terapię i potrzebuje terapii.
    Nie forumowej.
    Terapeuta pomoże mu postawić pytania, znaleźć odpowiedzi. By sam do nich doszedł. Do takich, które pozwolą Kamilowi odnaleźć i wybrać najlepszą dla niego, a nie dla innych, wersję siebie.
    Tutaj Kamil tego nie znajdzie. Tu znajdzie tylko punkty widzenia i opinie, daleko oderwane od niego samego.
    Alutko,
    "Dlaczego" to dobre pytanie. Ale pod warunkiem, że nie kryje się za nim własna, subiektywna ocena pytającego.
    Gdy czegoś nie rozumiemy, nie potępiajmy tego tylko dlatego, że nie rozumiemy. Mamy prawo nie rozumieć.
    @ Kamil: dobrze, że robisz terapię. Żaden wstyd ani ujma. Wręcz przeciwnie. To pierwsza iskra odwagi. Nie pozwól jej w sobie zgasnąć. Nie patrz na posunięcia innych, by je naśladować. To twój okręt, Ty trzymasz ster, ocean czeka, by być takim, jakim go przemierzysz.
    Dasz radę.


    Pf,

    Dziękuję.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Ona ~Ona
    ~Ona
    Napisane 05 lipca 2019 - 05:58
    Na razie pokazałeś synowi, że należy ulegać szantażowi...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 05 lipca 2019 - 07:51
    odpowiedziałeś, na pytanie dlaczego?,
    nie dlatego, że ja sama Ci je zadałam,
    i tu akurat pytający, jest nieistotny,
    ale dlatego, że sam je sobie zadajesz od lat..

    "Oczywiście tak nie jest, bo ja nie jestem dla dziecka a tym bardziej dla żony autorytetem."

    gdy staniesz się autorytetem dla żony, automatycznie będziesz dla dziecka,
    jeśli uważasz, że syn, bardziej potrzebuje,
    Twojej fizycznej obecności, niż autorytetu ojca,
    to oczywiście, można tak wychowywać dziecko,
    a nawet bezstresowo, czyli żeby nigdy nie płakało.

    gdy jednak uznasz, że czasami, należy mu czegoś odmówić, by w przyszłości otrzymało znacznie więcej, a w zasadzie wzorzec postępowania na życie, to wiele łatwiej będzie Ci to zrealizować..

    gdy oddawałam sama syna do przedszkola,
    to uczepił się framugi i krzyczał: mamo! nie zostawiaj mnie tutaj.
    gdy zostawiałam go w szpitalu: nie odchodź,
    każdemu łza ciśnie się do oka, no, ale przecież wiem, że tak trzeba czasami..

    "Gdy ostatnim razem spakowałem się i chciałem wyjść, to syn dowiedział się, że ojciec woli być sam, niż spędzać czas z nim, że wolę kolegów, alkohol i dupy, niż zostać z nim i z matką w domu."

    to nawet, trudno skomentować, biedne, to wasze dziecko..
    @Pf napisał:
    "Nie patrz na posunięcia innych, by je naśladować. To twój okręt, Ty trzymasz ster..."

    no chyba, nie bardzo..
    nie wolno Ci, samemu wyjechać?
    nie wolno Ci, samemu z dzieckiem wyjechać?

    znikam, ze swoim prawem niezrozumienia,
    pojąć tego nie mogę..
    hej




    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Rafał35 ~Rafał35
    ~Rafał35
    Napisane 05 lipca 2019 - 09:28
    Kamil,
    Twoja sytuacja jest jednak diametralnie inna od mojej, niech moja postawa nie będzie dla Ciebie jakimkolwiek punktem odniesienia.
    Mi żona nigdy nie mówi co mam robić albo czego nie. Mam w naszym małżeństwie (bo trudno tu mówić o związku) mnóstwo przestrzeni dla siebie i swoich zainteresowań. To nie był też mój pierwszy "samotny" wyjazd. Zajmujemy się dzieckiem oboje, często nawet spędzamy czas w trójkę. Nigdy nie nastawiamy przeciwko sobie dziecka (chociaż nie wiem jak w przypadku żony byłoby po ewentualnym rozwodzie), jako rodzice mamy zawsze wspólne stanowisko. Zawsze odnosimy się do siebie z szacunkiem.
    Wyjazd pomógł na chwilę, ale uczuć oszukać się nie da.
    W życiu nie zawsze otrzymujemy wszystko, a nawet jeśli to rzadko w tym samym czasie. Nie ma co się jednak fiksować na jednej kwestii, jest dużo płaszczyzn, na których można się realizować. Dzięki własnej terapii (brawo Kamil za tą decyzję) odkryłem w sobie mnóstwo zainteresowań i pasji, którym teraz zamierzam się poświęcić.
    Co dalej z małżeństwem? Tak jak pisałem, nie jestem w stanie rozbić córce rodziny, więc wybieram życie na 80%. Tak jak pisałem wcześniej - dużo łatwiej byłoby mi zostawić patologiczną jędzę niż dobrego człowieka, który na dodatek się stara.
    Wiadomo, dziecko otrzyma kiepski wzorzec rodziny, w którym rodzice nie okazują sobie uczuć, ale wydaje mi się (może niesłusznie), że jest to lepsza opcja niż wchodzenie w dorosłość z łatką dziecka rozwodników. Może jak będzie starsza zmiany staną się bardziej możliwe.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Ona ~Ona
    ~Ona
    Napisane 05 lipca 2019 - 12:48
    Łatka dziecka rozwodników.
    Przerażające, że ktoś może tak postrzegać świat.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 05 lipca 2019 - 12:51
    Podjęłam taką samą decyzję,
    bliskie jest mi to, co piszesz..
    nie zgadzam się jednak z ostatnim zdaniem:
    " Może jak będzie starsza, zmiany staną się bardziej możliwe."
    może...
    ale też,
    zależy od tego, jak zareagujesz, gdy spotkasz brakujące 20 %, wiek dziecka, nie ma z tym nic wspólnego,
    a przynajmniej, nie ułatwia..

    jest coś, w tym co piszesz, spokojnego i przemyślanego..
    bez żadnych już pytań..
    dodać jednak muszę, że sympatię zawsze można okazywać i nie ma czegoś takiego, jak łatka dziecka rozwodników, to nie zależy od rozwodu, a od rodziców..

    wszystkiego dobrego Rafale..
    hej





    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Rafał35 ~Rafał35
    ~Rafał35
    Napisane 05 lipca 2019 - 14:04
    ~Ona napisał:
    Łatka dziecka rozwodników.
    Przerażające, że ktoś może tak postrzegać świat.


    Miałem nie odpisywać, bo w swoich poglądach jesteś bardzo radykalna, a z takimi osobami dyskusja jest skazana na niepowodzenie, ale stwierdziłem, że warto pokazać tu inną perspektywę.
    Naprawdę, nie wiem co w tym przerażającego. Dzieci między sobą bywają bardzo bezpośrednie i walą prosto z mostu, a fakt rozwodu nie jest czymś, co bezproblemowo się ukryje. Córka musiałaby się mierzyć z pytaniami dlaczego jej rodzice nie mieszkają razem i tym podobnymi - mamy na osiedlu takie dziecko, już po przedstawieniu się opowiada o swojej sytuacji rodzinnej, jakby miało potrzebę tłumaczenia się :(
    Znam bardzo mało byłych par, które pozostają w przyjaznych stosunkach po rozstaniu, zazwyczaj jest to większa lub mniejsza nienawiść.
    Dziecko po rozwodzie ekstremalnie rzadko spędza czas z obojgiem rodziców jednocześnie, nie mówiąc już o świętach, feriach czy wakacjach. Zazwyczaj musi ten czas dzielić między jednym a drugim rodzicem i to wyłącznie wtedy, gdy jedno nie utrudnia kontaktów drugiemu (a jest to przecież nagminne, dzieci bywają kartami przetargowymi w różnych sprawach okołorozwodowych).
    Dziecko bardzo często staje się stroną konfliktu, zastępczym mężem/żoną, przyjacielem, spowiednikiem.
    Naprawdę, wolę żyć w lekkim odrętwieniu blisko mojego dziecka niż ryzykować (bo nie wiem jak będzie - wszystko powyżej to oczywiście czarny scenariusz, ale trzeba brać pod uwagę każdą ewentualność) walkę o jakikolwiek kontakt z nią. Wiem, że są prawne środki, które pozwalają to wyegzekwować, ale spotkania z dzieckiem w asyście policji brzmią tragicznie.
    Nie rozumiem jak można w łatwy sposób podchodzić do decyzji o rozwodzie (nie licząc sytuacji patologicznych typu przemoc domowa czy alkoholizm któregoś z małżonków), ale widocznie nie wszystko da się zrozumieć.
    Rozwód nie musi być traumą dla dziecka, to zależy od postawy OBU rodziców. Ja mogę odpowiadać jedynie za siebie, a na postawę drugiej strony wpływ mam bardzo ograniczony.
    Jestem drugim mężem mojej żony. Stosunki między nią a jej byłym można streścić dwoma słowami - czysta nienawiść. Nie znam genezy jej powstania, ale z pewnością obie strony nie robią od lat choćby kroku, żeby unormować stosunki.
    Ja się Kamilowi nie dziwię, że pomimo takiej sytuacji w domu nie odchodzi od żony, po rozwodzie prawdopodobnie wcale lepiej nie będzie.

    Alutka - również życzę wszystkiego dobrego i dziękuję za każdy Twój komentarz.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 05 lipca 2019 - 14:58
    "Alutka - również życzę wszystkiego dobrego i dziękuję za każdy Twój komentarz."
    @Rafale35,
    czasami, niewiele brakuje do 80%,
    jak zaczniesz schodzić poniżej, to wołaj!
    zawsze przyjdę nad brzeg..

    Panie, Panowie,
    jutro wyjeżdżam na urlop, na 2 tygodnie, detoks od internetu,
    to taka informacja, dla tych, którzy, boją otworzyć się lodówki, żeby mnie nie zobaczyć :D

    absolutnie wszystkim z forum,
    oderwania od realu, na chwilę chociaż..

    hej

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aniołek ~Aniołek
    ~Aniołek
    Napisane 06 lipca 2019 - 09:49
    ~Kamil0701 napisał:

    (...)
    Staram się wychowywać dziecko najlepiej, jak potrafię.
    Ustaliliśmy, że wszystkie sprawy sporne najpierw uzgodnimy sami, a później zakomunikujemy dziecku.
    Oczywiście tak nie jest, bo ja nie jestem dla dziecka a tym bardziej dla żony autorytetem.
    (...)
    Gdy uda mi się postawić na swoim, to dowiaduję się, że jestem nieodpowiedzialny, że burzę jej model wychowania dziecka i jak nie będzie mnie w domu, to on nie będzie jej słuchać.
    Tak w skrócie.
    Wiem, że jest słabo, bardzo slabo, ale nie potrafię go zostawić samego, szczególnie z powodu charakteru mojej pracy.

    Kamilu,
    Kilka słów ode mnie...
    Powody, dla których żona stworzyła, jak piszesz, "swój model wychowania" mogą być różne. Absolutnie jej nie usprawiedliwiam i uważam, że w kwestiach wychowawczych rodzice powinni mówić jednym głosem, ale usłyszałam niedawno rozmowę dwóch mam, która daje do myślenia.
    Ojciec często nieobecny, z uwagi na charakter pracy, przyjeżdzając do domu burzy ustalone czasami tylko przez mamę zasady, pozwalając dziecku " na wszysko", obsypuje prezentami. Stawia się w roli tego dobrego, a mama to ta, która ciągle czegoś chce -zły.
    Kobieta, która opowiadała o tym swojej przyjaciółce również wskazywała na podważanie SWOJEGO autorytetu.Twierdziła, że gdy on wyjeżdża to dziecko w ogóle jej nie słucha i pewnie tak jest, bo synek tej kobiety był wprost nie do opanowania. Obserwowałam je później z oddali.
    Podobnie może być u Ciebie w tej kwestii.
    Natomiast Wasza relacja to już całkiem inna para kaloszy :-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Agnieszka ~Agnieszka
    ~Agnieszka
    Napisane 06 lipca 2019 - 20:23
    Kobietko, nie wiem czy masz ochotę jeszcze wracać do sprawy tego starszego faceta, przydarzyła mi się bardzo podobna "fascynacja" ale jestem na etapie, gdy ciągle jeszcze nie mam spokojnej głowy. Nasze historie są wręcz identyczne, zgadza się prawie wszystko. Nawet te różnice między nami i poczucie, że i tak byśmy do siebie słabo pasowali ("polar opposite" i pożądanie - potwierdzone zjawisko, jednak podobno takie związki się czasem udają). Tylko ta zmiana w zachowaniu nastąpiła najpierw u mnie i była oczywiście zupełnie odwrotna do tego co naprawdę czułam. Przytłoczenie chemią, stres, obciążenie moralne... Długo by opowiadać tę historię - niby niewiele się tam wydarzyło, a jednak to skomplikowane.
    Następnym razem to on mnie potraktował z rezerwą, jakby pierwszy raz na oczy widział - całkowita obojętność z jakąś nutą jakby lekceważenia. Trochę się poczułam jak intruz. Miałam intencję się zrehabilitować, choć chyba za mało odwagi na to i zwątpiłam że jemu w ogóle robi różnicę czy będziemy mieli miły kontakt.
    A mogę zapytać jak on właściwie sygnalizował zainteresowanie i jak Ty na to reagowałaś? Jak zachowywałaś się wobec niego po tym ochłodzeniu kontaktu?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 08 lipca 2019 - 13:34
    @Aga, z wiadomych przyczyn nie podam Ci dokładnych opisów zachowań tego faceta ani też jego słów kierowanych do mnie (zwłaszcza, że się już zapędziłam w dawaniu detali o sobie i miałam naprawdę się już tu nie udzielać ;) ), ale coś niecoś opiszę.

    Chociaż nie wiem, czy umiem. Jak to określiłaś: "niby niewiele się tam wydarzyło, a jednak to skomplikowane".
    Rozmawiałam niedawno z tutejszym Rafałem o takim jednym filmie i przy okazji stwierdziłam, że doskonale oddaje istotę chemii między kobietą a mężczyzną - że to się nie dzieje za pomocą słów, ale raczej pomiędzy. Tak było w moim przypadku. Właściwie wszystko, co ten facet mi zrobił, zrobił mi oczami (cholera, naprawdę). Jak już nam się zdarzyło w siebie "wgapić", to wpadaliśmy praktycznie w jakiś rodzaj hipnozy, po czym i jemu i mi robiło się bardzo niezręcznie. W pewnym momencie i tego unikaliśmy.

    Byłam na jego punkcie przewrażliwiona. Często nawet zdawałam sobie sprawę, że moje reakcje na niektóre z jego zachowań są do nich całkowicie nieadekwatne, ale nie dawałam sobie rady z emocjami i nie zawsze potrafiłam je ukrywać. Byłoby wielką przesadą, gdybym stwierdziła, że mnie jakoś "skrzywdził", ale potrafił być okrutny. Generalnie, w chwilach, kiedy był na mnie... obrażony(?) potrafił uprawiać bardzo wysublimowaną i dyskretną formę ostracyzmu (np. kiedy wchodził do pomieszczenia, w którym siedziałam, obracał głowę w kierunku moich współpracowników i się z nimi witał, mnie nie obrzucając przy tym nawet spojrzeniem). To i wiele innych, długo by pisać. Wszystko to przeplatane okresami, kiedy był wobec mnie bardzo miły - zagadywał mnie i tryskał dobrym humorem. Rzucał przeróżne aluzje w moim towarzystwie, często też negatywnie wypowiadał się o swojej żonie. Tak wprost, na spędzenie czasu poza firmą, zaprosił mnie raz.

    Jak reagowałam? To zależy. Bywałam na niego jednak wściekła (co tak naprawdę było maską na zranienie, bo i często przez niego płakałam). Czasami było dla mnie jasne, że w coś pogrywa (chociaż pewna nie jestem, tak mi się wydawało w tamtych chwilach), że chce mi coś zademonstrować, że się... mści? Nie mam pojęcia.

    W każdym razie, po takiej dawce ignorowania (przy jednoczesnym podrywaniu moich koleżanek na moich oczach chociażby) dostawał ode mnie najczęściej wiaderko lodu na głowę. Nawet nie umiałam się wtedy do niego uśmiechać, zwłaszcza, że - wydaje mi się - czasami widział, że robi mi przykrość i "bawił" się dalej.

    Z perspektywy czasu tak sobie myślę, że może nie miał też znowu aż takich złych intencji. Wszystko między nami było bardzo trudne, ciężko nam się rozmawiało (mam wrażenie, że tak ja jak i on się przy tym jednak stresował, to była zbyt wielka dawka hormonów). Czasem może po prostu chciał "pokazać", że fajny z niego facet i stąd na przykład te demonstracyjne flirty z innymi (ja to, niestety, odbierałam jak manipulacje). No nie umiał mnie ewidentnie "ugryźć", ja go też nie.

    Jeśli mogę Ci coś poradzić, to chyba tylko szczerą rozmowę, na którą akurat w moim przypadku się bohater tego wątku nie zdecydował. Z tych naszych niedomówień wytworzyła się mała katastrofa, którą w końcu ciężko było znieść (chyba dla obu stron).
    Wydaje mi się, że jego chłód niekoniecznie musi oznaczać niezainteresowanie, być może jest tylko zraniony (podobnie jak niegdyś ja).
    Pytanie tylko, czy chcesz w to "iść"? Bo jeśli nie, to pewnie lepiej zamknąć te drzwi i więcej za siebie na patrzeć.

    Tych podobnych historii trochę jest, sama trafiłam na kilkanaście, kiedy robiłam research-e w google i próbowałam gościa zrozumieć ;) Tak tu zresztą trafiłam.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Bohater wątku ~Bohater wątku
    ~Bohater wątku
    Napisane 09 lipca 2019 - 23:21
    "Jeśli mogę Ci coś poradzić, to chyba tylko szczerą rozmowę, na którą akurat w moim przypadku się bohater tego wątku nie zdecydował."

    Ta rozmowa aktualna? Jeśli tak, to podaj swojego maila. Ja Cię rozpoznaję na 100%.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Ada ~Ada
    ~Ada
    Napisane 10 lipca 2019 - 08:01
    Jeśli rozpoznajesz na 100% to i kontakt masz więc do dzieła.
    Zaskocz.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 10 lipca 2019 - 10:19
    Trochę niedowierzam, trochę jestem przerażona ewentualnością rozpoznania, ale ok, proszę:
    kobietkazforum@gmail.com

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Agnieszka ~Agnieszka
    ~Agnieszka
    Napisane 10 lipca 2019 - 10:42

    Kobietko - dziękuję, że jednak zdecydowałaś się mi odpisać, mam teraz trochę wyrzuty sumienia, że Cię ciągnęłam za język... A może to się wcale nie skończy źle?
    Miałam już gotową odpowiedź w głowie, ale... na razie się powstrzymam.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 11 lipca 2019 - 19:56
    @Aga, jeśli chcesz pogadać, to możesz do mnie napisać prywatnie, maila znasz :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kamil0701 ~Kamil0701
    ~Kamil0701
    Napisane 13 lipca 2019 - 00:00
    ~Rafał35 napisał:
    Kamil,
    Twoja sytuacja jest jednak diametralnie inna od mojej, niech moja postawa nie będzie dla Ciebie jakimkolwiek punktem odniesienia.
    Mi żona nigdy nie mówi co mam robić albo czego nie. Mam w naszym małżeństwie (bo trudno tu mówić o związku) mnóstwo przestrzeni dla siebie i swoich zainteresowań. To nie był też mój pierwszy "samotny" wyjazd. Zajmujemy się dzieckiem oboje, często nawet spędzamy czas w trójkę. Nigdy nie nastawiamy przeciwko sobie dziecka (chociaż nie wiem jak w przypadku żony byłoby po ewentualnym rozwodzie), jako rodzice mamy zawsze wspólne stanowisko. Zawsze odnosimy się do siebie z szacunkiem.
    Wyjazd pomógł na chwilę, ale uczuć oszukać się nie da.
    W życiu nie zawsze otrzymujemy wszystko, a nawet jeśli to rzadko w tym samym czasie. Nie ma co się jednak fiksować na jednej kwestii, jest dużo płaszczyzn, na których można się realizować. Dzięki własnej terapii (brawo Kamil za tą decyzję) odkryłem w sobie mnóstwo zainteresowań i pasji, którym teraz zamierzam się poświęcić.
    Co dalej z małżeństwem? Tak jak pisałem, nie jestem w stanie rozbić córce rodziny, więc wybieram życie na 80%. Tak jak pisałem wcześniej - dużo łatwiej byłoby mi zostawić patologiczną jędzę niż dobrego człowieka, który na dodatek się stara.
    Wiadomo, dziecko otrzyma kiepski wzorzec rodziny, w którym rodzice nie okazują sobie uczuć, ale wydaje mi się (może niesłusznie), że jest to lepsza opcja niż wchodzenie w dorosłość z łatką dziecka rozwodników. Może jak będzie starsza zmiany staną się bardziej możliwe.


    Rafał35,

    Wiem, że Twoja sytuacje różni się od mojej, jednak podzielam Twój punkt widzenia na wiele kwestii.
    Patrzysz na swoje małżeństwo z odpowiednim dystansem, co sprzyja podejmowaniu świadomych decyzji, czego mi jeszcze brakuje, ponieważ duży wpływ na to, co robię wciąż mają emocje.
    Wkrótce znowu wyjeżdżam do pracy, więc czekają mnie kolejne dwa miesiące hibernacji, które niczego nie wniosą.
    Moja żona jest zdania, że jeżeli ja się będę o nią starał, okazywał uczucia, pokazywał, że mi zależ, to wszystko się ułoży.
    A ja nawet nie czuję potrzeby, żeby to robić.
    Trudno mi nawet określić stan, w jakim jestem.
    Nie czuję się dobrze w miejscu, w którym obecnie jestem.
    Mój terapeuta po analizie mojej sytuacji stwierdził, że nie tylko ja potrzebuję terapii, bo żona ma problemy, jednak mimo kilku rozmów ona nie zamierza iść na terapię, co ostatecznie doprowadzi do kolejnego konfliktu.
    Nawet ultimatum nie pomogło.
    To tylko kwestia czasu.
    Przynajmniej według psychologa.
    Spotkałem się z prawnikiem, zaczynam pisać pozew.
    Nie wiem, co z tego wyjdzie i czy zdecyduję się go złożyć, jednak wolę zacząć coś robić niż siedzieć bezczynnie i czekać na kolejną awanturę.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Daro ~Daro
    ~Daro
    Napisane 13 lipca 2019 - 21:40
    Żaden terapeuta czy wyjazd nie naprawi czegoś czego nie ma. To tylko zagłuszanie i przerzucanie odpowiedzialności.
    Czas się przyznać przed samym sobą, że wasze małżeństwa, związki czy jak je zwał są do bani.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy