Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

Trudne pytanie

Rozpoczęte przez ~Anonimowy Facet, 16 lut 2020
  • avatar ~Pf ~Pf
    ~Pf
    Napisane 01 marca 2020 - 09:10
    ~kobietka napisał:

    A tak trzymając się tematu wątku - co dla Ciebie jest wartością nadrzędną, @Pf?


    @kobietko, przede wszystkim nie mam jednej nadrzędnej. Dlatego, że tylko jedna oznacza dla mnie albo skrajną bezkompromisowość (czego przy moim charakterze bym nie udźwignął), albo kompletne rozmydlenie wartości, gdzie jedna oznacza wszystko i nic.

    Dla mnie ważne były zawsze: dialog, uczciwość, zaufanie, szacunek do innych oraz wiara. Z tym kwintetem udawało mi się przez cztery rundy życia wytrwać w ringu, ale mocno przygarbionym i poturbowanym, choć wewnętrznie znośnie spokojnym.

    Gdy pod koniec czwartej rundy zycie rzuciło mnie na deski i sędzia doliczył już do 9, w moim narożniku zawitał wreszcie trener. Bardzo mądra (i piękna) kobieta pokazała mi jeszcze jedną, fundamentalną wartość: miłość samego siebie. I że bez niej każda inna z mych wartości jest u mnie jak tarcza, jak mur i forteca - nie do przebicia, ale bez siły stwórczej. Teoretycznie przepis na długie życie uzależnione od wytrzymałości skorupy, gdybym był żółwiem.

    Z tą nową wartością w pakiecie jestem na ringu w połowie rundy piątej, i runda przebiega zupełnie inaczej. Trzymam się prosto i sobie podśpiewuję.
    Teraz jestem żółwiem-ninja ;)))))

    Dystans do siebie samego - to wartość siódma. Również nabyta. I ciągle się uczę.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 01 marca 2020 - 10:14
    ~doremi napisał:
    Rozmawiam sobie przy śniadaniu z mężem (18 lat w związku małżeńskim) o zdradzie.
    (...)
    Oburzył się a ja zdziwiłam. Zapytałam czy nie na tym polega miłość? Bo dla mnie na tym żeby on był szczęśliwy, więc jeżeli do szczęścia potrzebuje zdrady to niech zdradza. Zapytałam czy to nie działa w drugą stronę? Mój mąż wprost powiedział, że aż tak bardzo to on mnie nie kocha:)))
    (...)
    Oj chyba zaczynam się budzić z letargu.

    I obyś nie poszła za daleko w tym swoim nadinterpretowaniu.

    Postawiłaś dość przewrotnie problem i on takoż przewrotnie Tobie odpowiedział. Jeżeli tym torem pójdziesz dalej, dojdziesz do tego, co jest prawdopodobnie nieprawdą.

    Przeanalizuj sobie teraz własne słowa.
    Ty go kochasz na tyle mocno, że pozwoliłabyś by Cię zdradził, byle tylko był szczęśliwy - tak?

    On też Cię kocha, ale już na taką ekstrawagancję go nie stać - ma gdzieś głęboko wdrukowane, że jak kobieta z mężczyzną żyją razem, to zachowują wobec siebie wierność i lojalność - nie zdradzają się.

    Twoje pojęcie 'kochania go', różni się od jego pojęcia 'kochania Ciebie'.
    Ty pozwoliłabyś mu na zadupczenie - byle w tajemnicy i byle nie przywlókł choróbska.
    On...
    Jakoś tego tak nie widzi - i pewnie to lepiej - on po prostu Cię 'aż tak' nie kocha - czy teraz rozumiesz to jego 'aż tak'?
    ;-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 01 marca 2020 - 12:48
    ~Pf napisał:
    ~kobietka napisał:

    A tak trzymając się tematu wątku - co dla Ciebie jest wartością nadrzędną, @Pf?


    @kobietko, przede wszystkim nie mam jednej nadrzędnej. Dlatego, że tylko jedna oznacza dla mnie albo skrajną bezkompromisowość (czego przy moim charakterze bym nie udźwignął), albo kompletne rozmydlenie wartości, gdzie jedna oznacza wszystko i nic.

    Dla mnie ważne były zawsze: dialog, uczciwość, zaufanie, szacunek do innych oraz wiara. Z tym kwintetem udawało mi się przez cztery rundy życia wytrwać w ringu, ale mocno przygarbionym i poturbowanym, choć wewnętrznie znośnie spokojnym.

    Gdy pod koniec czwartej rundy zycie rzuciło mnie na deski i sędzia doliczył już do 9, w moim narożniku zawitał wreszcie trener. Bardzo mądra (i piękna) kobieta pokazała mi jeszcze jedną, fundamentalną wartość: miłość samego siebie. I że bez niej każda inna z mych wartości jest u mnie jak tarcza, jak mur i forteca - nie do przebicia, ale bez siły stwórczej. Teoretycznie przepis na długie życie uzależnione od wytrzymałości skorupy, gdybym był żółwiem.

    Z tą nową wartością w pakiecie jestem na ringu w połowie rundy piątej, i runda przebiega zupełnie inaczej. Trzymam się prosto i sobie podśpiewuję.
    Teraz jestem żółwiem-ninja ;)))))

    Dystans do siebie samego - to wartość siódma. Również nabyta. I ciągle się uczę.


    @Pf, a mogę podrążyć? Wprawdzie nie mój wątek, ale jest ciekawy.

    Zapytam inaczej - czy jest taka dziedzina w życiu (np. szczęśliwy związek, samorealizacja i kariera, uznanie innych), po której odebraniu czułbyś się wyjątkowo źle?

    Powiedzmy, że odbywasz sobie rozmowę z Panem Bogiem przed powołaniem Cię do życia. I ustalacie reguły. Dostajesz od niego ankietę, a tam:

    "Będziesz kochany przez tłumy, ale nigdy nie będziesz miał dzieci";

    "Zostaniesz sławnym naukowcem, ludzkość zapamięta cię na zawsze - ale nie spotkasz kobiety, z którą mógłbyś być";

    "Będziesz opływał w luksusy, ale urodzisz się z niewydolnością nerek i co miesiąc będziesz chodził na dializy";

    "Założysz rodzinę, posadzisz drzewo, postawisz dom, ale z nikim się nie zaprzyjaźnisz".

    I tak dalej ;)

    Myślę, że tą "nadrzędną wartość" każdy z nas jednak posiada, da się to pewnie jakoś poukładać w hierarchii.

    Bez klisz; coś, co autentycznie wypływa z mojej tożsamości (nawet w jej kryzysie) - myślę, że ja akurat mogę odpowiedzieć na to pytanie ze stuprocentową pewnością.

    Całe moje życie o tym jednak świadczy (ulepione z doświadczeń, przesiąknięte nimi, czy też nie) - dla mnie to mieć przy sobie ludzi, którzy podobnie myślą i czują. Którzy rozumieją. Nie dlatego, że chcą - z autopsji. To diametralna różnica. Akurat dla mnie.

    "Wyrażanie siebie" w tłumie ludzi, którzy całkowicie się od ciebie różnią, to jak krzyczenie w pustkę.

    Oglądałam ostatnio tego Mowgliego, wiesz? :) I cała to prawda - jeśli zawsze żyjesz na styku dwóch światów, a tak naprawdę nie należysz do żadnego, to jesteś samotny.

    Odnajdywać ten sam gatunek i tam zapuszczać korzenie - to moja nadrzędna potrzeba. Czy też odwracając to właśnie - źródło największego cierpienia, niezgody czy niespełnienia. Bo pewnie i w ten sposób (jeśli nie najszybciej) można do tego dojść.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~raz ~raz
    ~raz
    Napisane 01 marca 2020 - 12:59
    @kobietka

    sama kreujesz otoczenie w ktorym funkcjonujesz.

    czyli najwazniejsze jest tak naprawde JA.

    reszta to kwestia twojego sumienia i ceny jaka jestes sklonna zaplacic.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Anonimowy facet ~Anonimowy facet
    ~Anonimowy facet
    Napisane 01 marca 2020 - 18:54

    Dziękuję za odpowiedzi. Najbardziej podobała mi się ta Alutki. Jest zdecydowanie odmienna od całej reszty, a zarazem ciekawa i intrygująca.

    A żeby pogłębić refleksję i oddalić się od komunałów typu uczciwość czy akademickich dyskusji o różnicy nad synonimami (bo czymże różni się wsparcie od oparcia poza aspektem finansowym?) to chciałbym Was zapytać i coś jeszcze.

    Co daje Wam szczescie? Czy jesteście w stanie je zdefiniować? I czy szczęście Waszego JA jest dla Was najważniejsze?

    Hej ;)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 01 marca 2020 - 19:08
    @Anonimowy, a Ty? Potrafisz to zdefiniować?


    ~raz napisał:
    @kobietka

    sama kreujesz otoczenie w ktorym funkcjonujesz.


    Fajnie by było :).

    Nie, przecież nie na wszystko mamy wpływ.

    Co do dylematów (zwłaszcza moralnych) to zgoda :).

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pf ~Pf
    ~Pf
    Napisane 01 marca 2020 - 21:19
    ~kobietka napisał:

    @Pf, a mogę podrążyć? Wprawdzie nie mój wątek, ale jest ciekawy.
    (...)
    Myślę, że tą "nadrzędną wartość" każdy z nas jednak posiada, (...)


    Możesz, @kobietko.
    Wrażliwość.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~raz ~raz
    ~raz
    Napisane 01 marca 2020 - 22:41
    ~kobietka napisał:


    ~raz napisał:
    @kobietka

    sama kreujesz otoczenie w ktorym funkcjonujesz.


    Fajnie by było :).

    Nie, przecież nie na wszystko mamy wpływ.

    Co do dylematów (zwłaszcza moralnych) to zgoda :).


    w znaczeniu, ze ty decydujesz w jakim otoczeniu funkcjonujesz. Na to masz zawsze wplyw, pozostaje kwestia ceny do zaplacenia za taka mozliwosc. Zwykle wychodzi drogo.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~raz ~raz
    ~raz
    Napisane 01 marca 2020 - 22:48
    ~Anonimowy napisał:

    ...bo czymże różni się wsparcie od oparcia poza aspektem finansowym...


    to dwie diametralnie rozne rzeczy, oparcie to baza, wsparcie to nurt.

    ni jedno ni drugie nie musi miec nic wspolnego z finansami.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~solasi ~solasi
    ~solasi
    Napisane 02 marca 2020 - 08:41
    ~Anonimowy napisał:

    Co daje Wam szczescie? Czy jesteście w stanie je zdefiniować? I czy szczęście Waszego JA jest dla Was najważniejsze?


    To tak z bardzo ogólnych rozważań o szczęściu...

    Ja od jakiegoś czasu szczęście upatruję we wdzięczności.
    Zasadniczo wyraża to prosty wzór: szczęście = wdzięczność:-)

    Na „szczęście” jako takie nie mam wpływu, bo to emocja, która się pojawia lub nie w różnych okolicznościach…

    Na wdzięczność mam wpływ zawsze, bo mogę ją w sobie wyzwalać i pielęgnować w każdym czasie i przy każdych okolicznościach.
    Dzięki temu mogę być szczęśliwa każdego dnia.
    Jest to więc stan pewnego stałego zadowolenia z życia i z czasu, który został mi dany.

    I tak jeszcze małym druczkiem napiszę, że...

    ...osobiście nie lubię rozważań na poziomie, co jest dla mnie najważniejsze…

    Wyjaśniając:
    Mówię córce „jesteś dla mnie najważniejsza”
    Mówię partnerowi „jesteś dla mnie najważniejszy”
    I jedno i drugie stwierdzenie jest dla mnie prawdą… choć logika języka temu przeczy:-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Mikołaj ~Mikołaj
    ~Mikołaj
    Napisane 02 marca 2020 - 09:54
    he he, odpowiedz w tlenem jest faktycznie ciekawa.
    Nie mniej jednak oprócz tlenu, potrzebuję jednak jej oczu w których lubię się utopić, jej ramion w których lubię się zapomnieć. I to działa w druga stronę od lat.

    Szczęście mojego Ja zawsze było ważne i najważaniejsze bo dzięki temu mogę się nim dzielić. W zwiazku nawet nie zauważyłem, że coś mi ucieka bo jednak spotkałem właściwą osobę. Żeby ją spotkać musiałem postawić moje szczęście ponad szczęście ex kobiety.
    Tak to już jest, że nie zawsze 2 osoby spotykają się w jednym czasie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 02 marca 2020 - 10:25
    ~Anonimowy napisał:

    Co daje Wam szczescie? Czy jesteście w stanie je zdefiniować? I czy szczęście Waszego JA jest dla Was najważniejsze?

    Chyba się starzeję..., ale dla mnie generatorem szczęścia jest tzw stabilizacja i poczucie odcinania kuponów.

    Zrobiłem coś, dokonałem czegoś, mam bagaż doświadczeń i nie, żebym już nie chciał czegokolwiek osiągnąć, robić...
    Po prostu gdy w pewnym momencie mojego życia dowiedziałem się, że całe dotychczasowe szarpanie się z rzeczywistością było o kant dupy rozbić, uznałem, że nagle jestem nieszczęśliwy.

    Potem uzyskałem pewną równowagę wewnętrzną i mam porównanie czym jest szczęście vs nieszczęście.

    Dla mnie to stan pewnej równowagi/stabilizacji - na pewno wewnętrznej, a i ta zewnętrzna też jest wysoce pożądana.

    ~solasi napisał:

    Na „szczęście” jako takie nie mam wpływu, bo to emocja, która się pojawia lub nie w różnych okolicznościach…
    (...)
    Jest to więc stan pewnego stałego zadowolenia z życia i z czasu, który został mi dany.

    Na pewno stan pewnego stałego zadowolenia - uczucie bardzo łagodne i bardzo mało dynamiczne, bo determinowane całokształtem innych uczuć/odczuć.

    Z pierwszą tezą jednak się nie zgodzę.
    Szczęście jak najbardziej zależy od nas samych - w sobie je nosimy i... jeżeli nie mamy go sami w sobie, nikt go nam nie da.

    Mogą zachodzić bardzo różne okoliczności, złowieszcze koronawirusy, kataklizmy, czy życiowe zakręty, a my... o ile jesteśmy ludźmi dążącymi do szczęścia i upatrującymi go, będziemy szczęśliwi - nawet na łożu śmierci.

    Jeśli natomiast szczęścia w sobie nie mamy, nie tylko nie będziemy potrafili go nikomu dać, ale jeszcze będziemy je wysysać ze wszystkiego i wszystkich w koło - z szansą na stanie się wampirem emocjonalnym.

    ~Mikołaj napisał:

    Tak to już jest, że nie zawsze 2 osoby spotykają się w jednym czasie.

    Tak.
    Młodość to ideały, wiara w ludzi, we własną moc sprawczą...

    Pod pięćdziesiątkę zaczyna się inaczej na życie patrzeć i... inne osoby dostrzegać, a w nich inny potencjał - do rozwoju wspólnego i podtrzymywania własnego szczęścia.

    Czy to szczęście musi być najpierw we własnym JA?
    Oczywiście, że tak - bez tego leżymy, kwiczymy i skumlemy o szczęście od innych, często bez szans na powodzenie, bo kto będzie nas do końca życia uszczęśliwiał? :-)

    Ja tam wolę uszczęśliwiać, niż być uszczęśliwianym.
    Nic na siłę - rzecz jasna.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Mikołaj ~Mikołaj
    ~Mikołaj
    Napisane 02 marca 2020 - 11:02
    Ja byłem po 40 więc już nie taka młodość, miałem gniazdko, kobietę, stabilizację, mogłem odcinać kupony i poczucie pogodzenia z rzeczywistością.
    W międzyczasie poznałem moją aktualną żonę.
    Zostawiłem ex i zmieniło się wszystko, chce mi się żyć a żona wystarczy że jest. Nigdy w miłość nie wierzyłem ale to jednak to.
    50 ka za chwilę a poczucie 40latka.
    Gdybym został z ex czułbym się na 70latka.
    Dobra decyzja życia.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pf ~Pf
    ~Pf
    Napisane 02 marca 2020 - 11:08
    ~kobietka napisał:


    Całe moje życie o tym jednak świadczy (ulepione z doświadczeń, przesiąknięte nimi, czy też nie) - dla mnie to mieć przy sobie ludzi, którzy podobnie myślą i czują. Którzy rozumieją. Nie dlatego, że chcą - z autopsji. To diametralna różnica. Akurat dla mnie.

    "Wyrażanie siebie" w tłumie ludzi, którzy całkowicie się od ciebie różnią, to jak krzyczenie w pustkę.

    Oglądałam ostatnio tego Mowgliego, wiesz? :) I cała to prawda - jeśli zawsze żyjesz na styku dwóch światów, a tak naprawdę nie należysz do żadnego, to jesteś samotny.



    Widzisz @kobietko, @raz słusznie pisze.

    Pytasz @kobietko o to, co jest czyjąś wartością. To znaczy moją, twoją, własną.
    Tłum ludzi czy to rozumiejących, czy też nie rozumiejących, jest rzeczywistością, istnieje. Ale nie jest czyjąś własnością. Otoczenie ludzi można stracić. Można szukać następnego, ale to jak spędzenie życia na gonieniu króliczków.
    Czegoś, co jest poza mną i nie jest mną - nie mam na wieczność. Tego, co mnie definiuje, co czyni mnie mną - tego będę szukał i znajdę tylko w sobie. Wszystko na zewnątrz, co ma mi mnie zastąpić, będzie tylko używką, będzie jak narkotyk, bez którego się gubię, bez którego myślę, że umieram.
    Dlatego tą wartość dobrze jest odkryć, zdefiniować w sobie. Nie na zewnątrz.
    "Zewnątrz" nie może Ci niczego zagwarantować.
    Również szczęścia.

    P.S.
    Przy okazji ostatniego wpisu gospodarza wątku:
    Wyobraź sobie, że masz swoją tożsamość oprzeć na świecie, który twierdzi: "uczciwość to komunał, pusty frazes" i jednocześnie zaprasza do "pogłębiania refleksji" nad tym, "co daje ci szczęście".
    Świat bywa schizofreniczny. Na szczęście nie musimy na nim budować samych siebie, gdyż to tylko okoliczność. Nie ważne jak bardzo inni są odmiennego zdania, nie musisz być bezwolną masą bez wartości.

    @raz ma rację: Nie zmienisz faktu istnienia świata z jego wszystkimi cechami, ale możesz zdecydować, co wybierasz. I by nigdy tej możliwości wyboru nie stracić, w sobie i tylko w sobie mieć wszystko, co potrzebne do zdefiniowania "kim jestem".

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 02 marca 2020 - 11:16
    ~Robert1971 napisał:
    Szczęście jak najbardziej zależy od nas samych - w sobie je nosimy i... jeżeli nie mamy go sami w sobie, nikt go nam nie da.


    Każdy to powtarza, a to prawdziwe tylko po części. :)

    No bo powiedz sam - czy potrafiłbyś być szczęśliwy, gdyby Cię jutro dożywotnio zesłali na bezludną wyspę?

    Przypomniał mi się taki moment w "Cast Away" - kiedy główny bohater stracił piłkę, której wyrysował buzię i traktował jak przyjaciela. I jak głupio by to nie brzmiało, ta scena była naprawdę wzruszająca :)

    Czy szczęśliwi są ci wszyscy opuszczeni w domach starców, o których rzadko kto pamięta i mało kto odwiedza?

    Potrzebujemy innych ludzi...
    Bo i też co może być w tym świecie bardziej wartościowego niż więzi z innymi?

    Pomijając tlen ;).

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 02 marca 2020 - 11:27
    ~Pf napisał:
    ~kobietka napisał:


    Całe moje życie o tym jednak świadczy (ulepione z doświadczeń, przesiąknięte nimi, czy też nie) - dla mnie to mieć przy sobie ludzi, którzy podobnie myślą i czują. Którzy rozumieją. Nie dlatego, że chcą - z autopsji. To diametralna różnica. Akurat dla mnie.

    "Wyrażanie siebie" w tłumie ludzi, którzy całkowicie się od ciebie różnią, to jak krzyczenie w pustkę.

    Oglądałam ostatnio tego Mowgliego, wiesz? :) I cała to prawda - jeśli zawsze żyjesz na styku dwóch światów, a tak naprawdę nie należysz do żadnego, to jesteś samotny.



    Widzisz @kobietko, @raz słusznie pisze.

    Pytasz @kobietko o to, co jest czyjąś wartością. To znaczy moją, twoją, własną.
    Tłum ludzi czy to rozumiejących, czy też nie rozumiejących, jest rzeczywistością, istnieje. Ale nie jest czyjąś własnością. Otoczenie ludzi można stracić. Można szukać następnego, ale to jak spędzenie życia na gonieniu króliczków.
    Czegoś, co jest poza mną i nie jest mną - nie mam na wieczność. Tego, co mnie definiuje, co czyni mnie mną - tego będę szukał i znajdę tylko w sobie. Wszystko na zewnątrz, co ma mi mnie zastąpić, będzie tylko używką, będzie jak narkotyk, bez którego się gubię, bez którego myślę, że umieram.
    Dlatego tą wartość dobrze jest odkryć, zdefiniować w sobie. Nie na zewnątrz.
    "Zewnątrz" nie może Ci niczego zagwarantować.
    Również szczęścia.

    P.S.
    Przy okazji ostatniego wpisu gospodarza wątku:
    Wyobraź sobie, że masz swoją tożsamość oprzeć na świecie, który twierdzi: "uczciwość to komunał, pusty frazes" i jednocześnie zaprasza do "pogłębiania refleksji" nad tym, "co daje ci szczęście".
    Świat bywa schizofreniczny. Na szczęście nie musimy na nim budować samych siebie, gdyż to tylko okoliczność. Nie ważne jak bardzo inni są odmiennego zdania, nie musisz być bezwolną masą bez wartości.

    @raz ma rację: Nie zmienisz faktu istnienia świata z jego wszystkimi cechami, ale możesz zdecydować, co wybierasz. I by nigdy tej możliwości wyboru nie stracić, w sobie i tylko w sobie mieć wszystko, co potrzebne do zdefiniowania "kim jestem".

    Ja zrozumiałam zwrot czy też ocenę że "uczciwość to komunał, pusty frazes" jako stwierdzenie faktu, że wielu o niej pisze jako podstawowej wartości ale w swoim życiu się nią nie kieruje. Większość oczekuje, że inni będą w stosunku do niego uczciwi ale sami tą uczciwością w swoim postępowaniu się nie kierują. Nie wiem dlaczego ale Twój post @Pf odebrałam jako atak personalny na "właściciela" wątku. A uważam podobnie, że jak zapytać przypadkowego przechodnia o najważniejsze wartości to powie uczciwość ale jak zacznie się go wypytywać o szczegóły to okaże się, że nie rozumie tego pojęcia bo go nie stosuje w życiu. Tak większość mówi, że ważna ta uczciwość ale samemu być uczciwym to już jest bardzo trudne. W tym sensie pomyślałam, że to w ustach wielu frazes. Taki mam odbiór. I jeszcze jedno dodam, że dla mnie bycie uczciwym bez odwagi nie jest możliwe. To dla mnie zawsze idzie w parze. Jak jesteś odważny to dasz radę być uczciwym, a jak jesteś tchórzem to nie masz szans na to żeby być uczciwym. Taka moja refleksja w tym temacie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 02 marca 2020 - 11:29
    @Pf, dopiero teraz zobaczyłam. :)

    W takim razie - jak wyżej?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 02 marca 2020 - 11:32
    ~kobietka napisał:
    a to prawdziwe tylko po części. :)

    No bo powiedz sam - czy potrafiłbyś być szczęśliwy, gdyby Cię jutro dożywotnio zesłali na bezludną wyspę?
    (...)
    Pomijając tlen ;).

    Wiesz...
    I tu się chyba nie do końca zgodzę z tezą, że my aż tak bardzo potrzebujemy ludzi.
    Owszem potrzebujemy, ale zastanówmy się do czego tak naprawdę?

    Wydaje mi się, że gdybym nagle został zesłany dożywotnio na tzw. bezludną wyspę, szukałbym czegoś, co daje mi satysfakcję i starałbym się widzieć we wszystkim sens.

    Teraz nie zastanawiam się nad wieloma pierdołami, bo są to oczywistości - mam komputer, smartfona, jakieś tam dochody, mam gdzie mieszkać.
    Jakichś znajomych, przyjaciół... też mam.
    I co z tego?
    To wszystko zapełnia tylko pustkę w moim wewnętrznym świecie.

    Ludzie są mi potrzebni - owszem - ale po to, bym coś dawał/robił im, i by oni coś dawali/robili dla mnie. Jakimiś tam emocjami ich obdarzam, oni mnie też.
    Po co jeszcze są mi ludzie potrzebni?

    hehe. no właśnie...
    To jest dobre pytanie.
    Po prostu takie jest środowisko mojego życia.

    Gdybym jednak znalazł się w zupełnie innym świecie - bezludna wyspa - zacząłbym od poukładania sobie tego świata - jakoś tam, by mnie to pasowało.
    Jak już uzyskałbym wewnętrzną równowagę w nowym otoczeniu, szczęście przyszłoby samo.
    Nie istotne, że byłoby to może szczęście w nieszczęściu, ale właśnie równowaga wewnętrzna uchroniłaby mnie od zwariowania.

    To jest chyba to, co daje szczęście - przynajmniej mnie.
    Równowaga wewnętrzna. Gdyby nie ona - ani ja, ani moje otoczenie nie mogłoby być szczęśliwe, a tak... widzę, że jest. ;-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 02 marca 2020 - 12:36
    No dobrze, @Robert, a trochę inaczej - kim byś był bez innych ludzi? Myślałeś kiedyś o tym?

    Gdyby od samego urodzenia odseparowali Cię od świata, nigdy nie miałbyś żadnego kontaktu z innymi, z żadną odmienną myślą, słowem; niczego byś nie przeczytał, o niczym byś nie rozmawiał?

    W jakiś sposób "tworzymy" siebie nawzajem - w każdym zetknięciu z innym człowiekiem, z naszą zgodą i nie zgodą na jego postawę - w kontrze (czy aprobacie) do tego, co mówi lub robi. Na tysiące różnych sposobów.

    Czy możliwe byłoby w ogóle stworzenie własnej tożsamości, gdyby nie ten kontakt?

    Gdybyś sobie teraz ze mną nie gawędził na forum, to i do takich wniosków jak te wyżej nigdy byś nie doszedł - po prostu nie byłoby potrzeby. Nawet takiej koncepcji by nie było :)

    No i wiesz... z jakiejś tam perspektywy to przecież wszystko jest (praktycznie bezsensownym) wypełnianiem sobie czasu od urodzenia do śmierci :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 02 marca 2020 - 12:59
    P.S. mój ukochany Pratchett:

    "Ludzie, którzy nie potrzebują innych ludzi, potrzebują innych ludzi, by im okazywać, że są ludźmi, którzy nie potrzebują innych ludzi".

    Jakiś to jednak paradoks, jak o tym dłużej pomyśleć ;).

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy