Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

walczyć o małżeństwo, czy nie?

Rozpoczęte przez ~Loo, 02 lis 2012
  • avatar ~Nowa ~Nowa
    ~Nowa
    Napisane 02 października 2013 - 15:38
    Widocznie slepa byłam....banalna ta moja historia, ja 19 lat on 25 półtora roku po poważnym związku, on chciał poważnie ja się bałam, ale jakoś nam po drodze było, zaręczyny, ślub dziecko i tak zleciało 18 lat. Kiedy byłam w6 miesiącu ciąży wyjechał do pracy wrócił jak mała miał ponad 3 miesiące. Uczyliśmy się życia we dwoje po 3 latach powiedziałam ,że nie chce być pół roczną żona. Zmieniło się wyprowadziliśmy się z naszego miasta 300 km dalej, pracował 4 tyg na 4tyg. dziecko rosło ja pracowałam, jak to w życiu czasem lepiej czasem gorzej. Wszystkie kłótnie miały były skutkiem po imprezowych zachowań mojego męża.Kiedy goście wychodzili lub wracaliśmy do domu on musiał się dopić.Tłumaczyłam,że to zły nawyk,że nie chce tego oglądać,że widok męża leżącego na trawie w hotelowym resorcie nie jest fajny,że trzeba przemyśleć czy to nie jest problem.I tak leciało od incydentu do incydentu, naszczeście były to sporadyczne sytuację. W między czasie podjeliśmy decyzję,że rzucam prace, zajmę się córką, domem, będę miała więcej czasu jak on wraca do domu. Pięć lat temu wpadł na inny pomysł, wyprowadzmy się z Polski, chciał zmiany, ciepłego klimatu.Ok dlaczego nie co to za różnica gdzie ważne z kim i w sierpniu zaczął się 3 rok na obczyźnie, fajnie mi tu nie powiem, poznałam wspaniałych ludzi, przez pierwsze pół roku miałam wrażenie,że jestem na wiecznych wakacjach, ale my kobiety istoty racjonale, trzeba zacząć normalnie żyć. Mam na myśli,że mój mąż nie wracał już do domu tylko na wakacje...incydenty zaczęły być prawie normą, nie rozumiał, że życie nie polega na wiecznym chodzeniu po knajpach, grillowaniu itp. poczułam się zaniedbana, miałam wrażenie, że w dniu przyjazdu woli drinka z przyjaciółmi niż upojną noc ze mną. Mówiłam , ale odbijało się jak piłeczka od ściany, słyszałam wyluzuj , jest ok, kocham was, zarabiam o nic się nie martwisz o co ci chodzi, masz wszystko. I w miare upływu czasu zaczęłam zamieniać się w potworka, w kółko rozmowy na ten sam temat, może dotrze może zrozumie........i zrozumiał, mam żonę która się mnie czepia, wiecznie oskarża itp. Wyrzucił z moich zdań wypowiadane pod jego adresem dobre słowa, że go kocham, że szanuje co dla nas robi, że jest fajnym wesołym facetem, optymistycznie nastawionym do ludzi i do świata, zostawił tylko te wypowiadane w nerwach i kłótni. Myśle, , że to wtedy przestałam zwracać uwagę na to co on mówi, co czuje..........kurcze strasznie się rozpisałam a w tej opowieści dopiero nastąpi to co nas zabiło i dobiło

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Nowa ~Nowa
    ~Nowa
    Napisane 02 października 2013 - 16:37
    Alutka plany na przyszłość to jego domena....tysiąc pomysłów na minutę. On po ostatnim incydencie mówił, że kocha, że stało się,<opisze później, co doprowadzilo nas do tego miejsca, w którym jesteśmy> ale damy radę, kto nie da jak nie my, mamy wszystko, nic nam do szczęścia nie brakuje, tylko się kochać........jak młode wyfrunie z gniazda za kilka lat to chciał kolejnej przeprowadzki najlepiej na jakąś wysepkę...stworzyć raj na ziemi, a jakby się drugie dziecko pojawilo to też by było fajnie..........heheheh smiech przez łzy........... co do przyjaźni to wydawało mii się, że jesteśmy przyjaciółmi, lubiliśmy spędzać czas w swoim towarzystwie, rozmawialiśmy o różnych rzeczach ale chyba nie o naszym związku....często zaczynaliśmy w tym samym czasie to samo zdanie, mimo rozłąki codziennie rozmawialiśmy o pierdołach i o ważnych sprawach.......nasi znajomi postrzegają nas jako fajna parę, koledzy męża mówili mu,że zazdroszczą mam, bo jak się patrzymy na siebie to widać w naszych oczach miłość..... wiem,że kij ma dwa końce i wiem,że ja również ponosze winę za to co się z nami stało, nie mogę tylko zrozumieć dlaczego nie chce nam dać szansy, tak naprawdę to pierwszy poważny kryzys w naszym związku, zmienił pracę poznał nowych ludzi, i on też się zmienił.Nasza córka zauważyła pierwsza jego przemane, mówila, ze czasem czuje się zażenowana sluchajac jego wypowiedzi..........zresztą ja tez strasznie zranił słowami i swoim zachowaniem ale o tym to później......obowiązki....uśmiech na twarz..........jutro idę do lekarza potrzebuje pomocy, nie jem, nie śpie, schudłam w ciągu miesiąca 7 kg, a w lustrze patrzy na mnie jakieś strasznie napuchnięte czupiradło, do tego dziś z rana zaczęły się wymioty.........ja już po prostu nie mogę przerosło mnie to wszystko........taka krucha konstrukcja

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 02 października 2013 - 18:12
    Trochę chaotyczne to wszystko, ale jak najbardziej zrozumiałe w twojej sytuacji..... nieciekawie, ale podobno nigdy nie jest beznadziejnie....
    Niewątpliwie nie chcesz kończyć tego związku, zakładam, że Twoją motywacją jest miłość i chęć bycia właśnie z Nim, a nie sytuacja życiowa, która po rozstaniu, bardzo by się skomplikowała......To bardzo ryzykowne w dzisiejszych czasach nie pracować i nie być choć trochę niezależną.....uważam, że lament czy rozpacz, a już tym bardziej błaganie o szansę dla Was, wywoła wręcz odwrotny skutek.....jedyne co Ci mogę poradzić, to żebyś skorzystała z rad @kaczki, to sytuacja, w której jak najbardziej może przydać się jej sposób na życie.....jak szybko samej się pozbierać, jak spojrzeć inaczej na siebie i partnera, co zrobić, żeby partner inaczej spojrzał na Ciebie......myślę, że Jej rady właśnie Tobie mogą się przydać....dla mnie taka sytuacja jest abstrakcyjna.....
    Mam wrażenie jednak, że wszystkie pomysły na życie Wasze, były męża a nie Twoje....realizowaliście Jego marzenia, a nie Twoje.....jak sama pisałaś, nie ważne gdzie, ale z kim.....i poszłaś za Nim, gdybyś jednak nie zgodziła się zamieszkać za granicą, to czy Twój maż, wróciłby do kraju w myśl tego powiedzenia???? może byście się już dawno temu rozstali? może Wasze drogi zawsze były w różne strony, ale Ty wybrałaś Jego kurs.....ile ma lat córka, że nadal nie pracujesz? i jaki miałaś i masz pomysł na własne życie? bo niezależnie czy partnerzy odchodzą od nas czy nie, to czasami też umierają..... i wtedy trzeba przez życie iść samemu....

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Nowa ~Nowa
    ~Nowa
    Napisane 02 października 2013 - 19:46
    Bardzo chaotycznie wiem, ale mam taki natłok myśli, że nie umiem jasno i klarownie wytłumaczyć sytuacji.........wiem ze moje zycie się bardzo zmieni, pracowałam jako urzędnik,jestem po zarządzaniu.......zrezygnowałam z pracy jak córka była w pierwszej klasie, chodziła równocześnie do dwóch różnych szkół, na dwóch róznych końcach miasta ,zresztą wtedy wydawało nam się,że dla niej będzie lepiej mieć choć jednego rodzica cały czas, bo on nie mógł codziennie jej przytulić na dobranoc......w miedzy czasie przyszedł pomysł z wyjazdem.Poczekaliśmy, aż skończy szkołę podstawową i od gimnazjum jest w tutejszej szkole. Wybraliśmy dla niej szkołę prywatną anglojęzyczną ,moim obowiązkiem jest codzienne wożenie ją do szkoły znacznie oddalonej od naszego domu, ja również chodzę do szkoły językowej. Generalnie nie znając dobrze języka, mogę jedynie pracować w knajpie lub sprzątać, więc znów usłyszałam, po co kochanie zajmiesz się domem, rachunkami, dzieckiem, które wchodzi w trudny wiek a ja na waciki ci dam..........smutne wiem sama na to pozwoliłam .......w tych czasach dać się zniewolić facetowi....ale wtedy wydawało mi się to logiczne i sensowne rozwiązanie, kochamy się, jesteśmy udanym małżeństwem przecież nic złego się nie ma prawa stać.......naiwność.......może, znam kilka takich par jak my. Jestem zwyczajną kurą domową, ale mimo wszystko nie żałuje, mam wspaniała nastolatkę, która tak naprawdę ja wychowałam i to jest moja duma, mam swoje pasje ,nie zaniedbałam się, a do pracy w tej chwili pójdę jakiejkolwiek, nie mam problemu z tym, że będę komuś sprzątać......a z czasem gdy mój język będzie opanowany w stopniu zaawansowanym to poszukam czegos innego.... tata będzie musiał zapłacić za dojazdy szkolnym autobusem, generalnie zależy mu bardzo,żeby nasza 15 latka skończyła szkołe tutaj, zostawia nam dom, samochód, pieniądze na życie i szkołe, on chce wynająć mieszkanie. Mamy również mieszkanie w Polsce, zawsze mogę tam wrócić, nie wiem jakiego wyboru dokonam....Błagać go nie będę poprosiłam go raz i wystarczy, jeśli tak czuje tak chce ja tego nie zmienię,,,,,,,,,, chce przyjaźni..........na razie zamieszkamy osobno niech każde pomyśli, poukłada to sobie , i tak nas nie ominą rozmowy na temat naszego życia bez względu na efekt końcowy sytuacja powinna byś czysta.....tylko gdzies tam z tyłu głowy kołacze mi się myśł, że jest jeszcze coś lub ktoś,........czas pokaże

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Nowa ~Nowa
    ~Nowa
    Napisane 02 października 2013 - 19:51
    Dziękuję, za to,że czytacie moje bez chaotyczne wypociny,że macie czas na odpisanie....to bardzo miłe i podnosi na duchu

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 02 października 2013 - 20:14
    jestem przekonana, ze sobie poradzisz.....to zawsze jest trudne, gdy świat się wali.....im szybciej staniesz na nogi tym lepiej, możesz odzyskać jeszcze męża, którego zadziwisz, jak sobie świetnie poradziłaś, o czym pisała @Alicja, a gdy nie, to Tobie samej wyjdzie to tylko na dobre......
    Pamiętaj, że tysiące kobiet znalazło się w podobnej sytuacji, ale są np. w Polsce, mają trójkę małych dzieci, zadłużone mieszkanie i długi po mężu....i muszą sobie poradzić....choć też mi się wydaje, że położyłabym się i już nie wstała, to wiem, że dałabym radę....nie ma sytuacji bez wyjścia, problemy mogą nas cofnąć do tyłu lub nawet do początku.....ale to nie znaczy, że nie można dalej iść do przodu.....nigdy o tym nie zapominaj, doceń to co masz.....córkę, przyjaciół....no i przede wszystkim motywację, żeby stać się człowiekiem niezależnym.....to więcej, niż bogactwa całego świata.....
    Większość z nas zachęca tu zawsze do poznania samego siebie, do samorealizacji.....a czy uda Ci się uratować małżeństwo czy nie, to tylko powinien być efekt uboczny.....a nie sens życia.....postaw na siebie....na tym nigdy się nie straci.....

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~mała rybka ~mała rybka
    ~mała rybka
    Napisane 02 października 2013 - 21:27
    a
    ~Nowa napisał:
    Dziękuję, za to,że czytacie moje bez chaotyczne wypociny,że macie czas na odpisanie....to bardzo miłe i podnosi na duchu

    Ja tez się bałam przyszłości, każdy człowiek się boi, ale strach ma wielkie oczy jak pokazało mi życie. Kobiety są bardzo silne.Gdy ex się wyprowadził, codziennie rano stałam przed lustrem i mówiłam sobie, że jestem dzielna, silna i dam sobie radę. Widziałam w lustrze biedną, zmasakrowaną istotę, codziennie chudszą ( schudłam 19 kg do wagi 46 kg), ale uśmiechałam się przez łzy do siebie. To mi pomagało. Ja wiedziałam, że nie mogę pokazać dzieciom, a przede wszystkim exowi, że jestem załamana i zdruzgotana. Ty tez dasz sobie radę, mimo, że teraz wydaje Ci się to niemożliwe. Zawsze lubiłam tańczyć, zapisałam się na salsę i to też mi pomagało...Może Ty też masz jakieś hobby o którym zapomniałaś? jeśli tak to odkurz je...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobieta ~kobieta
    ~kobieta
    Napisane 02 października 2013 - 21:33
    mam ponad 40 lat. Od dwóch lat jestem po rozwodzie.
    Nie ma jednej odpowiedzi dla wszystkich. Każdy sam wie jakie jest jego małżeństwo.
    Każdy także sam wie najlepiej, kim jest...
    Przestańcie się oceniać , doradzać , krytykować, to bez sensu.
    Tylko osoby, które są w związku i razem mieszkają wiedzą wszystko.
    Macie wolność podejmowania wszelkich decyzji, bo to jest WASZE życie.
    PRAWDA jest tylko jedna , więc najlepiej zacząć od tego, by spokojnie i szczerze porozmawiać z samym sobą.
    pozdrawiam czterdziestolatków
    singielka:)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Nowa ~Nowa
    ~Nowa
    Napisane 02 października 2013 - 23:05
    Alutka , ja to wszystko wiem, zdaje sobie sprawę, że tysiące kobiet na całym świecie , oberwały gorzej od życia niż ja, brak pieniędzy, perspektyw, choroba, przemoc itp. Wiem,że zatraciłam siebie, pozwoliłam się< ubezwłasnowolnić>, może stałam się bluszczem, który oplatał , nie mam o to do nikogo pretensji sama pozwoliłam sobie na to......... z czasem będzie lepiej, tylko teraz jest tak przykro, tak źle, mam nadzieję,że niektóre z jego słów też są wynikiem silnych emocji, bo nie wierze ,że zmienił się tak z dnia na dzień.
    Dopiero teraz zaczyna ze mną rozmawiać <pisać> oczywiście nie jest to nic miłego, ale pisze o swoich uczuciach........nie mam pojęcia czy jest jeszcze jakaś szansa........ KOBIETA ma racje jest tylko jedna prawda, chce do niej dotrzeć u siebie i u niego, na razie rozmowa sama ze sobą jest nie możliwa, za duży bałagan w głowie, układam powoli.....MAŁA RYBKO mam pasje, chyba czas wyciągnąć sztalugi, kurzą się od wiosny..........a na salse miałam się zapisać obiecywałam sobie,że po wakacjach.......ale najpierw zdrowie, jutro wizyta, waga 168/47 masakra, musze zadbać o siebie, dla siebie dla córki......

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~mała rybka ~mała rybka
    ~mała rybka
    Napisane 02 października 2013 - 23:20
    Nowa-tak trzymaj, widzę, że juz jest dobrze, a może być tylko lepiej...
    Przytyjesz, a jak jesteś lżejsza to lepiej się tańczy, tylko niepotrzebnie nie przytłumiaj się lekami, ja dałam radę bez leków uspokajających, więc tak można...trzymam za Ciebie kciuki :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Nowa ~Nowa
    ~Nowa
    Napisane 02 października 2013 - 23:54
    Mała Rybko, nie wierzyłam,że takie fora coś wnoszą do życia człowieka, ale zmieniam zdanie poczytanie o doświadczeniach innych, pozwalają spojrzeć troszeczkę z innej perspektywy na swoje problemy, być wysłuchanym rzecz bezcenna i nie trzeba pisać tak naprawdę życiorysu, tego się bałam jak ja mam to opisać jak przekazać,żeby zostać dobrze zrozumianym.........ale widze, że tu chodzi o wsparcie..... co do prochów to nie wiem jutro się okaże, zapisała mnie przyjaciółka do lekarza, widzi co się dzieje |prawdziwa nie ocenia ani mnie ani jego|
    zresztą ja sama czuje co się dzieje, i troszku się boje,że to może być depresja , jestem jak chorągiewka na wietrze, z obłędu wpadam w kilku minutowa euforie......ale dam rade na pewno wiem to.....dziękuje

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~mike33 ~mike33
    ~mike33
    Napisane 03 października 2013 - 01:56
    ~Nowa napisał:
    Mała Rybko, nie wierzyłam,że takie fora coś wnoszą do życia człowieka, ale zmieniam zdanie poczytanie o doświadczeniach innych, pozwalają spojrzeć troszeczkę z innej perspektywy na swoje problemy, być wysłuchanym rzecz bezcenna i nie trzeba pisać tak naprawdę życiorysu, tego się bałam jak ja mam to opisać jak przekazać,żeby zostać dobrze zrozumianym.........ale widze, że tu chodzi o wsparcie..... co do prochów to nie wiem jutro się okaże, zapisała mnie przyjaciółka do lekarza, widzi co się dzieje |prawdziwa nie ocenia ani mnie ani jego|
    zresztą ja sama czuje co się dzieje, i troszku się boje,że to może być depresja , jestem jak chorągiewka na wietrze, z obłędu wpadam w kilku minutowa euforie......ale dam rade na pewno wiem to.....dziękuje

    Jako ten "zły" w tym forumowym towarzystwie powiem Ci, że mimo wszystko te wszystkie nowoczesne wirtualne "pierdoły" na coś się czasami chyba przydają. Sam jestem w czarnej d... - i na dodatek brnę w nią głębiej - ale przynajmniej wiem dzięki temu forum, że - po pierwsze - nie ja jedyny mam problemy, a po drugie - chociaż trochę potrafie zrozumieć, co czują "moje" Panie (jak na forum dla facetów, to trochę dziwne). Trzymaj się. Nie radzę i nie oceniam nikogo. Może kiedyś, jak sam się zdecyduję (albo ktoś za mnie zdecyduje), ogarnę i pozbieram...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~ohydka ~ohydka
    ~ohydka
    Napisane 03 października 2013 - 02:55
    ~Nowa napisał:
    1.......może stałam się bluszczem, który oplatał....2.....Dopiero teraz zaczyna ze mną rozmawiać <pisać> oczywiście nie jest to nic miłego, ale pisze o swoich uczuciach.....3...... KOBIETA ma racje jest tylko jedna prawda, chce do niej dotrzeć u siebie i u niego....

    Pomijając wszelkie rady odnośnie zadbania o siebie, co jest oczywistym racjonalnym działaniem i jak wiele osób wcześniej polecało uważam że dobrze jest skoncentrować się głównie na tym.
    1. Jesteś wielka, zmierzyłaś się ze swoją słabą stroną pisząc o zależności i bluszczu, dostrzegłaś co kryło się w mroku życia kobiety oddającej całą siebie domowi i rodzinie. Bezgraniczne zaufanie z jakim to zrobiłaś było lekkomyślne - ale nie wiedziałabyś tego gdybyś tak nie zaufała, umiejętność zaufania jest bardzo cenna - dobrze, że ja masz. Zaufaj w ten sposób sobie, warto, na pewno się nie rozczarujesz i nie zawiedziesz, sobie możesz uwierzyć :) Bądź swoim bluszczem, on nie pozwoli Ci upaść a Ty podtrzymasz swój bluszcz by wzrastał - to idealna symbioza.
    2. Nie wiem jak jest u Ciebie, ja jednak nie potrafię oddać się w pełni jakiemuś zajęciu jak mam w gruzach dotychczasowy sens życia. To tak jakbym wiedziała że stan okien w salonie wymaga natychmiastowej interwencji - bo juz nic przez nie nie widać i to jest teraz najpilniejsza czynność - a ja wezmę się za porządek w szafkach kuchennych, a potem kolejno będę zajmowała się sypialnią 1,2,3, pokojami dzieci, łazienką itd. w nadziei na zatracenie się w dotychczasowym zajęciu i zapomnienie o istnieniu okien salonowych... Tak mam że będę zerkać z różnych perspektyw na okna i sprzątając resztę mieszkania, opracuję plan ich wyczyszczenia a może nawet odmalowania bądź wymiany.
    Wiem jak boli milczenie w takich sytuacjach i skąd entuzjazm, że zostało przerwane - jest niemiło, ale tylko poznając prawdę 'męża' możesz dowiedzieć się co doprowadziło was do tego momentu.
    Ponieważ często powtarzałaś, że nie wierzysz jak można tak zmienić zdanie z dnia na dzień, postaraj się zweryfikować co tak naprawdę wiesz...
    Tak jak w przypadku rozmowy, najrozsądniej jest wydzielić z treści części oddające emocje, opisujące uczucia i ujawniające fakty. Zająć trzeba się faktami, a że do chwili obecnej żyłaś mocno marzeniami i celami męża - to uczucia o których pisze mąż potraktuj w sposób poglądowy (nie wczuwaj się w jego sytuację, tak to czuł/lub czuł się w ten sposób i tyle) a emocje całkowicie pomiń!!! (ponieważ są efektem tłumionych uczuć i bezpośrednio z nimi nic nie zrobisz - oczywiście najbardziej chodzi o nie, bo chcesz budzić pozytywne emocje, ale wpływ masz tylko na fakty). Zajmij się faktami poznaj je (np. odwożenie dziecka do szkoły, podaję przykład ale Ty skup się na tych które porusza mąż) i zastanów się czym kierowałaś się w konkretnej sytuacji, przy konkretnym zdarzeniu o którym wspomina mąż(np. chciałaś dziecku zapewnić komfort i poczucie bezpieczeństwa, żeby miało choć jednego rodzica codziennie dla siebie) - potem skonfrontuj to z opisywanym uczuciem jakie budziło to w mężu (np. byłaś tak nieludzko idealną matką, że ja w tym zestawieniu okazałem się beznadziejnym ojcem a dziecku wcale nie byłem potrzebny bo Ty zaspokajałaś jego potrzeby za nas oboje...jestem jak obcy człowiek-pamiętaj to jest tylko przykład), czy i na ile Twoje zamierzenia i intencje pokryły się z odbiorem, a może zupełnie się rozminęliście. Pomoże to wychwycić rozdźwięk - zmienić swoje postępowanie i będzie to dobry punkt wyjścia do dalszej wspólnej pracy, kiedy już opadną emocje.
    3. Ostatnie - otóż nie ma jednej prawdy - prawda jak dupa, każdy ma swoją i tak jest skonstruowany świat że jest prawda jagnięcia, które chce żyć i prawda wilczycy, która chce wykarmić młode.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~ohydka ~ohydka
    ~ohydka
    Napisane 03 października 2013 - 03:11
    ~mike33 napisał:

    Jako ten "zły" w tym forumowym towarzystwie............. Może kiedyś, jak sam się zdecyduję (albo ktoś za mnie zdecyduje), ogarnę i pozbieram...

    Nie jesteś "zły" jesteś mike-owy specyficzny i jedyny w swoim rodzaju, sam kreujesz swoją rzeczywistość - zapętliłeś się i się miotasz - czy to jest złe? nie wiem...- czy jesteś szczęśliwy? wątpię...choć mogę się mylić. - co z tego masz? to chciałabym wiedzieć===> mike33 odpowiedz sobie na te pytania: - co mam dla siebie z tej sytuacji? co ważnego osiągam w ten sposób? jakie ważne dla mnie wartości i potrzeby zaspokajam?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Nowa ~Nowa
    ~Nowa
    Napisane 03 października 2013 - 14:02
    Hej mike33 nie pozwól, żeby ktoś za Ciebie decydował.......pomyśl jak ty byś się czuł jako aktor a nie reżyser tego serialu.....może jak spojrzysz z tej strony to będzie łatwiej......męczysz siebie, dwie kobiety i córkę, która od rodziców uczy się jak wyglądają relację w związkach.........jeśli jeszcze chcesz ratować małżeństwo to może warto poszukać pomocy i terapia była by rozwiązaniem........nawet jeśli nie pomoże to rozstaniecie się z klasą.....ja bardzo bym chciała, żeby mój mąż poszedł ze mną na terapię......może Twoja żona też.............
    a ja nadal cierpię nie wiem co będzie, myślę że znalazłam już przyczynę moich zachowań....teraz trzeba się podnieść i poczekać na tą drugą jeszcze połówkę........czas........czas........teraz płynie wolno jak na złość.....
    OHYDKA dziękuję za wypowieź, pomogła mi bardzo, chyba doszłam do tej mojej prawdy, będę walczyć o samą siebie dla siebie a jeśli po drodze to pomoże nam jako parze to potraktuje to jako bonus

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 04 października 2013 - 08:21
    ~facet napisał:
    I zastanawiam się czy to możliwe, niezależnie od przypadku, żeby tak w ciągu jednej chwili mogło komuś przejść uczucie do drugiej osoby . Nie widzimy albo nie chcemy widzieć pewnych rzeczy które o tym świadczą a dopiero albo wiadomość o zdradzie albo chwila zatrzymania i przemyślenia naszego życia w związku otwiera nam oczy jak jest naprawdę .
    Smutne refleksje mnie na przyszłość nachodzą ....

    Pamiętaj, że o wiele łatwiej jest być ofiarą niż przysłowiowym katem.... Obyś nigdy też nie znalazł się w związku, gdzie widzisz u partnera miłość, oddanie, ufność...a sam zaczął czuć, że Twoje uczucie do tej osoby ulatuje jak z wentyla....to nie jest takie proste w sumie powiedzieć komuś o swoich uczuciach, które się kończą i zdjąć komuś uśmiech z twarzy, odebrać radość czy otworzyć oczy....dlatego nieraz tak długo czeka się z powiedzeniem, że to koniec....
    Mój znajomy od lat powtarza, alutka, nie kocham Jej...jak mam to powiedzieć? A ja , na to : Czy Ona tego nie widzi?...- nie chce widzieć....odpowiada....a ja nie potrafię Jej tego odebrać....przekonania, że wszystko jest w porządku.....
    Uważam, że ciężar dla facetów, którzy mimo wszystko odchodzą, jest ogromny.....nie tylko facetów, kobiet również..... to nie jest tak, że wszyscy, mają uczucia zostawianego partnera gdzieś i migiem zwijają żagle.....niektórzy nieraz noszą się z tym latami....żeby w ostateczności wybrać swoje własne potrzeby a nie potrzeby innych.....nigdy nie byłam za poświęceniem, w związkach w szczególności...najlepsza zawsze jest równowaga.....nie zawsze niestety można ją osiągnąć i wtedy trzeba wybierać.....

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 04 października 2013 - 08:55
    Związki idealne nie istnieją, i co do tego chyba wszyscy się zgadzamy....ale dla mnie muszą być zaspokojone chociaż podstawy, jak, uczucie, bezpieczeństwo i zaufanie....wiele osób tu pisze, że warto jednak zawalczyć o małżeństwo, co też robi czy robiło.....a ja wciąż czekam na wypowiedź kogoś, komu udało się po wypaleniu, odbudować ponownie relacje i odzyskały wymienione przeze mnie elementy.... czy można w ogóle odzyskać raz utracone zaufanie??? i mam pytanie do wszystkich, którzy jeszcze walczą....czego oczekujecie w efekcie końcowym? o co tak naprawdę walczycie? o posklejany wazon? jeżeli odleciało tylko ucho, to ok....jak u @olki, ale Ona nie walczyła, tylko wybaczyła, bo mąż sam to ucho natychmiast przykleił....rozbity wazon w drobny mak, można posklejać, ale zajmie to chyba resztę waszych dni, a zatem efektu końcowego bym się raczej nie spodziewała..... dla mnie, to po prostu wspólne zajęcie do emerytury.....
    I to nie jest wcale tak, że ja jestem o tym święcie przekonana....ja czekam wręcz, żeby ktoś mnie wyprowadził z błędu......

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 04 października 2013 - 09:01
    Dla mnie, utrata zaufania jest jednorazowa.....to trochę tak jak z dziewictwem....

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~mała rybka ~mała rybka
    ~mała rybka
    Napisane 04 października 2013 - 11:18
    a
    ~alutka napisał:
    Dla mnie, utrata zaufania jest jednorazowa.....to trochę tak jak z dziewictwem....

    Opiszę przypadek znajomego małżeństwa- opowiedział mi mój przyaciel( tak przyjaźń m-dzy kobietą a mężczyną istnieje). Postrzegałam ich jako zgodne małżeństwo. A on od wielu lat nie kocha żony, żyją obok siebie jak dwoje obcych ludzi, mówią do siebie ale nie rozmawiają. Stał się dla niej i ich dzieci służącym i bankomatem, reprezentują wobec niego postawę li tylko roszczeniową. Choć nie mówi, że jest nieszczęśliwy to na szczęśliwego nie wygląda. Uciekł w pracę i jest bardzo takim życiem zmęczony. Próbował przywrócić dawne relacje, ale twierdzi, że od paru lat żona zmieniła się w zimną, obcą osobę. Stracił do niej zaufanie( znalażł jakieś pikantne smsy do niej-ale tematowi ucięli "łeb"). Swoją spolegliwość zasłania mottem, że każdy ma swój krzyż, który musi nieść....mnie to nie przekonuje...mnie to przeraża...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Nowa ~Nowa
    ~Nowa
    Napisane 04 października 2013 - 21:36
    Zaufanie......ciężki temat, dziecko jak zawiedzie rodzica odzyskuje je , myślę że każdy zasługuje na drugą szanse....wszystko zależy co się narozrabiało, od człowieka, na to się składa wiele czynników..........jak mawiają kij ma dwa końce tylko różnie ta <wina> może się rozłożyć, nic nie dzieje się bez powodu......nie ma z gruntu złych ludzi, a jeśli tak to naprawdę mały odsetek........chcę w to wierzyć.........a co do znajomego rybki..........chyba brak komunikacji.....on ma poczucie krzywdy, ale niesie swój krzyż a ona ta <zła> może nawet nie zdaje sobie sprawy, że coś jest nie tak......chyba że należy do tego małego odsetka..........samo życie, ja bym się najchętniej w jakiejś norce schowała..........nic mi się nie chce nawet myśleć..................

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy