Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Tata na medal

Pasierb czyli wychowanie cudzych dzieci...

Rozpoczęte przez ~Jaras, 12 lis 2012
  • avatar ~Straciłem 4 lata życia ~Straciłem 4 lata życia
    ~Straciłem 4 lata życia
    Napisane 25 grudnia 2014 - 16:49
    Ja od kilku lat jestem z panna z dzieckiem - odradzam takie związki. Dalej nie rozumiem jak można poświęcać swój czas i pieniądze na spełnianie głównego celu kobiety (czyli - wychowanie jej bachora). Jakim trzeba być słabym osobnikiem żeby oddać innemu (prawdziwemu samcowi) przysługę .i odchować jego geny - czyli sponsorować jego plemnika przez 20 lat. Przeciez to jest obrzydliwe. Takie dziecko to w połowie jakiś inny facet - k**wa ludzie ogarnijcie to wreszcie.

    Taka jest biologia - to nienaturalne i nienormalne w przyrodzie. Jakim trzeba być słabym osobnikiem żeby pójść na taki układ?

    A matka - co ? Niech zgadne - Miła - fajna i wypina dupe? Uwiez mi że zapłacisz znacznie więcej niż ci się wydaje.Gówno znaczysz dla przebiegłej i sprytnej samicy. Stracisz czas, kasę i wszystko co masz (czyli ŻYCIE) - takie matki udają relacje - biorą pierwszego lepszego pajaca do zaspakajania swoich i dziecka potrzeb. Tak tak - szukają łosia, sponsora, frajera, jelenia ,... któym jesteś ty - jeśli tkwisz w takim związku.

    Wszysto to przez tłumienie swoich naturanych emocji i odruchów. Bo każdy samiec ma takie odruchy i myśli typu
    napisał:
    jakiś super samczy typ pukał twoją obecną kobietę a ty teraz będziesz za to płacił.
    - nawet nie świadoie. To po prostu w nas tkwi.

    Każdy normalny gość bedzie miał odrazę do takiego dziecka -i obrzydzenie. (Chyba że jest z nim coś nie tak)

    To jak zrobić takiemu "super samcowi loda", dać mu jeszcze 25 000 zł (bo tyle min. dasz na jego dzieiaka) i pozwolić przelecieć swoją kobietę raz jeszcze - bo jak wychowujesz jedno - to drugie też możesz mu wychować. (a emocje i tak możesz stłumić)

    Ogarnijcie się mężczyźni i ratujcie swoje życia. NIE WIĄŻCIE SIĘ Z SAMOTNYMI MATKAMI -egoistkami.!!
    Dzieciak i tak cie oleje jak dorośnie - więc myślę że nie warto tkwić w takim związku - gdzie i tak się gówno znaczy we własnym domu - a kobieta ma na ciebie wylane - bo bachor najważniejszy.

    Ja dałem się manipulować - ale przejżałem na oczy.

    jedyne czego mi szkoda to dzieciaka - ale czy moja wina że moja partnerka dała się zerżnąć jakiemuś krymolowi-alkoholikowi? Widocznie serduszko zapukało - chciała mieć silne geny dla dziecka - więc ma. Czemu ja mam za to odpowiadać - niech radzi sobie sama ze swoim dzieckiem - bo ja odchodzę... aby zacząć żyć.

    Jej biznes - jej sprawa - nie bądź instytucją harytatywną bo przegrasz to życie. A jak chcez pomagać - to funduj bezdomnym obiady - oni przynajmniej podziękują.

    Taka moja rada.


    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Eva ~Eva
    ~Eva
    Napisane 07 stycznia 2015 - 21:15
    Witam
    A czy nie myślicie, że cały problem nie tkwi w dzieciach tylko w podejściu i nastawieniu rodziców? I nie tylko w podejściu ojczyma do nieswoich dzieci, ale przede wszystkim matki. Przede wszystkim matka musi współpracować z partnerem i nie tworzyć granicy Ty(ojczym) i my (ja i moje dzieci). Myślę,że w tym tkwi problem, dużo zależy od matki. Ale oczywiście zgadzam się z tym, że ojczym najpierw powinien nawiązać głęboką trwałą przyjaźń z dziećmi a dopiero potem powoli stopniowo wprowadzać kary, ale oczywiście cały czas nie zapominając o przyjaźni z dzieckiem.
    Sama jestem matką z dwójką dzieci, mój obecny partner nie jest biologicznym ojcem dzieci. Dopiero zaczynamy naszą walkę o rodzinę ( trzy miesiące). Oczywiście, że początki są trudne, raz jest dobrze a raz źle. Ale przede wszystkim staram się wspierać partnera, a nie zabraniać mu wszystkiego.
    Mam dwóch synów - starszy ma 3,5 roku a młodszy prawie 2 latka. Wiem, że mój partner kocha mnie i dzieci, wiem,że dzieci przywiązały się bardzo do niego. Ale czasami jest tak( nie cały czas oczywiście) że dzieci chcą spędzać tylko czas ze mną i odpychają mojego partnera, jakby były o mnie zazdrosne.
    Proszę o Waszą opinie - czy dzieci potrzebują więcej czasu na to żeby przystosować się do nowej sytuacji czy lepiej dać sobie spokój?
    Może macie jakieś namiary na psychologa online? Pytam o takiego psychologa ponieważ obecnie przebywam za granicą, a nie znam na tyle języka na tyle żeby skorzystać z psychologa w tym kraju
    Proszę o pomoc i z góry dziękuję
    Pozdrawiam

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Ala ~Ala
    ~Ala
    Napisane 09 stycznia 2015 - 01:42
    To ja dodam cos jako ta matka lwica :-)
    mam prawie 8 latka....
    Jestem z kims kogo moj syn uwaza za "wybranego" tate ... jak sie nalezy to sie nie wcinam, jak slysze, ze moj syn be a jego syn robiac to samo jest swietny, to tak dochodzi do awantury ....
    dodam, ze moj syn ma kontakt z ojcem i pomimo tego, ze nam nie wyszlo nie robimy sobie pod gore... czyli mama powiedziala, tata staje murem i odwrotnie....
    nie jest latwo z cudzymi dziecmi, ale z wlasnego doswiadczenia powiem, ze taki tata co kocha i nawet czasem opieprzy jest najlepszym tata...
    ja do swojego zaczelam mowic tato po 30... ;-)
    takze chlpaki nie jest tak zle...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Cori ~Cori
    ~Cori
    Napisane 07 lutego 2015 - 11:24
    Witam, w ubegłym roku poznałam mężczyznę, który mieszka z 20-letnią córką.Matka odeszła ok 2 lata temu do innej kobiety. Do tej pory córka miała ojca tylko dla siebie:przede wszystkim zakupy, wspólne wyjazdy do znajomych. Niestety to się trochę zmieniło jak poznał inną kobietę (mnie). Pierwsze 3 miesiące było ok ale zmieniło się wszystko gdy mój partner oświadczył mi się.Starałam się z nią rozmawiać, pomagać jej jeżeli miała jakiś problem, nigdy nie chciałam żeby czuła odrzucona bo "ja" jestem. Kiedyś powiedziała mi że jestem i będę dla niej obcą babą. Zrobiło mi się przykro. Nie złożyła mi życzeń z opładkiem, noworocznych , nie usłyszałam słowa dziękuje ani przepraszam. Mój partner twierdzi ze ona może nie potrafi składać zyczeń. No na Boga....Ona niestety zaczęła mnie unikać (zamykać sie w pokoju), nie rozmawia ze mna bo jak twierdzi nie ma o czym, na moje "cześć" albo "dobranoc" ledwo co odburkuje.Jest oschła, opryskliwa. Do tego wszystkiego nie ma przyjaciół, ubiera się ciągle na czarno, oparcie widzi tylko w internecie przed ktorym przesiaduje godzinami. Ojciec wyręcza ją we wszystkim:pranie, sprzątanie, gotowanie, mycie naczyń. Córka nie garnie się do niczego a mnie ręcę opadają jak na to patrze.Bardzo kocham swojego partnera ale przed oczami mam wizje siebie jako praczki i sprzątaczki później. Poprostu boję się i nie wiem co mam robić.Wielokrotnie rozmawiałam z partnerem a on twierdzi ze ma teraz maturę i niech sie uczy a później się zobaczy. Ja też chodzę do pracy, często jestem zmęczona ale przecież niektóre rzeczy muszę zrobić. To nie jest wytłumaczenie.Jest inna. Nie potrzebuje koleżanek, każdy jest be i niedobry. Rozmawiałam z partnerem żeby poszedł z nią do psychologa.Nie wiem ale myślę, że to dobra chwila na kogoś kto może fachowo poradzi co robić dalej.Co mam robić? :(

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kr ~kr
    ~kr
    Napisane 08 sierpnia 2015 - 10:36
    ludzie sie zmieniają w 90 procentach na gorsze ,bo to samo przychodzi .wybierasz pieska w schronisku, a to wyrasta bydle i bestia bo taka rasa, albo zle ulozony.ludzie stają sie wyrachowani ,miłość mija jak wiosna i lato i zaczyna sie zima.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~freeman ~freeman
    ~freeman
    Napisane 19 sierpnia 2015 - 19:10
    Mam podobny problem- mój pasierb jest leniwy. Długo nad tym myślę i próbuję wielu rozwiązań. Niestety płaszcz ochronny matki jest zbyt wytrzymały, postanowiłem z ogromnym bólem pozostawić mamę i 20- letniego synka. Wiem , że to okrutne ale niech ofiara będzie ofiarą.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Onekiba ~Onekiba
    ~Onekiba
    Napisane 19 grudnia 2015 - 11:04
    StrasNie zabawne, niestety tylko dlatego, ze wole sie usmiechnac niz rozplakac... Uwazam sie za z natury dobrego i spokojnego człowieka, a przemoc i krzyk sa ostatnim i kategorycznie najgorszym sposobem... Niestety dzis juz wyrywa sie ze mnie niemy... Niemy gdyz nie moge sobie pozwolic na zranienie osob, ktore pomimo pewnych trudnosci kocham, dla ktorych staram sie jak moge... Jestesmy razem okolo 6 mc, tak wiwm niewiele...Brak wdziecznosci za cokolwiek to nic, ostatecznie nigdy nie oczekiwalem i nie bede oczekiwac poklasku... Moja partnerka jest strasznie silnie zdominowana przez naszego 8 letniego syna, ktory no nie ukrywam dzieki biologicznemu nie mial latwego najwczesniejszego dziecinstwa.... Ukochana miala wypadek, plonela... Blizny na plecach... Nie chciala pokazac, dopiero po serii stanowczych zapewnien ze one nic nie zmieniaja i kocham wraz z nimi... Ucalowalem je i przytulilem... Staram sie jak potrafie, niestety polskie realia... Byla tak zabiedzona ze robiac jej masaz balem sie ze ja skrzywdze, mam 166cm wzrostu a moje dlonie zakrywaly cale plecy i brakowalo miejsca na swobodne masowanie... Mlody wykombinowal sobie taki schemat z zastraszaniem zaczynajac sie drzec ze go sie bije, wzbudzal lek przed tym ze go straci ze przyjdzie opieka spoleczna i go zabierze... Jeat naprawde bardzo bystry i zdolny, niestety mam wrazenie ze caly swoj potencjal ostatnio kieruje w zrujnowanie naszych relacji... Na poczatku kiedy sie poznalismy obiecalem ze nigdy ale przenigdy go nie udeze i slowa dotrzymam... Chic trzaskal drzwiami darl sie tupal krzyczal... Udalo mi sie go zdominowac i "udomowic" bez jednej obelgi... Choc grozila mi spakowaniem walizek, nieraz juz miala je spakowane... Aktualnie szukam wsparcia psychologa, bo mam dosyc aby odzyskac pelnie wladzy nad Matka wymyslil ze nie bedzie jesc... Wszystko po za trzepaniem i krzykami wrucilo do punktu wyjscia... Kocham oboje, nie licze ze uslysze dziekuje tato... Wyatarczy mi ze wyrosnie na wartosciowego czlowieka to bedzie najwieksza nagroda, szkola skierowala go do poradni psychologicznej... Zapewne obsmaruje mi dupsko, zniose dzielnie i to... Warto dawac ludiom z ktorymi ktos inny nie dal rady szanse... Tak to mnie trzyma na wlasciwym kursie i nie mam zamiaru go zmieniac. Pomimo nocy nieprzespanych... Glupot popelnianych w pracy ze stresu, bo przed wieloma wyjsciami w plecaku musi wyladowac bateria od lapka, kabel od playstation itd...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Lili ~Lili
    ~Lili
    Napisane 10 czerwca 2016 - 22:05
    Te dzieci (pasierby) zachowują się tak okropnie, bo nie są kochane i to wiedzą. Nie chcę robić psychoanalizy, ale poza ostatnim komentującym nikt z Panów nie zasugerował nawet nie wiem jak delikatnie, że swoje przybrane dzieci kocha. Ja wiem, że to się nie da tak od razu i nikogo nie chcę osądzać, stwierdzam tylko najczęstszą przyczynę konfliktu. Te dzieci miały kiedyś ojca, który je zostawił, dlatego boją się, że tym razem będzie tak samo. Nie chcąc żyć w strachu, że nowy tata też odejdzie, starają się wyrzucić go ze swojego życia. To nie tak, że związek z "dzieciatymi" to zły pomysł. Tylko że wymaga dużo więcej pracy i wysiłku. Nie wolno zakładać, że wszystko pójdzie gładko i lekko, bo w 99% przypadków nie pójdzie. Nie można od razu wchodzić w rolę ojca, który ma prawo zganić, ukarać, bo się tym ojcem nie jest. Najpierw trzeba zbudować swój autorytet, który biologiczny ojciec ma już na starcie. Jak to zrobić? Spróbować znaleźć wspólny język, nauczyć dziecko gotować, łowić ryby, zmieniać koło, cokolwiek. Pokazać, że jest się i zawsze będzie dla dziecka. Oczywiście trzeba być gotowym na masę wrogości i agresji, ale to trzeba przeczekać, przełamać, osiągnąć stan, w którym dziecko zaczyna cię szanować i akceptować i dopiero wtedy zacząć korzystać z rodzicielskiej władzy (wcześniej warto jednak zostawić kwestię dyscypliny partnerce). Oczywiście najlepiej, gdy ten stan szacunku i akceptacji osiągnie się jeszcze przed wspólnym zamieszkaniem. Nigdy nie można też deprecjonować przy dzieciach ich ojca. Komunikat powinien brzmieć: "To nie twoja wina, że tata wybrał samotność/inną kobietę, jest wolnym człowiekiem, więc musimy mu na to pozwolić, ale ja jestem tu, aby robić to, co on powinien." Dziecku jest naprawdę ciężej niż wam obojgu. Ono się boi strofowania przez obcego faceta, dlatego reaguje agresją. Nie boi się ojca, kogoś, kogo kocha i komu ufa, ale najpierw to zaufanie trzeba w nim wypracować, a z pewnością nie będzie to łatwe.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Cobretti ~Cobretti
    ~Cobretti
    Napisane 12 czerwca 2016 - 21:50
    Wszystkie wielkie słowa w obronie dziecięcych "NIEKOCHANYCH" pasierbów nie mówią nic o tym, że ich ojcowie kiedy dziecko podrasta nagle pojawiają się i udają cholernie dobrych rodziców .Krecia robota jaką wykonują nie pozwala kochać tych dzieci, które podświadomie chcąc zadowalać swoich rodziców oprawców torpedują wszystko łącznie z matkami... Jak kochać dziecko dla którego jesteś od zawsze rywalem ??? a w wieku dojrzewania jeszcze stajesz się idiota który każe się uczyć, sprzątać swój pokój i wynosić śmieci. A kiedy o 22:00 chce zjeść bo olało wspólną kolację a Ty informujesz że pora jedzenia była wcześniej ,to obrusza się co to za dom że musi głodny iść spać !!!! Nie szukajmy winnego w ojczymie, to RODZICE są winni !!! i to przez nich tak jest a ojczymom CHWAŁA za to że nie uciekają gdzie pieprz rośnie tylko z godnością znoszą cały gnój pozostawiony i czyniony przez wiele lat przez rodziców dziecka.. Wiem to bo zarówno wychowuje pasierba jak i mam syna którego zabrała odchodząca do kochasia pierwsza żona żona. Tak na marginesie moja pierwsze żona ma obecnie 4-go męża i nie planuje na tym skończyć.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~no one ~no one
    ~no one
    Napisane 02 sierpnia 2016 - 03:07
    Mam podobny problem. Poznałem i pokochałem kobietę z dzieckiem (chłopiec - 2 latka). Od razu pokochałem go jak własne dziecko. Po 1,5 roku urodziło się nasze wspólne dziecko (córka). Wzięliśmy ślub po kilku miesiącach. Ale zacznijmy od początku….
    Synek (bo tak go od początku traktowałem i tak nadal traktuję) był rozpieszczony przez mamę, miał wszystko co chciał (co dla mnie było zrozumiałe bo miał rekompensowany brak ojca). Wtedy pojawiłem się ja i próbowałem uświadomić że to do niczego nie doprowadzi i nawet to mi się udało….do momentu aż urodziło się nasze wspólne dziecko (wtedy zszedłem na 3 plan ale to akceptowałem bo to moim zdaniem u kobiet normalne). Od tego momentu zaczęły się problemy=pretensje że traktuję nasze wspólne dziecko inaczej niż mojego przybranego „synka”. Może jest „trochę” w tym racji ale tylko dlatego że dzieli nasze dzieci różnica 3,5 roku. Głównym powodem pretensji/kłótni jest to, że wymagam więcej od synka ale moim zdaniem to zrozumiałe. Zostałem wychowany tak, że nie ma nic za darmo i na wszystko trzeba sobie zasłużyć (ta zasada działa dla obojga dzieci), ale mama niestety jest innego zdania. Z mojej strony są pochwały, reprymendy, słowa Kocham Cię (ze wzajemnością). Nigdy nie szczędzę pieniędzy ani dla mamy ani dla dzieci ale jak czegoś zabronię/krzyknę to pojawia się problem i kłótnia….Razem doprowadziliśmy do tego że synek przez chwilę cieszy się z czegoś nowego (czy to zabawka czy jakaś nowa atrakcja) a później mówi że mu się nie podoba/ło. Dodam, że mama tak samo się zachowuje ale w tym przypadku wiem że to moja wina że ją tak rozpieściłem… Czy to znaczy że lepiej jest być biernym we wszystkim i mieć na wszystko …………
    Dodam że synek w wieku 4 lat zaczął do mnie mówić Tato bez przymusu i jakiegokolwiek sugerowania (chyba najlepsze co może spotkać w takiej sytuacji faceta). Jesteśmy ze sobą prawie 4 lata i przy okazji jakiejkolwiek kłótni słyszę że moja żona żałuje że mnie poznała (co dzieci też słyszą). Przykre bo każdą wolną chwilę poświęcam im ale widocznie to za mało (pracuję po nocach żeby spędzić więcej czasu z nimi) .
    Dzieci niestety dokuczają sobie ( pewnie z uwagi na różnicę wieku, płci) ale jednak to rodzeństwo i z upływem lat ta różnica wieku się zniweluje i dojdzie do porozumienia. Walki z tym dokuczaniem kończą się tym samym czyli kłótnią, że ja źle interpretuję sytuacje. Ostatnio nawet miałem taką sytuację że synek przyznał mi się że uderzył siostrę i powiedziałem to żonie a ona mi nie uwierzyła i dała mi zrozumieć że ja zmyślam…
    Akceptuję to że synek fascynuje się swoim biologicznym ojcem (notabene widując go 6-8 razy w roku i tylko tak żeby „odbębnić swoje) bo to jednak więzi krwi i dlatego nie robię żadnych problemów ani nigdy nie powiedziałem przy nim żadnego złego słowa na niego. Liczę jedynie na to że z biegiem wieku zrozumie kto tak naprawdę jest jego „prawdziwym” ojcem.
    Podsumowując, chociaż Kocham ich wszystkich to tylu złych słów na mój temat nie słyszałem o sobie jak od swojej żony (zawsze uważałem się za dobrego człowieka i tak mnie traktują znajomi ale w najbliższym gronie czyli we własnej rodzinie tak się nie czuję). Moja psychika wysiada i zaczyna mi przestawać zależeć na wszystkim. A teraz pytanie „co byś zrobił na moim miejscu”? ( jak masz coś napisać niekonstruktywnego to nie pisz, bo i się napiszesz a się nie popiszesz…)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Wolf ~Wolf
    ~Wolf
    Napisane 15 sierpnia 2016 - 01:25
    Lili, popieram Twój wpis.
    Ja mam inną sytuację. Mam syna, ma 9 lat. Z jego matką a moją byłą żoną nie żyjemy razem od 3 lat i 7 miesięcy i 15 dni. Jesteśmy w separacji.
    Poznałem inna kobietę po rozstaniu z ex.
    Poznała mojego syna po roku od czasu spotykania się.
    Na początku było OK.
    Mieszkam z dziewczyną od ponad roku i jest coraz gorzej. Ostatnio nawet zasugerowała mi, że nie wyobraża sobie kolejnego urlopu we trójke czyli ona, ja i mój syn.
    Mój syn wymaga uwagi istara się zwrócić na siebie uwagę w sposób jak na dziecko przystało, gada "tata zobacz to, zrób tamto, powiedź mi o tamtym itp."
    dziweczyna zaczęła zachowywać się jak dziecko zazdrosne o dziecko.
    Nie wiem w jaki sposób mogę stworzyć normalny związek z taką osobą i mieć z nią dzieci skoro nie jest w stanie wykazać się chociaż zrozumieniem i pomóc mi w wychowaniu syna.
    Częściowo mój syn mieszka u mojej ex a częściowo u mnie.
    Syn zmienił sie i ja też to widzę. Ma na to wpływ sytuacja, że jest z rozbitej rodziny oraz wpływ jego matki, która (moim zdaniem) ma problemy emocjonalne.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Asia ~Asia
    ~Asia
    Napisane 10 października 2016 - 06:46
    Jadę właśnie do pracy i mając chwilę wolna szukam ratunku:) często myślę, ze dziecko które wychowujemy razem (13latek, mieszka z nami po rozwodzie mojego partnera, matka nie chciała się nim zajmować, bo jest koszmarem wszystkich którzy mają z nim do czynienia- dosłownie) decydując się na to żeby mieszkał z nami byliśmy świecie przekonani, ze to że wszystkimi coś musi być nie tak, bo to przecież dziecko..do dziś wszyscy powtarzają to samo, tylko że ten koszmar teraz przeżywamy my..mam to szczęście, ze mój partner mnie wspiera i najczęściej trzyma moja stronę, jak jego syn się na mnie wyzywa..ale przeszłam bardzo długa drogę żeby widział rzeczy takie jakimi są (przez całe życie nie uczestniczyłam w takich awanturach jak z udziałem jego syna, nigdy nikt nie mówił że mnie nie nawiedzi, nigdy nie byłam takim klebkiem nerwów). Tomy podjęliśmy decyzje żeby młody z nami mieszkał i zawsze sobie powtarzamy że musimy sobie poradzić, ale to naprawdę jest koszmar. Nasze życie jak mieszkaliśmy sami było naprawdę spokojne i fajne, byliśmy przeszczesliwi i wszystko było na swoim miejscu, od czasu pojawienia się młodego wszyscy jesteśmy wykończeni. Gdybym mogła cofnąć czas nigdy w życiu nie wyrazilabym na to zgody, nie uwierzylabym na wyrost że wszystko da się przejść, bo w tym wypadku robimy wszystko żeby młodemu było dobrze, a sami jesteśmy zepchnieci na pozycje tych , którzy przez kilka kolejnych lat będą walczyć z wiatrakami bez cienia nadziei że będzie lepiej. Kocham mojego partnera nad życie, ale przez całe życie nie spotkałam nikogo, nawet dorosłego, który bez przyczyny robiłby mi tyle złego ile jego syn. Nie zdecydowałabym się drugi raz, nigdy w życiu .

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Julia ~Julia
    ~Julia
    Napisane 27 października 2016 - 17:38
    Solidaryzuję się z Tobą, Asiu! U mnie jest bardzo podobnie. Syn mojego męża to mój życiowy krzyż. Męczę się z tym już ponad 10 lat. Było cudownie, dopóki mieszkaliśmy osobno. Po roku znajomości zamieszkaliśmy razem, a syn męża (wówczas chłopaka) mieszkał u nas przez pół miesiąca. Na początku byłam do niego bardzo pozytywnie nastawiona, myślałam, że przecież każde dziecko da się wychować. Już po pierwszych dwóch tygodniach wspólnego zamieszkiwania zrozumiałam, że będę miała przerąbane. Dzieciak był rozwydrzony, rozpieszczony, nie nauczony żadnych obowiązków, do tego ciągle niezadowolony - nic nigdy mu nie pasowało. A tatuś wychodził z siebie, żeby mu dogodzić. Przy każdej okazji psuł nastrój, robił sceny - żeby tylko zwrócić na siebie uwagę. Wtedy wahałam się, czy na pewno robię dobrze, że się w to pakuję. Ale oczywiście (jak to naiwna kobieta) kierowałam się uczuciem do męża (wówczas partnera). Kiedy pasierb był u matki, między mną a partnerem było bardzo dobrze. Więc ładowałam akumulatory, żeby przetrwać kolejne dni z pasierbem. Po pięciu latach wzięliśmy ślub, zaraz potem urodziło się nam dziecko. Myślałam, że to coś zmieni. Rzeczywiście trochę tak było, bo uwaga naturalnie skupiła się na młodszym synku. Niestety, pasierb jest bardzo negatywnie nastawiony do swojego młodszego brata, mam wrażenie, że w ogóle nie uznaje go za swoje rodzeństwo, tylko za konkurencję. Nadal przy każdej okazji psuje atmosferę w domu - dobrze przy tym wie, jak skłócić mnie z mężem. Mąż oczywiście jak lew broni zawsze swojego syna - jakbym to ja była dla niego zagrożeniem, bo żądam ustalenia w domu jakichś reguł (jak na przykład takiej, że pasierb ma po sobie sprzątać). Nie chce widzieć prawdy, zawsze wymyśla jakieś usprawiedliwienia (czasem się zastanawiam, czy on w to naprawdę wierzy). Tak naprawdę sam mu szkodzi, wychowując go bezstresowo i pozwalając mu manipulować sobą. Ja odliczam lata. Tylko pytanie, czy pasierb będzie chciał się kiedyś usamodzielnić, skoro nic nie lubi robić, a u rodziców ma wszystko, czego chce. Jak oceniam swoją decyzję sprzed 10 laty? Niestety bardzo negatywnie. Kocham swojego męża i niestety to mnie zgubiło. Moje życie to droga przez mękę, ciągła huśtawka emocjonalna, ciągłe kłótnie z mężem - o jego dzieciaka. Drugi raz bym się na to nie zdecydowała - nie było warto. Ludzie, którzy nie muszą żyć z cudzymi dziećmi, nie mają pojęcia, jak bardzo są szczęśliwi.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kaśka ~kaśka
    ~kaśka
    Napisane 20 listopada 2016 - 11:36
    I w tym właśnie rzecz mówisz o pasierbie cudze dziecko gdy tymczasem wzięłaś mężczyznę po przejściach z całym dobrodziejstwem inwentarza. Dzieci nie są ślepe ani głupie on instynktownie czuje że nie jest akceptowany, dobrze wie że w nowym życiu ojca jest tymczasowym gościem i próbuje dowieść, że dla ojca liczy się bardziej niż ty. A wy z mężem cudownie łapiecie się na ten haczyk. Musisz zrozumieć: zawalił mu się cały bezpieczny świat i wy nie potraficie mimo wysiłków mu tego bezpieczeństwa zapewnić. Nie mówię, że macie mu pobłażać czy zwalniać z obowiązków, ale może niech one się staną wspólnym rytuałem twojego męża i pasierba (swoją drogą to paskudne słowo o negatywnych konotacjach i niestety odzwierciedla twoje nastawienie do chłopca). Rzeczy które robi się cyklicznie czy nawet jego buty leżące w przedpokoju ,które będzie widział za każdym razem gdy was odwiedzi mogą sprawić, że poczuje się u siebie a każdym razie pewniej. Życzę powodzenia i niestety cierpliwości bo długa droga przed wami.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Andrzej ~Andrzej
    ~Andrzej
    Napisane 03 grudnia 2016 - 21:59
    Mężczyźni nie bierzcie kobiety z dzieckiem lepiej znajdźcie wolną bez bagażu bo rozwódkę jeszcze w dodatku z dzieckiem to nie warto to są harpie pasożyty poczytajcie kobietopedię Marka Kotońskiego a spadną wam pizdy z oczu, albo Samcze runo gość zna prawdziwą nature kobiet

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Andrzej ~Andrzej
    ~Andrzej
    Napisane 03 grudnia 2016 - 22:02
    ~Straciłem napisał:
    Ja od kilku lat jestem z panna z dzieckiem - odradzam takie związki. Dalej nie rozumiem jak można poświęcać swój czas i pieniądze na spełnianie głównego celu kobiety (czyli - wychowanie jej bachora). Jakim trzeba być słabym osobnikiem żeby oddać innemu (prawdziwemu samcowi) przysługę .i odchować jego geny - czyli sponsorować jego plemnika przez 20 lat. Przeciez to jest obrzydliwe. Takie dziecko to w połowie jakiś inny facet - k**wa ludzie ogarnijcie to wreszcie.

    Taka jest biologia - to nienaturalne i nienormalne w przyrodzie. Jakim trzeba być słabym osobnikiem żeby pójść na taki układ?

    A matka - co ? Niech zgadne - Miła - fajna i wypina dupe? Uwiez mi że zapłacisz znacznie więcej niż ci się wydaje.Gówno znaczysz dla przebiegłej i sprytnej samicy. Stracisz czas, kasę i wszystko co masz (czyli ŻYCIE) - takie matki udają relacje - biorą pierwszego lepszego pajaca do zaspakajania swoich i dziecka potrzeb. Tak tak - szukają łosia, sponsora, frajera, jelenia ,... któym jesteś ty - jeśli tkwisz w takim związku.

    Wszysto to przez tłumienie swoich naturanych emocji i odruchów. Bo każdy samiec ma takie odruchy i myśli typu
    napisał:
    jakiś super samczy typ pukał twoją obecną kobietę a ty teraz będziesz za to płacił.
    - nawet nie świadoie. To po prostu w nas tkwi.

    Każdy normalny gość bedzie miał odrazę do takiego dziecka -i obrzydzenie. (Chyba że jest z nim coś nie tak)

    To jak zrobić takiemu "super samcowi loda", dać mu jeszcze 25 000 zł (bo tyle min. dasz na jego dzieiaka) i pozwolić przelecieć swoją kobietę raz jeszcze - bo jak wychowujesz jedno - to drugie też możesz mu wychować. (a emocje i tak możesz stłumić)

    Ogarnijcie się mężczyźni i ratujcie swoje życia. NIE WIĄŻCIE SIĘ Z SAMOTNYMI MATKAMI -egoistkami.!!
    Dzieciak i tak cie oleje jak dorośnie - więc myślę że nie warto tkwić w takim związku - gdzie i tak się gówno znaczy we własnym domu - a kobieta ma na ciebie wylane - bo bachor najważniejszy.

    Ja dałem się manipulować - ale przejżałem na oczy.

    jedyne czego mi szkoda to dzieciaka - ale czy moja wina że moja partnerka dała się zerżnąć jakiemuś krymolowi-alkoholikowi? Widocznie serduszko zapukało - chciała mieć silne geny dla dziecka - więc ma. Czemu ja mam za to odpowiadać - niech radzi sobie sama ze swoim dzieckiem - bo ja odchodzę... aby zacząć żyć.

    Jej biznes - jej sprawa - nie bądź instytucją harytatywną bo przegrasz to życie. A jak chcez pomagać - to funduj bezdomnym obiady - oni przynajmniej podziękują.

    Taka moja rada.



    Popieram i polecam Kobietopedie Marka Kotońskiego gość zna nature kobiet

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Andrzej ~Andrzej
    ~Andrzej
    Napisane 03 grudnia 2016 - 22:02
    ~Straciłem napisał:
    Ja od kilku lat jestem z panna z dzieckiem - odradzam takie związki. Dalej nie rozumiem jak można poświęcać swój czas i pieniądze na spełnianie głównego celu kobiety (czyli - wychowanie jej bachora). Jakim trzeba być słabym osobnikiem żeby oddać innemu (prawdziwemu samcowi) przysługę .i odchować jego geny - czyli sponsorować jego plemnika przez 20 lat. Przeciez to jest obrzydliwe. Takie dziecko to w połowie jakiś inny facet - k**wa ludzie ogarnijcie to wreszcie.

    Taka jest biologia - to nienaturalne i nienormalne w przyrodzie. Jakim trzeba być słabym osobnikiem żeby pójść na taki układ?

    A matka - co ? Niech zgadne - Miła - fajna i wypina dupe? Uwiez mi że zapłacisz znacznie więcej niż ci się wydaje.Gówno znaczysz dla przebiegłej i sprytnej samicy. Stracisz czas, kasę i wszystko co masz (czyli ŻYCIE) - takie matki udają relacje - biorą pierwszego lepszego pajaca do zaspakajania swoich i dziecka potrzeb. Tak tak - szukają łosia, sponsora, frajera, jelenia ,... któym jesteś ty - jeśli tkwisz w takim związku.

    Wszysto to przez tłumienie swoich naturanych emocji i odruchów. Bo każdy samiec ma takie odruchy i myśli typu
    napisał:
    jakiś super samczy typ pukał twoją obecną kobietę a ty teraz będziesz za to płacił.
    - nawet nie świadoie. To po prostu w nas tkwi.

    Każdy normalny gość bedzie miał odrazę do takiego dziecka -i obrzydzenie. (Chyba że jest z nim coś nie tak)

    To jak zrobić takiemu "super samcowi loda", dać mu jeszcze 25 000 zł (bo tyle min. dasz na jego dzieiaka) i pozwolić przelecieć swoją kobietę raz jeszcze - bo jak wychowujesz jedno - to drugie też możesz mu wychować. (a emocje i tak możesz stłumić)

    Ogarnijcie się mężczyźni i ratujcie swoje życia. NIE WIĄŻCIE SIĘ Z SAMOTNYMI MATKAMI -egoistkami.!!
    Dzieciak i tak cie oleje jak dorośnie - więc myślę że nie warto tkwić w takim związku - gdzie i tak się gówno znaczy we własnym domu - a kobieta ma na ciebie wylane - bo bachor najważniejszy.

    Ja dałem się manipulować - ale przejżałem na oczy.

    jedyne czego mi szkoda to dzieciaka - ale czy moja wina że moja partnerka dała się zerżnąć jakiemuś krymolowi-alkoholikowi? Widocznie serduszko zapukało - chciała mieć silne geny dla dziecka - więc ma. Czemu ja mam za to odpowiadać - niech radzi sobie sama ze swoim dzieckiem - bo ja odchodzę... aby zacząć żyć.

    Jej biznes - jej sprawa - nie bądź instytucją harytatywną bo przegrasz to życie. A jak chcez pomagać - to funduj bezdomnym obiady - oni przynajmniej podziękują.

    Taka moja rada.



    Popieram i polecam Kobietopedie Marka Kotońskiego gość zna nature kobiet

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~janka ~janka
    ~janka
    Napisane 11 grudnia 2016 - 12:56
    O jezu czytam to i muszę zaczec od tego ze jestem z juz 7 lat w malzenstwie z mezczyzna z dzieckiem. Mial 3 lata, matke kt go nie chciala i zyskal dom, rodzenstwo mlodsze. ( nowe dzieci moje i meza) Dzis ma 10 lat, nigdy nie mowil do mnie mamo (jego matka sie na to nie zgodzila) nie ma kontaku poza swiatami i wakacjami z biologiczna matka. Ja bylam mloda i chyba nie wiedzialam na co sie porywam, bylam dla niego matka na 100 % ; maz zawsze wiecej pracowal, ja wiecej bylam w domu. Nawet mnie w z pracy wywalili bo zajmowal mnie moj nowy syn jak uslyszalam.Potem juz zawsze pracowalam na 3/4 etatu by ogarnac dzieci. Z czasem okazalo sie ze rozne dziwne zachowania chlopca , akceptowane przez rodzine ( babcie, ciocie) a z ktormi walczylam sa symptomami aspergera. Zawalczylam z mezem kt do dzis ma do mnie zal, ze nie zauwazylam geniusza tylko ulomność... i dostal orzeczenie, nauczyciela wspomagajacego i psychologa. I zaczelo sie moje piekło.
    Jestem ta kt widzi w nim idiotę a inne dzieci uwazam za genialne ( nie ma z nimi takich problemów) kazda moja aproba pokazania mu ze zle cos robi ( a problemy naprawde sa) okupujemy awantura. NIe raz mowilam ze odejde, ale szkoda mi naszych wspolnych dzieci, ich kontaktu z bratem przyrodnim, i mojego malzenstwa..

    Idziemy do psychologa, to juz postanowione ale drogie Panie, rozumiem i wspołczyje wszytkim ojcom z pasierbami tacy jesteście jak lwy bronicie tego co stworzylismcie. A jak ktos obok chce pomoc, pokochac ale na swoj sposób to jest ZLY, NIEDOJRZAL, PODŁY...

    Ja uwazam ze wychowanie cudzuch dzieci to najciezszy kawlek chleba jaki dostalam od zycia, nie ja go zaniedbalam w okresie nororodka, nie ja nie zauwazalam problemow kiedy byl maly, ale dostalam kogos malego, biednego i pokrzywdzonego. Kiedy fajnie wyrosl, nie jest dla mnie mily, jak ojciec potrafi mnie ponizyc i zrobic krzywde rodzieństwu. Jego biologiczna matka zawsze bedzie jego ukachana a ja to co prowadzi do szkoly, psychologa, dentysty.. W koncu postanowilam sie tak nie angazowac odsunac to slysze ze bardziej kocham moje dzieci. TAK kocham je bardziej bo nikt mnie nie rozlicza co dzien jak je wychowuje.
    One traca na kontaktach z ojcem, a ja trace z soba...
    Nie wiem jak to wszystko rozwiazac ale niestety tak wyglada realnie zycie osoby która probuje byc matka 10 letniego chlopca.


    ps. Nie bede pisac jak bardzie nie lubi mnie tesciowa za to ze jej wnuk ma Aspergera:)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~tomasz ~tomasz
    ~tomasz
    Napisane 01 stycznia 2017 - 23:38
    Witam wszystkich . Jesli ktorys z panow zechce sie zwiozac z kobieta z dzieckiem to niech wie o tym ze bedzie tak ciezko ze mw 1 w miesiacu bedzie chcial wbic siekiere w leb swojej zonie. Jestesmy przegrani nie ma szans , nie wazne co gnojek zrobi to bedzie nasza wina. To tak jak w brazylijskim serialu , widzisz jak ktos robi w ch... I naprawde nic nie mozesz zrobic . Chcesz krzyczec I tyle. Zje mama posprzata , smieci mama wyniesie bo ma podrodze . Jest takie brzydkie powiedzenie. Pluj kurwie w twarz a bedzie mowila ze deszcz pada. Kocham swoja zone nad zycie ale deszcz pada kazdego dnia.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Insane ~Insane
    ~Insane
    Napisane 28 marca 2017 - 15:15
    Ja mam kompletnie inne doświadczenia. Od 4 lat jestem z kobietą z dwójką dzieci. Rok temu wzięliśmy ślub. Nigdy nie miałem najmniejszego problemu z jej dziećmi. Od dawna mówią do mnie "tato" - spędzam z nimi czas, odrabiam lekcje, chodzę do lekarza (wszystko z własnej woli - żona nigdy nie zmuszała mnie to opieki nad nimi). Dzieci akceptują mnie bez granic. Ja kocham je jak swoje i wszystko bym dla nich zrobił. Dzieci zwierzają mi się ze swoich problemów, syn (nie lubię słowa "pasierb") rozmawia ze mną o dojrzewaniu (zresztą on dałby się za mnie pokroić). Wszystko jest na swoim miejscu.
    Fakt, że moja żona ma zdrowe podejście - nie podważa mojego autorytetu, moich metod wychowawczych. Nie stawia dzieci ponad mnie. Właściwie to ja częściej stoję w obronie dzieci, niż ona. Oczywiście nie zawsze się zgadzamy. Ale nigdy nie użyła argumentu typu "to moje dzieci".
    Ich biologiczny ojciec płaci spore alimenty. Kontakt utrzymuje BARDZO sporadyczny, ale jednak. W każdym razie krzywdy im nie robi. Mimo to dzieci wyraźnie wolą spędzać czas ze mną. Jego traktują jak wujka.
    Patrząc na Wasze doświadczenia, to miałem ogromne szczęście - trafiłem na rozsądną kobietę i otwarte dzieci. Ale też sam włożyłem sporo wysiłku, żeby tak to wyglądało. Oczywiście mam świadomość, że jeszcze wiele przede mną. Liczę jednak, ze skoro przez tyle czasu nie mieliśmy żadnego kwasu na tym tle, to w przyszłości nie będzie już tragicznie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy