Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

zakochałam się w żonatym, mam chłopaka...

Rozpoczęte przez ~kobietka, 26 lut 2019
  • avatar ~Rafał35 ~Rafał35
    ~Rafał35
    Napisane 28 maja 2019 - 11:29
    ~kobietka napisał:
    Ty masz zdiagnozowaną osobowość narcystyczną? Czy używasz tylko tego "narcyzmu" jako opisu pewnych zachowań?


    Nie mam :) Mam - jak każdy zresztą - rys narcystyczny, który uaktywnił się szczególnie po terapii. Wcześniej najbliżej mi było do osobowości oralnej (wiem jak to brzmi :)), ale był to raczej wiodący rys wynikający z niedoboru uczuć matczynych, a nie jakiś typ osobowości. Rys narcystyczny przejawia się tym, że moje ego ma skłonność do nadmiernego puchnięcia (pamiętaj - byłem typowym "projektem dziecko", kimś, kto miał być idealny) i muszę na nie uważać ;) Moje dzieciństwo było mocno niestandardowe (z różnych względów nie mogę o tym pisać w szczegółach na publicznym forum), stąd nawet mnie trudno jest rozgryźć samego siebie :)

    ~kobietka napisał:
    Jeszcze jedno - potrafisz być ciepły i czuły sam z siebie, czy raczej jesteś tylko "biorcą" miłości drugiej strony?


    Moja córka mogłaby Ci odpowiedzieć na to pytanie :)
    Potrafię być ciepły i czuły, uwielbiam przytulanie, jestem wielkim fanem całowania. Gdy bywałem zakochany to zawsze bardzo mocno to okazywałem.
    I - tu Cię zaskoczę - bywam bardzo empatyczny (czego klasyczny narcyz nie doświadcza). Często zdarza mi się też wzruszać, płakać na filmach.

    ~kobietka napisał:
    Naprawdę miałabym wyrzuty sumienia na... resztę życia ;) (serio, potrafię tak).


    Zastanawiałaś się kiedyś z czego się bierze ta Twoja "umiejętność" ? :)
    Nie uważam, że wyrażenie swojego zdania na temat niepowiązany z nikim personalnie to coś za co trzeba przepraszać (nie wierzę w horoskopy i znaki zodiaku i nie widzę powodu, żeby chować się z tym przekonaniem by kogoś nie "urazić" - uraza z takiego powodu byłaby dla mnie zresztą czymś absurdalnym, równie dobrze ktoś może się obrazić na mnie za to, że się nie maluję i że nie chodzę w sukienkach).

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aniołek, który niby wyszedł :-) ~Aniołek, który niby wyszedł :-)
    ~Aniołek, który niby wyszedł :-)
    Napisane 28 maja 2019 - 19:02
    ~Pf napisał:

    @Aniołku,
    :))
    /trzymam kciuki ku górze i szczerzę szpary między zębami/

    Pf, wiesz mi też był znany utwór Alutki ;-) i bardzo ciekawe jest to o czym piszecie z Pytaniem :-) Cieszę się, że jesteś taki radosny i że tak się uśmiechasz. Człowiek radosny to człowiek szczęśliwy :-)) Niebawem przybywam do miasta z panterami więc szykuj się na piwo ;-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aniołek, który niby wyszedł :-) ~Aniołek, który niby wyszedł :-)
    ~Aniołek, który niby wyszedł :-)
    Napisane 30 maja 2019 - 01:06
    ~kobietka napisał:

    @Aniołeczku, jak już obejrzysz, to napisz, jakie masz wrażenia :) Chociaż nie wiem, czy to nie jest to "zaciąganie" na stronę ateizmu? Byłabym niezłą hipokrytką ;) Ale ciekawa jestem strasznie, co na to powiesz i jak się odniesiesz - właśnie jako wierząca :)

    Kobietko, starałam się bardzo uważnie obejrzeć polecany przez Ciebie i niezwykle interesujący film w odcinkach :-) Zastanawiająca jest dla mnie pewność, z jaką Hawking stwierdza, że po śmierci nie ma nic. Że można prawami natury wszystko wytłumaczyć. W filmie jest pewna nieścisłość i zamierzam się jej przyjrzeć ponownie. Miejsce, gdy mowa jest o materii i energii i jeszcze jednym czynniku, którego w tej chwili nie pamiętam. A może to nie jest nieścisłość tylko mój brak wiedzy? Moja czarna dziura? Nie wiem, ale ten film spowodował, że drążę temat :-)
    Wielki Wybuch, coraz większa wiedza, którą człowiek posiada czy prawa natury ..nie dowodzą nieistnienia Boga. Pisałam nawet wcześniej o SILE, której nikt nie widział i myślę że mój aniołkowy Bóg jest właśnie taką SIŁĄ, ENERGIĄ i MIŁOŚCIĄ :-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 31 maja 2019 - 18:48
    Drogi @Aniołku,
    czy żyłabyś inaczej, gdybyś nie wierzyła?
    no, ja wiem, że trudno to sobie wyobrazić,
    jak mi, jest trudno sobie wyobrazić sobie,
    jak to jest wierzyć?

    nie ja dokonałam wyboru,
    urodziłam się w rodzinie ateistów,
    żadne z dziec,i w mojej najbliższej rodzinie, nie jest nawet ochrzczona,

    nie wyobrażam sobie być z katolikiem praktykującym,
    nie wyobrażam sobie być z człowiekiem, który nie śmieje się, z tego co ja,
    nie wyobrażam sobie być z człowiekiem, który słucha innej muzyki, niż ja..

    nigdy, nie byłam..
    a mimo, tego, nie gwarantuje to powodzenia w miłości :D
    obustronnym,
    bo, o tym chyba tu sobie piszemy..

    jak kochać i być kochanym, jednocześnie!
    to zdarza się raz na milion!

    i to mnie też, zawsze zastanawia,
    dlaczego ludzie, tak rozpaczają, że małżeństwo im nie wyszło, kiedy, tak wiele rzeczy w życiu im nie wychodzi?
    to tylko jedna z wielu rzeczy..

    bo, uwiesili się na czymś innym, niż na sobie samym!
    i to był błąd.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 31 maja 2019 - 22:26
    Rafał napisał:
    Wcześniej najbliżej mi było do osobowości oralnej (wiem jak to brzmi :)


    Nie chciałabym wchodzić w rolę eksperta (ukończyłam studia psychologiczne - ale od teorii do praktyki to jeszcze daleko). No ale na pewno uczyli nas np. o "teorii gier" (którą, zresztą, bardzo lubię, bo jest bardzo "naukowa" :)). No i w zaczątku tej teorii każdy z ludzi ma trzy składniki osobowości - "dziecka", "rodzica" i "dorosłego".

    Nie trudno się zorientować, jak te składniki rozkładają się właśnie w Tobie...

    "Dziecko" - takie skulone, zagonione do kąta, wiecznie krytykowane, przez co bardzo mu się kurczy poczucie własnej wartości (tej prawdziwej, bezwarunkowej, wynikającej z miłości).

    "Rodzic" - ten surowy, chłodny, który tylko wymaga i na wszystko patrzy złym okiem.

    Stanem docelowym (i najbardziej zdrowym) dla każdego jest "dorosły". Gdybym była Twoją terapeutką - postarałabym się pewnie, żebyś zobaczył w sobie i to dziecko i tego rodzica - i żebyś z tej pozycji rodzica spojrzał na siebie delikatnie, łaskawie, ale i odpowiedzialnie - i to jest właśnie ten "dorosły".

    Od tego, jak patrzymy na siebie, zależy też, zresztą, jak patrzymy na innych - to taka współzależność.

    Wrócę jeszcze do tego Twojego zachowania, że jeśli ktoś jest dla Ciebie "nieciekawy" to robisz grymas i ucinasz rozmowę jak najprędzej. Tak obiektywnie patrząc - czemu? Czy to Ci w czymkolwiek "zagraża", żeby zaraz uciekać? Porozmawiaj sobie czasem z "Panem Zbyszkiem" z kotłowni o tym, że tak gorąco jest albo "zima i piździ złem" - w jaki sposób to wpływa na Twoje własne poczucie wartości, że ta rozmowa taka "banalna" jest? To, że Cię od tego odrzuca - to nie "dorosły" - to ten surowy "rodzic" jest. Pomyśl o tym.

    Rafał napisał:
    Zastanawiałaś się kiedyś z czego się bierze ta Twoja "umiejętność" ? :)


    Jasne. Wiem, z czego - z moich doświadczeń w okresie dojrzewania. (Mam jakąś świadomość i nawet wiedzę - ale i nie jestem całkiem odporna na... emocje).

    Otworzę się, w takim razie, i ja. Przeżyłam dosłowne piekło w wieku gimnazjalnym. Miałam swojego "fana", który moje życie - w tamtym chociaż okresie - zamienił w piekło.

    Coś, co na pewno pozostawiłoby ślad na psychice każdego - była taka przerwa, pomiędzy lekcjami, kiedy ten chłopak ściągnął mi majtki - przy aprobacie innych osób. Nikt mnie wtedy nie obronił - taka sobie pozostałam poniżona.

    Nie mówiłam wtedy o tym rodzicom - chociaż zdarzało mi się po prostu "płakać" i "poddawać" - ale też wymyśliłam sobie sposób unikania problemu - te trzy lata gimnazjum spędziłam, dosłownie, w szafie na strychu, ukrywając się przed wszystkimi - nikt o tym nie wiedział.

    Jak byłam zdolna, tak zdałam te klasy nawet lepiej niż większość - chociaż ze "złym" zachowaniem z powodu na nieciekawą frekwencję.... trochę zabawne, co? Bo i nikt mi nie pomógł - byłam bardzo młodą, bardzo wrażliwą dziewczynką, która krzywdy i komarowi by nie zrobiła - no ale to oczywiście życie musiało po mnie przejechać czołgiem, a każdy mnie tylko ocenił "według odgórnych standardów".

    Nienawidzę nikomu robić przykrości (chociaż jestem świadoma, że to jest, poniekąd, moja projekcja siebie właśnie).
    Na tym polu super-łatwo można mną manipulować i to z pewnością moja największa słabość.

    @Aniołku, odpiszę Ci jutro bo mi się coś zapłakało...
    :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Supernowa ~Supernowa
    ~Supernowa
    Napisane 31 maja 2019 - 22:33
    @kobietko, to ogromnie przykre co Cie spotkało w szkole...
    Dlaczego jednak nie powiedziałaś o tym rodzicom...?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 31 maja 2019 - 23:13
    Ciężko to wytłumaczyć. Było mi wstyd. Ja nie chciałam, żeby ktokolwiek (jeszcze) o tym wiedział - wybrałam ucieczkę.
    Tak jak piszę - ja wtedy byłam jeszcze bardzo młodziutka i bardzo niedojrzała - to był zupełnie inny poziom świadomości niż mam teraz.
    Wiem jedno - gdybym miała córkę/syna i zauważyłabym coś podobnego (bo - w pewnych "półśrodkach" - ja krzyczałam, że coś jest nie tak) - to w życiu bym tego nie zignorowała.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Rafał35 ~Rafał35
    ~Rafał35
    Napisane 01 czerwca 2019 - 09:08
    ~kobietka napisał:
    No i w zaczątku tej teorii każdy z ludzi ma trzy składniki osobowości - "dziecka", "rodzica" i "dorosłego".
    Nie trudno się zorientować, jak te składniki rozkładają się właśnie w Tobie...


    To też na przestrzeni lat uległo zmianie.
    Oczywiście na terapii mnóstwo o tym rozmawialiśmy. Zdrowym stanem jest taki, w którym rodzic jest zarówno wspierający, kochający, jak i wymagający. Ja znałem jedynie tego krytykującego i wymagającego i taki był też mój wewnętrzny rodzic. Wewnętrzne dziecko istotnie było skulone i wystraszone, jego pomysły i inicjatywy torpedował rodzic, narzucał mu sztywne ramy, w których mogło się poruszać.
    Dziecko zyskało dużo więcej swobody. Wykształciłem w sobie również rodzica wspierającego - zyskał twarze osób, które są dla mnie synonimem wolności. Pojawił się również "dorosły".
    Obecnie wygląda to tak:
    - pojawia się jakiś szalony pomysł ("dziecko")
    - moja głowa najpierw go torpeduje ("krytykujący rodzic", mający twarz mojej mamy), a potem mój komitet wspierający mówi "nie słuchaj tego sztywniaka, zrób to co czujesz, nic się nie stanie"
    - dorosły podejmuje decyzje, ważąc argumenty każdej ze stron.
    Psychoterapia to świetna sprawa, pokazała mi jak budować pewność siebie u własnego dziecka, jak z nim rozmawiać by nie bało się życia tak jak bałem się ja.

    ~kobietka napisał:
    Porozmawiaj sobie czasem z "Panem Zbyszkiem" z kotłowni o tym, że tak gorąco jest albo "zima i piździ złem" - w jaki sposób to wpływa na Twoje własne poczucie wartości, że ta rozmowa taka "banalna" jest? To, że Cię od tego odrzuca - to nie "dorosły" - to ten surowy "rodzic" jest. Pomyśl o tym.


    Ee nie. Mój surowy rodzic z pewnością kazałby mi rozmawiać z każdym, znosić go i jego poglądy, udawać zainteresowanie - byle tylko rozmówca nie pomyślał o mnie czegoś złego (rodzice zawsze bardzo liczyli się z tym, co mówią i myślą o nich "inni").
    Obecnie bardziej opieram się na swoim wewnętrznym głosie - wyczuwam dyskomfort pojawiający się w trakcie rozmowy, rozpoznaję jego przyczynę, a potem dążę do jej zakończenia.
    Pracuję z ludźmi, odbywam setki rozmów dziennie i wysłuchiwanie cudzych utyskiwań na to, że boli ich kolano od wczoraj lub opowieści jak to całe popołudnie kosili trawnik pozbawiłoby mnie kompletnie sił :)

    ~kobietka napisał:
    Wiem jedno - gdybym miała córkę/syna i zauważyłabym coś podobnego (bo - w pewnych "półśrodkach" - ja krzyczałam, że coś jest nie tak) - to w życiu bym tego nie zignorowała.


    Podrążyłbym temat głębiej, ale nie wiem na ile chciałabyś się dalej publicznie odsłaniać. Podejrzewam, że długo musiałaś się zbierać, żeby o tym napisać. Nie chciałbym tego komentować tutaj na forum, płacz może świadczyć o tym, że mimo świadomości "problemu" nie do końca to przepracowałaś.
    Jeśli masz ochotę do napisz do mnie (nasz "romans" wejdzie w bardziej zaawansowane stadium):
    lifebeautifuldisaster@o2.pl

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pf ~Pf
    ~Pf
    Napisane 04 czerwca 2019 - 22:32
    ~Aniołek, napisał:

    Pf, wiesz mi też był znany utwór Alutki ;-) i bardzo ciekawe jest to o czym piszecie z Pytaniem :-) Cieszę się, że jesteś taki radosny i że tak się uśmiechasz. Człowiek radosny to człowiek szczęśliwy :-)) Niebawem przybywam do miasta z panterami więc szykuj się na piwo ;-)

    Radosność płynie z szlifowania świata podeszwami, czemu też namiętnie się oddaję, odrywając się od pozaświatów :)
    Ha! To niebawem będę musiał wrócić ;)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aniołek, który niby wyszedł :-) ~Aniołek, który niby wyszedł :-)
    ~Aniołek, który niby wyszedł :-)
    Napisane 05 czerwca 2019 - 20:16
    Pf, wracaj natychmiast :-) nie żebym promowała alkoholizowanie się, ale rozmowy przy kufelku odpowiednio schłodzonego piwa to jest to! A Ty maszerujesz i maszerujesz! Chociaż ja zrobiłam dziś 15.765 kroków, a dzień się jeszcze nie skończył :-)

    Kobietko, już wiem dlaczego wydawało mi się że Twój film zawiera nieścisłość :-)


    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pf ~Pf
    ~Pf
    Napisane 09 czerwca 2019 - 09:11
    @Aniołku, wróciłem oto.
    Jeżeli rzeczywiście masz ochotę i ma nadarzyć się okazja by pogadać przy szklaneczce, daj znać. Ja w najbliższym czasie ze względu na plany niestety raz będę, raz nie będę, ale może się uda:)
    Pozdrawiam:)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kamil0701 ~Kamil0701
    ~Kamil0701
    Napisane 12 czerwca 2019 - 12:25
    Rafał35,

    Postanowiłeś coś?
    Ja mam trochę inną sytuację, opisaną w innym wątku, jednak sposób, w jaki opisałeś swoją relację z żoną jest bardzo bliski temu, jak było i wciąż ma miejsce w moim małżeństwie.
    Robert1971 i Alutka bardzo mi pomogli w najgorszym dla mnie czasie, kiedy byłem na skraju załamania i jestem obecnie na etapie ustabilizowania sytuacji przed poinformowaniem żony o mojej decyzji.
    Cały czas tylko myślę o tym, co się stanie z moim synem.
    Jak on to wszystko odbierze.
    Tylko z jego powodu jeszcze to trwa.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kamil0701 ~Kamil0701
    ~Kamil0701
    Napisane 12 czerwca 2019 - 12:26
    ~Kamil0701 napisał:
    Rafał35,

    Postanowiłeś coś?
    Ja mam trochę inną sytuację, opisaną w innym wątku, jednak sposób, w jaki opisałeś swoją relację z żoną jest bardzo bliski temu, jak było i wciąż ma miejsce w moim małżeństwie.
    Robert1971 i Alutka bardzo mi pomogli w najgorszym dla mnie czasie, kiedy byłem na skraju załamania i jestem obecnie na etapie ustabilizowania sytuacji przed poinformowaniem żony o mojej decyzji.
    Cały czas tylko myślę o tym, co się stanie z moim synem.
    Jak on to wszystko odbierze.
    Tylko z jego powodu jeszcze to trwa.

    Zapomniałem o Aniołku ???? wybacz ????

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 12 czerwca 2019 - 20:58
    @Kamil0701, napisał:
    "Cały czas tylko myślę o tym, co się stanie z moim synem.
    Jak on to wszystko odbierze.
    Tylko z jego powodu jeszcze to trwa."

    Twój syn, odbierze to tak,
    jak oboje mu przedstawicie, oboje..
    a zatem najpierw musisz porozmawiać z żoną..
    a potem wspólnie ustalić wersję dla dziecka,
    i to jest sprawdzian dla rodziców, dla matki i ojca..
    wówczas dowiadujemy się dopiero, czy jesteśmy dobrymi rodzicami,
    czy myślimy o sobie, czy o dziecku..
    oczywiście, trudniej ma osoba porzucana, to dla niej egzamin życiowy, szkoda, że nikt nas nie uczy tego, ani w szkole, ani w domach rodzinnych..
    wszystko pod górkę..
    ale, wtedy to egzamin dla nas samych..

    są momenty w życiu, kiedy nikt nie pomoże kobiecie, trzeba zdać egzamin na bycie kobietą,
    są też takie momenty, gdy trzeba być mężczyzną, i już!
    nikt za nas tego nie zrobi..

    w Twoim przypadku, nie Ty decydujesz, jak na to, zareaguje Twój syn, a Twoja żona..
    ale, nie Ty, ponosisz za to odpowiedzialność, tylko ona..

    to nie jest nigdy tak, że rozwala wszystko, odchodzący,
    najczęściej porzucony, mimo, że tak naprawdę oboje..
    taka łamigłówka..

    ja sama, nigdy nie byłam porzucona, niemniej jednak, mam czelność oceniać innych porzuconych,
    a postawa mojego męża, jest dla mnie, i chyba już na zawsze pozostanie,
    największym
    podziwem, szacunkiem i definicją miłości..



    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Rafał35 ~Rafał35
    ~Rafał35
    Napisane 13 czerwca 2019 - 11:28
    Kamil0701 u mnie dalej stan zawieszenia - jest małżeństwo, a związku nie ma. Podeślesz linka do własnego wątku? Mądrych słów Roberta i Alutki nigdy dość :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kamil0701 ~Kamil0701
    ~Kamil0701
    Napisane 13 czerwca 2019 - 22:36
    ~Rafał35 napisał:
    Kamil0701 u mnie dalej stan zawieszenia - jest małżeństwo, a związku nie ma. Podeślesz linka do własnego wątku? Mądrych słów Roberta i Alutki nigdy dość :)


    Rafał35,

    Współczuję. Wydaje mi się, że chociaż w małym stopniu wiem, co czujesz.

    Link tutaj:

    https://facetpo40.pl/forum/moja-zona-nie-chce-seksu,zwiazek,1197,26,47

    Próbowałem dogrzebać się do pierwszych postów, jednak gdzieś mi umknęły.
    Dajesz sobie jeszcze czas na podjęcie decyzji?
    Czy zostajesz tu, gdzie jesteś?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Rafał35 ~Rafał35
    ~Rafał35
    Napisane 14 czerwca 2019 - 10:32
    Kamil0701 jaki miałeś wtedy nick?
    Obecnie podjęcie jedynej słusznej decyzji wydaje mi się być mission impossible. Po prostu nie wyobrażam sobie tego jak mówię mojemu dziecku, że tata będzie mieszkał gdzieś indziej. Tysiące razy rozgrywałem ten scenariusz w głowie i na pewnym etapie mówię "stop", nawet w wyobraźni wygląda to paskudnie.
    Byłoby mi łatwiej, gdyby żona zachowywała się wobec mnie jak jędza, a ona - jak na złość (wiem, śmiesznie to brzmi :) ) - bardzo się od jakiegoś czasu stara, na tyle oczywiście, na ile jej pozwala moja niechęć do niej. Nigdy zresztą nie była dla mnie jędzą, nawet, gdy między nami panował arktyczny chłód zwracała się do mnie z szacunkiem (i w sumie vice versa).
    Tak naprawdę problemem są moje uczucia, a raczej ich brak. To we mnie jest blokada i brak miłości, brak pociągu do niej, wspomniana wyżej niechęć. To bardzo dobry człowiek i moim dramatem jest to, że nie potrafię go kochać. Łatwo rozstać się z jędzą, która zatruwa Ci życie, ciężko zostawić kogoś, kto nigdy nie wyrządził Ci krzywdy (mam świadomość, że zawsze robiła wszystko, co była w stanie zrobić - chociaż było to dla mnie niewystarczające).
    Póki co wyjeżdżam sobie na samotny urlop poukładać sobie niektóre rzeczy w głowie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kate ~Kate
    ~Kate
    Napisane 14 czerwca 2019 - 15:58
    W sumie to chyba wyrządzisz jej większą krzywdę, zostając niż odchodząc.
    Czas nie działa na jej korzyść i być może zablokujesz jej możliwość na szczęśliwe życie u boku innego mężczyzny.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kasia35 ~Kasia35
    ~Kasia35
    Napisane 14 czerwca 2019 - 16:23
    ~Kate napisał:
    W sumie to chyba wyrządzisz jej większą krzywdę, zostając niż odchodząc.
    Czas nie działa na jej korzyść i być może zablokujesz jej możliwość na szczęśliwe życie u boku innego mężczyzny.

    A ja się nie mogę zgodzi tym stwierdzeniem. Uważam że w każdym wieku można kogoś poznać, zakochać się, uprawiać seks, wziąść ślub. To nie jest zarezerwowane jedynie dla młodych i atrakcyjnych osób, jedynie w różnym wieku wygląda to inaczej. Inaczej do spraw seksu i miłości podchodzą osoby w wieku 20 lat, inaczej 30 ... inaczej w wieku 50 czy 60+. Natury nie oszukasz. Moze mając 50 lat na karku z przecinkiem nie poznasz młodego studenta (chociaż i w tym przypadku różnie to bywa) ale możesz poznać przystojnego 50 latka ... podobnie jak 50 latek nie każdy będzie gustował w panienkach w wieku swoich córek.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 14 czerwca 2019 - 17:29
    @Kate, @Kasia35,
    Kaśki są fajne, zawsze to mówię :D

    https://www.youtube.com/watch?v=8Qy3krCdiis

    przychylam się jednak, do wypowiedzi @Kaśki35,
    zostając, nie wyrządza się krzywdy, odczuwalnej..
    gdy ktoś całe życie je ryż, a nigdy nie skosztował kawioru,
    to lubi ryż i tyle, nie czuje się skrzywdzony..
    dopiero jak posmakuje czegoś innego,
    to mówi, dlaczego, ja całe życie, ryż jadłem? zmarnowałem tyle lat!
    no, i nigdy nie jest za późno, też się z tym zgadzam,
    niemniej jednak, to nie wiek chodzi, a podejście po rozstaniu, są osoby, najczęściej kobiety, które, postanawiają sobie, już nigdy z nikim się nie związać, takie umartwianie się dla siebie samej, i jednocześnie, dla małżonka, który odszedł..
    taki przekaz: zobacz, co mi zrobiłeś?
    i tego boją się odchodzący, odpowiedzialności za pozostawionego..

    @Rafale35,
    byłam w podobnej sytuacji, chodź nie takiej samej,
    ale też nigdy bym nie odeszła, bo miałam dobrego człowieka,
    jak już pisałam, zakochałam się..
    to wypłukało moje wszystkie dylematy,
    przestały istnieć..
    jak wpadniesz w wir ulewy, nie płyniesz tam gdzie chcesz, a tylko, gdzie Cię woda niesie:)

    jest wtedy dużo lżej, naprawdę..
    nie wygrasz z nurtem, a tym samym, spada z Ciebie niejako, ciężar decyzji..

    pozdrawiam

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy